Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2019, 20:37   #72
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Healy przybył w końcu obładowany pizzami. Ostatecznie kupił aż trzy pudła wypieku, trzy wersje margherity z różnymi dodatkami. Irlandczyk nie wiedział czego się spodziewać w tej materii, więc zdecydował na kanon. Natomiast domyślał się, co oznaczają kolejne pizze… dodatkowe gęby poza nim czy Mervi. Nie żeby jemu to przeszkadzało, poza oczywiście zajęciem obu rąk. Więc do drzwi “pukał” kopnięciami buta. Z nogą już było lepiej. Wczorajsza przygoda nie nadwyrężyła jej za bardzo.

Drzwi się otworzyły po chwili i zaraz Patrick usłyszał zza pizzy głos Mervi.
- Mówiłam, że dostawca w drodze! - odezwała się do niewidocznego jeszcze Einara - Chodź, chodź, już głodni jesteśmy.
Einar skulił się obejmując w dłoniach ciepły jeszcze kubek. Milczał.
- Mistrzu Einarze… wyglądasz… lepiej.- rzekł wesoło Healy wykładając pizze na stół.- Ciekawa noc, co?
Einar zmierzył eteryka wzrokiem zimnym i surowym. Patrick mógł sobie wyobrazić, iż mistrz nigdy tak nie spoglądał na uczniów. Oczywiście, też pewnie patrzył surowo, lecz ten wzrok był jak armata, coś zarezerwowanego dla wrogów. Trwało to ułamek sekundy.
Ułamek sekundy po którym Einar uśmiechnął się lekko. Na Healym ten grymas gniewu nie zrobił wrażenia. Szkot który go uczył potrafił być o wiele bardziej straszny.. Przy nim Einar wydawał się Irlandczykowi małym terrierkiem.
- Miło mi was widzieć, Adepcie. Proszę mi wybaczyć - podźwignął się z siedzenia z trudem aby podać Patrickowi dłoń na powitanie.
- Nie ma czego, naprawdę. Mistrzu Einarze.- odpał Healy wyciągając dłoń, bo i nie było czego wybaczyć. Syn Eteru nie przywiązywał do takich kwestii sprawy.

Mervi przeszła do kuchni, aby przynieść trzy talerze, które ustawiła na stoliku. Chwilę przyglądała się "chemii" jaka wynikła między starym mistrzem, a niedorobionym technomantą, ale koniec końców najwyraźniej nie poruszyło jej to za bardzo.
- Sztućce potrzebne? - zapytała głównie Einara kładąc obok pudełek sosy.
- Odrobina barbarzyństwa jest na miejscu w tym kraju - hermetyk odpowiedział gładko.
- Do czego?- zdziwił się Healy nie rozumiejąc że pizzę można jeść sztućcami.
Hermetyk uśmiechnął się szerzej. Chyba Irlandczyk go trochę bawił.
Mervi trzepnęła Patricka z tyłu głowy.
- To jak ty jesz pizzę w restauracji? Palcami? - parsknęła siadając obok Einara i wybierając sobie swoją pizzę po Einarze.
- Pizzę? W restauracji zamawiam porządne irlandzkie jedzenie, a nie junk foody.- wyjaśnił Healy.- Pizzę to raczej na wynos tylko.
- Przed waszym przybyciem, opowiadałem Mervi, iż ma żona pochodziła z Włoch - Einar zagaił lekko powoli zbierając się do jedzenia.
- No ale to nie jest włoska pizza, tylko norweska z sieciówki. Takiej samej jakości tutaj jak Guinness sprowadzany z Irlandii. Najlepsze jedzenie które można zjeść to miejscowe specjały. Ani pizza, ani piwo się do nich nie zaliczają. - Healy westchnął smętnie. Co jednak nie przeszkadzało mu pałaszować ową pizzę na którą narzekał.
- Ale wydawało mi się, po nazwisku, że ty mistrzu ze Skandynawii? A może to tylko hermetycki nick? - zapytała Mervi.
- Tradycją pośród hermetyków jest przyjmowanie wielu imion. Niektóre zostają z nami długo, inne tylko na pewien czas. Są jak maski. Praktycznie każdy mag ma też główną maskę - wyjaśnił odgryzając kawałek pizzy - lecz tylko głupiec jej nie zmienia. Mimo, iż to nasza tarcza, powinna odbijać nasze życie. Od wielu lat, bardzo wielu lat jestem związany ze skandynawią. Jednakże nie pochodzę z tych rejonów.

