Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:25   #110
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira kiwnęła głową. Miała na sobie ciepłą, granatową spódnicę i biały sweter. Założyła nogę na nogę.
- Nazywam się Kira Rasputin. Mój brat to Misha. Nosimy przeklęte nazwisko, ale z samym sławetnym Rasputinem nie łączy nas więcej niż tylko to. Nasi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym, dobre dziesięć lat temu. W tym samym wypadku, straciłam wzrok. Ponoć ze względów traumy psychicznej… Od tamtej pory słyszę… Czy może bardziej, widzę przez słuch? Trudno mi to określić. Komunikuję się z istotami, są ich chmary. Całe gazyliony tysięcy milionów… Krążą, najczęściej wokoł ludzi i czasem, jak uważnie się przysłucham, mogę dowiedzieć się od nich różnych rzeczy na temat danych osób. Niekoniecznie muszę być przy tym kimś, wystarczy że zdobędę kontakt z tymi… maluchami. Ale nie ufaj im, potrafią być bardzo straszne. Długi czas miałam ciężkie problemy ze względu na niemożność zrozumienia tego co widzę i czego się dowiaduję. To bardzo problematyczne, stracić rodzinę, mieć takie nazwisko i zacząć przejawiać zdolności do wiedzenia o ludziach rzeczy, którymi nie chcą się dzielić, albo emocji, o których nie chcą mówić. To sprawia, że człowiek staje się wyalienowany. Odsunięty od społeczeństwa. Mnie los pokarał trzykrotnie. Zabrał mi rodziców. Dał mi tę zdolność, a potem odebrał Tatianę, najpierw karząc mnie nią… Jestem sama i mam tylko Mishę. Jego i te setki małych istotek. Nie jestem wspaniałą istota. Nie mam się czym chwalić. Jestem raczej żałosna i smutna. Nawet jakbym chciała ułożyć sobie życie to nie mogę, bo wraz z dzieckiem odebrano mi dużo więcej, niż tylko jego życie - powiedziała i usta jej zadrżały, jakby miała się rozpłakać, ale powstrzymała się hardo, chowając emocje za murem. Najwyraźniej i Kira miała swoje bariery i emocje których ujawniać nie mogła.
- Lepiej urodzić dziecko i je stracić, czy żyć ze świadomością, że nigdy żadnego nie będziesz mógł spłodzić? - zapytał trochę ją, trochę siebie.
Kira zmarszczyła brwi
- Na pewno gorzej jest urodzić dziecko, stracić je… A potem dostać informację, że już nigdy więcej żadnego nie będziesz mieć… - powiedziała i zamknęła oczy. Uspokajała się. Dopiero wtedy je otworzyła, kiedy znów w tych niebieskich ślepiach pojawił się spokój.
- Ja zostałem brutalnie zgwałcony i wykastrowany - rzekł. - Nie będziemy licytować się, kto miał gorzej, nie ma sensu. Ale na pewno nie chciałbym być na twoim miejscu. Przykro mi z tego, co musiałaś znieść. Nikt na to nie zasługuje - pokręcił głową. - Po prostu nikt…
Po raz pierwszy tego dnia uśmiechnął się do niej.
- Gdy się uśmiechasz, wyglądasz jeszcze młodziej - rzuciła.
- A co te stworzenia mówią ci o mnie? Myślisz, że one naprawdę istnieją, czy to twoja wyobraźnia w ten sposób przedstawia ci dar telepatii?
Kira zastanawiała się chwilę
- Na przykład, że przyszedłeś na cmentarz do swojej rodziny. Że trapisz się różnymi sprawami. Że… Że… - zawiesiła się i odwróciła wzrok gdzieś na bok
- To są twoje prywatne sprawy, czy muszę o nich mówić? - zapytała ostrożnie
- Oczywiście. Może dowiem się czegoś, czego nie wiedziałem.
- Że się okaleczasz… - powiedziała trochę nieśmiało. Przesunęła znów na niego wzrok
- To wiedziałem - mężczyzna mruknął pod nosem.
