Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:25   #109
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Dzień dobry - Kaverin przywitał się, bo ludzie lubili, jak od tego rozpoczynał konwersacje. - Jestem księdzem. Niechcący przewróciłem pani brata i rozbiłem jego znicze, dlatego postanowiłem je odkupić. Są bardzo ładne. Proszę uwierzyć mi na słowo - dodał.
Zastanowił się, czy przypadkiem nie uraził kobiety. Miał wrażenie, że rozmowy z innymi ludźmi to miniaturowe rozgrywki pełne pchnięć, młynków, uników. Ciężko mu było w nich lawirować. Zdawało mu się, że wszyscy są w tym mistrzami, jakby chodzili na ciąg świetnych lekcji fechtunku, na które Kirill nie załapał się. Nigdy nie wiedział, kiedy dany zestaw słów sprawi, że osoba zezłości się na niego, rozpłacze, lub roześmieje. A sprawy nie ułatwiało to, że każdy zachowywał się inaczej i często miewał różne nastroje w zależności od dnia.
Kira przechyliła lekko głowę jakby zwróciła teraz uwagę na swojego młodszego brata, który zaczął oczyszczać grób ze śniegu, który zdążył na niego napruszyć.
- Oh, to bardzo miłe ze strony księdza… Dziękujemy, ale w takim razie czy mogę oddać choć część kwoty za znicze? Zwłaszcza, jeśli są ładne, jak ksiądz powiedział - uśmiechnęła się ciepło.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedział Kirill. - Przyda mi się dobry uczynek. To, że jestem księdzem nie robi ze mnie automatycznie wspaniałego człowieka.
Po co palnął coś takiego?
Kira nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się słabo i lekko nieobecnie. Przechyliła lekko głowę jakby słuchała. Ale wtedy, kiedy już nic nie mówił...
- Przypomina mi pani moją mamę - rzekł po chwili milczenia.
Obserwował reakcje Kiry. Obrazi się na niego, że niechcący zasugerował jej starość, czego nie miał wcale na myśli? A może uzna to za dziwne wtrącenie, które było nie na miejscu? A może uśmiechnie się i zacznie opowiadać o swojej, lub też zażartuje ze swojej ślepoty i powie, że on jej natomiast nikogo nie przypomina? Czy to w ogóle byłby żart? A może zimna uwaga? Kaverina bolała głowa już po kilku sekundach rozmów z innymi ludźmi i unikał ich za wszelką cenę. Zdarzały się nieliczne wyjątki, jak na przykład Noel. Chyba tylko przy nim czuł się kompletnie swobodnie.
Kira wysłuchała jego spostrzeżenia, uśmiechnęła się ponownie, ale była w tym uśmiechu jakaś nostalgia. Blondynka zrobiła krok w stronę Kirilla i przytknęła jedną dłoń do klatki piersiowej
- Bardzo… Bardzo mi przykro - powiedziała to takim tonem jakby wiedziała. Jakby wiedziała o wszystkim. Jakby doskonale wiedziała co spotkało rodzinę Kaverina. Jakby naprawdę było jej przykro tego, jaki ból czuł z tego powodu. Misha w panice spojrzał na nią, a potem na Kirilla.
Kaverin spojrzał na nią uważnie. Jeśli Kira była Parapersonum, to mogła stanowić cenny nabytek dla Wielkiego Wozu. O ile zdoła zaprzyjaźnić się z nią. Nie mógł gardzić żadną pomocą w tym świecie, gdzie było tylu potężnych przeciwników. Jednak to mogła być tylko taka nietypowa sytuacja i kobieta nie posiadała szczególnych zdolności. Kirill mimo to zainteresował się rodzeństwem.
- Yuri przyszedł ze mną skrótem, nie przez bramę. Byłem grzeczny! - chłopiec wrąbał się w sytuację, jakby wyczuł coś, o czym Kaverin nie wiedział. Kira jakby zrozumiała
- Oh… To dobrze. Cieszę się, że pamiętasz, żeby nie chodzić bramą… - powiedziała i zaraz ostrożnie palcami wymacała w powietrzu ławeczkę na której wcześniej siedziała. Spróbowała na niej usiąść, odrobinę nieporadnie. Dziecko natychmiast do niej doskoczyło i zaasekurowało ją na miejsce
- Dziękuję… - powiedziała do brata.