Einar wyjaśnił spokojnie, z akademickim drugiem celowo nie wchodząc w dalsze szczegóły, a raczej czekając ewentualnych pytań.
Healy “dyplomatycznie” się nie odzywał pozwalając reszcie mówić.
- A wcześniej z czym byłeś związany? - zapytała wychylając się z ciekawością ku Einarowi.
- Z rodziną - hermetyk uciął krótko.
Mervi zrobiła niepocieszoną minę.
- Wszyscy hermetycy są tak przywiązani do utajenia prostych faktów? - westchnęła, ale zaraz zapytała żywej - Czy mógłbyś nam coś opowiedzieć o waszych imionach? Bo wiesz... Zastanawiam się co bym mogła zrobić z tym Prawdziwym Imieniem JMS'a, o które się targowałam. - uśmiechnęła się niewinnie pobierając kawałek pizzy Patrickowi.
- Każdy ma prawdziwe imię - Einar wyjaśnił rzeczowo - pytanie tylko z którym szczeblem piramidy. Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte dno, każde bardziej bliskie istocie bytu i wielkiej tajemnicy. Myślisz, że dlaczego tak wiele wagi Tradycje przywiązują do słowa?
Einar zawiesił wzrok w przestrzeni jakby oczekując jakiegoś komentarza Irlandczyka.
- Mhmm…- odparł Healy który akurat nie miał zbyt wielu kontaktów z innymi Synami Eteru, poza swoim mistrzem, więc niewiele wiedział w tym temacie. - Tyle że prawdziwe imię to nie jest to, które nadano przy chrzcinach.
- Byłoby smutno, gdyby twoje Prawdziwe Imię brzmiało "Patrick". - mruknęła Mervi pod nosem zachowując grzeczny wyraz twarzy - Co ma słowo do imienia? Prócz sprawy językowej. - zapytała.
- Niektórzy twierdzą, że człowiek nie może pomyśleć o tym czego nazwać nie potrafi. Technokracja przez język steruje ludźmi. Słowa… Mają moc. Tyle mogę powiedzieć w towarzystwie.
Słowa o towarzystwie brzmiały trochę jak “w obecności Patricka”.

Patrick wzruszył ramionami, spojrzał na zegarek i dodał. - No to na mnie już czas. Przykro mi, że tak krótko tu przebywałem, ale z pewnością poradzicie sobie bez mojego towarzystwa. A ja chyba nie jestem tu potrzebny?
Bądź co bądź, Syn Eteru nie odczuwał potrzeby rozmówienia się z Wirtualną Adeptką. Za to wyraźnie czuł się jako piąte koło u wozu. No i mógł w bardziej kreatywny sposób marnować swój czas gdzie indziej.
- No, nie podejrzewałam żeś taki nieśmiały. - Mervi uśmiechnęła się słodko do Patricka - W sumie zaczęłam mieć nadzieję, że choć troszkę dojdziemy do porozumienia w sprawie przeszłych wydarzeń. To nie jest dobry czas na niesnaski. - po czym dodała - Choć rozumiem, że strach gra tu rolę, Patricku…