- To nie tak, nie do końca mogę czytać w twoich myślach. To tak jakby te istotki sugerowały mi jak się czujesz, albo o czym myślisz, albo dokąd zmierzasz. Albo co się z tobą wydarzy za pięć minut, nawet jeśli sam o tym nie wiesz… Uważam, że one istnieją. Tutaj gdzie jesteśmy, jest ich masa, a jednak w tej przestrzeni - ogarnęła pomieszczenie dłonią
- Praktycznie nie ma żadnych. Nie wpuszczasz ich tu. Ale ponoć znają cię dobrze, bo często spacerujesz po… drogach? - zapytała.
Kirill skinął głową, zastanawiając się.
- Już wiem o czym mówisz - mruknął. - Ale nie wiedziałem, że one znajdują się również w naszym świecie. Potrafię je dostrzec jedynie w I… na tym planie - mruknął, nie chcąc mieszać Kirze w głowie terminologią. - Jednak nigdy z nimi nie rozmawiam. Jedynie ignoruję te słabe i unikam potężne. Potrafię również bronić się przed nimi. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale wytworzyłem barierę przed tymi cmentarnymi w trakcie naszej wspólnej drogi… - zawiesił głos. - Jakie one są? - zapytał. - Te duchy… Przyjaźnie do ciebie nastawione? Możesz z nimi rozmawiać? Czy bardziej… bezwiednie mówią do siebie, a ty tylko ich słuchasz?
- To zależy… Zależy od osoby przy której kroczą. Większość jest po prostu obojętna, ale mówi gdy ich słucham. One lubią być słuchane, bo nikt ich nie słucha, bo nikt ich nie słyszy. Nie muszę ich widzieć, ale wiem jak wyglądają. To trochę skomplikowane, nigdy tego nikomu nie tłumaczyłam… Nawet Mishy… - powiedziała, jakby nagle uświadomiła sobie, że opowiada Kirillowi o czymś niestosownym i co najmniej intymnym.
- Umiem jednak sprawić by były w stosunku do mnie uprzejme, ale to nie działa na wszystkie. Ale też umiem unikać tych groźnych. Nie wszystkie potężne są groźne. Tylko te, które żywią się smutkiem, cierpieniem i tragedią. Albo agresją… - wyjaśniła.
- Dlatego bardzo nie lubię dużych osiedli. Tam jest ich najwięcej - dodała i zmarszczyła brwi.
- Twój biały pokój, jak on działa? Wiem, że mogę odrobinę go zmieniać, ale czuję że to ty masz kontrolę nad wszystkim. To jest takie twoje… Wewnętrzne sanktuarium? W jednym filmie kiedyś słyszałam takie określenie. Nie wiedziałam, że można je tak wytworzyć naprawdę - powiedziała zaciekawionym tonem.
- Tak, jestem panem tego miejsca - odpowiedział Kirill. - Mogę też wytworzyć kolejne. To są bańki pośrodku całego morza. Gęstej zupy posiadającej bardzo wiele składników. Wszystko zaczęło się po tym, jak byłem świadkiem śmierci rodziców. Zostali zamordowani na moich oczach, kiedy jechaliśmy pociągiem do Irkucka. Mój brat zaginął, ale to jasne, że również umarł. Miałem bardzo intensywne sny, mieszały się z rzeczywistością. Cierpiałem przez to. Iter… bo tak nazywam ten wymiar… wdzierał się w moją psychikę i byłem bardzo wrażliwy na jego wpływy. Te istoty, o których rozmawialiśmy, niekiedy potrafiły przejąć nade mną kontrolę i wykorzystywać do własnych celów. Trafiłem do szpitala psychiatrycznego. O dziwo, myślę, że to mi naprawdę pomogło. Leki sprawiały, że ciężko mi było myśleć, ale również Iterowi wpływać na mnie. Dzięki temu mogłem zacząć go studiować. Tak długo próbowałem, aż nauczyłem się zapanować nad tym wszystkim - podniósł ręce do góry, wskazując otoczenie. - Teraz czuję się w nim komfortowo. Jak tak myślę, to miałem dokładnie taką samą historię… z bólem. Zaadoptowałem go i dzięki temu łatwiej mi go znosić. Bo to ja ustalam mu warunki… - mruknął. - Stąd samookaleczanie.