- Nazywa się ksiądz Yuri? - zapytała w zadumie
- Nie wiem… ale nie brzmisz jak Yuri… - powiedziała nagle do siebie. Misha zaraz podszedł do Kirilla
- Czy mogę wziąć te znicze? - zapytał ostrożnie. W jego minie Kaverin odnalazł pewnego rodzaju panikę. Chłopiec bał się o swoją siostrę. To jej próbował bronić przed światem.
To było zrozumiałe i godne podziwu. Zwłaszcza że był tak młody.
- Proszę, Misha - rzekł, podając mu wspomniane obiekty. - Dla kogo one są? - zapytał. - Mieliście jeszcze jakieś rodzeństwo?
Usiadł na ławce obok Kiry. Zamknął oczy i zaczął się koncentrować. Zwizualizował sobie w głowie jeden punkt i skupił się na nim. Rozpalał go wyobraźnią do czerwoności. Chciał, żeby się jarzył. Jednocześnie słuchał odpowiedzi rodzeństwa. Potrafił skupić się na dwóch rzeczach w tym samym czasie.
Chłopiec się zachłysnął. Tymczasem Kirill siadając obok kobiety, niechcący potrącił jej laskę, która upadła na ziemię. Dziewczyna zdawała się jednak tego nie zauważyć, skupiona na jego pytaniu. Zwróciła głowę w jego stronę
- Spokojnie Misha. Nie szkodzi… - powiedziała blondynka do brata i znów przechyliła głowę tak by nasłuchiwać Kirilla. Jego oddechu, głosu. Może bicia serca?
- To grób mojej córeczki - powiedziała spokojnie, ale w jej głosie była drobna zadra.
- Świat najwyraźniej nie był przygotowany na jej nadejście… I nigdy już nie będzie - Kira zabrzmiała lekko nostalgicznie. Było w jej słowach wiele wątków, ale tak głębokich, że bez długiej opowieści, były po prostu tajemniczymi słowami, opowiadającymi jedną smutną historię o dziecku, które zapewne zostało poronione, tudzież urodziło się martwe. Na grobie wygrawerowano litery, układające się w dwa słowa ‘Tatiana Rasputin’. Dalej była data przypadająca na Boże Narodzenie sprzed trzech lat. Kira mogła mieć jakieś dwadzieścia dziewięć, albo dwadzieścia osiem na jego oko. Szybko połączył kropki. Nazwisko natomiast wydawało się niesamowitym zbiegiem okoliczności.
Kirill podejrzewał, że może nie znała ojca dziecka i w formularzu wpisała pierwsze, co jej do głowy przyszło. Choć to chyba nie było możliwe pod względem legalnym.
- To dobry wiek na śmierć - odpowiedział Kaverin neutralnym tonem.
Ominęłoby go tak wiele strasznych rzeczy, gdyby odszedł z tego świata w wieku Tatiany. Nie musiałby doświadczyć tego wszystkiego, co mu się przytrafiło. Nie musiałby rozpaczliwie walczyć o każdą najmniejszą porcję spokoju i przyjemności… i to jeszcze nie dostawać ani jednego, ani drugiego.
Nie przestawał skupiać myśli w jednym punkcie. Nie spieszyło mu się, robił to powoli. Zawierał w tym punkcie składowe elementy własnej psychiki. Była mikroskopijną czarną dziurą, która miała pochłonąć wszystko.
Kira uśmiechnęła się smutno, a Misha zaczął ustawiać znicze
- Prawda? To dobry wiek na śmierć. Gdybyśmy mogli decydować, to na pewno wielu z nas uznałoby, że to lepsze rozwiązanie. Wtedy ominęłoby nas wiele strasznych rzeczy, które ma do zaoferowania świat. A tak, każdy dzień jest tą swego rodzaju drogą, walką o wszystko czego pragniemy - słowa kobiety pokrywały się z myślami Kirilla. Robiła to przypadkiem i myślała tak samo, czy robiła to specjalnie? A może jeszcze inaczej, może nieświadomie dostrajała się do niego? Kira westchnęła cicho
- To miłe z twojej strony, że zechciałeś wypełnić dobry uczynek akurat dziś… Yuri - dodała to imię, jakby było tylko niepasującym dodatkiem z uprzejmości.
- Chcę wypełniać dobry uczynek każdego dnia, ale nie zawsze mi się to udaje - odpowiedział Kirill. - Czasami mam wrażenie, że jeśli uczynię cokolwiek pożytecznego i godnego pochwały, to następnie wydarzą się dwie złe rzeczy, aby zrównoważyć mój wysiłek. I anulować go. Ale właśnie dlatego trzeba mieć wiarę. Nie mówię o tej w Boga. Mam na myśli bardziej… nadzieję. Że może uda się choć trochę obniżyć temperaturę w tym piekle, w którym żyjemy. Jednak tak naprawdę nie sądzę, żeby to było możliwe.
- Tak to już jest. Ale życie jest huśtawką. Raz bujasz się do tyłu, a raz do przodu. Nigdy nie ma w nim braku zbalansowania. Wszechświat prowadzi nas do tej równowagi. To po prostu nasze serca pragną więcej szczęścia. Ale nie rozumielibyśmy wartości dobrych rzeczy, gdybyśmy nie mogli porównać ich z tymi najgorszymi… Czyż nie? Bo w końcu czym byłby cudowny słoneczny promień, gdyby nie to, że przebił się przez zasłane czarnymi burzowymi chmurami niebo…
- Dla ciebie niczym - wtrącił się Kirill. - Dlatego ten świat jest aż tak zepsuty. Równowaga istnieje, ale nie jest ustabilizowana na dokładnie takiej samej ilości dobra, co zła. Tego jest zbyt dużo - rzekł ponuro. Po sekundzie przyszło mu do głowy, że zachowuje się, jak gdyby chciał doprowadzić kobietę do płaczu. Musiał znowu dodać coś optymistycznego. - Może to dobrze, że nie widzisz? Dzięki temu posiadasz bardzo cenną i trudną do napotkania wrażliwość. To ogromny dar, nawet jeśli nie tyle dla ciebie, to na pewno dla otoczenia. Potrafisz dużo lepiej słuchać i rozumieć… Myślę, że choć twoje oczy nie działają, to wzrok możesz mieć bystrzejszy niż ktokolwiek inny.
- Możesz mieć rację. Może tak jest. Może dlatego rozumiem więcej… Zawsze jest albo trochę lepiej, albo trochę gorzej. Stąd właśnie huśtawka. A nadzieja, daje ludziom życia, ale często też je odbiera, gdy zbyt mocno się do niej dąży.

Nagle zastygł w bezruchu. Czy on właśnie… otwierał się przy tej kobiecie? Była znacznie bardziej niebezpieczna, niż mógłby w pierwszej chwili pomyśleć. Czy to dlatego, bo wyglądała jak Nadya Kaverin? Kirill uznał, że również lubił jej osobowość. Kira była uszkodzona. Podobnie jak on, tylko z innych powodów. Jeśli Kira zauważyła jak zamarł w bezruchu, nie skomentowała tego, tylko czekała co powie dalej.
- Nie chcesz dotknąć mojej twarzy? - zapytał. - Żeby wiedzieć, jak wyglądam? Misha twierdzi, że młodo, ale mu nie wierzę.
- Jeśli pozwalasz mi się zobaczyć… - powiedziała spokojnym głosem, ale tak, jakby było w tym kolejne znaczenie. Misha zagapił się na swoją siostrę i trochę z niepokojem na Kirilla. Ufał Kaverinowi, ale wyraźnie wiedział o swojej siostrze, że musiała mieć jakieś specyficzne cechy. Może to dlatego ‘byli wyrzutkami’, jak wcześniej zagadnął blondyn.
Kira tymczasem przekręciła się nieco bardziej przodem w jego stronę. Zsunęła z dłoni poniszczone rękawiczki. Jej palce, w porównaniu z dłońmi Mishy, były delikatne. Choć Kirill na wierzchu jej dłoni dostrzegł ślady blizn, chowały się pod pluszowymi rękawami jej odzienia. Blondynka oparła powoli ręce na jego ramionach i zaczęła przesuwać w górę, powoli zarysowując kontur jego ciała, a przynajmniej w tej części. W końcu jej palce dotknęły szczęki i policzków Kaverina. Były zimne, wręcz przemarznięte. Powoli rozsunęły się badając jego skórę i kształt szczęki. Kira zamknęła oczy i milczała. Przesuwała palcami obu dłoni równolegle, po jego kościach policzkowych, skroniach, potem czole. Następnie ostrożnie jednym palcem przesunęła wzdłuż jego nosa od góry, aż do czubka. Następnie dwoma palcami drugiej ręki przesunęła po jego ustach, na koniec ostrożnie odnajdując na jego twarzy powieki i lekko zasłaniając palcami oczy. Potem uniosła jedną dłoń i wsunęła palce w jego włosy. Rumieńce na jej policzkach, wywołane zimnem pogłębiły się, choć wcale temperatura tak drastycznie nie spadła. Przełknęła ślinę i zabrała powoli dłonie
- Rze… Rzeczywiście wyglądasz młodo - powiedziała i otworzyła oczy. Choć jej źrenice były skierowane prosto na niego. Nie patrzyła i nie widziała go, a jednak Kirill odniósł wrażenie, że widziała go lepiej, niż ktokolwiek inny.
- Skoro tak mówisz… - Kirill zawiesił głos.
Spojrzał na jej prawą dłoń. Pochwycił ją i ujął w dwa palce jej wskazujący. Ponownie nakierował rękę Kiry na swoją twarz. Tak, że opuszką miała dotknąć jego czoła. Podczas gdy tak naprawdę dotknęła punktu, którego Kaverin przygotowywał przez ten cały czas specjalnie z tego powodu. Następnie zwolnił hamulce. Pozwolił czarnej dziurze pochłonąć siebie, a także Kirę. Stopili się z sobą i zniknęli.

Podróżowali przez chwilę, a może nieskończoność. Wyczuwał jej obecność, a także to, że ona była świadoma tego, że znajdował się przy niej. Otulała ich słodka, czarna mgiełka o zapachu psychicznym cmentarza, na którym znajdowały się ich ciała. Lamenty, płacze, smutek, żal… znajdowały się tu również pasemka cichej, skrywanej, lub wstydliwej radości. Nie każdy człowiek zasługiwał na opłakiwanie. Choć znajdowali się pomiędzy tym wszystkim, to Kirill utworzył barierę, dzięki czemu emocje nie wpływały na nich bezpośrednio. Oglądali je tylko przez grubą, bezpieczną, kuloodporną szybę.

Wnet dotarli na miejsce.
- Możesz otworzyć oczy - polecił jej.
Kiedy Kira to zrobiła, ujrzała białe pomieszczenie o planie koła. Było zwieńczone kopułą w tym samym kolorze. Tak właściwie kobieta nie miałaby na co patrzeć, gdyby nie było tu Kaverina. Stał przed nią odziany w gruby płaszcz przystosowany do ciężkiej, rosyjskiej zimy. Tutaj nie był potrzebny, ale z drugiej strony jego obecność wcale nie była nieprzyjemna. Iter posiadał świetną klimatyzację.
- Naprawdę młody? - zmarszczył brwi. Jak gdyby zabrał ją tutaj tylko po to, aby upewnić się, czy aby palce kobiety nie wystarczyły do tego, aby zobaczyć go odpowiednio.
Kirill zauważył, że przez czas trwania całej podróży tutaj Kira nie była spięta, ani zaniepokojona. Wręcz przeciwnie, odprężyła się.
Kiedy znaleźli się w jego białym sanktuarium, mimo że polecił jej otworzyć oczy, nie zrobiła tego od razu. Wzięła powolny, głęboki wdech i dopiero wtedy na niego spojrzała. Prosto w punkt gdzie stał. Jakby nawet bez tego, że się odezwał od razu wiedziała gdzie był
- Tak… - powiedziała przyglądając mu się. Przesunęła wzrokiem po nim od głowy do stóp i z powrotem. Uśmiechnęła się
- Jesteś zmarzlakiem? - zagadnęła, zapewne apropo płaszcza. Skrzyżowała ręce przed sobą, po czym rozejrzała się po białym pokoju. Uśmiechnęła się znowu. Nic tu nie było, a ona wyglądała, jakby oglądała najpiękniejszą galerię sztuki. Jakby Kaverin zabrał ją do pieprzonego Luwru. Po chwili powróciła do niego spojrzeniem
- Czemu zabrałeś mnie do tego planu? - zapytała. Wyjaśniło się, czemu jej to nie stresowało
- Wolisz rozmawiać poza uszami mego brata, czy może naprawdę chciałeś się upewnić, że wyglądasz młodo? Wyglądasz młodo… Nie-Yuri - powiedziała i uśmiechnęła się i teraz ten uśmiech sięgnął też jej błękitnych oczu.
- Moje prawdziwe imię to Kirill - wyjaśnił jej. - Poza tym… spójrz na siebie. Ty również jesteś zmarzlakiem.
Rzeczywiście, oboje byli po prostu ubrani w to, w czym znajdowali się na cmentarzu.
- Uznałem, że to dużo lepsze miejsce na przeprowadzenie rozmowy. Powiedz mi wszystko o sobie, Kira. Kim jesteś, jak stałaś się sobą i co potrafisz. Nie wydajesz się zbyt zaskoczona moimi umiejętnościami - niby stwierdził, ale chyba bardziej zapytał.
Wnet Kaverin klasnął - choć wcale nie musiał, zrobił to chyba dla dramatycznego efektu, aby się popisać - i pojawiły się na środku dwa eleganckie, zielone fotele. Wpierw chciał aby były czarne, ale uznał, że Kira widziała tego koloru wystarczająco każdego dnia.
- Czarne też byłyby w porządku - odpowiedziała, jakby nigdy nic, po czym usiadła na jednym z foteli. Przesunęła palcami po jego materiale i uśmiechnęła się znowu. Zaraz jednak ponownie spojrzała na Kirilla
- Nie zdziwiło mnie, ponieważ to co cię otacza powiedziało mi wcześniej. Są zaskakująco gadatliwe wokół ciebie - rzekła i westchnęła
- Mogę ci opowiedzieć o sobie wszystko. Tego chcesz. Nie wiem jednak dlaczego? Wiem tylko, że mogę być ci do czegoś potrzebna. Dobrze. Jednak, chciałabym coś w zamian. Nie oczekuję zapłaty, nie zrozum mnie źle. Po prostu, nie chcę, żebyś miał wrażenie, że mnie przesłuchujesz. Dość już się zadręczasz, żeby dołożyć sobie i to. Kirillu. Więc tak. Ja ci opowiem o sobie… A ty… Zabierz proszę mojego brata na ciepły obiad w restauracji. Misha gotuje, sprząta i prowadza mnie wszędzie jakby był moim psem przewodnikiem. Mówiłam, mu że nie musi, ale mnie nie słucha… Zgoda? - zaproponowała kobieta, po czym koło jej fotela pojawił się… Wieszak na płaszcze. Kira wstała i zdjęła swój, odwieszając go na nim.
Właśnie zakrzywiła działanie utworzonej przez niego sfery, czyniąc w niej coś swojego…

Kirill był bardzo zaskoczony i choć chciał to ukryć, Kira pewnie i tak o tym wiedziała. Potrafiła wpływać na rzeczywistość i to na jego własnym terenie? Kim lub czym była? Nie znał nikogo, kto posiadałby podobne umiejętności, nie czerpiąc ich z duszy gwiazdy. Zresztą nawet w tym towarzystwie umiejętności nie były zbyt oszałamiające. Nie był przekonany, czy Alice potrafiłaby stworzyć coś w skonstruowanej przez niego sferze. Choć tak właściwie… Kirze mogło to udać się dlatego, gdyż znalazła się tutaj z jego zaproszenia. Dotykając punktu w jego głowie mogła zasymilować klucze, które otwierały zabezpieczenia przed podobnymi czynami. Mimo to… i tak posiadała szalenie wielki talent. I nie bała się go używać.
- Dobrze, mogę to obiecać. O ile Misha będzie chciał przebywać w moim towarzystwie.
 
Ombrose jest offline