Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2019, 13:30   #17
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
W podziemnej komnacie słychać było odgłos rozrywanego i pożeranego mięsa. Oślizgłe i chrzęszczące mlaśnięcia, zgrzyty i trzaski łamanych kości.
Kinbarak/Kyle ucztował na trupie Suttunga.
W pewnej chwili Kyle oderwał się od zezwłoku wbijając intensywne spojrzenie czerwonych ślepi w głąb korytarza. Nie. Nic. Nikogo. Wygląda na to, że dano im trochę czasu na przyjemności. Kyle zarechotał i wgryzł się łapczywie w serce giganta.
Soczyste.


Dano wam, jak się okazało, nie więcej niż pół godziny, nim noc urodziła kolejne potworności. Kto wie, może nawet straszniejsze od was.
Kinbarak wygrzewał się w świetle pulsującej nad posadzką kuli płomieni gdy nagle jego czujne uszy zatrzepotały łowiąc dźwięk. W tej samej chwili mięśnie drgnęły pod skórą Zeno'Tzula. Lord odebrał sygnał swej instalacji alarmowej umiejscowionej przy wejściu do korytarza. Zamknął oczy i zerknął trzecim okiem.
Ciche, acz niezgrabne stąpnięcia jakiejś niewielkiej istoty. Marduk rozszerzył zakres działania swej percepcji, a Kinbarak/Kyle skoncentrował się całkowicie na słuchu.
Ciche szuranie niezgrabnych stóp po posadzce. Nie dalej niż kilkadziesiąt kroków od wejścia do komnaty.
Kinbarak słuchał. Marduk patrzył.
Mała istota, nie mogąca się pochwalić więcej niż pół metra wzrostu, przypominająca obrośnięty kwieciem krzak. W liście wplątany był czerwony jedwabny sznurek. Na szczycie ruchomego krzaczka dwa pulsujące zielenią ślepia. Słaba aura magiczna w kolorze soczystej zieleni. Cichy mamroczący głos.
Nie zaatakowaliście, bo niby czemu? Stworek budził raczej litość niż strach. Nie zatrzymywany dotarł kilka kroków od wejścia.
Nagle, z zawoju zielonego kwietnego płaszcza, wysunęła się mała łapka trzymająca niewielkie kwadratowe puzderko. Mamroczący stworek cisnął je na posadzkę, w głąb komory, na odległość kilkanaście kroków od wejścia.
Po czym rozpadł się na kupkę liści i kwiatów, których zieleń akcentowała misterna czerwona plecionka.
Coś trzasnęło, w leżącym na posadzce, puzdrze.
Z czterech kątów, z cichym trzaskiem mechanizmu, uwolniły się cztery sworznie. Z wnętrza pojemnika dobiegł szelest, niczym trzepot skrzydełek szarańczy. A chwilę później wzbierająca energia magiczna wysadziła grzbiet puzdra od środka. W sufit komnaty uderzył słup intensywnego światła do wtóru równie intensywnego huku. Poczuliście, że jakaś przemożna siła odrywa was od kamieni posadzki, unosi w górę...
Światło poraziło wasze oczy. A chwilę później komnata, w której urządzili swój przyczółek obaj strażnicy, była pusta i cicha.


Stan zawieszenia między jawą, a snem zdawał się trwać długo, ale wasze subiektywne, wewnętrzne czasomierze, poinformowały was usłużnie, że minęło zaledwie kilka sekund.
Ze stanu zawieszenia wyrwał was wstrząs towarzyszący uderzeniu stopami (lub łapami) o twarde podłoże. Olśnione oczy wróciły do stanu używalności całkiem szybko i chętnie.
Jeszcze przed chwilą otaczał was mrok podziemnej kawerny rozświetlany tylko blaskiem ognistej kuli. Tu, gdziekolwiek było to, było jaśniej. I bardziej przestronnie. Na wiele setek kroków we wszystkich kierunkach rozciągała się bazaltowa podłoga komnaty lśniąca delikatnym fosforycznym światłem. Dostrzegalne ściany pomieszczenia również zdawały się promieniować eterycznym blaskiem, takim jakie tworzą podziemne mchy, grzyby i porosty.
Dał się słyszeć stukot kopytek, niczym powitanie satyra lub fauna. Odruchowo zwróciliście się w tamtą stronę.
Okrywające to miejsce cienie rozstąpiły się na chwilę ukazując sylwetkę kobiecego centaura. Długi płaszcz okrywał końską połowę ciała, opuszczony kaptur krył twarz.
W następnej chwili podmuch żywego wiatru odrzucił kaptur. Kobieta spokojnie naciągnęła zasłonę na miejsce, ale przez chwilę jej rysy były wyraźnie widoczne.



Kolejny szmer, gdzieś z boku, kazał wam rozszerzyć pole widzenia.



Oboje nieznajomych otulała magiczna aura, łagodna teraz niczym pomruk śpiącej bestii. Dawała jednak niezłą zapowiedź tego co może znaczyć jej ryk.
- Bądźcie pozdrowieni, Lordzie Marduku, Lordzie Kinbarak - czarodziej uprzejmie skinął głową - Pozwólcie sobie powiedzieć, że wyglądacie kwitnąco. Alyssa, gdybym ci powiedział, że to mordercy i karmiciele kruków, dałabyś wiarę?
Centaur obejrzała sobie uważnie promieniujące pierwotną grozą postacie obu strażników.
- Nie dałabym.
- Taaak - mężczyzna westchnął z żalem - A teraz obaj ci szlachetni panowie ośmielili się podnieść rękę na syna tutejszego Boga, na zbawiciela grzeszników. Mógłbym tak jeszcze długo, ale oszczędzę wam wstydu, a nam straconego czasu. Powiem krótko. Oddajcie nam ciało mesjasza, a w zamian rozejdziemy się w pokoju...
Nagle w słowa maga wciął się pomruk bestii.
A może był to głos rodzącego się anioła.
Ten, który wynurzył się z ciemności za plecami pary czaromiotów...



Skrzydlaty, którego ogrom dorównywał sylwetce Marduka, otoczony aurą barwy głębokiej purpury, otulony skrzydłami barwy stali. Jego kirys, okrywający tors, ramiona i nogi nosił ślady wgnieceń i pęknięć. Jego tarcza płonąca własnym mistycznym blaskiem. Jego miecz, który zwie się Koniec...
Obaj strażnicy rozpoznali go szybko. Pan Wojny, były Książę Zastępów, którego imię, zgodnie ze świętymi pismami brzmiało Mikael. Patron walki za słuszną sprawę...
Tyko bardzo nieliczni wiedzieli, że archanioł Mikael nigdy nie istniał. Pan Wojny, którego prawdziwe imię brzmiało Rahvin, który jak pierwsi najpotężniejsi aniołowie Pańscy, wybrać musiał między Światłem, a Ciemnością. I wybrał stając się tym, który dał ludzkości topór z gładzonej kości, miedziane ostrze włóczni, łuk i strzały z kościanym grotem. Którego imionami były Gangrena i Śmierć.
Rahvina nie dało się nazwać złym. On był tam gdziekolwiek tlił się płomień konfliktu, bezlitosny i niepokonany niczym odwieczny strażnik równowagi między Wojna i Pokojem. Dlaczego znalazł się tutaj?
Jego głos był niczym mosiężna surma.
- Moje dzieci - anioł potrząsnął kruczoczarnymi włosami - Płomień grzechów tych plugawicieli już dawno obrócił w proch ich sumienie. Szkoda czasu. Miast mówić, wyrwijcie zbawiciela z gardła szatana nim go pożre! Tako rzecze Pan!
Przez moment obaj towarzysze skrzydlatego patrzyli tylko na was i doprawdy, nie było w ich spojrzeniach wiele sympatii. W tej chwili tylko wy widzieliście twarz Rahvina i widniejący na niej twardy nieprzyjemny uśmiech, niczym drwina z tych, którzy nie mogą prawdą wydobyć się z kłopotów. A kłopoty były blisko. Między palcami centaura z trzaskiem przeskakiwały iskry wyładowań niczym nitki świetlistej pajęczyny. Mag przelewał z dłoni na dłoń płynny ogień, a poły jego płaszcza falowały jak smocze skrzydła.
I nagle...
- DO BOJU, DZIECI!
I zaczęła się kolejna odsłona krwawego spektaklu.
 
Jaśmin jest teraz online