Einar spojrzał z zaciekawieniem na syna eteru. Wyglądał jakby go olśniło.
- Adepcie, proszę, nie bierzcie tego osobiście. Są pewne tajemnice Porządku. W stosunku do Mervi mogę być bardziej otwarty gdyż była… tak jakby moją uczennicą. Dawne lata - zatrzymał głos - mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Tak… zauważyłem, tę korelację mistrz-uczeń. - stwierdził sucho Healy.- Rozumiem jak najbardziej. Tyle że ja tu nie jestem żadnym ogniwem w tej… dyskusji. Nie jestem tu potrzebny… Nie jestem też akademikiem, by zajmować się teorią. - Machnął ręką. - A co do przeszłych wydarzeń, stało się to co się stało. Nie odwrócimy przeszłych wydarzeń. Ani nie cofniemy błędów. Nie widzę sensu w rozpatrywaniu ran, no chyba żeby wyciągnąć z nich nauki na przyszłość.
Einar spojrzał smutno na Patricka, jednak nie odezwał się więcej. Kajanie się i proszenie innych chyba nie do końca zgrywało się z naturą hermetyckich mistrzów.
Sama mina jednak wystarczyła, by nieco uspokoić Healy’ego. Uśmiechnął się półgębkiem dodając. - Tak czy siak, wydaje mi się że lepiej rozmawiało się wam beze mnie, więc… jeśli nie macie do mnie żadnych spraw, to może sobie pójdę? Czeka mnie akcja do wykonania i muszę się przygotować. Zrobić obliczenia i opracować plan.
- Prawdę mówiąc - Einar zaczął powoli - liczyłem, że lepiej was poznam - odpowiedział szczerze - wszystko wskazuje na to, iż długo zostanę w tym mieście. Z wami - dodał.

- Cóż… Ja nie jestem nią. - Patrick wskazał palcem na Mervi. Po czym kontynuował.- Nie jestem Klausem. Nie jestem akademikiem. Nie jestem magiem z którym można podyskutować na tematy metafizyczne. Moja magya jest bliższa praktykom Mówców Marzeń czy Kultystów Ekstazy. Bardziej… instynktowna.
- Bliższa ciału - Einar sięgnął po kawałek pizzy lekko wskazując Patrickowi aby uczynił to samo.
- A jakbyście się określili, Adepcie, w pierwszej kolejności? Wynalazca, mag, technik, czy po prostu Irlandczyk?
- Hmm… Mag, Irlandczyk, technik i wynalazca.- zadumał się Healy drapiąc po karku.- Nie zamierzam udawać przed sobą jak Klaus, że nasze twory nie pokazują środkowego palca rzeczywistości. I uważam świat za zbyt skomplikowany twór, by dało się go odmienić jednym zaklęciem.
- I w tym się zgadzamy - Einar przytaknął technomancie nieco dwuznacznie.
Mervi tylko słuchała obserwując obu magów z zadowoleniem.

- Poza moim mistrzem nie miałem wcześniej większego styku z moją własną Tradycją, za to miałem trochę z nauczaniem innych, bo przerzucano mnie od Chóru, przez Werbenę, Mówców Marzeń do Kultystów Ekstazy. Liznąłem trochę ich filozofii pobieżnie. Nie opanowałem ich magyi… Awatar mój był niezgodny z ich podejściem do sposobu tworzenia rot. I to tyle jeśli chodzi o moją znajomości tradycji wśród Tradycji.- wzruszył ramionami Healy.
Einar kiwnął głową z powagą.
- Elastyczność jest cenną cechą u nowych magów.
- A jakie ty masz… doświadczenia z Synami Eteru mistrzu Einarze?- zapytał Patrick.
- Uważam, że stosunkowo duże - Einar wyjaśnił - mam kilku przyjaciół z waszej tradycji. Jeden z nich, Professor Joshua Bingwelll, lata temu namówił mnie do sprowadzania Paradigmy do Fundacji, co też uczyniłem. Jedna z lepszych decyzji edukacyjnych jaką podjąłem należała do kogoś innego - odpowiedział bez cienia żalu.

- Więc pewnie Klaus byłby lepszym rozmówcą ode mnie w tej kwestii. Nie bardzo znam się Paradigmach…- zaśmiał się niemrawo Patrick.
- Może warto zacząć publikować tam schematy?
- Ja nie tworzę schematów, ja składam roty… jak klocki… dlatego właśnie Klaus jest chyba lepszym przedstawicielem mojej Tradycji.- zaśmiał się Healy.- Trochę rzeczy poskładałem, ale to nic w porównaniu z wizjami jakie roztaczał na pierwszym naszym zebraniu.
- Prawdę mówiąc - wtrąciła Mervi - Nie wiem jak to co Patrick klei taśmą klejącą może działać. To bez sensu! - spojrzała na eterytę - Ale sądzę, że w Paradigmie byś znalazł takie prace, których tezy są tobie podobne…
- Kiedyś czytałem tam krótki artykuł o roli improwizacji. Był dość zajadły w stosunku do innych Synów Eteru. Skojarzył mi się z wami, Adepcie - Einar zagaił.
- Mój mistrz miał zawsze sporo zajadłych słów wobec innych Synów Eteru… i Tradycji… i niektórych kobiet… i polityków w Szkocji… i wielu wielu wielu rzeczy i tematów. Mój mistrz nie zwykł hamować swojego języka oraz miał dość wyraziste poglądy. I negatywną opinię na temat obecnego stanu świata. - odparł Healy wzruszając ramionami.- Może to on? Mój mistrz uważał, że nadmierna “wynalazczość” i “naukowość” zbliża Eterytów do ideałów Technokracji.
Mistrz zamyślił się, jednak nie skomentował tego.

- To bzdury plótł. - parsknęła Mervi - Po prostu sam pewnie nic nie umiał to go zazdrość zżerała.
- Niezupełnie. Mój mistrz nie śledził specjalnie tego co inni Eteryci publikowali czy opracowywali.- podrapał się po podbródku Healy.- Wychodził z założenia, że uporządkowywanie swojego warsztatu, czynienie swojej magyi naukową pcha Synów Eteru w Statykę w postaci stagnacji. Prosto w objęcia Technokracji, która działa tak samo… na tych samych zasadach. - spojrzał na Mervi filozofując.- To samo dotyczy Wirtualnych, balansujących na krawędzi. Gotowych wpaść w objęcia sztywnych technokratów. Bo… Styl jest ważny Mervi. Styl jest wszystkim dla Maga. Styl praktykowania magyi definiuje jego filozofię… jeśli twój Styl zbliża się do Technoludków, to ryzykujesz stanie się jeszcze jednym bezmyślnym dronem w ich maszynie do kształtowania rzeczywistości. Świadomie lub nieświadomie.
- A czy twój mentor, mistrzu, miał taki sam pogląd? - zapytała Einara najwyraźniej nie przyjmując słów Patricka jako ciosu... chyba.

- Nie miałem indywidualnego mentora. Było nas więcej i fundacje akademickie rozkwitały.
- A więc co z twoim podejściem? Sądzisz jak Patrick? - zaciekawiła się.
- Ja jestem tylko skromnym Rzemieślnikiem - Einar zaczął pokojowo - i może brakuje mi wystarczającego oświecenia, aby złamać zasady Rzemiosła.
- Widzisz Patrick? Czyżbyś ty się uważał za bardziej oświeconego od mistrza Einara? - zapytała perfidnie.
Healy zastanowił się nad pytaniem Mervi i wzruszył ramionami.- Będąc bardzo oświeconym powiedziałbym ci, że droga do oświecenia to nie wyścig. I nie ma znaczenia kto prowadzi. Będąc mało oświeconym powiedziałbym, że ja akurat nie jestem gościem od świecenia. Klaus lubi żarówki. Będąc gościem… pozwalam ci wybrać odpowiedź, która ci bardziej pasuje.

- Patricku - Einar zaczął bardziej osobiście - wojna wstąpienia to jest wyścig. Ten, kto pierwszy doprowadzi do wstąpienia ludzkości, ten wygra. Nie będzie drugich gdyż wstąpienie globalne będzie nieosiągalne. Proszę, pamiętaj o tym - zacisnął sine wargi.
- Tak. Tak. Pamiętam. Ale mówimy teraz o osobistym oświeceniu Maga… a nie wstąpieniu całej ludzkości.- odparł z uśmiechem Healy i podrapał się po karku. - A co do samej wojny, nie uważacie, że Technokracja może dysponować całkiem pokaźnym dossier Lillehammer. I dlatego właśnie ich tu nie ma… bo wiedzą co tu jest?
Dokładnie w tym momencie słowa Patricka wyraźnie spowodowały zaistnienie pomysłu w głowie Mervi... której uśmiech był niepokojący w swym podekscytowaniu.
- Ciekawe co... - zamyśliła się.
- Rozwiniesz swą myśl, Mervi? - Einar zrobił zaciekawioną minę.
- Ciekawe co mogą wiedzieć. - szybko odpowiedziała technomantka - Co skrywają ich bazy i ich archiwa, co przekazują między sobą ich agenci NWO o Lillehammer... - uśmiechnęła się szerzej nie kończąc jednak myśli - To takie ekscytujące, prawda?
- Unię się przecenia. Wiem, że to brzmi ironicznie z ust człowieka którego przyjaciół i dorobek życia został pochłonięty przez okręty Technokracji. Jednakże, doceńcie to. Mówiąc, iż przeciwnik nie jest tak silny, poniżam siebie, bo przegrałem ze słabym. Godzę się na to poniżenie aby mówić prawdę - oczy staruszka były smutne.
- To i lepiej jak słaby. Niemniej... - spojrzała na Patricka - Co robisz dziś o dwudziestej? Przyda mi się podwózka.

- Mam plany. Romantyczne.- podrapał po policzku Healy.
- To może poczekać. - mruknęła Mervi - Moje nie zajmie całej nocy.
- A co właściwie planujesz?- zapytał Patrick.
- Powiem ci... jak ty mi powiesz z kim dziś planujesz te romanse. - mruknęła.
- A co ci do tego z kim idę na randkę?- odparł pospiesznie Healy.
Mervi parsknęła.
- Po nic.
- No i dlatego ci nie powiem.- obruszył się Irlandczyk i dodał smutno.- Nie wiem czy będę ci w stanie pomóc z transportem wieczorem.
- Więc i ja tobie nic nie powiem. - wzruszyła ramionami - Faceci zawsze byli tak uparci i za twoich czasów, mistrzu? - spojrzała na Einara.
- Mój czas jeszcze nie minął - Einar zaśmiał się gorzko.
- Chodziło mi o "czas młodości", rany. - mruknęła coś o potrzebie tłumaczenia wszystkiego - Jeszcze pizzy nie dojadłeś, drogi mistrzu, pociesz się nią i nie smutaj. - przytuliła się do ramienia Einara.

Einar uśmiechnął się lekko.
- Zdarzyło się mi pojedynkować kilka razy, jeszcze przed przebudzeniem. Tak, męską naturą jest upór.
- Ja mogę zaś potwierdzić, że dziewczyny są zawsze tak wścibskie jak ty Mervi, zwłaszcza jeśli chodzi o wyciąganie informacji na temat innych dziewczyn. - odparł Healy ironicznie.
- Nie żebym ci słonko przypominała, ale miałeś mnie podrywać. - uśmiechnęła się słodko do Patricka i westchnęła teatralnie - Ale wygląda, że oddał zwycięstwo tobie walkowerem, mistrzu.
- Cóż mogę poradzić. Trzeba umieć szacować swoje szanse, a moje są obecnie niewielkie.- zaśmiał się Patrick i dodał poważniejszym tonem.- A tak serio. Wybacz. Mam trochę na głowie. Ty pewnie też, co?
Mervi parsknęła.
- Też się znalazł troskliwy. - spojrzała na Einara - Powiedz mi mistrzu... czy jestem taka sama jak byłam? W Wieży?
- Byłaś na początku mniej pewna siebie - Einar wyjaśnił spokojnie - potrzebowałaś czasu aby odzyskać dawny rezon.
- Z pewnością odzyskała go… w całości. - mruknął ironicznie Patrick i zażartował.- Jeden wielbiciel już jej nie wystarcza. Potrzebuje ich w hurtowych ilościach.

Mervi w tym momencie wyglądała na zirytowaną słowami Patricka.
- Zawsze taki sam... Cholera by z tobą. - fuknęła - To nie ma cię co już dłużej trzymać, idź do tej swojej, kogo tam bałamucisz. - spojrzała na Einara uśmiechając się - Ja tu mam lepsze towarzystwo od wanna-be Don Juana. - zerknęła na koniec na Patricka.
- Bawcie się dobrze.- odparł Healy na pożegnanie i ruszył do wyjścia.- Zadzwonię do ciebie wieczorem i dam znać, czy będę mógł cię podwieźć.
- Jasne. - rzuciła na odchodne.


- Co za dupek, nic się nie zmienił. - mruknęła pod nosem Merv zanim znowu zwróciła się do Einara - Co mi do tego z kim idzie na randkę, dobre sobie... Taki tajemniczy się zrobił! Może skrywa się z jakimiś utajonymi pragnieniami? - parsknęła, ale zaraz zamyśliła się - A może by tak... - uśmiechnęła się do siebie.

Następne minuty Mervi spędziła pokazując Einarowi laptop przygotowywany do pracy. Ona po prostu chciała sprawdzić z kim Patrick udał się na randkę, obejrzeć jakąś komedię romantyczną z jego udziałem. Najpierw jednak musiała go zlokalizować nim uda jej się nawiązać połączenie z miejscem...

Początkowo wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Wyświetlone na rekwizycie dane dotyczące koordynatów zaczęły się formować, choć jakby jeszcze niepewnie i dalekie były od dokładności. Z zachowania Mervi nic nie wskazywało na nadchodzącą katastrofę...

Nagle liczby na zmodyfikowanym urządzeniu pokazującym dane miast nazwy piosenki oszalały. Zaczęły zmieniać się w szaleńczym tempie, a laptop wydał z siebie pisk alarmujący przed przegrzewaniem się części, po czym został nagle wyłączony, aby po chwili powrócić do życia w trybie awaryjnym.
- Nie! Chole... - przeklęła Mervi obserwując jak komputer ponownie uruchamia się kilkukrotnie zanim nastąpiła stabilizacja systemu.
Po oczekiwanym obrazie nie było śladu.

Mervi milczała dłuższą chwilę patrząc na ekran.

- Czemu się śmiejesz? - jęknęła nagle, ale słów bynajmniej nie skierowała do Einara, do którego odezwała się po chwili - Muszę przeprowadzić konserwację tego sprzętu, on chyba się już psuje... - fuknęła zbolało.
Mistrz Einar w tym czasie postanowił zrobić coś bardzo nie pasującego do wizerunku starego hermetyckiego mistrza. Sprzątał. Po prostu, zwyczajnie sprzątał, argumentując, iż, jak to ujął “Nawet Prorok kości musi je sobie czasem rozruszać”. Widać też, iż powoli szykował się do wyjścia z jej domu. Jednakże magya go zaintrygowała.
- Nie sądzisz, że okazywanie komuś takiego zainteresowania kto na nie nie zasługuje, jest dobrym pomysłem?
- Mowa o Patricku czy o Glitchu? - mruknęła z wyraźnym bólem po porażce, który to był aż namacalny.
Einar uśmiechnął się pod nosem bez słowa.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline