Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2019, 03:16   #295
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Napięcie wypełniało powietrze.
Nie było ciężkimi chmurami zwiastującymi gniew Kami. Ani przejmującą ciszą pochłaniającą najdrobniejsze z odgłosów. Ani nawet krzykiem przestraszonego stada ptaków.
Iye, tego dnia napięcie w Shimodzie skrzyło się subtelnymi iskrami.






Zniknął wczorajszy nastrój zabawy, a chociaż w gospodzie już od rana co poniektórzy łowcy wlewali w siebie czarki sake, to głównie w celu ukojenia nerwów i dodania sobie odwagi. Inni rozładowywali zniecierpliwienie w ramionach chętnych służek, albo na niewidzialnych przeciwnikach zabijanych w ostatnich treningach przed polowaniem. A wielu korzystało z nielicznych wygód mających odprężyć ich ciała i umysły na nocne spotkanie z hordą demonów. Gdyby dla Leiko były to kolejne zwyczajne łowy, to i ona w tym momencie oddawałaby się błogiej kąpieli w balii gorącej wody. I z pewnością nie byłaby w niej sama.

A jednak tego dnia Maruiken wzięła przykład z czarownika i zaszyła się na obrzeżach. A przynajmniej w ich okolicy. Wspomnienie nocy skutecznie powstrzymywało jej kroki przed kierowaniem się zbyt blisko granicom Shimody, zatem na swój spacer wybierała uliczki ukryte pośród ruin domów. Puste, szare, nieprzyjemne.
Idealne.

Gospoda i jej okolice były zbyt.. tłumne, zbyt głośne. Nie pozwalały jej się skupić. Po ostatnich dniach spędzonych na rozmowach z łowcami, na ciągłym otaczaniu się ich śmiechem i ogólnym gwarem, teraz kobieta mogła nacieszyć się słodką ciszą. Jednak i w takim osamotnieniu nie potrafiła znaleźć odprężenia. Jej umysł przeobraził się w gęste, niespokojne kłębowisko myśli, do którego ciągle wciskały się kolejne plany i pomysły na przetrwanie dzisiejszej nocy. Wiły się nieprzerwanie między sobą, ale ile z nich miało szansę powodzenia? W ilu scenariuszach stawała się zwierzyną w pułapce mnichów, a w ilu kończyła jako kawał mięsa w żołądku demona? Ile z nich miało szczęśliwe zakończenie? Nie byłoby jej tutaj, gdyby miała na to pytanie satysfakcjonującą odpowiedź.

W swej wędrówce Leiko dotarła do resztek leniwej rzeczki, nad którą ktoś w zamierzchłych czasach przerzucił niewielki mosteczek. Przystanęła na podniszczonych deskach, po czym palcami delikatnie rozmasowała swą skroń. I niespodziewanie.. uśmiechnęła się po uświadomieniu sobie, że nie jest tutaj sama ze swymi myślami.
-Ah, Sakuno-san -figlarnością w głosie ukryła doskwierające sobie zmęczenie -Miło spędziłaś wczorajszą noc? Czy jakiemuś mężczyźnie udało się ukoić smutki wdowy?

-To miłe, że się martwisz o moje noce Maruiken-san.
- odparła lubieżnym i figlarnym tonem Pajęczyca wychodząc powoli z cienia pobliskiej chaty. Drobnymi kroczkami zbliżyła się ku niej.- I tak. Miałam bardzo przyjemną i owocną noc z pewnym przystojnym bushi. A jak tobie minęła noc? Była interesująca? Powinna być, w końcu to ostatnie chwile relaksu przed walką.

-Obawiam się, że nawet najbardziej utalentowany kochanek nie potrafiłby odwrócić mojej uwagi od dzisiejszych łowów. Odprężę się dopiero, kiedy już będzie po wszystkim, a ja znajdę się daleko zarówno od demonów, jak i mnichów.
-odparła Maruiken przyglądając się „wdowie”, w której urodzie i sylwetce nie sposób było spostrzec choćby jednego mankamentu. Uszczęśliwiony przez nią mężczyzna pewnie nawet się nie spodziewał, jaka kreatura kryła się pod szkarłatem jej warg. Choć z odwłokiem i pajęczymi nogami również ciężko było odmówić jej uroku.. jakkolwiek absurdalnie to brzmiało.

