Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 12:11   #264
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ciężko było powiedzieć czy Imra potrzebowała dręczyć innych czy zwyczajnie miała potrzebę porozmawiać skoro i tak zamierzali czekać na następnego dnia z dalszym wyruszeniem. Kiedy już umówiła się z Umorlim na picie znów zawieruszyła się obok Kennicka i jego zupy. Tylko, że nie był sam, bo Sadim już do niego dołączył. Kiedy się zatrzymała stanęła po drugiej stronie kotła niż oni. Przyglądała się braciom przerzucając spojrzenie z jednego na drugiego w milczeniu.
Sadim próbował właśnie gotującego się gulaszu.
- Ujdzie, ale brakuje trochę soli. Nie pomyliłeś aby przepisu z tym na ogień alchemiczny? – rzucił z uśmiechem, mrugając porozumiewawczo do Imry.
- Narzekaj dalej, a naprawdę „pomylę” - mruknął tiefling, po czym odsunął się od kotła i zaczął grzebać w plecaku, pomagając sobie cienkim, chwytnym ogonem. Chwilę później udało mu się znaleźć odrobinę soli, którą niechętnie dosypał do gulaszu.
Imra aż zamrugała. Na moment otworzyła usta zastanawiając się czy na pewno chce się odzywać skoro zaraz to może doprowadzić do kolejnych przepychanek.
- Czyli nie będziemy zionąć ogniem jak to zjemy? Jesteś pewien?- zapytała Sadima z nieśmiałym uśmiechem.
- Gdyby przyprawił po swojemu, to bym teraz ledwo walczył o oddech - kapłan wyszczerzył się, a jego brat parsknął rozbawiony - Bo mięczak jesteś! Trochę pieprzu i narzekasz. Ale spokojnie, ta berbelucha delikatnego podniebienia nie uszkodzi - odparował Kennick.
- Ha, niektórzy twierdzą, że dobre żarcie piecze dwa razy! - zażartowała półelfka rozluźniając się. Żart ani nie przystoił damie, ani specjalnie do samej wojowniczki która tak się wcześniej na wszystkich boczyła.
- Masochiści - mruknął Sadim, na co Kennick uśmiechnął szeroko. A przynajmniej tego można było się domyślić po ruchu chusty i jego oczach. Poklepał brata po plecach - A widzisz, nie jestem jedyny.
Imra popatrzyła po braciach próbując zrozumieć czemu teraz jakoś tak inaczej wyglądała rozmowa. W końcu jakaś wewnętrzna potrzeba zmusiła ją by spoważnieć i krytyczniej spojrzeć na zupę.
- No dobra, my tu gadu gadu a kiedy to będzie gotowe? Przyznam się że zapachy nie dają mi spokoju.
Kennick uniósł chustę i spróbował wrzącej potrawki. Skrzywił się.
- Ujdzie. Ale nie pytaj, co jest w środku. I daj mu ostygnąć.
- Więc nie podjąłeś się wyzwania? Wyobraź sobie Sadimie, że twój brat uznał, że spróbuje poprawić mi humor jeśli to będzie zjadliwe, a nawet może smaczne. Patrząc po jego minie nie żywię jednak zbyt wielkich nadziei - pomimo swoich słów Imra i tak wyjęła miskę podstawiając ją pod garnek.
Na twarzy Sadim odmalowało się zdziwienie - Naprawdę to zrobił?! Nie sp… - urwał, smagnięty ogonem po ramieniu - Zajmij się czymś pożyteczniejszym niż paplanie - stwierdził tiefling, wciskając kapłanowi dwie miski - Porozdawaj jedzenie, przy twojej buźce będzie lepiej smakowało - po tych słowach przyjął miskę od Imry i napełnił ją gulaszem - Z pewnością nie jest to kuchnia wyższych sfer, ale od żołnierskiego wiktu raczej daleko nie odbiega. Smacznego. -
- Mhm… dzięki. Na twoje szczęście nie pamiętam co mi przyszlo jeść do tej pory. Albo na moje szczęście - spojrzenie kobiety powiodło za odchodzącym kapłanem. Na moment wdarł się do niego smutek i nuta zazdrości.
- A cholera! - zaklęła kiedy się oparzyła oczywiście zapominając o ostrzeżeniu Kennicka.
- Jak mówiłem, mieszana krew ma swoje zalety - rzucił tiefling z uśmiechem, sięgając pod kocioł i gołą dłonią wyciągając rozżarzony węgielek.
Półelfka wachlowała dłonią poparzone usta patrząc na wyczyny diabelstwa.
- Ładnie, ładnie. W sumie może być dobre na niespodziewających się przeciwników. A co Sadim potrafi?
- Wkurwić to na pewno. A z przydatnych rzeczy, to po wypiciu kwasu, który potrafi wypalić ciało do kości, dostaje tylko zgagi. A jako dzieciaki przeżywaliśmy całe zimy na ulicach bez odmrożeń.
- Rozumiem - wojowniczka nie bardzo wiedziała jak zareagować szczególnie, że była przekonana, że sama takich trudności w życiu nie musiała przeżywać. Nie umiała jednak zrozumieć tylko tego ukłucia zazdrości jak myślała o tym, że mimo wszystko bracia wciąż mieli siebie wzajemnie.
- Teraz powinno być już mniej gorące. Przydałoby się więcej naczyń do jedzenia… -
- Na raty zjedzą. Najpierw jedni potem drudzy. Jak starczy dla wszystkich będzie dobrze…- Imra zaczęła próbować gulaszu i wykrzywiła się. Raczej jadła lepsze posiłki w swoim życiu.
- Moja… mieszana krew jest jeszcze dodatkowo splamiona - wojowniczka wyraźnie niechętnie o tym mówiła. - Przez smoczą.
- A jednak - Kennick wydawał się być pod wrażeniem tej nowiny, ale bynajmniej nie wyglądał na zaskoczonego - Podejrzewałem, że dysponujesz jakimiś wrodzonymi mocami, ale nie miałem jeszcze teorii co do ich pochodzenia. A więc smocza krew… Hmm, smoki są raczej uważane za potężne i mądre istoty, więc czemu uważasz, że jesteś nią splamiona?
Imra zacisnęła usta. Wyraźnie się borykała z odpowiedzią. Gulasz zdawał się znacznie mniej przerażający niż podniesienie wzroku na tieflinga i pozwolenie sobie na szczerość.
- Ja… khm. Cóż, bo jest związana z moim ojcem. Widać niektóre matki po prostu mają pecha do mężczyzn. - nawiązała do wcześniejszych słów Kennicka. Może lepiej by było gdyby się uśmiechnęła aby obrócić to w żart. Nie potrafiła. - No i może dlatego, że mój ród o ile się nie mylę jest w pełni… elfi.
Kennick uśmiechnął się, słysząc porównanie, zaś słowa o w pełni elfim rodzie sprawiły, że prychnął rozdrażniony. “Czystość rasowa” była dla niego wyjątkowo irytującą ideologią. Nie pamiętał dokładnie, czemu, ale nietrudno było się domyślić.
- To ich problem, nie Twój. Pamiętasz, czy znałaś ojca? -
- Nie. Znaczy, nie znałam. Nie wydaje mi się aby kiedykolwiek się pojawił ponownie w życiu mojej matki. Tylko, że jej nigdy nie przeszło.
- Nie przeszło? -
Imra skrzywiła się.
- Pamiętam tylko jeden moment ze swojego życia z nią w roli głównej, a mimo to wiem, że po dwudziestu pięciu latach mojego życia ona nie zapomniała o nim i chyba ciągle za nim tęskni.
- To z pewnością nie daje powodu, by wstydzić się swego pochodzenia. No, chyba że był gorzej urodzony - tiefling nie mógł odmówić sobie drobnej złośliwości - Zgaduję, że “towarzystwo” lubiło to wypominać? -
- Nie zdziwiłabym się, ale nie pamiętam. Zrobili ze mnie członka straży rodowej więc pewnie nie wiedzieli co ze mna począć… W zasadzie powinnam się chyba dowiedzieć co się stało z moim kuzynem do którego mnie przydzielili - twarz Imry nie sugerowała aby była bardzo przejęta tym faktem. Po krótkim namyśle wzruszyła ramionami.
- Pewnie się dowiem jak cała reszta wspomnień wróci.
- Zapewne. Jeśli do wywołania amnezji nie została użyta jakaś potężna magia, powinny wystarczyć nam odpowiednie bodźce, by pobudzić nasze umysły i przywrócić wspomnienia, choć może to być stopniowe. -
Półelka nadęła policzki wypuszczając powoli powietrze.
- Nie wiem czy mi potrzebna ta pamięć. Aż tak mnie nie korci.*
- Znam to uczucie. Ale przynajmniej będziesz wiedziała, skąd wziął się ten wstyd z pochodzenia -
Imra spojrzała na tieflinga z ukosa, ale nie odpowiedziała od razu.
- Nie mówmy już o tym. Wystarczy mi świadomośc, że moja własna matka nie potrafi zdzierżyć tego, że umrę przed nią.
Kennick zamilkł na chwilę, myśląc nad odpowiedzią i odgrywając w głowie kolejne scenariusze. Mógł wyrzucić Imrze, że jest idiotką, żałować krótkiego życia, zamiast je przeżywać. Mógł próbować jej uświadomić, że ta frustracja jest efektem miłości matki do córki. Mógł złośliwie zasugerować, że da się zaaranżować inne rozwiązanie. Mógł jej wyrzucić, że tylko szuka powodów, by być obrażoną na cały świat, podczas gdy inni mają znacznie poważniejsze problemy.
- Wspominałaś, że w Twoich żyłach płonie smocza krew, tak? Istnieje duża szansa, że jej efektem będzie odziedziczenie po nich długowieczności. - powiedział w końcu. To pytanie jego zdaniem dawało najmniejszą szansę na zmarnowanie reszty gulaszu z kotła.
- Nie wiem, może. - kobieta wzruszyła ramionami. - Póki co tylko się burzy i gotuje, a ja razem z nią. Dziękuję nie mniej.
- Nie musisz dziękować. Wiem, czym jest brzemię krwi i nikomu tego nie życzę - powiedział Kennick, kiedy już otrząsnął się z zaskoczenia podziękowaniem.
Półelfka tylko uśmiechnęła się słabo i ze skinięciem głowy oddaliła. Była wdzięczna diabelstwu za słowa pocieszenia. Może nie zaczęli zbyt dobrze ponownej znajomości, ale wyglądało na to że może uda się coś jeszcze z tego ułożyć.
 
Asderuki jest offline