Schody były od lat nieużywane. Na stopniach zalegał kurz i zwierzęce odchody, na których nie widać było żadnych odcisków stóp lub innych kończyn. Klatka schodowa wiła się w górę, nie pozostawiając miejsca na jakikolwiek manewr. Wyżej i wyżej. Liczyli stopnie. Po pokonaniu dziewięćdziesięciu-czterech natrafili na wieńczącą schody platformę i zakratowane przejście do malutkiego, mającego nie więcej jak dwa na dwa metry pomieszczenia. Pokryta pajęczynami krata nie była zamknięta, a zerodowany mechanizm poddał się z oporem i głośnym jękiem, kiedy wchodzili do pokoiku.
Nie było w nim nic, co sugerowałoby gdzie należy dalej kierować swoje kroki. Pomieszczenie było idealnym sześcianem, o boku równym dwóm metrom. Nie było więc zbyt dużo przeszukiwania. Już po chwili Axel trafił na ślad w suficie sugerujący, że to właśnie w górę wiedzie dalsza droga. Wystarczyło unieść i przesunąć jedną z płyt stanowiących sufit, aby ruszyć dalej. Przez wąską szczelinę wokół płyty czuć było odór nieczystości i zgnilizny.