- No tak… wy śmiertelnicy żyjecie tak krótko, że boicie się utracić choćby jedną chwilę wraz z niespodziewanym zgonem.- odparła Sakuno z cichy śmiechem skrytym za idealnymi palcami dłoni -A przecież to co najstraszniejsze to nie śmierć, a starość… upiór wysysający siły i urodę. Pozostawiający jedynie cień waszej chwały z dawnych lat. Gdybym była taka jak wy to bałabym się starości, nie śmierci.
Nagle posmutniała -Choć… pewnie trochę się tego boję. Mnie starość dopadnie także, zniszczy piękno choć nie pozbawi potęgi. Co prawda dopiero za kilka setek lat, lecz i te upłyną z czasem.

-Nie byłabym łowczynią demonów, gdybym obawiała się śmierci, Sakusei-san. Martwi mnie jednak, że w porównaniu z losem przygotowanym dla mnie przez mnichów, to właśnie śmierć jest.. korzystniejszym rozwiązaniem
– nie była to dla Leiko nowa myśli, ale póki pozostawała tylko jedną z wielu w jej umyśle, to nie brzmiała aż tak nieprawdopodobnie. Dopiero wypowiedzenie jej na głos zaskoczyło samą kobietą, aż w wyrazie zaniepokojenia uniosła malowaną brew -Nie zaprzeczysz, że również i Ciebie napełniałaby odrazą myśl o wpadnięciu w ich łapska, byciu całkiem na ich łasce.

-Hai. I ja wolałabym być gdzie indziej, zajmować się czymś bardziej przyjemnym. Nawet jeśli nudnym i przyziemnym.
- mruknęła Pajęczyca wchodząc na mostek. Przystanęła obok Leiko i spojrzała na rzekę. - Tej nocy i mnie i tobie przyjdzie zaryzykować życie. Gdy nastąpi atak, ja spróbuję wykorzystać ów wojenny chaos i dotrzeć do świątyni którą pilnują. A jakie są twoje plany?

-Zatem spotkamy się w samym sercu Shimody, bowiem przeszkodzenie mnichom jest również i moim planem
-słowa Pajęczycy odrobinę rozjaśniły ponure myśli Leiko. Tak wiele czasu spędziła na rozmowach z innych łowcami, ale żaden z nich nie widziałby powodu w narażaniu się Hachisuka i innych szacownym gościom z Chin. A przecież w tym gnieździe robactwa miło byłoby mieć kogoś u swego boku
-Jednak z każdą chwilą naszej rozmowy zacieśnia się ochrona wokół świątyni. Samuraje klanu, mnisi, ich białowłosi bushi, Oni i jeszcze ten złotowłosy olbrzym na ich usługach.. to wielu przeciwników, nawet jak dla Ciebie i Twych dzieci -skrzyżowała ręce na piersiach, dodając - Jeśli nie chcemy podać się Chińczykom jak na tacy, to będziemy potrzebowały pomocy.

-Twój samuraj dołączy do ciebie podczas tej misji. Dostanie się do Shimody wraz z moją armią. Niemniej do samej świątyni lepiej dostać się sprytem niż przemocą. Jeśli rozpocznie się tam krwawy bój między strażnikami, a naszymi sojusznikami… mnisi zorientują się, że ktoś już dotarł do serca miasta. A tego byśmy nie chciały, ne?
- zapytała figlarnym tonem Sakuno.

-Masz rację. To byłoby problematyczne -łowczyni skinęła głową, a ten ruch zdołał ukryć cień uśmiechu majaczącego w kącikach jej warg. Kojiro był mężczyzną o wielu talentach, a jednym z nich było ratowanie swej Tsuki no Musume z najbardziej beznadziejnych sytuacji.
-Jednak zastanawiałam się nad wykorzystaniem naszych wrogów przeciwko sobie. Widziałam wczoraj tę hordę demonów zebraną wokół Shimody. Są tutaj ze względu na rytuał i mnichów, więc czemu nie miałabym ułatwić im dojścia do świątyni? Mogłyby się okazać przydatne w odwróceniu uwagi przynajmniej części strażników, a w najlepszym przypadku obie strony skupią się na sobie i wzajemnie pozabijają -ciche westchnienie umknęło z jej ust -To plan tylko odrobinę bardziej ryzykowny od zakradania się do Chińczyków. W świątyni będzie wystarczyło jedno potknięcie, bym szybko trafiła do jednej z ich skrzyń.

-Obawiam się, że twój pomysł jest… niemożliwy do zrealizowania. Owszem rytuał przywabił w okolice miasta różnego rodzaju duchy i Oni, ale obawiam się że ta cała masa nie planuje współpracować ze sobą. Większość z nich nie ma w sobie dyscypliny, ba nie ma… nawet rozumu by działać wedle jakiegoś strategicznego planu. A te potężne Oni, które mają moc by podporządkować sobie część tej hałastry i rozum by zaplanować atak, prędzej rzucą się sobie do gardeł nim dogadają w sprawie współpracy…
- wzruszyła ramionami Sakuno, oparła się o spróchniałą barierkę mostku spoglądając na płynącą wodę. - Prawda jest taka, że przybyli tu wyczuwając kumulującą się moc w tym miejscu i instynktownie pragną ją posiąść. Nie potrafią zrozumieć, że raczej nie będą w stanie jej zdobyć dla siebie i że powinni ją zniszczyć. I dlatego zdecydowanie nie pomogą komuś innemu “osiągnąć ich cel”. Nie… moje pajączki pomogą zrobić tumult i ułatwić nam dotarcie do świątyni, ale reszta Oni… są twoimi i moimi wrogami.

-Oh, ani przez myśl mi nie przeszło, aby traktować Oni jak sojuszników. Bardziej jako.. narzędzia do osiągnięcia mego celu. Dzikie i nieobliczalne narzędzia
-z goryczą w głosie Maruiken dostrzegła kolejny problem swego planu. Nie pierwszy i nie ostatni w tym dniu.
Przechyliła głowę, by zerknąć na swą towarzyszkę -Ale czy Ty i Twoje pocieszki nie będziecie mieć problemów z tymi.. barierami przygotowywanymi przez mnichów? Nie będą wam strasznie ich sztuczki?

-Bariery postawione przez mnichów są zbyt słabe, by powstrzymać mnie, czy moich generałów, czy też najpotężniejszym moich z moich sojuszników, ale…
- skinęła głową smętnie. - ...większość mojej armii nie przebije się przez nie. A i moje przejście przez kekkai będzie przez nich zauważone, chyba że…- uśmiechnęła się łobuzersko. - …mnisi będą zbyt zajęci najazdem reszty Oni, by zwrócić na mnie uwagę. Taki mam plan.

-Zarówno mnisi, jak i łowcy, będą zajęci obroną pieczęci przed demonami, ale gdybyś jeszcze posłała na nich swe pajączki, to wątpię, aby zdołali ochronić je przed tak wieloma przeciwnikami. Bariery powinny zacząć pękać, obnażając serce Shimody na atak Twojej armii i hordy Oni..
-nagła myśl pojawiła się w głowie Leiko. I nie była ona przyjemna, na co wskazywało przymarszczenie przez nią brwi -Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale.. czy Oko nie zdradzi Chińczykom również mojej obecności w pobliżu świątyni?

-Nie mogę przemycić nieograniczonej liczby moich dzieci do Shimody. W fałdach mego kimono kryje się ledwie trzydzieści z nich. To stanowczo za na pokonanie choć jednej grupki łowców pilnujących pieczęci. A reszta moich dzieci i pomniejsi żołnierze nie dojdą do pieczęci, która jest aktywna.
- i ten plan łowczyni Sakuno zburzyła swoimi słowami. Przez chwilę się zastanawiała rozmyślając.- O jakim Oku mówisz?

Maruiken nie odpowiedziała od razu. Ani na swój plan roztrzaskany na drobne kawałki przez Pajęczycę, ani na zadane przez nią pytanie. W tej ciszy, przerywanej tylko niemrawo szemrzącym strumyczkiem u ich stóp, na twarz łowczyni wstąpiła konsternacja. A po chwili przeciął ją niespodziewany uśmiech.
-Oh, Sakusei-san. To nie jest właściwy dzień na igranie sobie ze mną. Może jutro, jak już będzie po wszystkim? -zaśmiała się krótko, chociaż ciężko było określić, czy przyczyną był ten domniemany żarcik, czy myśl o beztroskich chwilach poza Shimodą. Potem przenikliwym spojrzeniem przewędrowała po przybranej twarzy kobiety -Przy naszym pierwszym spotkaniu nazwałaś mnie i małą miko „dwójką oczu”. Zatem z pewnością wiesz o tym naszym małym sekreciku, który tak niezdrowo zafascynował mnichów.

-Aaa, o to chodzi. Iye. Jesteś śmiertelniczką, nie Oni. Kekkai nie działa na ciebie. Kekkai cię nie widzi. Jesteś człowiekiem mimo swojego daru.
- wyjaśniła z uśmiechem Pajęczyca.- Możesz przemykać się niepostrzeżenie ignorując bariery. Ja… muszę bardziej uważać.

-Spryt jest jedyną moją bronią przeciwko mnichom. Ta noc stałaby się jeszcze bardziej skomplikowana, gdybym nie mogła się ukryć przed ich wszechobecnym wzrokiem
-pod wpływem własnych słów, Maruiken ostatni raz przemknęła spojrzeniem po nienaturalnie idealnych rysach wdowy Sakuno. Potem jej zainteresowanie przyciągnęły szare uliczki i ruiny domów otaczające ich miejsce spotkania.
-Mała miko podzieliła się z Tobą swoimi planami? -zapytała półgłosem, kiedy tak instynktownie lustrowała okolicę w poszukiwaniu intruzów -Ona i jej yojimbo do nas dołączą?

-Iye… mała by i chciała, ale jej opiekun jest temu stanowczo przeciwny. Ja go rozumiem. Pole bitwy to nie miejsce dla dzieci.
- stwierdziła z ironicznym uśmieszkiem kobieta, opierając się mocniej na barierce, która zaskrzypiała złowrogo.- Miko i jej ronin nie wezmą udział w tej misji.

-Oh?
-zaskoczenie tą informacją okazało się być tak niespodziewane i silne, że Leiko w jednym momencie porzuciła przeczesywanie okolicy spojrzeniem. Sakusei potrafiła skupiać na sobie uwagę rozmówcy, i to niekoniecznie samą urodą.
-Ayame jest jeszcze dzieckiem, ale ma więcej doświadczenia w walce niż większość tych nieopierzonych samurajów klanu. Ponadto zdążyła już poznać co poniektóre ze sztuczek mnichów. Jej wiedza i zdolności mogłyby się okazać niezastąpione w świątyni -łowczyni delikatnie wydęła wargi w czymś, co można byłoby określić mianem grymasu. Takiego na miarę jej subtelności -Co za strata.

- Jej opiekun zaś potrafi być zadziwiająco uparty i postawić na swoim… nawet podczas sporu ze swoją podopieczną.
- odparła wesołym głosem Pajęczyca.- I masz rację… to duża strata.
Spojrzała na Leiko pytając. - A jak tam werbowanie soju...uuuu...

Nie dokończyła, bo spróchniała podpórka pękła i zaskoczona Sakuno wpadła z głośnym chlupnięciem do strumyczka rozbryzgując wodę. Utopienie jej nie groziło, poziom wody ledwie sięgał do kostek, ale ochlapała się cała sprawiając, że mokre kimono lepiło się do krągłości jej ciała.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem