Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2007, 14:34   #16
Ra6nar
 
Ra6nar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ra6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znany
- Mości towarzysze. - powiedział. - Spójrzmy na to logicznie. Przecież nasze glejty się nie rozpłynęły w powietrzu! Ktoś musiał nam je ukraść. Ktoś - tutaj wyjął miecz z pochwy. - jest parszywym złodziejem. A ja wam mówię: DOWIEM SIĘ KTO TO! - Kharim słysząc wypowiedź sięgającego po miecz Alemira natychmiast chwycił po swój dwuręczny miecz spoczywający do tej pory na plecach i chwyciwszy jego rękojeść oburącz skierował ostrze ku górze, głowę pochylił nieco w dół obserwując nogi Alemira, jego ciało balansowało płynnymi ruchami na lewo i na prawo. Ta pozycja bojowa wprawiła Waszych giermków w osłupienie, a po chwili kilku z nich nawet cofnęło się w przerażeniu. Kharim ściągnął brwi i warknął:
- Schowaj broń, Sir Alemir, gdyż nie przystoi rycerzowi podnosić oręża na kogokolwiek, zanim jeszcze upewni się o jego przewinieniu...- czekał cierpliwie reakcji Alemira gotów interweniować w razie bójki. Następnie schował miecz w przekonaniu o powodzeniu swojego ostrzeżenia.
Kapitan wyszedł z kajuty usłyszawszy kroki na pokładzie:
- Aaach, to ty - rzekł zobaczywszy Drackera, którego mina nie wydawała się przyjemna. Dracker spytał rzeczowo:
-Jak to możliwe że nie ma 4 z 6 glejtów, 2 osoby weszły a my mamy stać tu na pastwę losu, przecież ty możesz potwierdzić nasze przynależności do zakonu i poręczyć że jesteśmy wybrańcami naszych królów!
Kapitan spojrzał zmieszany na brudną podłogę pokładową. Po chwili podniósł niepewnie wzrok, spojrzał Drackerowi prosto w twarz i powiedział:
- Pa...panie, nie wiem o co mnie pytasz...jeśli...jeśli te glejty to coś ważnego, mogę natychmiast kazać swojej załodze przeszukać statek.... Po tych słowach kapitan wzruszył ramionami, po czym ruszył by nakazać załodze przetrząśnięcie statku, nie czekając odpowiedzi Drackera.
Gdy Dracker zszedł ze statku doszły go słowa Rasklanisa:
- Interesująca sytuacja... Wydawało mi się jednak, że wszyscy obecni rycerze na statku mieli glejt. Musimy się zatem rozdzielić, dopóki ta sprawa się nie wyjaśni. Pójdę razem z Kharimem do twierdzy Thorfina. Zobaczymy co da się zrobić. Nie wydaje mi się, żeby któryś z rycerzy ukradł glejty pozostałym. To mogła być sprawka albo jednego z giermków na rozkaz swego pana lub mógł to zrobić sam kapitan statku. Jednak gdyby zrobił to kapitan i wyszło by to na jaw, straciłby i statek i głowę...
Kharim uśmiechnął się paskudnie na ostatnie słowa Rasklanisa, widać w smak mu były tego typu twarde i stanowcze pogróżki.
- Zatem pójdziesz ze mną do twierdzy - rzekł wojownik - twój giermek wraz z rumakiem wedle twego życzenia zostanie na statku, a ja dowiem się co Thorfin postanowi w tej sprawie i wrócę tu by wam to oświadczyć.Wysłuchując dalszych słów Rasklanisa : A ... powiedziałeś, że glejt jest symbolem godności każdego rycerza. Czy jest sposób, aby udowodnili oni swą godność bez glejtu? Czy można wysłać każdego na misję, która udowodniłaby że to prawdziwi rycerze? -wtedy rycerz uświadomił sobie, że Kharim jest tu z polecenia Thorfina i sam żednego polecenia wydać nam nie może. - Trzeba spytać o to Thorfina. Nie traćmy czasu, chodźmy! Kharim doszedł do wniosku, że pomysł ten może spodobać się Thorfinowi:
- Całkiem dobry to sposób na udowodnienie waszej przynależności do waszych zakonów - spojrzał na poddenerwowaną czwórkę - zaczekajcie więc tutaj, do mojego powrotu. Po tych słowach spojrzał zniecierpliwiony na Marka i spytał krótko:
- Idziesz ? Ruszyli nie czekając na zamyślonego Marka Silwilina, twierdząc, że jak się obudzi to ich dogoni.
Wśród czterech poddenerwowanych rycerzy atmosfera robiła się coraz gorętsza. Głos Nestora był bardzo przekonujący:
- Szerokiej drogi i wracajcie czym prędzej!! Skoro popijawa nie wchodzi w rachubę...
rzekł do Alemira odnosząc się do jego słów-- ja Ci w tym dopomogę i przysięgam na imię mej ukochanej na tym ostrzu, jeśli glejty się nie odnajdą... upuszczę złodziejaszkowi krwi, sporo krwi.
Miał nadzieję, że złodziej jest jeszcze pośród nich a rzucona przez niego groźba odciśnie się zdradliwym wyrazem twarzy. Przygląda się każdemu dyskretnie. Dostrzegł trzy równie zdeterminowane twarze co jego własna, której niestety zobaczyć nie mógł. Mythir zdawał się być szczególnie zamyślony. Odsłuchał jeszcze wywodów pozostałych rycerzy. W końcu powiedział:
- Mi nie wydaje się żeby ktoś nam te glejty ukradł. Ale jeżeliby to nie musiał tego robić kapitan, tylko np. załoga statku. Ale po co im nasze glejty? Co, nie mają papieru na listy...
-A według Kharima z pewnością zarżnęliśmy jakichś rycerzy z zakonów i ubraliśmy się w ich stroje, a potem podszywając się pod nich przypłynęliśmy tu! Po co nam te glejty...
- po tych słowach rycerz pokręcił głową.
Kapitan wrócił z kajuty i kulawym krokiem zbliżył się do Drackera:
- Pa...panie - zaczął przestraszonym tonem, którym jeszcze nigdy nie zwracał się do nikogo. Najwyraźniej pierwszy raz pojął jak potężni są ludzie, z którymi ma do czynienia - Moja załoga przetrząsnęła cały statek i nigdzie nie znaleziono żadnych zapieczętowanych pergaminów ani pism...jeśli mi nie wierzysz, panie, możesz wraz z kompanami sam przeszukać statek...Po tych słowach kapitan zwiesił głowę i wpatrywał się w piasek o pięknym, jasnym kolorze.
Rasklanis był już w drodze na wielką piaskowcową górę, właśnie pokonywali drugi zakręt, gdy Kharim nagle zatrzymał się:
- Byłbym zapomniał, Sir Rasklanis, weź to - tu wyjął zza pasa przewiązanego przez tors pomięty zwój i wręczył go rycerzowi - to plan wnętrza twierdzy. Pozwoli wam - tobie i Markowi lepiej orientować się wewnątrz budowli.

Ruszyli dalej, a Mark wraz z rumakiem i Bartkiem - swym giermkiem właśnie ich doganiali. Droga była długa i męcząca dla Rasklanisa Marka i Bartka. Nie spodziewali się, że wdrapanie się na tą górę może trwać tak długo. Ale o wiele bardziej zmęczeni byli chyba Dracker, Mythir, Nestor Undersky i Alemir przez całe to czekanie. Kapitan rozpalił przed przystanią ognisko i wyjął ze spiżarki dwie sztuki 20 kilowe mięsa z dzika, które poczęliście w czwórkę opiekać nad ogniem i dzielić się. Powoli zapadała noc. Krzyki mew ucichły, a zastąpiły je cykady świerszczy.
Rasklanis wraz z Markiem podążali za Kharimem, gdy w końcu dotarli pod bramę twierdzy.
- Otwierać, Kharim wrócił z...dwoma rycerzami! - rozległ się krzyk jednego ze strażników bramy, która była teraz zamknięta. Po chwili dało się słyszeć obracanie kołowrota i kraty bramy uniosły się do góry, otwierając przed przybyłymi wejście na dziedziniec. Dziedziniec był niewielki, na nim duża twierdza, której tylnia ściana zbudowana była na samym brzegu przepaści, za którą góra piaskowcowa spadała stromo do morza. Przed murami kilka piaszczystych przecinających się dróg. Na skrzyżowaniach tych dróg i wzdłuż nich stało kilka domków mieszkalnych postawionych z cegły piaskowcowej, na środku stała niewielka karczma, opatrzona tabliczką: Karczma Thorfina Zarówno Rasklanis jak i Mark stali za plecami Kharima, który rozejrzał się po dziedzińcu, jak gdyby upewniał się, że jego strażnicy pilnują swoich rewirów, po czym obrócił się do nich na pięcie i rzekł:
- Możecie się tutaj rozejrzeć jeśli checie, tam stoi karczma, po lewej jest kilku kowali, ten warsztat kowalski po lewej należy do Uglanda, dobry z niego płatnerz. Ten za nim zaś należy do Varroka - tam nie radziłbym wam iść...Po lewej, tam, za skrzyżowaniem mieszka kilku ciekawych ludzi, którzy mogą wam co nieco opowiedzieć o tym miejscu. Ja ruszam do Thorfina, muszę was tutaj zostawić, póki nie dowiem się co zrobić z resztą tych...rycerzy.
Możliwe, że wstąpiło w Was (Rasklanis, Mark) rozczarowanie, może liczyliście na to, że Kharim pozwoli Wam od razu wkroczyć do twierdzy Thorfina. Sprawy zaczęły się jednak komplikować od samego początku...
Rasklanis, Mark - co robicie ?
Dracker, Mythir, Nestor, Alemir - co robicie ? (poza jedzeniem dziczyzny)
 
Ra6nar jest offline