Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 09:52   #21
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Waszyngton jesienią był dość ładnym miastem. Siedziba Megadonu znajdowała się w ścisłym centrum, w jednym ze szklanych wieżowców. Zupełnie normalne miejsce. Nie czuła tam obecności Żmija większej niż w jakiejkolwiek innej lokacji. Jak się okazało wieżowiec mieścił setki biur i tylko kilka pięter należało do Megadonu. Co ciekawe jedno należało do DNA.

Zośka już się nie kontaktowała po porannym SMSie.Za to odezwał się Wojtek.


Cytat:
Agata Zalewska. Nasz adwokat.



Wiadomość nic nie wnosiła i dopiero kolejna wyjaśniła o co chodzi.

Cytat:
Jest już w Waszyngtonie. Możecie się spotkać jeśli chcesz, żeby wprowadziła cię w szczegóły. My lądujemy wieczorem. Nie zna waszych imion. JBC jesteś moim HRowcem.
W trzeciej wiadomości był kontakt z mailem i numerem telefonu.

Sonia czytała te wiadomości stojąc ze swoim plecakiem obok ubranego w garnitur Maksima. Megadon zajmował według rozpiski piętra 40 do 46. DNA miało siedzibę na 47 piętrze. Niestety piętra powyżej 40 były niedostępne bez specjalnej karty. Piętro 40 okazało się recepcją Megadonu. Przytłaczało przepychem czarnego marmuru i wszechonbecnego szkła. Z jedną blondynką w okularach za ogromnym kontuarem recepcji. Było też dwóch panów w czarnych garniturach. Obaj niewiele mniejsi od Maksima.

***


Nie szli daleko. Na obiad wylądowali w lokalu po drugiej stronie ulicy. Obszerna restauracja była gotowa na przyjęcie hordy pracowników biurowych na lunche, brunche i inne posiłki. W zasadzie cały czas był w nim ruch. Zamówili coś niewielkiego, po czym Maksim powiedział:
- Od rana mamy ogon. Laska w bluzie z kapturem. Śledziła nas od wyjścia od hotelu. Myślałem, że w biurowcu ją zgubimy, ale czekała w zaułku. Jest dobra.

Laska w bluzie z kapturem było tak szerokim pojęciem, że Sonia się uśmiechnęła.

- Zrobimy sobie selfika? - spytała niewinnie - Żeby mieć pamiątkę? Nie pamiętam kiedy ostatni raz robiliśmy sobie fotki.
- Hmm - mruknął. Poznała go na tyle, że nie miała wątpliwości, że mógłby podać nie tylko datę, ale pewnie i godzinę ostatniego wspólnego zdjęcia. Ale opanował się i powiedział tylko.
- To dobry pomysł.

Po tych słowach przesunął się razem z krzesłem i przytulił do Sonii czekając na spotkanie z obiektywem telefonu.*

Brunetka wyciągnęła się w ekwilibrystycznym wygięciu by jednocześnie wtulić się i cmoknąć gładki policzek Maksa oraz odsunąć i zerkać w obiektyw kamerki telefonu. Manewrowała aparatem tak by namierzyć i dziewczyne w bluzie z kapturem.

Maks orientując się co robi powiedział cicho.
- Nie weszła za nami do budynku. Nie ma jej tutaj. Ale czeka. Tak jak czekała gdy wchodziliśmy do wieżowca.

- Hm. Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz? - Sonia cyknęła fotkę już bez ćeiczeń aktobatycznych. Musnęła nosem ucho Dragana.
- Od rana nie byłem pewien. W zasadzie upewniłem się po tym, jak czekała na nas gdy zrobiliśmy sobie wycieczkę po Megadonie. Czyli jakieś dwadzieścia minut temu. Ale jest w tym dość ostrożna. Możemy się rozdzielić i jedno z nas może spróbować ją zajść. Albo możemy ją zignorować. Nie wydaje się uzbrojona. A co pisał Wojtek? - Maksim skrzyżował ręce i oparł się łokciami o blat stołu.

- Prawniczka już jest na miejscu. Możemy się z nią spotkać. Wdroży nas w ten cały kogiel mogiel. Pytanie czy chcemy spedzić popludnie razem na zwykłym zwiedzaniu czy spedzic je na dlubaniu w korpomateriałach.

Mina Żenii mowila wyraznie na co ma wieksza ochotę
Rozleniwiała się przy Maksimie?

- Cóż, z pewnością jest możliwość zobaczenia tutaj czegoś ciekawego. A co z naszym ogonem? Wydaje się niegroźny.

- Można ja przejąć przy pierwszej nadarzającej się okazji i dopytać o co chodzi. Pasuje?

“A może ją zabijemy i z sekcji zwłok dojdziemy do tego kim była?” - podpowiedziała jak zwykle uczynna Btk'uthoklnto.
„pogięło cię? Ja jestem na wakacjach!”

- Dobrze. To ja stworzę nadarzającą się okazję - odpowiedział Maksim. - Idziemy?

Poszli.
Z pomocą google w kilka minut zaplanowali turystyczną ścieżkę zdrowia tak by „ogon” zaczął się irytować i popełniać błędy.

Sonia teraz też ją zauważyła. Prawdopodobnie jakaś hipsterka. Z dobra figurą i kapturem skrzętnie ukrywający twarz. Trzymała się daleko, ale cały czas w polu widzenia. Sonia nie odnotowała, żeby komuś meldowała o swoich postępach, ale to akurat mogło być złudne. W końcu dzieliła ich spora odległość. Jej ubranie było czarne z białymi akcentami. Zdawało się też, że na twarzy ma jakiś tatuaż… albo się czymś upaćkał. Nie było tego zbyt dobrze widać.

- Musimy przespacerować się w nieco ciaśniejszym otoczeniu. Między budynkami się rozdzielimy. Wolisz robić za przynętę, czy ją zdjąć? A może ją olewamy?
Pochylał się do niej lekko gdy mówił to po cichu.

- Robiłam za przynętę dość często ostatnio. Mogę porobić dalej. A ty się pobaw - Żenia odparła akurat wskazując interesujący punkt. Zdecydowanie się rozleniwiała.

Szła jakiś czas sama, gdy Maksim skręcił w boczną uliczkę. W końcu przysiadła na ławce. I czekała. Czekała. Minął kwadrans. Drugi. W końcu minęła godzina. Maksim pojawił się w swoim garniturze wyglądając niczym agent jej królewskiej mości. Usiadł obok Sonii przesuwając jej plecaczek wypchany dobytkiem życia.
- Zniknęła.

- Tak po prostu? Sprawdzałeś Za zasłoną?
- To środek miasta, mało prawdopodobne, że tak szybko przeskoczyłaby za zasłonę. Po prostu zniknęła. - mówił zdziwiony.

- Nie znam za wielu osób, które po prostu znikają.
Żenia westchnęła.
- Ale skoro zniknęła a wie gdzie się zatrzymaliśmy to może jednak nie wracajmy tam. Poszukamy innej miejscówki.
Kiwnął głową na zgodę.
- Masz rację. To ja chciałbym zobaczyć to - pokazał palcem majaczący w oddali pomnik Waszyngtona.

- To chodźmy zatem. - Sonia podniosła się i pociągnęła Maksima do gory.

Maksim Dragan Bondar miał w sobie coś z dziecka. Gdy zwiedzali, to rozglądał się wszędzie. Był ciekawy świata. Bardzo. Czytał opisy pomników. I tak zleciała im część dnia. Zakapturzona się już nie pokazała, ale Sonia miała przeczucie, że wcale jej nie zgubili. Na noc znaleźli inne lokum, gdzie zjedli kolację, napili się wina, a później ruszyli do pokoju.
 
corax jest offline