Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:14   #101
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Tak, masz rację - odpowiedział Terry. - Spokojnie, wszystko ze mną w porządku.
Głęboko odetchnął i pomyślał w myślach do dziesięciu. Następnie ruszyli ścieżką.



Ogród w Pamplemousses był piękny. I, co wydało się Alice niezwykle ironiczne, panowała tu dobra atmosfera. Wszędzie rosły egzotyczne rośliny. Niektóre były jej znane z fotografii lub filmów, lecz o innych nawet nie miała pojęcia, że istnieją. Dziadkowie nigdy nie zabierali jej, rzecz jasna, w egzotyczne podróże, kiedy była dziewczynką. Nawet z IBPI nie zwiedziła specjalnych krajobrazów. Nieco przypomniała jej się puszcza Tapia i Mielikki oraz wyspa na Bałtyku, jednak w obu dominował raczej zwykły klimat. Natomiast w Pamplemousses Alice odniosła wrażenie, jakby znalazła się nagle na innej planecie z kompletnie odmienną florą. Kora drzew miała różne, dziwne odcienie brązu, liście mieniły się dziwnymi zieleniami, mając niespotykane kształty. Kwiaty i krzewy również przyciągały spojrzenie. Śpiewaczka chciała po prostu przejść się po otoczeniu i podziwiać tutejsze piękne. Tak łatwo można było zrelaksować się tutaj, że mimowolnie poczuła się spokojniej. W ogóle nie odczuwała, że gdzieś w pobliżu niedawno mogło zostać popełnione morderstwo. Wszystko zalewało piękne, intensywne słońce. Nie mogła uwierzyć, że w taki dzień jak ten, i to przy takich widokach, mogło wydarzyć się coś złego. Zdawało się jednak, że zabójcy nie mieli wrażliwych serc i nie zważali na nic oprócz swojego zadania. Mordowania.

Wnet dotarli do właściwego miejsca. Zdawało się, że Bahri wiedział, gdzie iść. Pewnie był tutaj wcześniej choć raz. Nie odzywał się, szedł w milczeniu. Być może jego myśli zdawały się nieco podobne do tego, o czym rozmyślała śpiewaczka.
- Jesteśmy na miejscu - wreszcie powiedział.


Alice spojrzała na jezioro porośnięte przez wyjątkowe rośliny. Potem spojrzała na otaczające drzewa… i wyżej znajdujące się niebieskie niebo….
- Jak tu pięknie… - szepnął Terrence. - Przepraszam, Bahri. Nie powinienem, ale… te kolory… - zamruczał. - Myślałem, że taki efekt można uzyskać jedynie przez podkręcenia saturacji w cyfrowej obróbce. Kto by pomyślał, że gdzieś istnieją takie barwy naturalnie?
- Na pewno nie w Anglii… - Egipcjanin przyznał oszczędnie.
Szli wzdłuż wody. Wokoło było trochę ludzi, jednak nie aż tak dużo. Być może pomylili się przed wejściem i tamta kolejka wcale nie składała się z sępów głodnych sensacji? A może już zdążyli tu przyjść i znudzić się. Albo nie spieszyli się w przeciwieństwie do Alice, Terry’ego i Bahriego. Podziwiali okoliczną roślinność w swoim tempie, zostawiając najlepsze na sam koniec. Niczym wisienkę na torcie.
- Nie widzę żadnego miejsca, które byłoby odgraniczone jakimiś taśmami policyjnymi… - Terry zawiesił głos. Chyba wciąż nie wiedział, czy może aż tak otwarcie mówić o sprawie. Pewnie bał się wybuchu emocji Bahriego. Jak na nie zareagować? Pozwolić mu wypłakać się i wykrzyczeć w ciszy? A może uspokajać i głaskać, aby szybciej lepiej poczuł się i nie przyciągał do nich uwagi?
- Ja też nie… - Bahri chyba jednak kontrolował się. - Ale… tam siedzi przyjaciółka mojej siostry. Ta, która do mnie wczoraj zadzwoniła z wieścią. To ona była przy tym, jak… jak… - nie mógł dokończyć.
- Jak to się wydarzyło - Terry mu pomógł.
- Tak.
- Może podejdziemy do niej? - zapytał Anglik.
Bahri niepewnie skinął głową.


Kobieta była młoda, atrakcyjna i miała kaukaski typ urody. Widać było odrosty w jej blond włosach. Miała drogie, eleganckie ubrania oraz biżuterię na rękach i szyi. Bez wątpienia tak mogła wyglądać studentka prawa. Trzymała głowę w dłoniach i wpatrywała się smutno w ścieżkę pod jej stopami. Była smutna, zmęczona i zrezygnowana.
Ogród był wspaniały i niesamowity. Pewnie gdyby nie była aż tak napięta, mogłaby się nawet cudownie zrelaksować i zachwycać wszystkim naokoło. Choć oczywiście dostrzegł kilka rzeczy, które jej się bardzo podobały i poczuła tę atmosferę przywodzącą na myśl las bogów. Dalej trzymała Terrence’a pod ramię.

Gdy więc dostrzegli kobietą, która miała być przyjaciółką siostry Bahriego, Harper poczuła żal. Jak długo siedziała tu ta blondynka? Raczej nie od wczoraj, ale na pewno przyjechała tu dziś nie przypadkiem. Przeżywała żałobę. Śpiewaczka zerknęła na Egipcjanina, poczekała aż ruszy się przodem, w końcu to on choć trochę ją kojarzył. Nie pozostawiła go z tym jednak samego. Poprowadziła Terrence’a za nim, by również podeszli do ławki, na której siedziała kobieta. Ta nie podnosiła głowy aż do ostatniej chwili. Pewnie wiele osób przychodziło i odchodziło tą ścieżką. Jednak kiedy zatrzymali się akurat przed nią, drgnęła i spojrzała w górę. Wpierw spostrzegła Terry’ego i na jej twarzy pojawił się cień niepokoju. De Trafford często wywierał u ludzi taką reakcję. Chyba kojarzył im się z zabójczo skutecznymi prawnikami, bezwzględnymi biznesmenami, czy ludźmi posiadającymi więcej władzy niż moralności. Potem spojrzała na Alice, jednak na jej twarzy nie pojawiła się żadna konkretna emocja. Dopiero na samym końcu dostrzegła Bahriego.
- O Boże, co ci się stało… - jęknęła, patrząc na mężczyznę. - W pierwszej chwili nie rozpoznałam cię! Czy to… to jej morderca? Ciebie też zaatakował?
Egipcjanin wyglądał, jak gdyby połknął cytrynę.
- Nie… na mnie trzeba znacznie mniej. Żeby mnie uszkodzić. Tak właściwie to sam to sobie zrobiłem - westchnął ze wstydem. - Najpierw wpadłem na drzwi, potem wywróciłem się na prostej drodze. Ale… ale wszystko w porządku - dodał.
Blondynka spojrzała na Alice i Terry’ego, chyba czekając, aż Egipcjanin ich przedstawi, ale mężczyzna był obecnie w nieco innym świecie.
Alice milczała chwilę
- Nazywam się Alice, a to jest Terrence… Pomagamy Bahriemu w tej trudnej dla niego sytuacji… Jesteś… Znaczy… Przyjaźniłaś się z jego siostrą, jak dobrze zrozumiałam? - odezwała się
- Moje kondolencje… Z powodu tego co się wydarzyło - powiedziała uprzejmym tonem. Mówiła Bahriemu że było jej przykro i że go rozumiała, ale nie chciała się spoufalać tak od razu z tą kobietą. Była więc uprzejma i troszeczkę oficjalna, ale nie wywyższała się. Przecież nie było takiej potrzeby. Zerknęła na Terry’ego, czy chciał coś dodać od siebie.
- Dzień dobry - rzekł de Trafford. Wyglądał na nieco przybitego. Blondynka niechcący porównała go do mordercy siostry Bahriego. Bo to przecież on zaatakował mężczyznę. Chyba ta świadomość skutecznie popsuła humor Anglikowi, który do tej chwili cieszył się pięknymi widokami.
- Dzień dobry - odpowiedziała kobieta. - Jestem Klaudia - przedstawiła się. - Studiowałam prawo z siostrą Bahriego w Stanach Zjednoczonych - dodała. - W Yale w New Haven - dodała. - Przyleciałyśmy tu na wakacje dwa tygodnie temu. Miałyśmy wkrótce odlatywać, ale… ale… - nie mogła dokończyć. - Ale odlecę tylko sama - z trudem wypowiedziała te słowa.
Alice nie wiedziała co ma powiedzieć, było jej przykro z powodu smutku Klaudii i Bahriego. Niestety nie mogli wskrzesić tej biednej kobiety, ani cofnąć czasu aż tyle, by ją uratować. Nie takimi zdolnościami dysponowała ona i de Trafford. Harper czekała więc, aż może Bahri powie coś bardziej konkretnego. Nie chciała przecież zacząć zadawać niewygodnych pytań. Przez to, że się nie odezwała, między zebranymi zapanowała niewygodna cisza. Rudowłosa przesunęła wzrokiem po alejce i po drzewach nieco dalej, z jakiegoś powodu pomyślała o swoim paparazzim. Mógłby ich tu śledzić, a Alice nie miałaby o tym zielonego pojęcia. Przecież w ogrodzie kręciło się mnóstwo osób. To mógł być mężczyzna siedzący na ławce obok, albo ten, który pochylał się nad wodą i dotykał lilii. Co chwilę zerkał w ich stronę, choć śpiewaczka nie wiedziała, czy po prostu nie wyglądali we czwórkę interesująco dla postronnych ludzi.
- A gdzie to się wydarzyło? - zapytał Bahri. - Myślę… że chciałbym wiedzieć - szepnął.
Na twarzy Klaudii pojawił się gniewny grymas.
- Chodźcie, zaprowadzę was - rzekła.
Wstała bardzo energicznie i sprężyście ruszyła przed siebie. Ten rodzaj siły wydawał się dziwny i niepasujący do kobiety, która jeszcze sekundę temu wyglądała na bezwolną i zmęczoną. Studentka prawa patrzyła po mijanych drzewach. Chyba w ten sposób zapamiętała drogę do celu.
- Tutaj - rzekła, stojąc przy wysokiej palmie.
- Tutaj? - zapytał Bahri słabym głosem?
- Tak, tutaj - Klaudia wydawała się coraz bardziej wściekła.
Miejsce nie było odgraniczone żadną taśmą. Nie było ani jednego znicza, wieńca, czy krzyżyka… Jedynie w jednymi miejscu chodnik był zabarwiony nieco na różowo. Wyglądało na to, że pracownicy ośrodka próbowali bardzo intensywnie zmyć z niego krew, jednak tej musiało być naprawdę dużo. Bahri patrzył zahipnotyzowany w tę plamę i wyglądał, jakby miał za chwilę zemdleć.
Alice popatrzyła na miejsce zbrodni, po czym zerknęła na Bahriego. Widząc w jakim był stanie, podniosła rękę i oparła mu na ramieniu
- Bahri, daj znać jeśli poczujesz się słabo, żebyśmy mogli zareagować, zanim zemdlejesz… - powiedziała. Tak naprawdę nie musiała tego robić, ale chciała odwrócić jego uwagę od plamy czymkolwiek.
Egipcjanin spojrzał na nią tak, jak gdyby chciała mu ubliżyć. Przecież silni mężczyźni nie mdleją, prawda? Ale odpowiedział bardzo spokojnie.
- Dziękuję - skinął głową.
- Nawet nie wiem, co mam robić - rzekła Klaudia. - Gdzie tu kupić znicze? Organizować pogrzeb? Zacząłeś coś już działać? Gdzie Kaarina będzie pochowana? - zapytała.
Bahri wyglądał tak, jak gdyby w ogóle nie zastanawiał się nad tymi kwestiami.
- Pogrzeb… - szepnął w zadumie.
Alice postanowiła nie wtrącać się do ich rozmowy. Rozejrzała się ponownie po otoczeniu. Opuściła rękę i zrobiła krok bliżej Terrence’a, jakby potrzebowała oprzeć się o niego chociaż ramieniem, by poczuć, że ją wspierał i jednocześnie wesprzeć i jego. To było bardzo smutne. Wywoływało w niej wspomnienia, takie jak pochowanie Natalie pod fałszywym nazwiskiem, nie mogąc powiedzieć nic jej rodzinie. Konsumenci bardzo jej pomogli, bo sama nie poradziłaby sobie z tym ciężarem. Popatrzyła znów gdzieś na bok, na drzewa. Jakby co najmniej tam gdzieś była tabliczka z informacjami kogo próbowano tu zabić, dlaczego Kaarina padła ofiarą i kto był mordercą… Zamyśliła się.
- Wszystko to ogarnę, obiecuję - Bahri rzekł. - Może jeszcze nie dzisiaj, ale jutro zajmę się całą sprawą. Dzisiaj po prostu nie mam na to siły. Tak fizycznie. Czuję się koszmarnie.
- Nawet nic mi nie mów - Klaudia pokręciła głową. - To koszmar. Nie mogłam w nocy w ogóle zasnąć. Jedynie leżałam z tą komórką i oglądałem ten ostatni film, który kręciłam telefonem. Bo Kaarina bardzo chciała zdjęcie na tle lilii, a ja przypadkiem włączyłam funkcję nagrywania - rzekła. - Myślę, że chciała wysłać je swojemu chłopakowi.
- Miała chłopaka? - Bahri zapytał nieco dziwnym tonem. Przecież siostra powinna mu powiedzieć, że jakiegoś posiada, prawda? - Przylecieliście we trójkę?
- Nie… tak właściwie nawet nie przedstawiła mi go - rzekła. - Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, bo kilka godzin każdego dnia była nie wiadomo gdzie. Na pewno nie ze mną i wiedziałam, że z tobą również nie. A pewnego dnia zobaczyłam ich razem spacerujących ulicą. Wyglądali razem bardzo ładnie. Kiedy tylko Kaarina mnie zobaczyła, dosłownie oszalała. Zupełnie jakbym była jakimś duchem. Kazała mi uciekać i powiedziała, że potem porozmawiamy. Ale powiedziała wtedy tylko, żebym nie dopytywała i nic ci nie mówiła… Przepraszam - westchnęła.
- Kaarina! - powiedziała nagle za głośno Alice, jakby łapiąc, lub widząc coś, co ją tak piekielnie zaskoczyło. Harper popatrzyła po zebranych, gdy ci zwrócili na nią wzrok. Zamrugała zaskoczona
- Przepraszam najmocniej, ale chyba wpadłam na coś… To będzie dziwna prośba, ale czy mogłabym zobaczyć ten filmik? Właśnie uświadomiłam sobie, że miałam okazję przedwczoraj poznać chyba jedną Kaarinę, która wpakowała się w jakieś tarapaty i mam nadzieję, że nie jednemu psu Burek, ale wolałabym to sprawdzić - wyjaśniła najjaśniej jak mogła tak postronnym osobom jak Klaudia, czy nadal Bahri. Tymczasem Terrence mógł zacząć kojarzyć fakty, o ile oczywiście pamiętał to jak wspomniała mu nawet dziś to imię, wiążąc je ze sprawą Tuonetar i Tuoniego.
- Moja siostra nie była psem… - Bahri chyba nie miał wystarczająco bogatego języka angielskiego, aby znać to wyrażenie. Pewnie wiedział, że śpiewaczka nie chciała nikogo obrazić, ale jednocześnie nie był pewny.
- Tak, mogę pokazać, ale nie chcę, żebyś widział tego - Klaudia powiedziała Egipcjaninowi. - Tak właściwie… to dowód rzeczowy. Przekazałam kopię policji. Mam nadzieję, że wiesz, co chcę powiedzieć.
- Masz wideo, na którym moja siostra umiera i oglądałaś to całą noc? - Bahri spojrzał na blondynkę jak na wariatkę.
Klaudia spuściła wzrok. Nie miała najmniejszego pojęcia, co powinna powiedzieć.
- Ludzie różnie radzą sobie ze stresem, może Klaudia chciała w ten pokrętny sposób poskromić nieco wizję tego co się stało? Pamiętaj, że była przecież naocznym świadkiem - wyjaśniła mu co pomyślała w tej sprawie.
- Chęć oswojenia śmierci jeszcze z nikogo nie uczyniła wariata… Czy mogę to teraz obejrzeć? - zapytała, zwracając się do blondynki. Miała zamiar potwierdzić, lub zaprzeczyć swojej teorii
- Swoją drogą, jak wyglądał ten mężczyzna, którego widziałaś z Kaariną? - zapytała ostrożnie. Miała nadzieję, że Bahri nie pęknie emocjonalnie i że w razie czego Terrence zareaguje powstrzymując go.
- Był przystojny, ale w taki trochę niepokojący sposób - odpowiedziała Klaudia. - W sensie… wyobraź sobie młodego, atrakcyjnego mężczyznę, który rozkochuje w sobie dziewczyny, żeby przyciągnąć je do swojego klubu satanistycznego. Mniej więcej coś w tym stylu.
Bahri pokręcił głową. To było chyba dla niego czysty obraz piekła.
- Muszę się przejść i napić wody.
- Służę ci, przyjacielu - Terry szarmancko wyciągnął z kieszeni piersiówkę. Alice widziała to wybrzuszenie, ale myślała, że jest w nim telefon, a nie alkohol. Anglik podał go Egipcjaninowi.
- Miałem na myśli wodę… ale to chyba tylko lepiej - mruknął, pociągając solidnego łyka. - Dobrze, już w porządku. Moja siostra przed śmiercią widywała się w sekrecie z satanistą. Cool.
- Ja nie powiedziałam, że był satanistą… - Klaudia sprostowała. - Tyle że mógłby być, choć… - nagle pokręciła głową. - Nieważne.
Wyciągnęła telefon i zaczęła dotykać jego powierzchni.
Alice popatrzyła na Terrence’a, a potem na jego piersiówkę. Już kolejny raz wydawało jej się, że de Trafford miał się ku sobie z alkoholem… Będzie musiała z nim na ten temat chyba porozmawiać, że niepokoił ją taki stan rzeczy. Teraz jednak skoncentrowała się na Klaudii i jej telefonie. Przypomniała sobie jak wyglądał chłopak, który miałby być Tuonim… Mógłby uchodzić za satanistę? Zdecydowanie tak, przynajmniej dla większości osób. Postanowiła jednak upewnić się, po tym jak obejrzy filmik.

Nagranie zaczęło się niepokojąco zwyczajnie. Klaudia musiała przypadkiem nacisnąć przycisk nagrywania wcześniej, bo to zaczęło się tuż po wyciągnieciu aparatu z torebki.
- Tak dobrze? - usłyszała głos kobiety, której jeszcze nie było w kadrze.
- Chwila, coś mi się zawiesił chyba telefon - powiedziała Klaudia. - Dobra, już.
Wnet obraz skoncentrował się na stawie, obok którego byli. Stała przed nim… właśnie tak. Kobieta, którą Alice wcześniej wzięła za Tuonetar. Tyle że teraz nie wyglądała już jak królowa mroku. Miała bardzo naturalny makijaż, włosy związane w kitkę, różową bluzkę i dresowe spodnie. Wyglądała przez to znacznie młodziej i śpiewaczka mogłaby jej nie rozpoznać, gdyby wcześniej nie usłyszała tego imienia.
- Kręcisz film, czy co? - zapytała Kaarina.
- Uhm… chyba właściwie tak - odpowiedziała Klaudia. Następnie rozległ się dość głośny odgłos tapnięć. - Nie łapie… - mruknęła coraz bardziej zirytowana.
- No dobra, nieważne.
Następnie telefon został wrzucony z powrotem do torebki i ekran zrobił się czarny.

Klaudia odchrząknęła tuż przy uchu Alice.
- Wcześniej komórka wpadła mi do wody - wyjaśniła. - Włożyłam ją do opakowania ryżu, aby wilgoć została wchłonięta, ale potem i tak źle funkcjonował przez resztę dnia. I tak dobrze, że mi nie padł.

Wnet czarny ekran rozświetlił się.
- Co za, kurwa, chujowy telefon - rozległ się nagrany głos Klaudii, która w teraźniejszości zarumieniła się.
Studentka chyba próbowała wyłączyć nagrywanie, ale kiedy uświadomiła sobie, że nic z tego, zaczęła filmować otoczenie wokół niej. Drzewa, krzewy… nagranie trwało dobrą minutę. Wyglądało na to, że przyjaciółki rozdzieliły się i Klaudia została sama.
- Uważajcie - Klaudia powiedziała do nich. - To się wydarzy szybko.
Rzeczywiście.
W kadrze pojawiła się palma, przy której obecnie stali. Znajdowała się przy niej ławka, na której siedziała Kaarina w towarzystwie jakiejś kobiety. Wydawała się znajoma, ale Alice nie mogła jej rozpoznać, gdyż brązowe włosy zakrywały jej połowę twarzy. Rozległ się strzał, ale mordercy nie było widać w kadrze. Ciężko było powiedzieć, do kogo celowano.
- Nie! - krzyknęła Kaarina.
Ciężko było stwierdzić, czy rzuciła się, aby osłonić znajomą i dlatego dostała, czy może najpierw dostała i wtedy spadła w taki dziwny sposób.
- Słodki… - rozległ się nagrany głos Klaudii i komórka wypadła z jej rąk. Obiektywem w stronę bruku, więc potem utrwalony został już tylko dźwięk. Krzyki, płacze, wołania. Aż do końca nagrania.
 
Ombrose jest offline