31-03-2019, 15:45
|
#355 |
| Anna wyszła z pokoju męża Włoszki słysząc na korytarz rumor. Lekko zaskoczona zobaczyła Franciscę prowadzącą jakiegoś duchownego.
- Co się wydarzyło? - Zbita z tropu przepuściła Włoszkę w drzwiach do pomieszczenia, w którym znajdowali się dwaj pozostali inkwizytorzy i jej mąż. Spojrzała niepewnie na kleryka. - Czy mógłbyś tu zaczekać? - Wskazała na stojącą na korytarzu ławę. - Zaraz postaram się ci pomóc.
Francisca weszła za Anną do pomieszczenia oddychając płytko. Rzuciła okiem na ludzi, którzy się tam znajdowali, szczególnie długo wpatrując się w śpiącego męża. Nie znała się na leczeniu, ale nawet ona była w stanie ocenić, że każdego z rannych spotkał mały lub większy cud. Johannesa szczególny, bo oddychając spokojnie cieszył się kompletem palców. Uklękła przy nim na chwilę i jak pobożna żona odmówiła szeptem modlitwę. Jej ręce drgały nerwowo, jakby chciała go dotknąć, ale bała się, że zaburzy sen chorego. W końcu podniosła się z trudem i odetchnęła ocierając łzy.
- Fyodor jest w kasztelu. Kleryk z którym przyszłam jest od biskupa. Gunter chce z nami rozmawiać - podrapała palcem w krzyż znamionując myślenie - W jakim bracia są stanie? - zapytała z troską.
- Pan nam na szczęście pomógł. Gerge i Walter są sprawni, a twój mąż... - Anna uśmiechnęła się ciepło i wskazała na dłoń męża Włoszki. - Czy… Fyodor poszedł zupełnie sam?
Wenecjanka pokiwała głową, a potem wyszeptała słowa wdzięczności i podziwu dla umiejętności Siostry. Po chwili wróciła do tematu.
- Eskortuje go dwóch wojów kasztelana. Obawiam się o ich życie - nic innego nie wskazywało, aby Francisca rzeczywiście się obawiała - jeśli nie nabędą więcej uprzejmości. Brat potrafi być bardzo zasadniczy.
Zniżyła głos do ledwie słyszalnego szmeru.
- Czy Bracia zostaną tutaj na razie? Johannes nie może pozostać bez opieki, póki brat Piotra jest z nami. W domu jest tylko trzech ludzi kanonika. Musimy działać szybko.
- Może niech Bracia Inkwizytorzy pilnują Johannesa... Trzeba rozmówić się z biskupem i coś zrobić z piwnicą - zmrużyła oczy na jedno uderzenie serca.
Anna przytaknęła ruchem głowy i spojrzała na Gerge i Waltera. Jak już wiedziała ten drugi miał już pomysł na to co zrobić z ich problemem.z piwnicy.
- Idźcie do biskupa bez zwłoki. I tak za długo to trwało - powiedział Walter.
Francisca obrzuciła Waltera bardzo długim spojrzeniem.
- A jakież to cele ma osiągnąć Inkwizycja, poprzez wizytę dwóch słabych kobiet w… siedzibie biskupa - gdyby wojownik posiadał zdolność empatii, jego stan z pewnością natychmiast by się pogorszył. W tonie nie było nic przyjaznego, ale Wenecjanka uśmiechnęła się na koniec troskliwie.
- I co z domem Dohna, gdzie potężną istotę pilnuje trzech prostych zbirów?
- Obawiam się, że to na na tej istocie powinni się skupić Gerge i Walter… Czy obawiasz się, że coś złego może tu spotkać twojego męża? - Ann zaniepokoiła się. Jak do tej pory raczej nic nie zagrażało im w ciągu dnia… choć prawdą było, że właśnie pojmano Fyodora. Zbyt wielu było przeciwko nim.
Francisca pokręciła głową.
- Obawiam się, że Fyodor miał rację mówiąc, że afekt płynący z krwi może być silniejszy od zdrowego rozsądku i uprzedniego przywiązania - powiedziała cicho.
- Dopóki w piwnicy jest ten, kto jest, dopóty nie możemy mu ufać.
- Jestem zbudowana mocą Pana, która pozwoliła ci uczynić tak wielkie cuda, ale bracia zapewne będą jeszcze potrzebować dużo czasu na powrót do pełni sił, prawda?
- Są potłuczeni, ale zdrowi. - Ann uśmiechnęła się. - Myślę… że najlepiej by było gdyby zabrali twego męża do naszej siedziby i zakończyli nasz problem z piwnicy, a my… powinnyśmy się udać do biskupa.
Francisca uśmiechnęła się łagodnie.
- Zaiste wielka jest moc Pana, że tak szybko pozwolił dojść do sił naszym braciom. Niech więc zaprowadzą Johannesa do siedziby, a my ruszajmy niezwłocznie do księdza biskupa. Zgodnie z siostry wolą - skłoniła głowę i spojrzała na Waltera i Gerge
- Zajmiecie się moim mężem? Tyle przeszedł w ostatnim dniu.
- Będzie z nami bezpieczny - powiedział Gerge. Kuśtykał, żeby rozchodzić nogę. Wyraźnie go bolało, ale nieporównywalnie mniej niż poprzedniej nocy, gdy kości poruszały się niezależnie od siebie.
Anna obserwowała go z obawą.
- Uważaj na nią dobrze? - Skinęła w kierunku nogi mężczyzny. - Zrośnięte kości są zawsze słabsze… - Wzięła głęboki wdech i powróciła wzrokiem do Francisci. - Ruszajmy wobec tego.
Francisca dalej wpatrywała się w Gerge.
- To nie o jego bezpieczeństwo się obawiam - uśmiechnęła się uprzejmie.
- Ruszajmy. |
| |