Schody były, były... i nagle się skończyły.
Nie ślepą ścianą, na szczęście, a pomieszczeniem, z którego - wbrew pierwszemu wrażeniu - prowadziła dalsza droga. W górę, ku jakiemuś smrodliwemu miejscu.
Zazwyczaj takie miejsca omijano szerokim łukiem, chyba że do pobytu tam skłaniała jakaś wyższa konieczność. Na przykład rozkaz zwierzchnika.
Axel zamienił się w słuch chcąc sprawdzić, czy w znajdującym się dwa metry wyżej pomieszczeniu ktoś przebywa.