Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2019, 11:40   #47
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzień 10

Obudziła się zlana potem i z bijącym gwałtownie sercem o piątej rano, ze snu w którym była pożerana żywcem.
- Ja pierdolę…. - Woods nie rozejrzała się po swoim otoczeniu, jej sypialnia, ślicznie odnowiona przez Henry’ego, łóżko po dawnych właścicielach, szafa i konsoleta które czekały na bycie odnowione...Jane?
Wszystko było, nawet śpiąca grzecznie w piżamce Jane. Zdecydowanie mniej drapieżna od swoich kocich wersji.
- Uff… - Susan chwile jeszcze uspokajała się po koszmarze - ...przepraszam Yoona…- dodała cicho. Jej inne ja musiało być na nią wściekłe. Wygramoliła się złóżka zostawiając opatuloną Jane i zeszła do kuchni zabierając laptopa. Jane pewnie za jakiś czas się obudzi a za około cztery godziny przyjedzie Henry. Na ten dzień planów nie miała, no poza pogrzebem o dwunastej. Powinna zacząć robić coś dla siebie...co nie obejmowało seksu czy teorii spiskowych.
Chwilowo zaczęła od kawy, gorąca kawa w filiżance towarzyszyła w jej dłoniach kiedy stanęła w otwartych drzwiach kuchni i patrzyła na widok pola na tyłach budynku i witającego ją świtu.
Potem zajęła się śniadaniem, wiedziała że już nie zaśnie więc równie dobrze mogła zacząć wcześnie dzień. Tego dnia postanowiła zrobić coś innego niż sery i owoce...znaczy nadal były ale nie w formie luźnej tylko zrobiła bardzo apetycznie wyglądające kanapki. I zrobiła ich ...dużo, zdecydowanie za dużo jak na samą Jane i Susan.

[media]https://i.pinimg.com/564x/0b/c5/37/0bc5375068d5b81410e6128c3a0bec2f.jpg[/media]

Ekspres miała cały czas w gotowości by nie musieć go rozgrzewać na nowo kiedy Jane się obudzi. Wood nie czekała na nią z zaczęciem śniadania. Odpaliła na nowo laptopa i zaczęła przeglądać internet, uzależnienie wszystkich ludzi. Zamówiła kolejne drobiazgi do domu i dla siebie. Włączyła spokojną muzykę do śniadania i zaczęła oglądać meble.
Kiedy Jane w końcu zeszła zastała Susan przy swojej drugiej kawie w bawełnianym swojskim szlafroku, wysyłającej sms-a.
- Witaj śpiąco królewno, jak się spało? - Przywitała swoją przyjaciółkę z uśmiechem.
- Hej… ja czuję się zmięta.- odparła zmarnowana wyraźnie Jane, która z trudem doczłapała do stołu.- A jak ty się czujesz?

SMS Sue
“Jane u mnie nocowała, mamy śniadanie...przesadziłam z kanapkami.”



- Tak sobie miałam zły sen więc sobie odbijam o poranku. - Powiedziała Susan skazując na kolorowe kanapeczki. - Chcesz wody czy kawy?
- Acha… kawy.- odparła Jane “odchorowując” wczorajsze pijaństwo.
Susan zrobiła Jane jej kawę i postawiła w filiżance wraz z mleczkiem obok przed Jane. A potem odstawiła karafkę z wodą i cytryną, bez komentarza po prostu tam sobie stała. - Jak chcesz możesz wrócić na górę i przespać kaca. Obudzę cię przed pogrzebem żebyś zdążyła się przygotować.
- Chyba tak zrobię.- odparła Jane popijając powoli kawę.
Susan potowarzyszyła przyjaciółce w poranku, a potem odprowadziła ją na górę ze szklanką wody na ewentualne później.
Jane zwaliła się do łóżka, a potem dała zapakować pod kołderkę. I znów zasnęła. Susan została sama mając jeszcze czas nim Henry wpadnie. Zerkając na komórkę stwierdziła, że Henry nie odpisał. I być może tego nie zrobi. Gadatliwy to on nie był.
Nie zostało nic innego jak popracować trochę nad czymś innym. Poszła do biura i otworzyła swoje tajemnicze miejsce. Rozłożyła na podłodze dodatkowe kartki i dziennik Clarenca. Zaczęła pracować nad kolejnymi powiązaniami dodała całą jedną wielka grupę kartek przy nazwie Rakase - plus różne wariacje tej nazwy oraz dopisała teorie które znalazła Yoona we śnie. Pracowała przy otwartym ukrytym pokoju ściana zapełniła się o jedną trzecią swojej normalnej objętości.

W końcu siedzenie w niewygodnej pozycji dało o sobie znać i także naprała ochotę na dogryzienie kanapki z łososiem i może kolejny kubek kawy...albo herbaty. Przeciągnęła się i ruszyła do kuchni. Już na schodach słyszała buszowanie w kuchni świadczące o czyimś tam pobycie. Sprawdzając czas można było jednak stwierdzić, że to powinien być Henry.
- Hej jak już jesteś to Jane odsypia kaca, więc …- Susan wkroczyła do kuchni szukając wzrokiem swojego majstra. -...
- Więc…- mężczyzna spojrzał na Susan i uśmiechnął się zażartował.- … ciekawy sposób kuszenia. Zrobimy przy oknie wystawowym twojego zakładu? Jest jeszcze dość wcześnie. Może nikt nie dojrzy.
- … więc będziemy cicho pracować żeby dać się jej wyspać. - Sprostowała Woods chwytając za jedną kanapkę z mocno skurczonej listy. Najwyraźniej Henry dobrze zrozumiał że może się obsłużyć i dojeść. - Chcesz kawy albo herbaty do tego? - Dopytała wystawiając w jego stronę nadgryzioną kanapkę z łososiem.
- Może być kawa… bo chyba ją planowałaś robić.- stwierdził z uśmiechem Henry przyglądając się ruchom pracodawczyni.- W razie czego… kneblować cię?
- Coś mi się wydaje, że kneblowanie w twoim wykonaniu spowoduje, że będą mnie słyszeć ludzie w sąsiednich domach. - Powiedziała zadziornie. - Jak wolisz herbatę wystarczy poprosić, być może trzecia kawa nie jest super pomysłem…- powiedziała zbliżając się do mężczyzny wchodząc w jego strefę komfortu.
- To herbata niech będzie.- zgodził się z nią Henry nie odrywając od niej oczu. Susan uśmiechnęła się i minęła nie powodując fizycznego kontaktu. Poszła wstawić wodę i wyjęła dwa świeże kubki i torebki herbaty, wystarczyło tylko poczekać aż woda się zagotuje.
- Wczoraj powiedzieli że dzisiaj o dwunastej będzie pogrzeb Clarenca. - Powiedziała odwracając się do majstra. - Pójdę z Jane,...nie jest w najlepszej kondycji i nie mówię tutaj o kacu. ...wiedziałeś, że Jane ma strasznie słabą głowę?
- Poniekąd tak.Ty nie wiedziałaś?- zapytał Henry, po czym dodał.- Ja nie chodzę na pogrzeby.
- Nie miałam pojęcia, dopiero wczoraj to zauważyłam...z drugiej strony nie pijemy co chwila, a whisky w ogóle jest mocna, więc za pierwszym razem zwaliłam to na trunek. Co do pogrzebu, po prostu powiedziałam ci co my zamierzamy, ty rób co uważasz.
- Zrobię swoją robotę. Jeszcze uznasz, że wykorzystuję sytuację by nic nie robić.- odparł mężczyzna w zamyśleniu, acz z żartobliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Wiesz górne pokoje to akurat chyba najłatwiejsze pomieszczenia,...- Nie zdążyła dodać kiedy gwizdek czajnika zaczął wydawać pierwsze hałasy i Susan wyłączyła palnik by ograniczyć odgłosy. Zalewając herbaty dodała - ...Największą przeprawę będziesz miał z piwnicą, ale Jane powiedziała mi wczoraj od kogo mogę kupić w okolicę pompę.
- Mhmm…- mruknął w odpowiedzi mężczyzna przyglądając się nogom Susan.- Piwnica to sporo roboty.
- Wiem, ale wierzę w twoje umiejętności. - Powiedziała stawiając mu jego herbatę na stole i siadając na krześle. - Trochę nam popsułam poranne aktywności spijając wczoraj Jane, co?
- Myślisz, że Jane mnie powstrzyma… lub peszy?- zapytał ironicznie Henry popijając herbatę i wędrując wzrokiem od stóp do ud dziewczyny wystających spod szlafroczka.
- Ciebie może nie, mnie owszem. - Odpowiedziała zamachując się noga i “kopiąc” go zaczepialsko. Choć siła jej występku była zerowa, liczył się sam fakt.
- Nie wyglądasz na specjalnie speszoną. Może cię ta sytuacja nieco kręci, co?- Henry wstał i zaszedł siedzącą dziewczynę od tyłu. Jego palce przez chwilę pieszczotliwie błądziły po jej szyi, by po chwili osunąć się w dół, wślizgnąć pod szlafrok i chwycić za biust kobiety.
- Mmm..- Odchyliła głowę do tyłu by widzieć jego twarz. - Fakt że nie czuje się skrępowana chodząc przy was w negliżu to jedno, twoje “gry wstępne” też, przejście do głównego dania to totalnie inna sprawa.
- Skoro nie czujesz się skrępowana, to odsłonisz więcej?- zapytał Henry całując czubek jej nosa i ściskając drapieżnie owe krągłości, które pochwycił palcami.
- Próbujesz mnie wmanewrować w szybki numerek w kuchni…- Rzuciła oskarżająco ale pozwoliła szlafrokowi zsunąć się z niej ukazując więcej nagiej skóry, choć były to głównie ramiona to było to spełnieniem jego prośby.
- Nieprawda. Nie w szybki. W długi numerek, a może potem w kilka kolejnych.- odparł z bezczelną szczerością jej kochanek ocierając ukrytymi przed jej wzrokiem krągłościami o siebie nawzajem.
- Nie żartowałam z tym że obecność Jane mnie peszy....nawet nie tyle Jane co kogokolwiek innego. - Dodała patrząc mu w oczy, z jednej strony nie chciała narażać Jane na uczucie zażenowania jakie ona czuła w takich sytuacjach, a z drugiej obecność Henry’ego była trudna do zignorowania.
- Myślisz za dużo. Nie męczy cię to?- stwierdził Henry uparcie dążąc do celu i cierpliwie pieszcząc ciało kochanki swoimi dużymi chropowatymi dłońmi.
“ Dupek “ odezwała się Yoona. A Susan jej przytaknęła. Niestety obie po szesnastu latach małżeństwa gdzie często słyszały, że ma siedzieć cicho nie myśleć i ładnie słodko wyglądać, po takich komentarzach stawały się martwe w środku na jakiekolwiek podchody. Stanowczym ruchem odtrąciła dłonie mężczyzny i wstała poprawiając szlafrok.
- Chyba powinieneś poszukać sobie jakiejś słodkiej idiotki do wspólnego spędzania czasu skoro moje posiadanie mózgu tak ci przeszkadza.- powiedziała, jej ton głosu był zimny i Henry doskonale widział, że kobieta jest aktualnie na niego wściekła. - Potrzebuje doczepić jeszcze parę stron na ścianę. Jak zwolnię pokój będziesz mógł zabrać się do pracy. - ton głosu jasno mówił że jakiekolwiek szanse na poranną i najprawdopodobniej i późniejszą zabawę zostały unicestwione i Henry będzie musiał szukać zaspokojenia gdzie indziej.
Doklejenie ostatnich stron zajęło jej trzy minuty potem zostawiła go Henry’emu. Sama cicho weszła do sypialni biorąc swoja czarną sukienkę ze sobą poszła wziąć prysznic.
Trochę czasu spędziła w łazience robiąc z tego jakby rytuał przygotowawczy. Najpierw zadbała o swoją urodę, potem powoli zaczęła się ubierać. Bielizna, pończochy i mała czarna, czarne szpilki wszystko razem w połączeniu z jej wściekłością na Henry’ego dawało efekt zimnej dominującej suki niż przyjaznej kobiety która do tej pory była.

Miała jeszcze jeszcze ostatnie pół godziny zanim pójdzie obudzić Jane, więc udała się na dół i ogarnęła kuchnię po śniadaniu, głównie zmywaniem i wyniesieniem śmieci.
Wyjęła też mięso mielone by zaczęło się rozmrażać. Potem poszła obudzić Jane.
- Hej..- powiedziała cicho trącając kobietę. - .. czas wstawać. Jak się czujesz?
- Lepiej…- ziewnęła Jane powoli siadając na łóżku.- Długo spałam?
- Tak ale nie przejmuj się masz godzinę żeby się w swoim tempie ogarnąć. - Powiedziała Susan głaszcząc Jane po włosach. - Zrobić ci kawę czy uzupełnisz płyny wodą?
- Mhmm… kawa byłaby ok.- stwierdziła Jane wstając i niemrawie idąc w kierunku łazienki.
W tym czasie Woods zeszła na dół, mijając pomieszczenie w którym pracował Henry, i zrobiła Jane jej kawę czekając na nią na dole.
Nieco już uporządkowana Hong zeszła na dół i powoli usiadła na stołku.
- Pewnie w czymś przeszkodziła moja obecność, co?- zapytała zapewne wspominając o obecności Henry’ego.
- Nie przejmuj się. Twoja obecność czy nie, na jedno by wyszło zapewne. - Powiedziała z zimną obojętnością Woods.
- Czemu?- zapytała zaciekawiona Hong popijając kawę.
- Chyba się dzisiaj okazało że nie jestem tym typem kobiety jaki mu odpowiada. Nie ważne, nic się wielkiego nie stało i tak wiedziałam że to nie miało sensu. Będziesz się przebierać? - Susan skróciła temat do minimum i zmieniła go na pogrzeb, bo w końcu z grobową atmosfera mogły pójść już na fulla.
- A jaki typ mu nie odpowiada?- odparła zaskoczona jej słowami Hong. Zupełnie jakby usłyszała, że morze jest czerwone.
- Najwidoczniej myślące. Dobra już koniec tematu mamy miły wyciszający pogrzeb do uczęszczenia, zajmijmy się tym tematem. A jak wrócę… nie wiem uczczę pamięć Clarence’a używając książek które mi sprzedał.
- No… tak… to w stylu Henry’ego. On nie ceni myślenia u nikogo. To facet instynktu.- zachichotała Jane.- Wierzy w prymat odruchów na analizę.
- Boże nie odpuścisz mi tego tematu…- stwierdziła trochę załamana Susan, że tamta zamiast odpuścić wierci. - .. tak no więc, ja podziękuję. Przez szesnaście lat małżeństwa było mi powtarzane, że nadaje się tylko by wyglądać i bym darowała sobie myślenie więc nie dziękuje za kolejną taką relację! - Powiedziała trochę podniesionym głosem wskazującym na buzujący w niej kobiecy wkurw.
- Wyglądasz teraz naprawdę… bojowo.- odparła z wesołym uśmiechem Jane i skinęła głową.- Wiesz ja to rozumiem. I nawet cię podziwiam za to.
- Tiaaaa, to i tak ssie ale … przynajmniej zajmę się ważnymi rzeczami i nie będę się rozpraszać. - Próbowała się uspokoić i ukierunkować swój zapał na jakieś produktywne tory. - Mniej przyjemnymi rzeczami, jak ganianie się z potworami na nawiedzonym cmentarzu.- mruknęła ironicznie Hong.
- Wczoraj miałyśmy wspólne oglądanie filmów i było fajnie, jakoś nie widzę powodu by to odtrącać mimo, że będę uciekała przed potworami w pewnych momentach.- Odbiła piłeczkę Woods.
- Dziś też oglądamy filmy? W moim łóżku dla odmiany?- zapytała zaczepnie Jane.
- Może być. - Wzruszyła ramionami Woods - Przyniosę dla ciebie oranżadę byś za szybko nie odpadła. - Susan nie kryła przyjacielskiej złośliwości.
- Oranżada. Tak. To dobry pomysł.- oceniła kumpela pani Woods.- Tak będzie bezpieczniej.
- Nie No, nie chcę żebyś cierpiała jak dzisiaj. - Dodała już potulnej druga kobieta i sprawdziła zegarek. - Idziesz tak czy jeszcze pójść z tobą, bo chcesz się przebrać?
- Myślisz, że się wcisnę w jakieś twoje sukienki?- zastanowiła się Hong nie chcąc wychodzić w piżamce, a nie bardzo wiedziała gdzie podziała swoje ciuchy. I nie zauważyła zapewne, że Woods zaniosła jej ubranie na górę.
- Chyba mam jeszcze jedną czarną…- Dodała z zamyśleniem Susan i ruszyła na górę. Po chwili szukania podała przyjaciółce czarną zwiewną sukienkę bez rękawów i bez dekoltu. - Nie mam butów do pożyczenia ale twoje powinny pasować.
- Ok.- zgodziła się z nią Jane, zabierając wpierw za rozbieranie i ubieranie się. Co przypomniało Susan o wczorajszym występie Hong.
No tym razem przynajmniej wyglądała na sprawniejszą i cieleśnie i umysłowo. Susan zastanowiła się przez chwilę czy Jane oszukuje się, że Woods wykaże zainteresowanie płcią przeciwna. Czy to tylko pijackie desperackie próby wygłodniałej chuci.
- Jestem gotowa. Jak to się prezentuje?- stwierdziła Hong obracając się w miejscu.
- Super jak chcesz możesz sobie zatrzymać tą kieckę i tak rzadko z niej korzystałam. - Powiedziała do Jane.
- Dzięki. Może zatrzymam.- odparła z uśmiechem Jane.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline