Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2019, 08:00   #53
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Było nawet przyjemnie, przebiec się z Alice. Na szczęście bibliotekarka nie użyła świadomie swojego zapachu i nie zdominowała za pomocą emocji dziewczyny. Cała i nietknięta Susan znów znalazła się w swoim domu. I czegoś nowego się dowiedziała.
Pozostała sprawa samochodu, kiedy przygotowywała śniadanie stwierdziła że najlepszą taktyką będzie udawać że nic nie wie i udawać, że się tym nie interesuje.
Kuchnia nadal pachniała środkami czystości ale nie na tyle by być nieprzyjemną. Susan na śniadanie zjadła płatki.




I zamierzała zrobić nową porcję mrożonej herbaty, dokończyć ramę i zabrać się poważnie za szafę. Odgłosy z góry świadczyły o tym, że Henry pracował już. Teraz to co prawda nie miało znaczenia, bo znów była sama… książę z bajki okazał się dupkiem, a najgorsze było to że nawet nie pomyślał by spróbować przeprosić. Ale czego się spodziewała? Wszak Jane mówiła jej jaki jest. Hong wiele mówiła i niestety prawie zawsze miała rację.
- Ciekawe czy dlatego nie zostaje w mieście na noc...bo by go rozszarpały…- zastanowiła się idąc do siebie i zaczynając pracę nad szafą. Koło południa miała prawie przygotowaną do nakładania farby ale zrobiła się głodna i postanowiła zrobić sobie przerwę.
W kuchni zrobiła sobie spaghetti z poprzedniego dnia tylko że użyła samego sosu pomidorowego który był ostry ale nadal zjadliwy. Henry uda się pewnie do Hong,...ich, Susan i Henry’ego, komunikacja była tego dnia zerowa.
“No tak co zaruchał, to jego.” Pomyślała gorzko Woods zmywając po obiedzie i kierując się do sypialni by dokończyć szorować szafę papierem ściernym. Potem zaczęła nakładać pierwsze warstwy jasno niebieskiej farby.
Usłyszała schodzenie po schodach. Pewnie Henry szedł na obiad u Jane. Przez chwilę została sama, a potem.. znowu ktoś szedł po schodach. Znowu skrzypiały.
W pierwszej chwili nie zwróciła na to uwagi, założyła że albo majster może czegoś zapomniał albo nie zauważyła upływu czasu i już wraca.
- Hej. Jak ci idzie? Henry nie był zbyt dobrym źródłem informacji.- usłyszała głos Jane.
- Hej. No nie rozmawiamy ostatnio. - Przyznała Susan, bez bicia i bez skrępowania. Ona wiedziała że będzie słabo i okropnie koniec końców. Powinna częściej słuchać rozumu niż reszty ciała to by nie czuła się teraz źle. Bo choć nie przyznałaby tego nawet pod wpływem tortur to było jej źle, że tak się skończyło i że się w ogóle skończyło. Wróciła myślami do gościa i pokazując pierwsze efekty swojej pracy. - Powiem tak..idę do przodu, ale jeszcze trochę pracy przede mną.
- Przynajmniej masz hobby, choć mogłaś to zostawić Henry’emu.- odparła z uśmiechem Jane i spytała cicho.- I jak poszło z Alice? I co to za gość był u ciebie?
- Myślę, że Henry’emy już zależy by dalsze prace szły szybko i sprawnie…- Powiedziała z pewnością w głosie choć trochę melancholijną. - ...chyba po pokoju poproszę o zrobienie schodów do piwnicy, a resztę będę ogarniać sama w swoim tempie. Z Alice poszło dobrze tylko biegałyśmy...speszyła się jak zwróciłam uwagę na fiołkowy zapach….to było ciekawe ale jeszcze nie wiem co mi to powiedziało. Co do tego o czym ci pisałam...no cóż był, ale już go nie ma. Choć rano znalazłyśmy obcy samochód z Alice. Poszła zawiadomić Jessicę.
- Wiesz. Henry jest nieskomplikowany. Czasami mam wrażenie jakby nie był…- zamyśliła się Hong.-.. nie był cały. Działa instynktownie i raczej niezbyt rozgarnięty socjalnie jest. Ale chyba bardziej tobie zależy, by szybciej skończył niż jemu.
- Tyle ciekawych rzeczy, a ty o nim…- mruknęła Susan siadając na łóżku i patrząc się na szafę. - … uprzedzał mnie, sama też wiedziałam, że tak się skończy...może nie dokładnie tak ale jakiś ogół miałam. Nie słuchałam siebie i taki efekt… sama sobie jestem winna i tyle. Będzie lepiej dla nas trojga jak remont skończy się w terminie, teraz jak nie ma żadnych relacji rozpraszających to powinno się udać.
- A ciebie bardziej Alice zainteresowała. Nie wiedziałam, że gustujesz w blondynkach.- odparła żartem Jane i podrapała się po karku. - Alice i Jessica rzeczywiście się nie kochają. Ale wierz mi, chętnie stają murem przeciw Eleonore.
- Nie podoba mi się ta forma żartów, bo sprowadza mnie do bycia dziwką. Nie gustuje w kobietach mówiłam ci to nie raz. - Wypowiedziała swoje zdanie na temat żartu Jane i po raz kolejny przypomniała jej o swoich preferencjach seksualnych. Nie chcąc jednak poświęcać temu zbyt dużo czasu przeszła do kolejnego pytania. - A Camille i Rose?
- Rose jest ta głupiutka. Nikt nie traktuje jej poważnie, a ona sama zajęta swoim apetytem. Camille to lesbijka, ma swoją partnerkę. Raczej jej się trzyma.- rzekła licząc na palcach.
- Chodziło mi o ich stosunek do siebie nawzajem, Alice wydawała się być poirytowana Rose.
- Traktują ją jak rozpieszczoną nastolatkę.- wzruszyła ramionami Jane.- Mogą się na nią gniewać, jak na bachora który sobie na zbyt wiele pozwala.
- A Camille?
- Camille jest blisko z Alice i Eleonore… takie mam wrażenie.- wyjaśniła Hong wyraźnie zakłopotana.
- Zrobiłaś się zakłopotana...z jakiegoś konkretnego powodu? - dopytała Susan, ale nie zamierzała drążyć jeśli Jane poczuła się nieswojo.
- Nieważne…- machnęła ręką Hong zmieniając temat. - A ten… gość? Znałaś go?
- Tak. Choć uważam, że im mniej o nim wiesz tym lepiej….jeśli ‘wilki’ nie atakują właścicieli domostw to czy to dlatego Henry nie zostaje w mieście? Bo nie podpisał umowy więc, by go rozszarpały? Pytam z ciekawości bo chce zrozumieć jak to działa. - Odbiła piłeczkę Susan.
- Nie wiem.- stropiła się Jane.- Słyszałam o wilkach - obrońcach wybranych od pijanej Rose.
W zasadzie to nie bardzo w nie wierzyłam. Wiem że takie wilki mieszkają też w lesie, ale nie miałam okazji się przekonać, że naprawdę mieszkają w domach.
- Czyli hipotetycznie jako mieszkanka powinnam czuć się bezpiecznie w lesie. - Powiedziała rozmyślająco bardziej do siebie niż do Jane, myśląc nad być może wieczornym spacerem. - No dobrze, o ile w samochodzie nie ma nic z czym przyleci do mnie pani szeryf nie muszę się niczym martwić.
- Nie bardzo… las należy do hrabiego. W lesie będziesz intruzem.- wyjaśniła Hong.
- Mhmmm, kiepsko…- stwierdziła Susan. - A właśnie mamy gdzieś szklarza albo mogę u ciebie nowe lustro zamówić? Skończyłam ramę i mogę je wstawić.
- Możesz u mnie.- rzekła z uśmiechem sąsiadka Susan.
- Super. Wpadłam też na pomysł żeby zawiesić materiał na łóżku, wiesz taki ala baldachim. - Powiedziała swoje plany dotyczące domu. - A jak Henry skończy z gabinetem pewnie stworzę jakiś obraz na ścianę, są takie puste, że aż strach.
- Widzę, że się rozkręcasz.- odparła z uśmiechem Jane.
- Raczej odwracam uwagę od niewygodnych...nieprzyjemnych myśli. - przyznała Susan -...wiesz ta cała sprawa z nim, z nimi , z tym miastem,...z jednej strony chciałam zamieszkać w jakimś spokojnym miejscu … tak trochę się z tym przeliczyłam.
- Cóż poradzić. To dobre miejsce by się schować przed innymi kłopotami.- odparła enigmatycznie Hong.
- Z tobą było tak samo uciekłaś przed kłopotami i nagle znalazłaś się w większych? Nie musisz mówić, ale znalazłam o tobie wycinek z gazety.
- Tak. Nie chcę o tym mówić.- stwierdziła enigmatycznie Jane.
- Jasne. - Susan nie naciskała sama miała na głowie szukającą ją organizację i nie zamierzała się tym dzielić. - Ok to sorki, ale wracam do malowania. Nie to żeby mi się spieszyło, ale potrzebuje mokrej farby dla efektu jaki chce osiągnąć.
- To nie przeszkadzam. A potem… może jutro możemy poszukać w barze. Miłych facetów. Są tu tacy. Świat nie kończy się na Henrym.- zaproponowała Jane.
-...- Susan nie odpowiedziała tylko puściła jej to spojrzenie pełne niedowierzania w to co usłyszała. Mówiło tez że nie ma ochoty na żadnych facetów, miłych czy nie. I na pewno nie zamierza szukać sobie przygody by zapomnieć o poprzedniej poległej przygodzie.
- Ok… nie było propozycji.- stwierdziła z uśmiechem Hong.- Zawsze zostaje malowanie mebli, tak?
- Tak prace ręczne są bardzo relaksujące. - Powiedziała stanowczo Susan i wróciła do dopieszczania wizualnego swojej szafy.
- To w takim razie… nie będę ci przeszkadzać w relaksie. Wpaść z kolacją?- zapytała na koniec.
- Nie musisz. Mam jeszcze chleb i pewnie zrobię sobie kanapki, choć to znaczy że jutro powinnam kupić nowy… Pewnie Phil coś ma. - powiedziała Susan i zaczęła mokrą ścierką wycierać nałożoną farbę.
- Pewnie masz rację.- odparła Hong i spytała. - A mam w ogóle wpaść, czy może masz ochotę pobyć sama?
- Nie mam planów na wieczór jeśli o to pytasz, pewnie jak będę mieć wieczór do siebie skończę czytać i analizować dziennik Clarenca… może wpadnę na pomysł czy i gdzie jest druga część. - Susan nie ukrywała już przed Jane info o wiedzy sklepikarza. - Jak przyjdziesz, pewnie będzie cię to nudzić.
- W razie czego.. wiesz gdzie mnie szukać.- odparła Hong i zaczęła schodzić w dół.
- Miłego wieczoru. - Dodała za nią Susan i wróciła do szafy. I miała rację szafa zaczęła pod koniec dnia wyglądać fantastycznie...przynajmniej w mniemaniu Susan. Choć skończyła ją dopiero wieczorem, cała ubabrana farbą ale dumna. Nigdy nie zajmowała się takimi rzeczami ale lubiła malować. Choć bardziej obrazy niż meble. Niemniej satysfakcja jaką czuła patrząc na mebel była ogromna. Czekała ją kolejna noc przy otwartym oknie ale było warto. Po wyjściu Henryego zrobiła sobie kanapki, wrzuciła ubabrane kurzem i farbą ubranie do pralki. Kolację zjadła w wannie popijając winem z butelki, resztkami białego po wspólnym wieczorze z Jane. Nie siedziała w niej zbyt długo gdyż chwila spokoju przywołuje myśli o majstrze, nocnej wizycie, samochodzie...musiała zająć się czymś by je zagłuszyć.
Przebrała się w piżamę i złapała dziennik Clarenca, przeczytała go już parę razy, ale nie dochodziła do bliższych konkluzji.
Postanowiła więc spróbować czegoś innego czegoś co podziałało wcześniej. Miała tylko nadzieje że nie zmarnuje okazji. Przygotowała na nowo komputer z muzyką.
Przyniosła sobie działkę proszku i wciągnęła nosem. Zaczęła na nowo czytać dziennik, może jak przeczyta go po heroinie to wyjdzie z niego ukryty sens.
Zażywanie prochów i próby czytania dość szybko zaczęły spełzać na niczym. Głównie dlatego że pozbawione sensu zdania pełzać zaczęły po kartkach niczym ożywione i zbudowane z liter gąsienice. A sama notatnik otworzył się szerzej i rozerwał się by połknąć Woods w swoją paszczę i...

… i nie sądziła że tak szybko zatęskni za dżunglą.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 10-04-2019 o 20:53.
Obca jest offline