Gdy Sadim zreferował swoją rozmowę z inkwizytor Klaczką, Kennick pokiwał głową.
- Umorli, masz niezłą intuicję, obyś tylko częściej jej używał. – rzucił szybko do krasnoluda, po czym zwrócił się do reszty, metodycznymi ruchami pakując swój dobytek i szykując się do drogi - Z tymi informacjami tym pewniejsze jest, że nasze sny, mam nadzieję że z wyjątkiem tego Sadima, były jedynie powracającymi wspomnieniami. To daje spore nadzieje, że pełne odzyskanie pamięci jest jedynie kwestią czasu. Co się zaś tyczy hrabiego, to rzeczywiście jego związek z naszą sytuacją jest logiczną konluzją – ale nie liczyłbym na to, że znajdziemy go tutaj. Ludzie bogaci raczej nie będą sami brudzić sobie rąk, szczególnie w ryzykownych przedsięwzięciach. No i jeszcze ten Zandalus, jego pupilek, który najwyraźniej jest nierozerwalnie związany ze wszystkimi dziwactwami, które się tu teraz dzieją. Ale – dodał, zapinając bandolier i sprawdzając, czy broń dobrze się trzyma - rozważania teoretyczne nigdzie nas nie doprowadzą. Musimy zbadać resztę szpitala, zabezpieczyć go i znaleźć sposób na pozbycie się tej mgły. – zakończył, ruszając powoli w stronę drzwi, wcześniej bronionych przez Patrzącego.
Sadim nie komentował monologu brata, wciąż zastanawiając się nad znaczeniem swojego snu, i dlaczego akurat jemu przyśniło się coś innego? Czy w ogóle zdarzyło mu się spotkać tego hrabiego? Czyżby kiedyś był w tym dziwnym mieście? Kapłan musiał się tego dowiedzieć, i to szybko. Dlatego ruszył za Kennickiem, dając innym znak gestem, by ruszali za nimi.