Nie spodziewał się, że stwór zamiast obejść zagrodę i zaatakować od drogi postanowi po prostu zawalić ją na głowy przebywających w środku. Rumor zapadającego się sufitu ostrzegał przed niebezpieczeństwem nie mniej, niż ból ręki poturbowanej przez skalne odłamki.
Po czymś takim wizyta natręta chcącego dobrać się do mięsa skrywającego się w murach schronienia była jedynie kwestią czasu. Estalijczyk mimo bólu ręki sięgnął po kuszę, która na szczęście przetrwała zawalenie sufitu.
- Puta! - wyrwało mu się na widok postrzępionego rękawa kurtki. Nie walczył wcześniej z czymś takim, ale skoro to oddychało i żarło, to musiało zdechnąć od ostrej stali dzierżonej we wprawnej ręce i pchanej do przodu niezłomną wolą właściciela.
Podbiegł do najbliższej ściany bocznej i przykucnął, aby utrudnić stworowi dostrzeżenie go w ciemności. Czekał z kuszą gotową do strzału nasłuchując odgłosów na zewnątrz.