Jak już się wszystko zesrać, to oczywiście wszystko na raz. Akell zdążył przekląć swoją robotę, samego siebie, przełożonych, pracodawcę, ruiny, cyborga, kulę, niewolnicę i cały Kadras, zanim w przebłysku olśnienia i „inteligencji” nie kopnął w granat, a że typem sportowca to on na pewno nie był, toteż nie liczył na celnego gola.
Coś jednak musiał uczynić, bo wprawdzie pocisk nie był rażeniowy to jednak mógł poparzyć kulącą się w jego nogach niewolnicę, bo to, że oboje ogłuchną było nie do uniknienia.
Szczęście w nieszczęściu, że zabrał ze sobą maczetę z ultradźwiękami, więc być może uda mu się częściowo unieszkodliwić robota, zanim Kostucha nie zapuka przez ich touchpady.