Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:15   #102
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Alice milczała, próbując poukładać sobie to, co zobaczyła przed chwilą
- Czy Kaarina potrafiła porozumiewać się po fińsku? - zapytała ostrożnie. Dlaczego ta kobieta udawała, że jest Tuonetar? Przez to właśnie zginęła i Alice nie mogła powiedzieć tego Bahriemu, bo by się tylko bardziej załamał. Sama jednak kompletnie nie rozumiała jakim cudem zbieg okoliczności doprowadził do niej brata kobiety, którą uratowała w The Deck… Tylko po to, by ta zginęła dosłownie następnego dnia.
Bahri, zanim odpowiedział, napił się dobrze. W jego oczach były łzy. Widział nagranie i chyba błyskawicznie tego pożałował. Mimo wszystko nie reagował jakoś panicznie i teatralnie. Bardziej… zrozumiale i autentycznie.
- Byliśmy rodzeństwem, ale nie kompletnym. Mieliśmy tego samego ojca, ale dwie różne matki. Moja zmarła przy moim porodzie, a jej przy jej porodzie… - uśmiechnął się krzywo, jak gdyby to było jakimś żartem. - Potem nasz ojciec popełnił samobójstwo. Ale odpowiadając na pytanie, tak. Jej matka była Finką.
- Ta kobieta, z którą rozmawiała… Znasz ją? - zapytała Klaudię
Studentka tylko pokręciła głową.
- Nie, zupełnie nie. Ale uznałam, że jest bardzo ładna. No a potem po prostu zniknęła. Powiedziałam to samo policji, bo bardzo chcieli jakoś do niej dotrzeć, ale no cóż… - zawiesiła głos. - Jakby była duchem.
- Czemu się rozdzieliłyście, czy Kaarina jakoś to wyjaśniła? Czy to ona zaproponowała przyjazd tutaj? - zapytała tonem detektywa. Niektórych nawyków nie dało się tak po prostu oduczyć…
- Nie, ja zaproponowałam - odpowiedziała Klaudia. - Ale Kaarina chciała wybrać datę. Nie miałam nic przeciwko, bo całymi dniami i tak tylko opalałam się i pływałam w basenie. Nie żebym miała szczególnie napięty harmonogram. I przyjechałyśmy akurat tamtego dnia. Doczepiłyśmy się do jakiejś wielkiej wycieczki muzułmańskiej. Kaarina rozumiała po arabsku, no ale ja nie, więc dla mnie to nie było jakoś szczególnie zachwycające przeżycie. Tak właściwie trochę mnie zaczęli denerwować, więc zaproponował, że przejdę się do barku, bo tu jest barek na terenie ogrodów, a Kaarina niech zostanie i słucha, to mi potem opowie. No i kiedy wróciłam, to zobaczyłam, że jest przy tych liliach. Pogadałyśmy trochę, poprosiła mnie o zrobienie zdjęcia. Resztę widzieliście sami. W tej przerwie, kiedy był czarny ekran, powiedziała, że ujrzała przyjaciółkę i że zaraz wróci. Zapytałam ją, dlaczego nas z sobą nie pozna. Mogłybyśmy na przykład razem imprezować, w ten sposób wtedy myślałam. Kaarina zrobiła dziwną minę i powiedziała, że to nie jest tak do końca jej przyjaciółka, ale dzięki niej… nie pamiętam, jak to dokładnie sformułowała…
Alice popatrzyła na Klaudię intensywnie. Była cała napięta tą sprawą.
- A jaki był sens tych słów? Nie musisz dokładnie zacytować, co zrozumiałaś wystarczy - podpowiedziała jej śpiewaczka. To mogło być kluczową informacją wyjaśniającą co u licha łączyło Tuonetar z Kaariną siostra Bahriego.
- Uznałam to za bardzo dziwne sformułowanie - Klaudia zamknęła oczy, próbując wywołać wspomnienie z pamięci. - Że to nie jest przyjaciółka jej, tylko bardziej jej życia, a także życia Bahriego. Nie rozumiałam, jaka w tym różnica. I co to w ogóle znaczyło. Uznałam, że może to to islamskie towarzystwo ją nieco przegrzało, bez urazy, no i wyjęłam komórkę, aby zobaczyć, czy już działa. A potem… potem już wiecie, co się wydarzyło.
Alice miała wrażenie, że to jej się teraz coś przegrzewało… Tuonetar przyjaciółką życia Kaariny i Bahriego? Jak? Dlaczego? Próbowała zrozumieć co się u licha tutaj działo. I czemu na scenie jeszcze nie pojawił się Tuoni, skoro jego małżonka była w jakimś zagrożeniu… Z drugiej strony, mogło być tak, że też już jej towarzyszył, skoro oboje mieli dublerów. Z tym że obaj ci dublerzy już nie żyli. Harper skrzywiła się lekko
- Myślę, że gdy skończy się śledztwo, powinnaś wykasować ten filmik, dla własnego zdrowia - powiedziała spokojnym tonem, po czym pomasowała skroń. Spojrzała na ławkę, na której siedziała Tuonetar wraz z Kaariną… Bo Rudowłosa śmiało wywnioskowała sobie, że o ile ta brązowowłosa kobieta nie była jakimś kolejnym posłańcem, to była samą boginia śmierci we własnej, żywej osobie. Policja na pewno już zrobiła swoje dochodzenie i zebrała wszelkie ślady, ale i tak Harper przebiegła wzrokiem po otoczeniu. Nawet nieco go wyostrzyła.
- Tak - dodał Terry. - Takie filmy potrafią wpędzić człowieka do psychiatryka - dodał. - W oglądaniu tego nie odnajdziesz żadnej ulgi, Klaudio.
- Ja wiem, ale… po prostu… Za każdym razem, jak to oglądałam, oswajałam się nieco z tym, co wydarzyło się. Normalniało mi to. Poza tym chcę zostać prokuratorem - dodała. - Czasami czuję w sobie taki boży gniew i… - pokręciła głową. - Przykro mi Bahri. Tak strasznie mi przykro - w jej oczach pojawiła się wilgoć, kiedy spojrzała na Egipcjanina.

Tymczasem Alice podeszła nieco bliżej ławki. Ta znajdowała się tuż nad różową plamą. Nie chciała jej podeptać, ale z drugiej strony ciężko było zbliżyć się, tego nie robiąc. Ujrzała drobną małą karteczkę, która znalazła się w szparze pomiędzy siedzeniem a poręczą. Kiedy ją chwyciła, spostrzegła, że to była wizytówka. Ale nie znajdowało się na niej żadne nazwisko, a jedynie obrazek uśmiechniętej twarzy kucharza z białą czapką. Oraz pochyły napis “Zapraszamy do Pastamarin! Najlepsze pizze na całym Mauritiusie!”.
Na drugiej stronie umieszczono adres. Choć tak właściwie był raczej niepełny. “Grande Riviere Noire, Mauritius. Przy drodze A3. +230 5721 7900.”
Harper aż się wzdrygnęła patrząc na karteczkę. Schowała ją w dłoni, a potem w rękawie. Wolała, by Klaudia nie zainteresowała się tym co wyciągnęła z miejsca zbrodni, zwłaszcza, że i tym razem trop prowadził ją do pizzerii. Przecież ten sam symbol znajdował się na motorówce, która przyjechał snajper. Alice miała kompletnie zamyśloną minę. Dlaczego? O co tu do licha chodziło? No i przede wszystkim, jeden z punktów na trasie ich podróży prowadził przez to miejsce, czy to mogło być powiązane? Cokolwiek działo się na Mauritiusie, Alice dostawała już lekko bólu głowy. Westchnęła i rozmasowała palcami prawej dłoni skroń. Nadmiar myśli nie był dobry. Kusiło ją by zadzwonić i zapytać, czy można było zamówić u nich pizzę z płatnym mordercą… Pokręciła głową i spojrzała na Terry’ego. Jej spojrzenie wyrażało zadumę, niepokój i jednocześnie chwilowy brak pomysłów w tej sprawie. De Trafford nie spostrzegł, że znalazła wizytówkę.
- Która godzina? - zapytał, spoglądając na zegarek. - Już piętnasta? Zapraszam was wszystkich obiad w takim razie - rzekł. - Najlepsze miejsce w całym Mauritiusie, ja stawiam. Bahri, Klaudio, zapraszam was serdecznie. Jak nie przyjmiecie, to zaciągnę was siłą - zaśmiał się lekko. Terry był dobry w przełamywaniu kompletnie tragicznych nastrojów, o ile sam nie miał depresji.
- Och… to może dobry pomysł - Klaudia podchwyciła. - Minęło dużo czasu od kiedy ktoś ostatnim razem zaciągnął mnie gdzieś siłą - uśmiechnęła się lekko. Czy ona… flirtowała z Terrym? Alice nie była pewna.
- Jestem głodny - odpowiedział Bahri. - Ale jednocześnie jakoś nie mam apetytu. Czuję się fizycznie źle, ale chyba nic nie przełknę. Prędzej padnę…
- ...Do czego nie dopuścimy! - Terry poklepał go po ramieniu. - Prawda, Alice?
Alice poczuła ukłucie irytacji. Może i Klaudia nie flirtowała z Terrym, ale chociażby wizja tego jakoś nie wpłynęła najlepiej na nastrój śpiewaczki. Wyprostowała się i podeszła do de Trafforda. Znów wsunęła mu rękę, przytulając jego przedramię
- Tak, nie damy. Może i nie masz apetytu Bahri, ale myślę, że chociaż coś lekkiego powinieneś spróbować zjeść, nie możesz przecież stracić sił, prawda? - zauważyła. Miała nadzieję, że w głowie Bahriego zaświtało połączenie między ‘siłą’ i ‘zemstą’. Tymczasem Harper dalej trzymała się tuż przy Terrym i może trochę z premedytacją, a może trochę nieświadomie ‘oznaczała swój teren’, otulając Terrence’a swoją obecnością jak ochronną tarczą przeciw potencjalnym kandydatkom do tytułu jego ulubienic.
Klaudia nie syknęła na to niczym żmija, więc albo dobrze hamowała swoje odruchy, albo nie chciała ukraść jej Terry’ego.
- A po co mi siły? - zapytał Bahri. - Myślę, że mógłbym równie dobrze paść tu i teraz, na tę różową plamę i już z niej się nigdy nie podnieść. Zresztą i tak tata zawsze mówił, że jesteśmy przeklęci i tak to się skończy - mruknął.
De Trafford posłał Alice porozumiewawcze spojrzenie.
- Nawet nic nie wynikło! Z tego nagrania. Przyjechaliśmy tu na marne. Nie możemy nic zrobić, nic nie wiemy. Każdy mógł ją zabić. Tak, najlepiej wybiorę się teraz na najlepsze spaghetti na wyspie, to jedyne, co mogę zrobić - Bahri warknął i ruszył przed siebie. Chyba alkohol zaczął działać.

Harper na razie nie chciała tłumaczyć wszystkiego Bahriemu. Przede wszystkim ze względu na Klaudię. Zapamiętała, by potem zapytać Egipcjanina jaka klątwę jego ojciec miał na myśli.
- A gdzie można zjeść najlepsze spaghetti na Mauritiusie? - rzuciła za nim, zerknęła na Terrence’a i Klaudię
- Proponuję, by może ruszyć za nim, źle by było, gdyby nagle zmienił zdanie i nam gdzieś zaginął - zaproponowała martwiąc się o Bahriego.
- Wydaje mi się, że on tylko tak powiedział - mruknął Terry. - Chyba po prostu chciał opuścić to wstrętne miejsce - dodał, spoglądając na różową plamę.
Klaudia wstała.
- Bahri, poczekaj! - krzyknęła i pobiegła za bratem zmarłej przyjaciółki. Miała buty na dość wysokim obcasie i zadziwiająco sprawnie poruszała się w nich. - Na litość boską, Bahri! - wrzasnęła.
Wreszcie dotarła do mężczyzny i złapała go za rękę. Coś mu tłumaczyła. Alice usłyszała, korzystając ze swojego daru, że po prostu go pocieszała. De Trafford i Harper zostali sami.
- Co o tym sądzisz? - zapytał ją Anglik. - O tym… o tym wszystkim.
- Że w jakiś sposób Bahri i jego siostra są związani z Tuonim i Tuonetar... Albo tylko z Tuonetar. Bo siostra Bahriego była właśnie tym sobowtórem, którego uratowałam przedwczoraj w ‘The Deck’. Zgaduję, że ten jej niby chłopak, to właśnie ten, który tam zginął. Więc na kogokolwiek polował ten morderca tu w ogrodzie, równie dobrze mógł chcieć zastrzelić Kaarinę, a niekoniecznie tę jej towarzyszkę. I mam niejasne wrażenie, że może tak naprawdę ta brązowowłosa może być właśnie Tuonetar. Jednak to tylko moje przypuszczenia… Dodatkowo, w ławce wetknięta była wizytówka pizzerii, która mieści się w Grande Riviere Noire… Snajper z ‘The Deck’ był na łódce tej samej pizzerii, więc ten morderca tu musiał to zostawić, tylko do licha… Czemu? Mam bardzo dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi, ale widzisz tutaj pewien wzór? Mamy dwa wątki, cały ten związany z Tuonim i Tuonetar i ścigającymi ich mordercami, oraz ten z kultystami, którzy porywają i zabijają niewinnych ludzi. Osobiście nie podoba mi się połączenie wątku, że Bahri i Kaarina byli rodzeństwem z różnych matek… Bo to tak jak ja i moi bracia, którzy zaginęli… Czy to może mieć jakiś pokręcony związek? Jeśli tak, to tylko bardziej się wkurzę - westchnęła ciężko po tym, jak obrzuciła Terrence’a swoimi przemyśleniami w tej sprawie.

Szli za Klaudią i Bahrim w stronę wyjścia z ogrodu. Tak przynajmniej wydawało się na początku, bo potem tamta dwójka wybrała nieco inną trasę. Może studentka prawa uznała, że najlepiej będzie przejść się jeszcze chwilkę i uspokoić pięknymi widokami. O ile mężczyzna rzeczywiście mógł dobrze poczuć się w Pamplemousses, co wydawało się mało prawdopodobne. Aż tu Alice wyczuwała jego złość i rozpacz.
- Wydaje mi się, że to przypadek, że wy jesteście przyrodnim rodzeństwem i oni byli tak samo. Pamiętaj, że Kaarina nie zaginęła, tylko została zabita. I to przez ludzi z pizzerii. Natomiast twoi bracia są przetrzymywani przez kultystów. Wydaje mi się, że to są dwie zupełnie różne grupy. Bo ci szaleńcy zabici w Champs de Mars nie byli ciemnej karnacji, prawda? Pamiętam, że opisywałaś ich jako zakapturzene szkielety, ale potem okazali się mniej lub bardziej zwykłymi śmiertelnikami, co nie?
Alice zastanawiała się przez chwilę
- Tak, do tego ten którego widziałam z bliska, miał dość pobladłą skórę, a przynajmniej w tamtej chwili tak mi się wydawało… Nieważne… Kręci mi się już trochę w głowie od tych połączeń i przeplatanek. Widzę połączenie ze sprawą Tuonetar w tym jednym z miejsc gps’u. Zastanawia mnie co kryje się w tym drugim. Jak się mają moi bracia… Czy żyją? Czy torturowano ich? Czy nim ich znajdziemy będą cali, czy może nie. Nie chcę myśleć o ich psychice po tym wszystkim. I co tu do cholery robią bogowie Tuoneli… Drażni mnie to. To miały być wakacje z rodziną, a nie kolejny burdel - warknęła na całą tę sytuację. Zamilkła i zerknęła na Terrence’a
- Cieszę się, że tu jesteś - powiedziała zaraz szczerze i spokojniej, jakby ten fakt naprawdę ją koił.
- W burdelu? - zapytał. - Nigdy bym nie pomyślał, że ucieszy cię moja obecność w jednym z takich miejsc - zażartował. Nachylił się i pocałował ją krótko w policzek. Było to bardzo czułe, przyjemne i niespodziewane.
Szli przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się nad sprawą.
- W każdym razie… jesteśmy już nieco bliżej, prawda? Rozwiązania. A przynajmniej wiemy, co robić. Wycieczka do Pamplemousses okazała się dość owocna - dodał mężczyzna. - Wiemy, że najciekawsze są trzy następujące miejsca. Grande Riviere Noire. Tam może być siedziba muzułmanów asasynów, mamy namiary do pizzerii. Pytanie co chcemy z tym zrobić. Po drugie, to na samym południe, nie pamiętam, jak to się nazywało. Być może tam przetrzymywani są twoi bracia. No bo gdzie indziej? W Grande Riviere Noire chyba nie, skoro to teren innej grupy. Takie raczej bardzo dbają o swoje terytoria i jeśli to możliwe, wolą rozproszyć się po większym terenie, w tym wypadku całej wyspie, niż gnieździć w jednej pojedynczej mieścinie. Thomas i Arthur mogą być jeszcze w Port Louis, ale w takim razie co lub kto znajdowałoby się na południu? Mamy dużo detektywistycznej roboty do odwalenia… ale czasu mało.
Harper kiwnęła głową
- Dlatego dobrze byłoby się dziś przejechać i pozbierać te mapy. Można przejechać przez Grande Riviere Noire, zgarnąć mapę i udać się do Souillac i tam sprawdzić wszystkie mapy. Jeśli tam rzeczywiście znajdują się moi bracia, no to będziemy od razu na miejscu by to miejsce sprawdzić. Jeśli jednak okaże się, że nie, no to zawsze możemy się cofnąć i poszukać… To chyba najszybsza i najbardziej optymalna opcja rozwiązania tych spraw. Zwłaszcza, że priorytet ma dla mnie zaginięcie braci - odpowiedziała i zerknęła w stronę Bahriego i Klaudii, a potem rozejrzała się
- Też odniosłeś wrażenie, że to miejsce ma znajomą atmosferę? Trochę jak w puszczy bogów - zmieniły temat, próbując rozluźnić się tym, przynajmniej na razie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline