Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 00:14   #86
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kwatera kierownika Działu Informacyjnego

Law wciąż nie mógł w to uwierzyć. To znaczy, jako raczej bystra osoba podejrzewał taki rozwój wypadków, ale nadal był zaskoczony. Koniec końców był wciąż młody i z wcale dużym stażem w X-COM.

Patrzył na swoje odbicie w lustrze. Miał na sobie swój mundur operatora, jak zwykle nienagannie czysty. Ogolona, młoda twarz, trochę podkrążone oczy. Jezu, przecież on nie tak dawno kończył studia. Jak ten czas zleciał, cholera by to.

Większa odpowiedzialność wywierała więcej presji. Co prawda był już kierownikiem Wydziału Skanu, jednak wtedy wciąż należał do tych „niższych”. Teraz trafił do środka rady i losy placówki w St. Louis jeszcze dobitniej znalazły się między innymi w jego rękach. Kierownik Działu Informacyjnego...

- Szlag - mruknął, odsuwając się od lustra. Powędrował do swojego biurka, na którym już czekał uruchomiony komputer.

Powinien był świętować z innymi, wszak odnieśli sukces, tam z chryzalidami. Sam nawet zwolnił swój cały zespół, żeby mogli sobie nieco poszaleć. Ostatnie miesiące nie były najlżejsze, należało im się. Japończyk jednak nie czuł się chętny do zabawy. Pewnie zajrzy do nich później, ale na razie wolał posiedzieć w samotności. I porozmyślać.

Było o czym myśleć. Na ostatnim posiedzeniu rady podjęto pewne decyzje, które niosły za sobą daleko idące konsekwencje. Law po raz nie wiadomo który przeglądał przygotowane wcześniej sprawozdanie.

Z racji, że ostatnią przyjętą polityką X-COM były negocjacje i nawiązywanie znajomości, postanowiono, że kolejnym modułem, jaki powstanie, będzie biuro PR. Pomoże to w budowaniu pozytywnego wizerunku organizacji, a może nawet w szukaniu potencjalnych agentów i sojuszników.

Kolejną ważną decyzją było podjęcie dalszych działań. Alvarez był zadowolony z ich operacji, ale przecież nie pracowali dla niego. Mieli własne zadania do sforsowania, a jednym z nich było tajne laboratorium NAS. Denver było o tyle ważne, że na tym etapie rozwoju placówki, każdy „boost” technologiczny dawał im olbrzymią przewagę. Szybko więc przegłosowano, iż należy się na tym skupić.

Dodatkowo zastanawiano się, co zrobić z wakatem jaki mieli w personelu. Jedną z opcji było poproszenie o kogoś z Nowego Jorku. Jednak chyba ciekawszą alternatywą stało się zwerbowanie kogoś z New St. Louis. Sprawiało to pewne ryzyko, bez dwóch zdań. Zaletą stawała się jednak znajomość miasta potencjalnego kandydata, co można było wykorzystać na swoja korzyść. Wszak jeśli chcieli na poważnie przejąć miasto, musieli zacząć się asymilować. To oznaczało przyjmowanie w swoje szeregi „lokalsów”. Tak też postanowiono zwerbować kogoś na miejscu.

Właściwie na sam koniec pozostawiono sprawę Alvareza. Zadecydowano, iż dalsza współpraca okazywała się pożyteczna i jak najbardziej pożądana. Co prawda po jednej operacji ciężko było go nazwać przyjacielem, jednak był to już jakiś początek. Teraz należało pielęgnować tę znajomość. Law zadecydował, iż wyśle Rubena z powrotem do „Hooda”. Dlaczego Rubena, skoro miał już taką burzliwą przeszłość z ludźmi Alvareza? Ano właśnie dlatego. Znał ich najlepiej i najlepiej wiedział, czego się po nich spodziewać. Poza tym ostatecznie nikomu nie stała się trwała krzywda, więc dawało to jakieś szanse na poprawienie relacji.

Priorytetowym zadaniem Rubena był czarny rynek i wymiana nadmiaru barteru na informacje o Denver oraz ewentualny sprzęt, który posłużyłby do inwigilacji. Poza tym miał się podpytywać, czy nie ma jakiegoś nowego zlecenia. Oczywiście za następne kontrakty z półświatkiem rada spodziewała się jakiegoś wynagrodzenia z ich strony. Bądź co bądź nie byli organizacją charytatywną, a sprzęt i medykamenty kosztują, nie mówiąc już o wartości życia ich żołnierzy.

Tak to też się prezentowało. Law dumał jeszcze długo nad tym, co mógł wtedy na zebraniu powiedzieć. Na pewno czekało ich mnóstwo pracy i gdyby włożyć więcej wysiłku…

- Szefie? - odezwał się cichy głos za jego plecami. Odwracając się, ujrzał w progu Yoshiaki. - Chłopaki o szefa pytają. To znaczy cytując Rubena: „gdzie się kurwa stary podziewa?!”

- No tak… - uśmiechnął się pod nosem Law. - Zaraz przyjdę - odparł dziewczynie, która skinęła mu na to głową i zniknęła za progiem.

Wygląda na to, że wysiłek należy też włożyć w próbę odreagowania.

Ostatecznie pozostawił sprawozdanie same sobie. Wstając z biurka by opuścić kwaterę zatrzymał się na moment. Właściwie to zamarzł. Wydawało mu się bowiem, że słyszał… Chryzalida? Momentalnie zalał go pot.

Nie, to niemożliwe. Jedyny chryzalid, który dotarł do bazy, był definitywnie martwy. Żaden inny by tu nie zawędrował.

- Co jest z tobą - westchnął, karcąc się w myślach za takie bzdury. W końcu zebrał się w sobie i wyszedł, pozostawiając koszmar minionej misji za sobą.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline