Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2019, 20:54   #44
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Po tym wszystkim Henry wstał i zaczął całkiem się rozbierać. Przed nią i patrząc jej prosto w oczy. By wiedziała, że to co odsłoni jest jej dziełem. Twardy i napięty jak struna organ. Przygryzła wargę i w przypływie odwagi wyprostowała nogę muskając stopą jego organ.
Zadrżał pod jej dotykiem spoglądając na nią zaskoczony, a ona czuła ocierając stopą o jego dumę, ciepło i miękkość… sprężystość i twardość zarazem. Henry stał wpatrzony w nią i zaciekawiony jej działaniami.
A ona po prostu kontynuowała “masaż”, przyciskając jego dumę do podbrzusza i przesuwając ją po jego długości z czasem przyciskając trochę mocniej. Pochlebiało jej że tak go podnieca jak również, że go czymś zaskakuje. Nie czuła się bierna.
Henry spoglądał na nią… pożądliwie, głodnie… wodził lubieżnie wzrokiem po jej bezwstydnie nagim ciele. Stał grzecznie i w bezruchu, pozwalając Susan na zabawy stopą i pieszczotę swojej męskości.
- Nie chciałabym cię zagłodzić…- Powiedziała przyciskając jego szczyt mocniej. - ...ale jak masz ochotę tak stać bezczynnie zamiast dołączyć do mnie na łóżku to się dostosuje. - Teraz to ona się droczyła, pewnie średnio umiejętnie, ale chciała pokazać, że chce próbować by było też zabawnie.
- Nie mieliśmy przypadkiem… przy oknie…- jęknął Henry cierpliwie poddając się “torturze” jej działań.
Susan zatrzymała swoją pieszczotę i ostentacyjnie przewróciła się na brzuch niby patrząc w stronę dużego okna. - No tak okno. - Powiedziała niewinnie. I wypinając się w jego stronę zaczęła przemieszczać się na czworakach na w stronę przeciwległej krawędzi łóżka. W końcu była to najkrótsza droga do okna z jej perspektywy.
Poczuła jak w połowie drogi chwycił ją za biodra, poczuła jak jego męskość ociera się między pośladkami. Nie posiadł jej tam, nie poczuła też wtargnięcia do jej kobiecości.
Przytrzymując ją w pasie spytał.
- Na pewno chcesz teraz do okna?
- A co, masz inny pomysł…- zaczęła pytanie ocierając się o niego w płynnym subtelnym zaproszeniu - ...jaki chcesz wypróbować? - Obróciła się do niego przez ramię. Nie umiała przestać się uśmiechać.
- Wiesz dobrze jak…- odparł ironicznie Henry i dodał.- Masz kuczącą pupę, ale nie wiem czy na nią jesteś gotowa.
Pogłaskał pośladki dziewczyny, a potem naparł ciałem na kochankę, jego duma przeszyła jej wrota kobiecości i zdobyła kochankę.
- Okno… będzie… następne.- trzymając pośladki Susan, mocnymi pchnięciami wprawiał ciało dziewczyny w drżenie, a piersi w gwałtowne pospieszne kołysanie.
Jego działania nie dały jej nawet czasu na odpowiedź. Chyba że wystarczyła mu synfonia jeków westchnień i pokrzykiwań kiedy brał ją szybko w tej pozycji. Jeśli pochlebiało mu jej bycie głośno to po tym jego ego pewnie będzie za duże by wyjść przed drzwi. Woods szybko osiągnęła kolejne uniesienie, ale nie chcąc wydzierać się na całą ulice położyła swój przód by nieprzyzwoicie jęczeć w pościel. Ta pozycja tylko zacieśniła jej pulsujące wnętrze i przyniosła jej jeszcze mocniejsze doznania ocierające się na granicy bólu. Kolejne ruchy bioder kochanka były coraz bardziej chaotyczne i nerwowe. Czuła jak kochanek w niej pulsuje i po chwili… jak dochodzi dysząc głośno i oddając swój lepki hołd jej przyjemnie mięciutkiemu zakątkowi.
Susan obniżyła się wyciągając na całej długości łóżka. Było jej bardzo przyjemnie i jeszcze to uczucie triumfu wiedząc że Henry pewnie czuł się podobnie. Poczuła na sobie jego ciężar jak nadal oddychając ciężko do niej dołączył.
- Mam nadzieje, że nie straciłeś apetytu przeze mnie. - zamruczała.
- Nie… a ty? Masz apetyt na kiełbaskę? - wyszeptał jej wprost do ucha, delikatnie je kąsając.
- No nie będę ukrywać, że jestem już bardzo głodna...a jeśli chodzi o postawienie twojego “żołnierzyka” na nowo do pionu … - powierciła się pod nim - ...to tylko uprzedzę, że nie miałam okazji jeszcze...nikomu.
- Kiedyś trzeba spróbować po raz pierwszy.- musnął ustami jej ucho.- Chcesz go posmakować?
- Przewróć nas. - To brzmiało jak ‘tak’, uczynił to w milczeniu. Obrócił się na plecy pociągając Susan za sobą. Teraz to ona była na górze, dociskając swoje rozgrzane ciało, do jego ciepło torsu. Jej włosy rozlały się po jego twarzy ale nie zostały tam zbyt długo. Ot zdążył zaciągnąć się zapachem jej szamponu zanim ona obróciła się na bok zsuwając się z niego. Wszystko działo się bardzo leniwie relaksacyjnym tempie. Zaczęło się od wymiany pocałunków i dopiero po chwili Susan zaczęła przesuwać się w dół, całując kąsając i liżąc skórę na jego torsie.
Im niżej tym czuła coraz większe zdenerwowanie przed ‘nowym’. Jego penis w stanie spoczynku nadal był imponujący. Zaczęła od wodzenia językiem po jego długości, smak był taki sobie i chyba nie będzie to jej ulubiona zabawa w sypialni. Chyba, na razie starała się nie myśleć i nie analizować, wychodziło średnio ale nie przerywała tego co robiła.
Od lizania przez ssanie czubka do powolnego wsuwania i wysuwania, jego powoli powstającego penisa z jej ust Susan miała pewne przemyślenia. Jedno było takie że czułabym się pewniej jakby Henry czasem dawał jej jakieś instrukcje. Czy ma to robić szybciej, wolniej mocniej, z drugiej strony wydawał się zadowolony i może nie widział potrzeby jej upominać.
Zaczęła pomagać sobie dłonią i palcami, nie była w stanie fizycznie wsunąć go całego nawet w stanie spoczynku. Choć spróbowała. A kiedy jej gardło zaczęło dawać jej ostrzeżenie, że źle się to skończy ograniczyła się do jej zdolności.
Spoglądał na nią i na jej usta zajmujące się jego dumą. Nie mówił nic, tylko drżał pod jej pieszczotą. Niemniej mogła oceniać swoje umiejętności, po efektach swoich działań… A po jednym efekcie, coraz bardziej sztywniejącym i pulsującym pod jej dotykiem.
Bez komentarzy czy instrukcji Susan po prostu kontynuowała co jakiś czas przyspieszając albo zwalniając. Jej żuchwa już dawała o sobie znać, kiedy mężczyzna nagle stęknął bez ostrzeżenia, a jej usta zalał gorzko cierpki smak spermy. Zaskoczenie kobiety było na tyle duże, że w pierwszej chwili chciała połknąć ciecz w trakcie jednak jej organizm się rozmyślić co poskutkowało ogólnym zakrztuszeniem. Kaszląc udała się szybko do łazienki wypluwając resztki spermy i przepłukując usta wodą.
Wróciła po mniej niż minucie i ułożyła się koło Henry'ego i po prostu przytulając się na chwilę.
- Mogłaś pozwolić mi trysnąć na pościel.- mruknął mężczyzna głaszcząc jej włosy.
- Nic nie mówiłeś więc było to trochę niespodzianka i w pierwszym odruchu głupio mi było pluć. Dodatkowo to świeża nowa pościel - Dodała spokojnie. - Sorry za tamtą scenę z komentarzem o obiedzie...mój mąż tak robił tyle, że on nie żartował tylko wychodził do jednej z innych. - Przerwała na chwile układając co na pewno chce mu powiedzieć. - W skrócie robił dużo upokarzających mnie rzeczy… dlatego nie lubię się dzielić i nie czuje się komfortowo ze świadomością, że jestem tylko na chwilę.
- Nie jestem specjalnie… facetem nadającym się na związki. Te normalne. Wiesz… z dziećmi i w ogóle.- ocenił mężczyzna głaszcząc ją po włosach.- Nadal chcesz, przy oknie?
Susan trochę osowiała.
- Akurat posiadanie dzieci już od jakiegoś czasu mi nie grozi. - Mimowolnie jej dłoń przesunęła się na bliznę po postrzale. - Okno innym razem. Nic nie jadłam od rana i jestem już naprawdę głodna.
- Wiesz o co mi chodzi. Nie jestem facetem do ożenku. Idziemy do Jane, czy mam jej podkraść? Jak powiem, że zamierzamy uprawiać seks w kuchni bawiąc się jedzeniem, raczej nie wpadnie z odwiedzinami.- odparł wprost Henry.
- Już raz miałam męża i nie chciałbym tego powtarzać…i wydaje mi się że teraz ty nadinterpretujesz moje słowa. - Jej słowa nadal były spokojne jakby prowadzili zwykłą nudną konwersacje o pogodzie. - Nie chcę by mi się sałatka zmarnowała, więc jak chcesz coś mięsnego musisz ruszyć tyłek do niej.
- Ok… ty będziesz jadła śmietankę.- mężczyzna wstał i podchodząc do niej.- A ja ci będę w tym jedzeniu… przeszkadzał. Co ty na to?
- Czuje się onieśmielona całą to uwagą jaka mi poświęcasz. - Wyciągnęła do niego rękę, by pomógł wyciągnąć ją z łóżka.
- Dziwię się, że jestem pierwszy.- stwierdził Henry pomagając jej wstać.
- Uwaga niektórych nie była mile widziana, i nie wiem czy chcę trzeci raz powtarzać się a pro po moich ciągot do monogamii…- sprostowała Woods mijając go do miejsca gdzie porzuciła majtki a potem koszulę. - …poradziłeś sobie z skrzynką? - spytała zapinając guziki w koszuli.
- Tak. Odciąłem kłódkę. - stwierdził krótko Henry.
Susan klasnęła w ręce jak podniecona nastolatka i rzuciła mu się na szyję całując w podzięce. - Jesteś fantastyczny! Dziękuje! - Puściła go i poleciała do biura zabrać skrzynkę ze sobą do kuchni i zbadać jej zawartość przy obiedzie.
Zeszli na dół razem. Henry nadal goły, więc w każdej chwili mogła ocenić jego poziom wigoru. Było coś zwierzęcego w jego nagiej postaci i coś.. pierwotnie podniecającego w całej sytuacji. W samej skrzyneczce był zaś gruby zeszyt zapisany drobnym pismem. Pamiętnik badacza… część 1.
Susan postawiła sałatkę przy stole ale patrząc na stan swojego kochanka jeszcze zapytałby się upewnić. - Czy to znaczy, że jednak nie idziesz po coś do Jane i ryzykujesz z jedzeniem ode mnie? - Miała otwartą szafkę gdzie były talerze najwyraźniej czekała czy wyjąć jeden dla siebie czy dwa.
- Zostanę. Jane się nie obrazi.- wyjaśnił Henry siadając na krześle i zerkając na pupę Susan. Dwa talerze i po widelcu na osobę zostały postawione przy stole. Na ostatnią chwilę do sałatki trafiła jeszcze szynka parmeńska, bo Woods jednak stawiała, że majster bardziej doceni posiłek z choćby śladowymi ilościami mięsa niż bez. Dodatkowo pokroiła jeszcze trochę bagietki i wyciągnęła dla siebie wodę i piwo dla niego.
Kiedy usiadła, na talerzach były już nałożone porcje. Henry nie szczędził sobie ilości wybranego mięsa z sałatki na swojej porcji.
- “Pamiętnik badacza część pierwsza.” - Przeczytała na głos. - A ja myślałam że będzie łatwo.
- Co on tu takiego badał?- odparł obojętnym tonem Henry zerkając na samą Susan.
- Pewnie stowarzyszenie i to co robią z ludźmi. Mieszkasz już trochę więc na pewno zdążyłeś zauważyć, że to miasto nie jest do końca...zwyczajne. - Powiedziała biorąc widelec z jej sałatką do ust i zaczynając przeżuwać.
- Mhmm…- skomentował to elokwentnie mężczyzna.
- Ja szukam czy znalazł jakiejś metody by się oprzeć temu co potrafią zrobić z tobą...na przykład Alice czy Rose. Na razie wiem że na upiornego staruszka ze cmentarza działał zwykły krzyżyk. - Skomentowała i wyprostowała nogi pod stołem. Dodatkowo położyła je na nogach Henry'ego a sama jadła i przeglądała dziennik. Zapiski te były prowadzone chaotycznie i w miarę chronologicznie. Dotyczyły kultu pochodzącego gdzieś z podnóża Himalajów. Kultu rakszas… początkowe strony informowały o odkryciach archeologicznych, o płaskorzeźbach demonów żyjących w świecie obok. Czymkolwiek ów świat “obok” był.
Henry nakierował zaś stopę Azjatki, na swoją męskość, więc znów czuła jak jego duma drży ocierając się o nią przy jego ruchach ciałem.
Woods chwilowo miała inny głód do zaspokojenia i bynajmniej nie chodziło to o “Głód wiedzy”. Choć zwyczajnie pokazała swoją wielofunkcyjność czytała, jadła i muskała przyrodzenie Henry’ego stopą, w leniwy i spokojny sposób.
- Jesteś bardziej jurny niż twój senny sobowtór. - Skomentowała pomiędzy kęsami posiłku.
- I mniej cierpliwy. Mogę nie dać ci skończyć jeść.. rzucić brzuchem na stół i wziąć od tyłu.- “postraszył” Henry, jakoś jednak nie budząc lęku tym oświadczeniem.
- I pozwolisz mi umrzeć z głodu i wycieńczenia?- Zapytała z udawanym oburzeniem. - I w ogóle skąd wiesz o takich różnicach?
- Zapewne czytam ci w myślach.- nieporadnie zełgał mężczyzna i dodał.- Bywam nienasycony.
Susan aż odłożyła zeszyt na bok i patrząc mu prosto w oczy świdrując go spojrzeniem. - Nieporadnie kłamiesz. Wolałabym byś mnie nie zmuszał do dowiedzenia się prawdy na własną rękę.
- Myślisz, że kłamię o tym że jestem nienasycony?- zapytał Henry i tu akurat Susan miała namacalny dowód, że mówi prawdę.
- Teraz po prostu zmieniasz temat i udajesz, że nie nie wiesz o co mi chodzi…- Powiedziała kończąc sałatkę i popijając. Kiedy skończyła wstała i usiadła na krześle z Henrym okrakiem i przodem do niego. - Byłoby mi miło i oszczędziło nocnych niebezpiecznych wycieczek jakbyś mi powiedział skąd wiesz o innym ty.
- Nie wyciągniesz ze mnie tej wiedzy tak łatwo.- odparł Henry poddając się ich małemu udawaniu. Pochwycił za pupę i przycisnął ją do siebie. Całował namiętnie szyję, od czasu do czasu delikatnie kąsając skórę.
- Och? Skoro ty nie możesz mi powiedzieć może powinnam wrócić do lektury i sama znaleźć odpowiedzi? - Dodała podejmując grę ocierając się o niego prowokująco.
- A kto powiedział, że cię puszczę do lektury.- znów “zagroził jej Henry, ściskając pośladki i dociskając ją rytmicznie, co chwila ocierała się kobiecością o jego twardy dowód pożądania.
- Nikt, ale cię nie pytałam o zgodę. - udała że wstaje z niego.
Nie pozwolił jej na to, mocniej docisnął ciało jej do siebie, dłonią sięgnął pod koszulę wodząc po plecach. A ustami przylgnął do jej warg, całując coraz bardziej namiętnie. Podczas gdy ona przesuwała się swoim kwiatem po jego męskości. Jej dłonie zaczęły masować jego skórę koło uszu i przesuwając się na tym ruchem na tył głowy.
- Dobra zachowaj swoje sekrety, dowiemy się ich inaczej. - powiedziała nadziewając się po raz kolejny tego dnia niego. Jej ruchy były pojedyncze ale intensywne zawsze wolno unosiła się z niego i bardzo energicznie schodziła w dół.
- Koszula mi przeszkadza… zdejmij ją.- szeptał Henry poddając się ruchom jej bioder i chwytając za jej pośladki. Twarda obecność w jej intymnym zakątku, która rozpalała zmysły Susan, zachęcała ją do posłuchu. Koszula zniknęła, przełożona przez głowę i rzucona na podłogę. Ruchy przez to stały się chaotyczne ale po wszystkim szybko wróciły do swojego poprzedniego rytmu. W narzuceniu szybszego pomogło oparcie się o ramiona majstra
Teraz jej kochanek miał dostęp do jej biustu, co poczuła… pocałunku, pieszczoty, ukąszenia. I jej miękka skóra ocierająca się o jego kilkudniowy zarost. Mocniej, szybciej, więcej… jej ciało opadało na dumę kochanka, przeszywając rozkoszą jej ciało. Był tak…. głęboko w niej, jakby stali się jednym pożądliwie pulsującym organizmem.
Jej paznokcie wbiły się w jego skórę wraz z jej jękiem kiedy przyjemny dreszcz przeszył jej ciało. Nie mogła się jednak zatrzymać. Henry trzymał ją i wymusił na niej nadal ten posuwisty ruch. Niczym szmaciana laleczka podskakiwała w górę i w dół póki on sam nie osiągnął spełnienia.
- Nie myśl, że to koniec.- zagroził całując jej usta, choć ona wiedziała że potrzebuje trochę czasu zanim znów będzie mógł wykorzystać swoją “armatkę”.
- Jak tak dalej pójdzie nic dzisiaj nie zrobimy…- Powiedziała zlizując krew i całując gdzie jej paznokcie przerwały skórę na barkach. - … zawsze byłeś taki “nienasycony”?
- Nie zawsze. A ty? Bardzo ci zależy na tym, bym szybko wykonał swoją robotą?- zapytał jej kochanek, całując leniwie jej obojczyki.
- A kiedy? Co do kończenia...jestem wewnętrznie skonfliktowana w tym temacie. - Słowa wypowiadała między pocałunkami. Czuła jak jego duma wiotczeje w niej.
- Nie licz na moją pomoc w tej kwestii.- dłonie przesunęły się po jej biodrach, chwyciły za piersi… ściskały je drapieżnie zachłannie. Susan czuła zachłanne usta kochanka na ich szczytach, raz jednym, raz drugim.
- W której? Bo poruszałam dzisiaj przynajmniej cztery. - Susan zaczynała się zastanawiać co tak naprawdę się dzieje. Seks seksem ale wydawało jej się aż nie naturalne. No ale ona nie czuła żadnej nie naturalnej woni, może to z nim było coś nie tak.
- Decydowania o robocie… nie myśl, że zamierzam wycisnąć z ciebie więcej…- tu ścisnął delikatnie krągłości jej piersi.-... w każdym razie… nie zamierzam wycisnąć pieniędzy.
- To akurat najmniejszy mój problem. Bardziej mnie martwi niechęć do odpowiadania na pytania. - Pogłaskała go po włosach.
- Słowa komplikują życie.- odparł filozoficznie Henry pieszcząc i niemal bawiąc się jej krągłościami. Hiacynt… na moment poczuła zapach kwiatu. I miała dziwne wrażenie, że to jej skóra tak pachniała. Ale to był absurd przecież. Poza tym mogło jej się przecież wydawać, bo po chwili w ogóle nie czuła tego zapachu.
- Hiacynt…- powiedziała cicho -... czujesz to? Ten zapach?
- Nie. A ty?- zapytał mężczyzna skupiony na pieszczotach jej ciała, podgrzewających sytuację.
- Przez chwile wydawało mi się, że poczułam hiacynt. - powiedziała zaniepokojona już mocniej ignorując jego pieszczoty.
- Hmm… i?- zapytał zaciekawiony Henry przerywając zabawę.
- I … nie wiem .. teraz zniknął… teraz wydawało mi się…- bała się to powiedzieć na głos ale w końcu wykrztusiła. - ...że to mój zapach. - przełknęła nerwowo ślinę czując coraz większe zdenerwowanie.
Henry chwycił ją za kark, przyciągnął jej twarz do swojej.
- Za dużo myślisz.- szepnął i pocałował jej usta drapieżnie dociskając swoje wargi do jej i sięgając językiem ku jej językowi.
Woods odepchnęła się od mężczyzny i zaczęła się podnosić. - A ja uważam że powinnam zacząć myśleć więcej.
- I o czym chcesz… pomyśleć?- zapytał mężczyzna spoglądając na jej nagie ciało, z pewnością go kuszące. - Łatwiej żyć poddając się pragnieniom i instynktom niż rozmyślać o wszystkim i żałować potem.
- Życie nie jest łatwe i nie powinno takie być. - powiedziała podnosząc koszulę i dziennik kierując się z kuchni na górę, by się ubrać.
- Jeśli chcesz sobie je utrudniać, to trudne będzie.- zgodził się z nią Henry podążając za nią.
- Jak inaczej chcesz docenić wszystkie miłe i dobre rzeczy jakie cię spotkają, jeśli wszystko sobie ułatwiamy? - odbiła piłeczkę do Henry’ego.
- Nie jestem kimś kto się umartwia... i czegoś sobie odmawia.- dogonił ją na schodach i chwycił za pośladki. Zacisnął dłonie mocno na nich i szepnął do ucha.- Co powiesz na pieszczoty… od stóp do góry, powoli i bez pośpiechu. A ty byś nie musiała robić nic tylko się delektować? Odmówisz temu w ramach swojego podejścia do życia?
- Tak. Nie w imię podejścia, ale ze strachu że czas mi się kończy i skończę jak Clareance.
- Ludzie nie giną, aż tak często.- Henry nachylił się i cmoknął ucho Susan. - To że Clarence zginął, nie oznacza, że ciebie czeka to samo. Po prostu nie zrób jego błędu.
- Nie zamierzam być ich popychadłem Henry.
- Nie wiem co zamierzasz.- ocenił mężczyzna i wzruszył ramionami.- I nie wiem do czego chcesz dojść. Clarence doszedł do grobu.
- Jane stwierdziła, że powinnam do nich dołączyć … ale to nie jest dla mnie opcja.
- Jane… ma swoje sposoby. Nie mnie oceniać czy dobre.- westchnął jej kochanek rozkoszując się miękkością jej pośladków.
- Nie oceniam jej metod. Jeśli jej to pasuje to niech to robi. Ja za to podziękuje, znajdę inny sposób. - znowu ruszyła na górę wchodząc do sypialni zakładając już bieliznę.
Henry zabrał zaś swoje ubranie i ruszył do łazienki, by tam się ubrać. Ona dokończyła w pokoju zakładając już ubranie na spotkanie w ratuszu. Szara sukienka ładnie oplatała jej ciało i podkreślała figurę. Czarne szpilki jeszcze bardziej wydłużyły jej nogi i dodały pewnej klasy. Sprawdziła czas do spotkania miała go jeszcze trochę pozostały czas spędziła na czytaniu dziennika i sprzątnięciu po “obiedzie”.
Szczególnie czytanie było wciągające i wymagające skupienia. Głównie dlatego, że Clarence pisał chaotycznie i dla siebie. Więc Susan musiała się skupić na tekście, by nie stracić wątku i nie pogubić się. Na razie doszła do tego, że hrabia i założyciel tego miasta przywiózł z Indii coś… co było określane jako mroczna bidźa. Nasienie zła i to coś urosło na żyznej glebie i przeżera…
Pochwycił ją od tyłu i przycisnął do siebie, jego silne dłonie wodził po jej ciele zachłannie muskając palcami materiał.
- Wyglądasz bardzo seksownie. - szepnął jej do ucha Henry całując po szyi.
- Dla ciebie wyglądałam seksownie z fioletowym, rozbitym i spuchniętym kolanem… - skomentowała mając mieszane uczucia. Komplementy na nią działały, ale była trochę rozdrażniona, że jej przeszkadzał.
- Cóż… owo kolano nie dodawało ci uroku, a ta sukienka już tak.- mruknął mężczyzna delikatnie kąsając jej szyję i wodząc dłonią po podbrzuszu.- Długo zamierzasz tam siedzieć?
- Spotkanie zaczyna się o osiemnastej, więc akurat kiedy będziesz kończył…- Powiedziała niestety rozwiewając jego nadzieje. W końcu sam powiedział że ‘nie nocuje w mieście’ - … nie wiem ile to będzie trwało.
- Chcesz się już ze mną pożegnać?- zapytał dłonią przesuwając po jej podbrzuszu. - Czy zasugerować, że już ci się znudziłem?
- Po prostu stwierdzam fakt. I jesteś…daleki od nudy...tylko to wszystko jest cholernie skomplikowane. - Powiedziała odwracając się do niego. - Gubię się w tym wszystkim.
- Pozwól, że pomogę ci znaleźć się w tym.. wszystkim.- chwycił ją za pośladki, uniósł i posadził na stoliku.
- Jesteś tu… jesteś ze mną.- Mruczał całując zachłannie jej usta raz po raz.
Woods nie powstrzymała śmiechu.
- Teraz to już wykorzystujesz sytuację dla własnych potrzeb..- Zaczęła odwzajemniać pocałunki.
- Dla własnych potrzeb? Zaraz podwinę ci sukienkę, zedrę majtki i będę lizał wszędzie i całował klęcząc przed tobą.- odparł “urażonym” tonem Henry.- To zdecydowanie będą twoje potrzeby księżniczko.
- Próbuje ignorować twoje poślizgi słowne, które mówią mi że wiesz więcej o wiele więcej niż chcesz mi powiedzieć. To nie są nawet subtelne potknięcia. To jest tak wielki czerwony neon ostrzegawczy Henry. - Powiedziała trochę gniewnie jeszcze nie do końca wiedząc czego chce. Złość i niepewność połączyły się z rozdrażnieniem że jej przeszkadza w szukaniu odpowiedzi.
- Mogłabyś powiedzieć to o każdym w tym mieście, prawda?- Henry zignorował jej gniew kucając przed nią, rozchylił lekko jej nogi. Musnął drapieżnie językiem skórę jej ud.- Może po prostu nie wiem niczego co mogłoby ci pomóc?
- Nie wyjaśnia to dlaczego wyjmujesz rzeczy z moich snów…- Powiedziała zamykając swoje uda przed ewentualnym kolejnym muśnięciem.
- Jakie rzeczy? - zapytał zaskoczony Henry zerkając w górę.- Możesz wyjaśnić bardziej o co chodzi?
- Nazwałeś mnie księżniczką, wcześniej kiedy wymknęło mi się o twoim sobowtórze nawet się nie zdziwiłeś tylko przeszedłeś od razu do określenia siebie jako nienasyconego...to dziwne, i z uwagi na to miasto ...zaczynam się niepokoić. - Przyznała Susan serce zaczęło jej bić szybciej, chyba głównie z napięcia. Sama usłyszała jak głupio to brzmiało i denerwowała się co się stanie.
- Jesteś… księżniczką? Serio?- zapytał zupełnie zdezorientowany Henry i pogłaskał ją po łydkach. - Susan… jesteś gorącą laską. Chyba nie dziwisz się że facet, który ma ochotę cię całować, podlizuje się… no i wiesz… przecież ci się śniłem, tak? Czemu sny mają mnie dziwić?
- ….- Susan ukryła twarz w rękach, ale po jej szyi rozlał się taki rumieniec. Henry byłby kompletnym kretynem jakby nie rozpoznał jak zawstydzona jest teraz kobieta przed nim.
- W tym mieście fakt, że pojawiasz się w snach raczej powinien cię zaniepokoić. - Susan powiedziała cicho w ostatecznej próbie ratowania resztek godności, ale czuła że i je pogrzebuje w tym samym grobie.
- Mi raczej pochlebia, że fantazjujesz o mnie w nocy. - stwierdził mężczyzna zdejmując z jej stopy szpilkę. Jego usta zaczęły wodzić po jej kostce.- To nie są chyba straszne sny. To co w nich ze mną robisz? Albo ja z tobą?
- Do ostatniego nie były… tyle że to nie ty Ty tylko coś z twoja twarzą. - Normalnie czuła, że kopie sobie przepaść w którą się na koniec rzuci.
- Acha… i co takiego robiłaś?- zapytał Henry liżąc jej stopę lubieżnie.- Albo… co chciałabyś, by zrobiły? Albo ja?
- Ostatnio po prostu leżałam sparaliżowana kiedy Tamten ty sobie używałeś przy akompaniamencie komentarzy Alice i reszty. - Powiedziała kwaśno odsuwając od niego swoją stopę. - Także po przebudzeniu miło nie było.
- A inne… naprawdę chcesz rozmawiać o nieprzyjemnych?- zapytał Henry dla odmiany pozbawiając jej drugiej szpilki.
- Biorąc pod uwagę że ciągle mi powtarzasz, że nic nie wiesz to chyba rzeczywiście przestanę pytać. - Powiedziała z obojętnością i też trochę rezygnacją.
Mężczyzna wstał i objął dłońmi jej twarz, nachylił się i pocałował jej usta.
- Ja tam wolę czyny od słów.- uśmiechnął się lekko i cmoknął czubek jej nosa.- Ale ty chyba już masz mnie dość na dziś. Rzeczywiście jesteś księżniczką.
- Jesteś bardzo rozpraszający. A ja potrzebuje znaleźć sposób by trzymać tamte na dystans. Nie chce by naginały moją wole według własnego widzimisię. Wolę chcieć innych z własnej woli i żeby oni chcieli mnie z prawdziwych chęci, a nie bo ktoś im kazał.
- Myślisz, że rzuciłaś na mnie jakiś urok?- zaciekawił się Henry i znów ją pocałował.- Nie wydaje mi się. Choć ta sukienka na tobie nienaturalnie kusi wzrok.
- Nie wydaje mi się że potrafię, to chyba nie przychodzi od tak. Jane mówiła coś o należeniu do Stowarzyszenia i chyba trzeba powspinać się po drabinie hierarchii i takie inne. - Zaśmiała się i oparła głowę o jego tors. - Ale teoretyzując, pewnie byłam bym pełna obrzydzenia do samej siebie, że musiałam się odwołać do takich sztuczek, by kogoś zaciągnąć do łóżka.
- Na szczęście możesz oczarować zgrabną pupcią i biustem.- za który on chwycił dłońmi drapieżnie. - Ale ta sukienka… to chwyt poniżej pasa. Chcę cię taką jutro… bez bielizny. Cholera… chcę cię taką teraz.
Słowa były tak proste tak bezpośrednie, że jeśli niosły ze sobą jakiś fałsz Susan całkowicie go zignorowała. Może chciała zignorować albo potrzebowała ten ostatni raz zanim wyjdzie. dłoń wystrzeliła w górę ściągając go w dół do jej gorących, czekających ust. Tym razem to ona była drapieżna i agresywna. Jej pocałunki były tak zachłanne, że aż bolesne. Jej ręce zeszły w dół. Brutalnie, jak na mała delikatną kobietę, rozprawiając się z zapięciem jego spodni i innymi warstwami ubrania jakie dzieliły jego męskość od jej kobiecości.
Dłonie jej kochanka zeszły w dół, by wślizgnąć się pod jej sukienkę i zrobić to samo. Dotrzeć do majtek, zedrzeć je z niej. Całował zachłannie jej usta, gdy Susan na oślep pozbawiła go odzieży i palcami ujęła twardą męskość. Podnieconą jej urodą i poprowadziła w oczekujące na niego miejsce. Tylko do bram, resztę pozwoliła mu zrobić samemu, kiedy sama wróciła do drapieżnych pieszczot w innych dostępnych części ciała. Posiadł ją szybko, mocno i głęboko… jak dzika bestia. Całował zachłannie, trzymał mocno za pośladki i był bezlitosny w swoich podbojach i ruchach bioder. Kochali się jak dzikusy, spragnieni nawzajem swoich ciał i pochłonięci gorączką. Woods nie poznawała samej siebie, czy to to miasto tak działało na ludzi? Czy to jej pragnienie? Czy właśnie pochłonęło ją szaleństwo?
Nieważne, była ona i był on i było teraz. Wydawało jej się że pogryzła go do krwi w tym amoku, albo podrapała nie ważne co dokładnie ale w tamtej chwili pchnęło ją to na krawędź.
Mocniej, szybciej, więcej… pocałunki jego upajały jak wino. Nawet jeśli kąsał do bólu, to było to jak kolnięcie ostrogą rasową klacz. Motywowało do szybszego biegu. Zresztą sama Susan nie był ani trochę delikatna. Jej całe ciało wiło się zmysłowo, pulsowało na kochanku, drżało.. jeszcze trochę, jeszcze odrobinkę… jeszcze.. doszła z głośnym krzykiem i bezwstydnie. A chwilę potem poczuła ciepłą satysfakcję kochanka.
Wszystko się uspokoiło, tylko krew szumiała obojgu w uszach. Dyszeli jak dwa konie wyścigowe po jakimś derby. Nadal wczepieni w siebie w desperacji i trochę zdziwieni swoim zachowaniem. Susan w końcu oprzytomniała pierwsza.
- Jak zapytasz jutro o sny to ci opowiem. - Wysunęła język i zlizała jego krew z rozciętej wargi.
- Ze wszystkim soczystymi szczegółami? W tej sukience? Podwiniętej za pupę i czekającej na mnie?- Henry szeptał jej do ucha wyjątkowo wyuzdane propozycje. Coś czego przykładna żona nigdy by nie zrobiła. No cóż Yonna już dawno nie była przykładną żoną, a Susan tak naprawdę nigdy nią nie była.
- Ze wszystkim o co zapytasz…- czule całowała pogryzione miejsca -...ale w innej sukience, mam pokusę mieć nieprzyzwoite wspomnienia w każdej.
- Mhmm...dobrze… bądź bardzo seksowna. Chcę… żebyś jutro przyćmiła moje senne fantazje na twój temat, bo… przypuszczam, że dziś takie będę miał.- odparł cicho mężczyzna całując jej usta.
- Cóż jakbym zaspała ...czuj się w obowiązku sprawdzić czy nie zapadłam w śpiączkę…- odwzajemniała pocałunki, nie spodziewała się takiej czułości nadal ją to dziwiło.
- Mogę dać klapsa… lub zacząć od całowania ust, lizania…- mruczał pieszcząc ustami jej szyję. Jakoś nie mogli się od siebie oderwać.
- Księżniczek się nie bije…- mruknęła wsuwając swoje ciepłe dłonie pod jego koszulę głaszcząc jego plecy.
- A co księżniczki lubią by im robić? Bo chyba całowanie po stopach niespecjalnie ci się podobało.- szeptał jej kochanek.
- Podobało, ale jakbyś nie zauważył łatwo się rozpraszam jak pracuje nad teoriami spiskowymi. - Skubała jego żuchwę nadal nie mając żadnej chęci rozstania się .
- To mam ochotę to powtórzyć, na całym twoim ciele.- kusił Henry.
- Która godzina? - odpowiedź dawała nadzieje że kobieta autentycznie rozważa przeniesienie się do łóżka i pozwolenie Henremu na to co proponował.
- Będzie w pół do szóstej.- Henry spojrzał na zegarek i spytał spoglądając jej w oczy.- Nie wolisz ze mną?
- Wolę...ale powinnam się zbierać. - W końcu jakąś dziwną siła oderwała się od Henryego. - Postaram się przeżyć do jutra a ty przyjedź na czas.
- Wiesz że tak będzie.- odparł jej kochanek z uśmiechem.
Susan z lekko miękkimi nogami w końcu poszła się pozbierać. Głównie założyć nie rozdarte majtki. “Będę musiała mu to wypomnieć w wolnej chwili.” Spakowała do torebki krzyżyk Jane, włożyła na powrót szpilki i ruszyła do drzwi.
- Do jutra. - Rzuciła do Henry’ego.
- Do jutra.- odparł Henry z uśmiechem.
 
Obca jest offline