- Bardzo mi przykro… Twoja historia pełna jest bolesnych wybojów… Potrafię zrozumieć twój ból. Przynajmniej w pewnym stopniu. Po pierwsze dlatego, że twoje istotki o nim mówią, a po drugie dlatego, bo noszę swój. Na swój dramatyczny, desperacki sposób to nas tragicznie łączy - zauważyła i rozbawiło ją to. Uśmiechnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem. Kira oparła się wygodnie w swoim zielonym fotelu
- I położyli ich w Irkucku… Co za podła ironia… - westchnęła i zamknęła na moment oczy
- Tak… mieliśmy tutaj przyjechać dlatego, bo tata miał oddać zamówienie klientowi. A potem mieliśmy odpoczywać. Nawet do głowy nikomu nie przyszło, że wiecznie. Tylko ja przetrwałem.
- To potworne, co ci zrobił. Nikt na coś takiego nie zasłużył, a szczególnie nie ty, przecież nic nie zrobiłeś - powiedziała nagle. Wzdrygnęła się i otworzyła oczy spoglądając na niego, a potem na ziemię
- Przepraszam. Przestanę ich słuchać, jeśli chcesz. Robię to już automatycznie - zaczęła się tłumaczyć, bo musiała wdepnąć na odsłuch informacji o Dahlu.
- Przecież już powiedziałem ci, co ze mną zrobił. Możesz słuchać. Ja nie wstydzę się tego, choć wiele ludzi czuje z tego powodu obrzydzenie względem mnie. Jednak tak, jak powiedziałaś, nie zrobiłem nic złego. Prócz bycia ofiarą. Porzuciłem plany zemsty tylko dlatego, bo uznałem, że muszę to zrobić, aby odzyskać do siebie szacunek. Gdybym coś mu zrobił, to wtedy naprawdę by wygrał. Zmieniłby mnie. Uczynił potworem takim, jakim on jest. Wtedy musiałbym popełnić samobójstwo. Raz już i tak próbowałem to zrobić, ale uratowały mnie osoby będące w mieszkaniu. Wciąż jednak… miewam sny. I pamiętam jego pożądanie - spuścił wzrok na białą ziemię. - Tego, jak bardzo podniecała go sytuacja oraz... ja sam, choć w ogóle go nie prowokowałem. Zdarł mnie do krwi… - zawiesił głos.
Zapadła chwila ciszy.
- Przepraszam, że o tym ci mówię. Nie wiem, dlaczego to robię. Może… dlatego bo jesteś rzeczywiście dobra w słuchaniu. To prawie czyni mnie dobrym w mówieniu… - uśmiechnął się półgębkiem.
Kira słuchała uważnie tego co mówił. Następnie przymrużyła oczy i gdy Kirill mrugnął, nie siedzieli już w fotelach na przeciw siebie. Tylko na kanapie. Blondynka wzięła jego dłoń i pogłaskała go po niej. Nie mówiła nic. Po prostu gestem chciała mu okazać współczucie i to, że rozumie i że nie musi przepraszać. Na wszelki jednak wypadek dodała zaraz
- Nie przepraszaj. To jest to, co leży ci na duszy. Ja się przed tobą otworzyłam i ty przede mną też. To się chyba nazywa konwersacja z kimś z kim nam się dobrze rozmawia - zagadnęła i wreszcie puściła jego dłoń, nie chcąc by poczuł, że może za bardzo narusza jego przestrzeń.
- Tatiana nie była moim planowanym dzieckiem… Zostałam zgwałcona… Przez kogoś, w kim myślałam że jestem zakochana. Naprawdę przez chwilę myślałam wtedy, że wszystko jednak ma dobre zakończenie. Jednak…. nie miało. Ale myślę, że nie mogę się ciąglę zadręczać. A przynajmniej staram się, bo i tak często to robię. Ale mam Mishę. Nie chcę, żeby został sam - wyjaśniła co ją motywuje do tego, że jednak ma ochotę wstawać rano
- To się stało wreszcie nawykiem, no i tak oto jestem. Odpowiedziałam wyczerpująco na twoje pytania co do mnie? - zapytała.
- Mam nadzieję, że nie czujesz się źle, rozmawiając na te tematy - odpowiedział Kaverin. - Jeżeli chciałabyś opowiedzieć, jak twoja córeczka umarła… to chętnie wysłuchałbym… - spojrzał na nią łagodnie.
Kira zamknęła na chwilę oczy, kiedy je otworzyła, dopiero odpowiedziała
- Powikłania podczas porodu. Był bardzo ciężki… Nie zdążyli jej… - zawiesiła się na moment
- Nie zdążyli jej wyjąć, pępowina zakręciła jej się wokół szyjki. Udusiła się… Udusiła się tym, czym była ze mną połączona… - Kira mimo, że bardzo się starała, nie mogła do końca ukryć tego, że to ją bolało. Że cierpiała, wspominając tamto wydarzenie. Zamrugała kilka razy bardzo szybko i potarła czoło dłonią, jakby chciała wymazać obrazy z pamięci.
- To okropne - Kirill mruknął. - Kochałaś ją, mimo że jej ojciec ci to zrobił? Musisz coś o mnie wiedzieć… To znaczy… tak właściwie nie ma takiej potrzeby. Ale myślę, że powinnaś. Wcześniej twierdziłem, że nie chcę się zemścić na tamtym mężczyźnie, który mi to zrobił… ale to nie była prawda. Ja to już uczyniłem, tyle że szkody doznał nie on, lecz kobieta, której pożądał. Ja również wtedy myślałem, że być może zakocham się w niej… - mruknął. - Ale zgwałciłem ją. Żeby sprawić mu ból. Był zmuszony patrzeć na to, chociaż nie przeze mnie. Jednak byłem tego świadomy i chciałem, aby wszystko widział… To kłamstwo, że nie stałem się potworem - powiedział. - Nie różnię się od mężczyzny, który tobie wyrządził krzywdę - powiedział, zrywając dotyk. - Na pewno chcesz posłać brata do restauracji z kimś takim, jak ja? - zakpił.
Kira przyglądała mu się uważnie. Chwilę milczała. To co jej powiedział było bardzo przykre, bo po pierwsze nie powiedział jej wcześniej wszystkiego, po drugie przedstawiał się w czarnym świetle.
- Kochałam swoją córkę. Przecież to nie była jej wina, że jej ojciec zrobił mi co mi zrobił. Tak samo myślę, że choć zrobiłeś krzywdę tej kobiecie… Nie wiem jak wygląda ta sytuacja, ale może w jakimś stopniu jest dla niej zrozumiałe czemu to zrobiłeś? Choć na pewno cierpi. Myślę, że nie było wygranego w twojej zemście, choćbyś chciał nim być Kirillu... Czy uważasz, że mógłbyś zrobić krzywdę mojemu bratu? Albo że mógłbyś zrobić krzywdę mi? Myślę, że nie jesteś do tego zdolny, tak sam z siebie. Takie odnoszę wrażenie - powiedziała i przytknęła dłoń do swojego serca.
- To oczywiste… nie mam żadnego powodu, by was zranić… - Kirill był zaskoczony, że Kira przyjęła to mimo wszystko tak spokojnie. Chyba chciał znowu powiedzieć na swój temat coś przykrego, aby skutecznie ją odstraszyć. Bał się zbliżyć do niej… tak naprawdę. Nie chciał uwierzyć, że istniała osoba, która mogłaby go po prostu rozumieć. - Wydaje mi się, że nawet nie cierpi. Tak właściwie jesteśmy prawie… czy nawet nie prawie… przyjaciółmi. Nie sądzę, aby chowała do mnie urazę. Myślę, że odczuwa do mnie litość z powodu tego, czym jestem - rzekł. - Jeżeli nie boisz się mnie, to podtrzymuję deklarację związaną z restauracją. Nie chciałabyś do nas dołączyć? Chyba że chcesz, aby Misha odpoczął od twojego towarzystwa?
Kira przechyliła głowę przyglądając mu się
- A więc… Zapraszasz mnie na kolację do restauracji? - obróciła kota ogonem i nawet nie ukrywała tego, że troszkę go podpuściła, bo uśmiechnęła się leciutko unosząc kąciki ust
- Skoro tak stawiasz sprawę, to chyba pójdę. Ale chcę, żeby mój brat troszkę odpoczął od obowiązków niańczenia mnie. Mam doskonałą świadomość tego jak jestem… Problematyczna i jak wiele to dla niego problemów i stresu. Chcę, by choć raz nie musiał o tym myśleć i mógł troszkę… Troszkę odsapnąć - powiedziała i jej uśmiech lekko zszedł.
- To pójdę z nim tylko we dwoje - odpowiedział Kirill. - Ale nie wydaje mi się, żeby uważał cię za ciężar. W każdym razie myślę, że to sprawi mu przyjemność. Przynajmniej jedzenie, bo nie jestem pewny co do mojego towarzystwa - mruknął.
Kira przytknęła palce do oczu.
- Gdybym mogła coś z tym zrobić… Nie urodziłam się ślepa. Nie uszkodziła mi się siatkówka. To mój… To mój umysł został uszkodzony. Zabrano mi wzrok, żeby dać mi coś innego. Jakby ilość zmysłów była ograniczona. Na początku jeszcze miałam kogoś, kto mi pomagał. Mój brat był wtedy taki malutki… A potem, jak tylko podrósł natychmiast zaczął przejmować obowiązki domowe… Jak miał dziewięć lat… Robił nam obiady. Jest taki… Przepraszam. Roztkliwiam się, a przecież, nie chcę sprawić ci bólu. Dziękuję, że to akurat na ciebie dzisiaj wpadł - powiedziała wreszcie i uśmiechnęła się do niego uprzejmie. Z wdzięcznością.
- To żaden problem - odpowiedział Kirill. - Ja również cieszę się. Miło było was poznać - dodał, uśmiechając się lekko. Naprawdę był zadowolony z tej znajomości. Na samym początku zastanawiał się, jak mogłaby się im przydać. Teraz natomiast nie myślał na ten temat tak bardzo praktycznie. Czy to możliwe, że podczas tych jednych świąt… nie będzie samotny? Nie… nie powinien zapędzać się. Znał Kirę może godzinę. Co się z nim działo? Czy był aż tak zdesperowany, by łaknąć kontaktu z drugim człowiekiem, którego prawie nie znał? Choć wiele dowiedział się o Kirze. Tak właściwie… nieco przypominała mu siebie. Nawet ich imiona brzmiały podobnie.
- Jesteście bardzo miłymi ludźmi. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy tak was traktują. Sprzedawczyni zniczy na targu zachowywała się bardzo nieuprzejmie w stosunku do Mishy. Wydaje mi się również, że unikacie kogoś przy głównej bramie cmentarnej?
Kira kiwnęła głową
- Zdarzyło się, na początku mojego odkrycia tych zdolności, że powiedziałam pewnym osobom parę rzeczy, które trzymali głęboko w sobie, a których powiedzenia na głos się obawiali. Nie było to z mojej strony uprzejme, ale byłam wtedy podłą osobą. Byłam zgorzkniała po stracie dziecka. Ludzie już wcześniej uważali nas za przeklętych, przez samo nazwisko i śmierć rodziców. I jeszcze fakt że oślepłam w niczym nie pomagał. To nie jest Nowy York, może i miasto nie jest małe, ale to jest Syberia Kirillu. Ludzie lubią zabobony i opowieści, którymi mogą straszyć małe dzieci, żeby wcześniej grzecznie kładły się spać. Nie mam pieniędzy, żeby zabrać stąd Mishę. Żeby zacząć wszystko od nowa. Ledwo wiążemy koniec z końcem, ale takie jest życie. Jak huśtawka… - blondynka wstała z kanapy i podeszła do wieszaka, na którym pozostawał jej płaszcz. Przyglądała mu się, zapewne widziała go pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, o ile w ogóle go wcześniej widziała. Przesunęła po nim dłońmi, głaszcząc go, jakby porównywała fakturę z tym co widzi…
- Nie próbowałaś nigdy zarobić na swoim darze? To może uwłaczające, ale mogłabyś zarabiać jako wróżka. Ludzie przychodziliby do ciebie i płacili za usłyszenie tego, co mogłabyś im powiedzieć. Nawet nie musiałabyś mówić im przyszłości. Wystarczyłoby opowiadanie o tym, co wiedzą tylko oni. Nie byłabyś już przeklęta, lecz… “obdarzona”. Moja babcia utrzymywała się z wieszczenia, a wiesz, że kilkadziesiąt lat temu bieda była dużo gorsza i ludzie nie wyrzucali pieniędzy w błoto. A jej jednak płacili. Mogłabyś zarobić wystarczająco pieniędzy, żeby wydostać się stąd. Nie tylko Misha zasługuje na lepsze życie. Ty również.
“Przy czym… to mogłoby być nieco niebezpieczne…”, dodał w myślach. “Gdybyś przyciągnęła uwagę niewłaściwych ludzi.”
Była jeszcze jedna opcja, dzięki której mógłby poprawić życie tej dwójki błyskawicznie. Myśl jednak wydawała się tak egzotyczna… że Kaverin musiał ją przemyśleć.
Kira uśmiechnęła się
- Wiesz, kiedyś o tym myślałam. Mam jednak długi, nie mogę tak po prostu porzucić ich. Nie mam po prostu czasu… Znaczy w pewnym sensie. Nie chcę, żeby ludzie wiedzieli o moim darze. Wolę być po prostu przeklętą, niż gdyby ktoś wpadł na to, że można mnie w jakiś sposób wykorzystać do uzyskania swoich celów - powiedziała poważnym tonem. Spojrzała na Kirilla
- Boję się. Nie o siebie. Boję się o brata. Nie chcę, żeby z mojego powodu stała mu się krzywda i tak już cierpi - powiedziała i skrzyżowała ręce. Zamknęła się nieco w sobie.
- A gdybyś mogła opuścić to miejsce… tak po prostu. Wszystkie twoje długi zostałyby anulowane. Mogłabyś wynająć mieszkanie w dużym mieście, Misha zamieszkałby z tobą. Jest tylko jeden haczyk… Pracowałabyś jako detektyw i pomagała w rozwiązywaniu różnych spraw… niektóre z nich byłyby potencjalnie niebezpieczne, to prawda. Jednak mogłabyś niekiedy pomóc innym ludziom… - zawiesił głos.
Kirill Kaverin i IBPI nigdy nie kochali się, ale mężczyzna też nie nienawidził tej organizacji. Być może stanowiła odpowiedź na problemy Kiry?
Kira zmarszczyła brwi. Wyraźnie ważyła jego propozycję.
- To by było wspaniałe rozwiązanie, choć nie jestem pewna tej części z niebezpiecznymi zadaniami. Pewnie jakbym wiedziała w jakim sensie, byłoby mi to łatwiej zaakceptować. Gdyby była taka możliwość, pewnie bym się na nią zgodziła, ale… Nie chciałabym się wynosić za daleko. Chciałabym móc czasem odwiedzać Tatianę i rodziców - westchnęła.
- Daję się zakuć w okowy przeszłości… wszyscy dajemy. Ty też… Co to z nas robi? - zapytała przyglądając się Kirillowi.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline