Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 02:26   #87
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - 2037.III.16; pn; popołudnie

Czas: 2037.III.01; nd; popołudnie; g. 17:30
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - browar Lempa; HQ bazy X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, sucho, jasno


Na zewnątrz była typowo wiosenna plucha. Czyli panował nieprzyjemny chłód przetykany rzęsistym deszczem. Nic przyjemnego. Ale wewnątrz brudnych, zaniedbanych ścian z pociemniałej, pokrytej liszajami czerwonej cegły było całkiem ciepło, sucho i jasno. Przynajmniej w pomieszczeniach zamieszkałych przez nowych mieszkańców którzy od kilkunastu tygodni zamieszkiwali pod adresem dawnego browaru. Zgromadzeniu w centrum dowodzenia ludzie stanowili o sercu, duszy i przyszłości tych nowych mieszkańców. Co prawda zebrali się już tradycyjnie wczoraj, w niedzielę ale od rana spływały nowe wieści ze świata więc wypadało omówić je od razu a nie czekać na kolejną niedzielę.

W sali narad dominował długi, stół na nie cały tuzin miejsc. Ale zwykle gdy się spotykali to zajmowali połowę krzeseł. Nad stołem unosiły się wyświetlane holoekrany z potrzebnymi danymi lub innymi pomocami. Można je było wyświetlić nawet pod samym sufitem aby zebrani mogli swobodnie rozmawiać albo i wyświetlić na jakiejś ze ścian gdy trzeba było zmienić salę w mini kino. Poza szefem bazy siedział tutaj szef logistyków od adminów, Law jako nowo mianowany przed dwoma tygodniami przedstawiciel działu informacyjnego, podobna mu stażem na bliźniaczym stanowisku Lena jako przedstawiciel naukowców, dział obrony reprezentował Carter który chyba zawyżał średnią wieku zazwyczaj dość młodych szefów działów nowej bazy. Wyglądał na krzepkiego 40-latka podczas gdy reszta wydawała się o dekadę młodsza. Chociaż przy obecnym poziomie nauki i medycyny wygląd mógł być bardzo złudny. Pod względem wieku chyba tylko szef bazy i Frank mogli mu dorównywać. Frank jako szef produkcji był tutaj również. Ostatnim członkiem sztabu była szefowa handlarzy która z kolei chyba była jedną z najmłodszych w tym gronie.

Jak zwykle w takich wypadkach sporo do powiedzenia miał szef szpiegów. W końcu dzięki agentom i informatorom wywiad był niejako okiem i uchem tego co się dzieje poza ścianami starego browaru. Drugą odnogą zdobywania informacji o świecie zewnętrznym był stały nasłuch częstotliwości rządowych i monitorowanie sieci czym zajmowali się skanerzy. Niejako zaś przy okazji swoje wiedzieli też handlowi którzy codziennie wyjeżdżali i wracali do bazy aby zdobyć zaopatrzenie więc też wyściubiali nosa poza mury i bramy. Niemniej wiele z tych danych spływało do wywiadu co owocowało właśnie tym, że Carter sporo miał do powiedzenia przy każdym spotkaniu i niejako był pierwszym kogo pytano się o to co się dzieje poza bazą. A działo się.

Na początek po ponad dwóch tygodniach względnej ciszy, spokoju i nawet poprawnych relacji z “The Hood” wrócił Ruben który z całej populacji xcomowców pasował tam tak bardzo, że trudno by chyba było znaleźć kogoś lepszego. Chociaż Carter uprzedzał i uczulał aby nie polegać tylko na jednej twarzy i dobrze by było przyzwyczaić i ludzi w bazie i tych w klubie do wizyt i kontaktów. Tutaj jak Law wiedział wsparła go szefowa PR twierdząc, że ludziom zamkniętym non stop w bazie przyda się taka forma przepustki by nie traktowali browaru jak jakiegoś więzienia. W końcu Ruben zwykle wracał stamtąd całkiem wesolutki i w jednym kawałku. Na razie jednak była to drobnostka która jednak nie pilnowana mogła urosnąć któregoś dnia do skali problemu jakim należałoby się zająć. Na razie Ruben jako bywalec klubu i łącznik z siecią Alvareza sprawdzał się wyśmienicie.

I właśnie po dzisiejszym powrocie Rubena “z lunchu” co miało tyle wspólnego z klasycznym lunchem ile pora doby się zgadzała, okazało się, że Alvarez znów zostawił jakiś namiar. Dokładniej cynk na pewien utopiony w rzece kontener. Nie wiadomo co w nim było ale wyglądał na wojskowy. Zapewne nie kłopotał by taką informacją obsługi klubu i Rubena jaki przejął ten cynk gdyby nie fakt, że kontener był właśnie częściowo zatopiony co utrudniało jego wydobycie czy rozbebeszenie. Miał nadal działające zabezpieczenia które wyglądały na wojskowe czyli nie byle jakie. Na razie xcomowcy nie wiedzieli jakie ale można było się domyśleć, że w razie próby siłowego otwarcia kontenera mogły stać się różne rzeczy. Od wysłania sygnału alarmowego nie-wiadomo-gdzie aż do likwidacji zawartości a może i włamywaczy. Tak w ciemno trudno było zgadnąć jak to wygląda. No i kolejnym problemem były częste patrole sił rządowych od dronów w powietrzu przez strażników. I żywych i mechanicznych. Wyglądało na to, że ludzie Alvareza wstępnie rozpoznali okolicę i znaleźli jakieś okienko na akcję ale trzeba było się sprężać. No i pokonać te utrudnienia o jakich już była mowa wcześniej. Szef lokalnych sił proponował więc wspólną akcję. Zyskiem miała być zawartość kontenera którą mieli się podzielić po połowie. On dawał swoich ludzi, transport jeśli trzeba było no i dokładny namiar bo na razie nie było wiadomo więcej niż to, że to coś w okolicach rzeki. Jeśli xcomowcy nie byli zainteresowani to nie zamierzał ujawniać tej lokacji. Jeśli byli to Ruben powinien jutro zanieść do baru odpowiedź. Operację dobrania się do kontenera Alvarez chciał przeprowadzić najpóźniej do końca tego tygodnia. Przedłużanie sprawy groziło tym, że znajdzie go ktoś inny, choćby ADVENT czy ktoś to zgłosi policji czy sam spróbuje dobrać się do zawartości.


---



Drugim powodem zebrania był raport z Denver. Agent Carter wysłał swoich oboje agentów do tego miasta aby spróbowali się rozeznać na miejscu jak to sprawy stoją. Więc James i Nancy dwa tygodnie temu pobrali odpowiednie zestawy legend i dokumentów przygotowanych przez skanerów i pojechali do dawnego stanu Kolorado. Raport był ciekawy. Samo “Blue Lab” było nie tyle w samej metropolii ile w okolicznych zagubionych w górach dolinach. Około pół godziny, do godziny jazdy samochodem. Całość przypominało właśnie tajne laboratorium jakiejś współczesnej korporacji czy dawnego wojska. Ogrodzenia, kolejne ogrodzenia, czujniki, kamery, reflektory, przepustki, strażnicy, roboty… Sporo tego było.

Niemniej ludzie Cartera potrafili zdziałać coś nawet w takich okolicznościach. James operował w klubach Denver gdzie pracownicy korporacji NAS przyjeżdżali po pracy na drinka, kufelek, dziewczynki albo weekend. Dowiedział się, że właściwe laboratoria gdzie prowadzone są testy są przeprowadzane w kompleksie w Black Hawk położone z pół godziny jazdy samochodem od centrum Denver. Na dnie jednej z dolin. Udało mu się zrobić serię całkiem niezłych zdjęć kompleksu. Zrobił je z okolicznych wzgórz. Co prawda nie ułatwiało to zinfiltrowania tego co się działo za ścianami budynków niemniej dawało niezłe podwaliny pod zorientowanie się w rozmiarach i planie kompleksu. Przypominał ciąg różnych hangarów, bloków, małych i dużych budynków które rozpięły się długim wężem na dnie doliny.

Prawdziwym sukcesem zaś mogła pochwalić się Nancy. Udało jej się przekonać kogo trzeba, że jest dziennikarką i chciałaby dowiedzieć się co nieco o tym nowoczesnym zakładzie. Dostała się nawet na teren zakładu dla przeprowadzenia wywiadu. Co więcej skoro robiła wywiad i była dziennikarką to całkiem legalnie mogła chodzić z kamerą i nagrywać. I mimo, że nagrywała w oficjalnym i głównym biurowcu to i tak zebrała sporo ciekawego materiału. Na kamerze zarejestrowały się rodzaje drzwi i zamków co znacznie ułatwiało skanerom ograniczenie opcji czego można się spodziewać w środku i przygotować odpowiednie programy hakujące. Zebrać nazwiska i twarze jakie kamera spotykała na korytarzach czy gabinetach co też pozwalało rzucić okiem jak się zachowują i ubierają pracownicy korporacji w swoim naturalnym środowisku. Wszystko to działało niczym akwarium pozwalające chociaż w pewnym wycinku obserwować pożądany teren i obiekty.

Facet jaki rozmawiał z Nancy był profesjonalistą wyszkolonym do udzielania wywiadów i kontaktów z prasą. Nie powiedział zbyt wiele czego pewnie nie dałoby się dowiedzieć w inny sposób. Tylko w znacznie dłuższym czasie. Przyznał jednak, że pracują nad nową generacją procesorów, z wykorzystaniem obcych technologii, jakich dotąd jeszcze na rynku nie było. Obiecywał nową jakość i rewolucję. Był całkiem przekonywujący ale ostateczne potwierdzenie xcowmocy mieli już wcześniej z datapadu Collinsa. Patrząc na te oficjalne zapewnienie oficjalnego przedstawiciela firmy można było dojrzeć te drugie dno. Szef PR zapewniał, że prowadzą tutaj tylko badania dla dobra ludzkości i pokoju.

Jednak raport Nancy zawierał też sprawozdania czego się dowiedziała w samych klubach Denver od pracowników którzy nie byli profesjonalistami od rozmów z prasą, byli rozluźnieni, w czasie wolnym i rozmawali z młodą, atrakcyjną kobietą a nie żadną prasą. Z tych materiałów wynikało, że prowadzone są tam również prace nad miniaturyzacją i nowymi kompozytami. W efekcie była więc poważna poszlaka aby stwierdzić, że mogą tam powstawać nowe typy broni, pancerzy lub robotów albo technologie do ich opracowywania. Chociaż to były jednak poszlaki a nie twarde dowody.

Pytanie było: “Co dalej”?

Dwutygodniowa nieobecność jedynych agentów terenowych była zauważalna w St.Louis ale jeszcze niezbyt dokuczliwa. Ponieważ wszystko działo się “w biały dzień” i para agentów musiała mieszkać po hotelach i innych takich lokacjach to pochłaniało to zasoby kredytów. Na razie jednak skarbonka jeszcze dnem nie świeciła i stać bazę było aby przy obecnych kosztach trzymać ich kolejne dwa tygodnie albo i dłużej. Trochę gorzej, że samych kredytów zbyt wiele im nie przypływało bo te trzeba było zdobywać legalnymi sposobami.

Niemniej póki agenci byli przydzieleni do misji poza miastem nie mogli uczestniczyć w akcjach w samym mieście. Na razie działali dość ostrożnie i mało inwazyjnie. Mogli wrócić w każdej chwili bo niczym nikomu chyba nie podpadli aby skapnął się w ich roli. Mogli dalej kontynuować tą taktykę licząc, że wpadnie im jakaś gratka chociaż bez bardziej inwazyjnych metod trudno było liczyć na jakiś bardziej przełomowe informacje. To co zdobyli pozwalało zaplanować wstęp do ewentualnej inwigilacji lub próby przeniknięcia do środka.

Mogli przygotować teren pod taką operację. Znaleźć kryjówki, wytypować potencjalne drogi odwrotu, zawęzić krąg podejrzanych do konkretnego zadania. Mogli spróbować zwerbować jakiegoś informatora. Pytanie było jakie to by miało być zadanie i kto by miał je wykonać. Do działań typowo agenturalnych nadawali się z całej bazy raczej najlepiej. W razie bardziej bezpośredniej akcji najodpowiedniejsi wydawali się zbrojni z odpowiednim wsparciem speców z poszczególnych działów. To zaś oznaczałoby wyprawę na dwa samochody co najmniej. A im mniej według plany by poszła taka akcja tym trudniej zapowiadał się powrót do St.Louis. W końcu oba miasta dzieliło z pół doby nieprzerwanej jazdy samochodem.

Para agentów mogła spróbować też działać bardziej agresywnie. Spróbować samodzielnie przeniknąć do kompleksu, dokonać sabotażu, porwania, dywersji, wykraść jakieś dane. Niemniej były to też trudniejsze do bezproblemowego przeprowadzenia akcje niż metody jakich używali dotąd. Bardziej rzucały się w oczy i mogły wzbudzić czujność albo i kontrakcje służb bezpieczeństwa kompleksu. Rosło więc ryzyko wpadki i utraty agentów. Niemniej niosły ze sobą potencjalnie większe zyski. Stali więc przed klasycznym wyborem czy wybrać ostrożność czy agresywność, działania bardziej lub mniej inwazyjne, takie które szybciej mogły przynieść owoce czy później.


---



Czas było też zdecydować kogo można by zwerbować. Dzięki wspólnej pracy skanerów, PR-owców i Cartera udało się zawęzić grono kandydatów do trzech osób. Przydał się nowy dział który dzięki nowym zabawkom ładnie profilował dane ogólne pomagając posłać w świat pozytywne dla X-COM treści jak i indywidualne na przykład pomagając w “obrobieniu” odpowiedniego materiału czy rozmowy z potencjalnym kandydatem na informatora albo xcomowca. Tylko trzeba było zdecydować kogo potrzebują w pierwszej kolejności bo miejsce było tylko jedno. Chyba, żeby rozbudować kwatery mieszkalne. Albo nawet pomyśleć o nowej “dziupli” na mieście lub gdzie indziej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline