Jak się Jacek zjawił pod chatą Kuby to załomotał swoja strażniczą pałką do drzwi, krzycząc przy tym -Otwierać!!! Straż!!!-. Jaja jak berety były i ledwo mógł się powstrzymać od śmiechu gdy jego kum miotał się w panice i nawet przez okno chciał uciekać. No, ale zlitował się Dydus i zakrzyknął, że spokojnie bo to tylko on. Kuba najpierw nie chciał wierzyć, ale chyba w końcu sobie przypomniał o ich ostatniej popijawie co ustalili.
Długo nie siedział łyknęli raptem 3 kolejki bo po pierwszej degustacji coś nie pasowało, po drugiej nadal nie widzieli co, a po trzeciej Kuba stwierdził, że pewnie to posmak mleka skwaśniałego co było w antałku zanim wypełnij je lepszym płynem do spożycia i dlatego napitek taki inny trochę. Tak pijąc porozmawiali o interesach, bo była dostawa gotowa i ustalona. Dwanaście butelek wypełniona najnowszym specyfikiem Stusbrutha.
Dydus opuszczając Kubczyną chatę zabrał ze sobą butelczyny i poszedł w kierunku miasta. Idąc zastanawiał się co zrobić, bo dostawa była do "Qnia", a po ostatniej wizycie nadal go w krzyżu łupało. Stwierdził że tym razem wejdzie tym "incocnito" czy jak to się mówi. Zarzuci jakieś szmatki na mundur plus płaszcz i może wejdzie i wyjdzie bez uszczerbku na zdrowiu. Przy okazji dogada się z karczmarzem by przekazał innym, że on nie confident jeśli chce mieć nadal tania gorzałę, a no i zapłatę za dostawę trza ściągnąć. Można też popytać o Belkę, w końcu bez inwestora biznesu nie będzie, albo tego jego brata będzie szukał. -Bo on chyba ma brata- myślał Jacek
Potem pójdzie na strażnice powiedzieć, że poszukiwany podobno znikł trzy dni temu i nie ma słychu o nim. Więcej nie będzie gadał bo on nie konfident