Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 14:00   #354
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Fyodor maszerował z podniesioną głową. Jakby to on był tutaj panem, a tych dwóch z tyłu jego ochroniarzami. Reprezentował inkwizycję. Był młotem bożym. Nie mógł pozwolić sobie by ktokolwiek z przechodniów śmiał dostrzec w nim jakąś słabość. Tak też kontynuował marsz na dworze. Oba kawałki laski miał przywiązane tak, że na biodrach mu wisiały. Nie była to prawdziwa broń. Nawet na lagę by się nie nadały gdyby nie moc boża w nich spoczywająca więc nikt go nie próbował z nich rozbroić.

~ * ~

Fyodor pochylił głowę przed lokalnym władyką, nie spuszczając jednak z niego spojrzenia. Oddawał szacunek jego stanowisku, ale to nie oznaczało, że mu ufał…
- Fyodor Babilić Reznov, z Nowogrodu. Zaszczyt w twych pałacach gościć, palatynie.
Na propozycję przystał. Zasiadł i grzecznościowo spróbował posiłku. Niewielki kęs. Nie spodziewał się tutaj próby otrucia. Z pewnością Adawag wierzył, że ma lepsze sposoby by pozbyć się inkwizytora gdyby uznał go za niewygodnego… ale i tak żuł długo i powoli, wyszukując oznak cierpniejących policzków czy dziąseł. W myśl zasady “nie ufaj nawet sobie”.

Fyodor wysłuchał pytania i skrzywił się do siebie.
- To nie było morderstwo, palatynie. Ukróciłem jego żywot patrząc mu w oczy, a nie wbijając sztylet w plecy. Nie docenił mnie, palatynie. Jak wielu już to zrobiło i zapewne jak wielu jeszcze zrobi.
- Czyli już wiele żywotów ukruciłeś. Zawsze po tym zajmowałeś majątek zabitych? - powiedział maczając kawałek suchego pieczywa w sosie i jedząc spokojnie Adawag. Fyodor nie mógł przeoczyć, że pochlebiało mu tytułowanie go palatynem.
- Niewiele, ale kilka… większość wiele lat temu, przed tym jak Pan powołał mnie do inkwizycji. I pierwszy raz podjąłem taką decyzję. Moja rodzina ma środki, palatynie… i możliwości i nigdy nikt z nas nie potrzebował zniżać się do grabienia majątków nieboszczyków. Choć nie przeczę, że w historii się to nam zdarzyło, ale chodziło by coś udowodnić, a nie by się wzbogacić. Nie złoto mnie interesowało, ani obrazy ani dobra w domu Helmuta Dohna, ale sam dom. Potrzebujemy bazy operacyjnej. Inkwizycja potrzebuje miejsca które zna, gdzie może się wycofać po śledztwie… ale nie jest to warte wchodzenia w konflikt z lokalną władzą… czyli tobą, palatynie Adawagu. Mam szczerą nadzieję, że uda się nam uniknąć niesnasków na tej płaszczyźnie. Po ukończonym śledztwie z radością oddamy tobie ten dom, jeśli będziesz łaskaw poczekać do tego momentu.
- Mówicie o śledztwie, tymczasem ja słyszałem jedynie o egzekucji. Przybliżcie mi z łaski swojej to co udało wam się ustalić w kwestii Dohna. Podobno szukaliście też Guze’a. Wobec niego również prowadzicie śledztwo? - napił się wina z kielicha. - Gdzie moje maniery, to wyborne wino z winnicy Czarneckich, z Suchodołu.
- Pozwól, palatynie, że poprzedzę odpowiedź pytaniem, abym sam wiedział jak to wyjaśnić. Rozumiem, że prawo świeckie musi koegzystować z prawem boskim - oczywiście Fyodor powiedziałby, że bardziej na zasadzie księcia i króla, a nie równorzędnej, ale to przemilczał - ale aby poprawnie sformuować odpowiedź potrzebuję wiedzieć… czy wierzysz, palatynie, w to, że sługi Złego kroczą dziś po ziemi? Nie mówię o ludziach z czarnymi sercami i pogardą w duszy, ale o bestiach które kryją się przed spojrzeniem prawych chrześcijan… jak wąpierze. Jak wilkołaki. Wiedźmy i demony miażdżące wolę człowieka i zamieszkujące w jego ciele?
- Wierzę - powiedział po chwili zastanowienia odstawiając jedzenie i wino. Słowa Fyodora musiały zainteresować kasztelana, bo nic nie dodał.
- To na te bestie właśnie polujemy. One potrafią się kryć. Przeklęte pradawnymi klątwami mają powłokę człowieczą, ale dusze ich są czarne, a co gorsza… wiele z nich ma moc by sprowadzać na potępienie dusze niewinnych. W Płocku coś się dzieje. Dlatego nas tu przysłano i po kilku dniach śledztwa stwierdzam, że najwyższy czas. Wiele sił Złego jest w Płocku i okolicach. Zidentyfikowaliśmy kilka z nich. Mamy tropy dla następnych. Dohn był sługą wampira. Wampira o wyjątkowym… “guście”. Za złoto dostarczał mu rudowłose niewiasty w roli bydła ubojnego, by mógł żywić się na ich krwi. Byłem tam gdy je znaleźliśmy. Spętane kajdanami, nagie z ich kobiecościami wulgarnie wystawionymi na widok. Dlatego go zabiłem. Niestety okoliczności nie pozwalały go schwytać byś sam, palatynie, mógł go przesłuchać i lżejszym sercem dać nam błogosławieństwo naszych działań, ale nie można było pozwolić mu dalej działać.
- A sam wampir? - zaciekawił się Adawag przekrzywiając lekko głowę.
- Schwytany, palatynie. Ale siłą tej bestii są głos i spojrzenie. Jedno i drugie jest w stanie złamać wolę człowieka aby własne gardło sobie wydrapał. Dlatego nie chcę dopuszczać do niego nikogo. Pan pobłogosławił moją wolę i stoi niczym twierdza nie do zdobycia przed takimi jak on. Z łatwością dam dowód jego przeklętego stanu po przesłuchaniu. Plugawe ciało wampirów płonie pod blaskiem słońca, więc w odpowiednim momencie będziesz mógł na własne oczy się przekonać, że to co mówię jest prawdą.
Adawag pokiwał głową ze zrozumieniem. Coś wskazywało, że nawiązali pewną nić porozumienia. Jego wyraz twarzy, mowa ciała. Tymbardziej Fyodora zaskoczyły kolejne słowa.
- Pokażesz mi tego wampira. Dziś. Zaraz. Dowiedziesz, że jest to istota nocy. Pewnie nie kłamiesz, inaczej nie byłbyś tak pewny swego. Ale gdyby się okazało, że żadnego wampira nie ma, że to ci się wszystko wydawało, wtedy każę cię dobrodzieju natychmiast wtrącić do lochu. Chodźmy.
Adawag wstał i dał znak wielkiemu mężczyźnie, a ten natychmiast zbliżył się do nich.
- Jak sobie życzysz, palatynie - Fyodor wstał od stołu.
W czasie marszu trzymał się pół kroku za Adawagiem. Prawo boskie było istotniejsze niż świeckie, ale nie mówi się czegoś takiego najwyższemu miejscowemu przedstawicielowi prawa człowieczego jeśli nie chce się iść z nim na wojnę. A chwilowo mogło się okazać, że jeszcze może nawet sojusznika zyskają w jego osobie.

Ruszyli jedynie we trzech. Adawag jednak zabrał ze sobą miecz. W połączeniu z wielkim mężczyzną pilnującym palatyna było to aż nadto wystarczające w obliczu Fyodora, który jak dotąd nie okazał wobec nich ani trochę złej woli. Na miejscu okazało się, że dom jest dość zatłoczony. Trójka ludzi od kanonika i nowo najęta służąca powitali kasztelana gnąc się w ukłonach. Dadźboga zaproponowała poczęstunek i napitek, jednak Adawag ją odprawił.
- To nie czas na jedzenie. Przejdźmy do rzeczy. - Zawiesił wzrok na Czerwonym Bracie i czekał.
Fyodor kiwnął kanonikowi głową na znak, że rozumie oczkiwania.
- Przynieś nam ktoś pochodnię - rozkazał obecnym w domu
- Teraz wszyscy na piętro - rozkazał ponownie mając już źródło światła - Pierwszego kto zejdzie bez wezwania osobiście wybatożę - rozkazał ponownie.
Stanął przed wejściem i zmówił modlitwę do Pana o siłę woli....
- Wampir powinien być pogrążony w podobnym do śmierci letargu za dnia, ale może się przebudzić, choć powinien być wtedy bardzo osłabiony. Jeśli tak będzie, to błagam was, palatynie, za nic nie patrzcie mu w oczy, ani nie słuchajcie jego słów. Zagłuszcie je krzykiem. I spojrzenie i słowa potrafią zniewolić ludzkie umysły do tego stopnia, że własną matkę człowiek by o głowę skrócił. Istnieje kilka sposób udowodnienia, że osoba którą tam więzimy jest wampirem. Najprościej będzie odciąć kawałek jego ciała i wystawić na słońce. Wtedy różnica między nim a dziecięciem bożym stanie się aż nadto widoczna. Można także spowodować jego ostateczną śmierć. Wtedy kieł czasu się o niego upomni i jeśli to wampir który żył dłużej niż trwa ludzki czas… nastąpi błyskawiczny rozkład. A podejrzewam, że to stary wampir, patrząc po tym jaką moc on posiada. Uczeni mówią także, że wnętrzności wampira atrofii ulegają i ktoś kto się na tym zna z łatwością by rozpoznał, że nie jest to zwykły człowiek… ale na tym ja się nie znam. Inna możliwość to użycie szczątków włóczni świętego Maurycego - wskazał odłamki które miał na biodrach - to święty oręż i rany nim zadane bestiom są wyraźnie inne niż te ludziom. Najchętniej pozbawię go dłoni, palatynie i wezmę ją byś zobaczył co słońce z nią uczyni. Najmniej chętnie go zabiję, bo chcę go jeszcze przesłuchać, bo wie on wiele o tym co dzieje się w Płocku i okolicach.
Palatyn słuchał uważnie Inkwizytora. Co jakiś czas kiwał głową na znak, że rozumie. Władca, czy też lepiej było powiedzieć namiestnik władcy wykazywał się niezwykłym rozsądkiem. Opowiedziano mu wprawdzie o bezdusznym mordercy, ale z drugiej strony noszący czerwone szaty dostojnik sprawiał wrażenie uczonego bardziej niż zabójcy. Adawag znał Dohna. Pamiętał jak wyglądał. I nigdy nie uwierzyłby w to, że ten starzec stojący obok powalił go w otwartej walce. A jednak fakty były po stronie Czerwonego Brata.
- Ręka wystarczy. Ale chciałbym, żebyście niezwłocznie zniszczyli to stworzenie. Gdy tylko zdobędziecie stosowną wiedzę. Teraz, gdy nie ma z nami księcia Siemowita to ja odpowiadam za mieszkańców miasta i nie darowałbym sobie jeśli prawi obywatele ścinaliby głowy własnym matkom przez podszepty bestii.

Fyodor poprowadził w głąb piwnicy, do beczki gdzie więzili Guzego. Poszedł przodem. To on otworzył wieko i upewnił się, że wampir pogrążony jest w martwym śnie. Wampir leżał nieruchomo, dla pewności był skuty łańcuchami, które wystawały z beczki. Sięgnął w głąb i pochylił jego głowę, by ukryć twarz… nie czas był aby Adawag dowiedział się, że to Guze cały czas był wampirem o którym rozmawiali. Tej informacji chciał udzielić kiedy już udowodni, że to wampir. Sztyletem którego użyczył noc wcześniej od zbirów Dohna zabrał się do pracy tnąć ścięgna i stawy prawej dłoni wampira. Ciało nie stawiało oporu. Wręcz przeciwnie. Zachowywało się jakby już było martwe. Inkwizytor musiał użyć siły dopiero gdy dotarł do stawu. Jednak sam proces trwał krócej niż odmawianie Zdrowaś Mario. Wampir nie zareagował w żaden sposób. W głowie inkwizytora przeszła myśl, że być może wampir popadł w letarg na skutek odniesionych ran. A to oznaczało, że wybudzenie go i przesłuchanie może okazać się nad wyraz trudne.
Sam Adawag stał nieco z tyłu nie zaglądając nawet do beczki. Wierzył w cielesne zło na tyle mocno, żeby nie kusić losu. Zainteresował się natomiast plamą krwi pozostałą po próbie przesłuchania więźnia przez Franciscę. No i samym więźniem, który leżał sobie zawinięty w prześcieradło i obwiązany pod ścianą.

- A to? - zapytał kasztelan dzierżący w dłoni pochodnie, żeby Teodozjanin mógł operować przy wampirze dwiema rękami.
- Jeden ze sług wampira. Ranny w czasie walki. Siostra próbowała uratować mu życie, ale najwyraźniej wola boska była inna i się wykrwawił.
Władca pokiwał głową ze zrozumieniem.

Niestety w domu Dohna nie znalazła się nawet kropla wody święconej, co nieco opóźniło prezentację przygotowaną przez Fyodora. Aczkolwiek było też pośrednim dowodem dla winy kupca.

W końcu na tacy przyniesionej przez Dadźbogę wynieśli rękę na słońce. W pierwszej chwili nie działo się nic widocznego i Czerwony Brat wstrzymał oddech. Ale już po chwili z dłoni zaczął unosić się delikatny dym, a skóra czerniała. Adawag obserwował w zadumie, gdy poczerniała niczym pergamin nad świecą skóra zaczęła pękać odsłaniając mięśnie. W końcu dłoń stanęła w płomieniu.

- Gdzie się skrywał ten wąpierz? - przerwał przeciągające się milczenie Adawag.

- Na widoku. W beczce siedzi skuty Dirk von Guze. Rozpoznałem go gdy dwie noce temu próbował zniewolić Inkwizycję swoimi mocami dla swoich celów. Doszło wtedy do walki gdzie stracił większość swoich sług, ale sam zbiegł. Odnaleźliśmy go w porcie, przerwaliśmy mu rozmowę z jakąś inną mroczną siłą, ale umknęła ona przed nami. Jeszcze ją schwytamy. Ponownie próbował użyć na nas swych mocy gdy go przesłuchiwaliśmy, ale spostrzegliśmy się i to zakończyło dyskusję.

Adawag cofnął się kilka kroków i usiadł na kamiennych schodach. Jego skóra zaczęła przypominać szary pergamin.
- Ta bestia… ona żyła ze mną pod jednym dachem. - Do władcy dotarło o co się otarł.

Fyodor milczał chwilę dając lokalnemu władyce moment dla odzyskania rezonu. Niedługi.
- To jest jedna z głównych sił sług Złego, palatynie. Kryją się pod twarzami przyjaciół. W słodkich słówkach. Za śmiechem dzieci. Dlatego inkwizycja jest potrzebna. Wampiry to nie jedyni agenci Złego. Są jeszcze wilkołaki, wróżki, wiedźmy, czarodzieje, demony… długo mogę wyliczać formy zła kryjące się w cieniach, w głuszy a nawet w naszych własnych umysłach. Wiele z nich ma możliwości wpływania na nie. Zmieniania umysłów, plugawienia dusz. W Płocku i w okolicach działają jeszcze przynajmniej dwie duże siły. Coś jest w rzece, ale nie wiemy jeszcze co. Znamy przynajmniej jedną ofiarę tych sił. Syna nierządnicy, które energią życiową pożywiała się jedna z tych sił i doprowadziła go do śmierci. Niestety, zbyt późno się spostrzegliśmy. Na pewno było ich znacznie więcej. Ludzie umierają z powodu przeklętych istot uważających dzieci boże za nic więcej jak bydło ubojne podczas gdy to one są pasożytami wyzutymi z boskiego światła. Kobiety które Dohn zebrał dla Guzego były nagie. Skute, brudne. Nadwyraz upokorzone i pozbawione godności. Jakby chciał im dodatkowo przypomnieć, że są dla niego zwierzętami I nie były one pierwsze. Na pewno było wiele “partii”. - “których nikt nikt uratował” chciał dodać Fyoddor ale Adawag mógłby uznać to za atak na siebie, a celem nie było zaczynanie z nim wojny, tylko sojuszu - Wiele dostaw świeżej krwi. To dlatego Bóg powołał Inkwizycję. Dlatego daje… zdolności… w swoich łaskach. I nasze umysły i ciała płacą swoją cenę za nie… Ale to nie jest dyskusja, palatynie, na kamienne schody, w towarzystwie gapiów. Czy chciałbyś ją kontynuować w... godniejszej ekspozycji?

- Tak - Adawag powstał. Wyglądało to jakby w kilka chwil postarzał się o kilka lat. Wnioski jakie władyka wysnuwał ze słów kapłana były dla niego przytłaczające.
- Wróćmy do zamku.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 29-03-2019 o 14:12.
Arvelus jest offline