Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 11:43   #32
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Po chwili balista była gotowa, mimo, że Ojo leżał na deskach pokładu jęcząc z bólu. Vallo przycelował i zwolnił cięciwę. Pocisk pomknął niczym strzała Wybijając dziurę w kasztelu dziobowym okrętu. Sternik przestraszył się bo szarpnął sterem. Ale natychmiast się poprawił. Jednak poza wybitą dziurą, niewiele ten strzał zdziałał. Łucznicy wiedźmy ponownie wypuścili strzały. Ale było zbyt daleko. Ale nie dla łuków odzianych w czerń przeciwników. Ich strzały pomknęły zdecydowanie pewniej. Kira, która nie wiadomo po co ponownie wspięła się na maszt. Zachwiała się i niemal runęła w dół. W ostatniej chwili złapała się masztu. A z jej uda sterczała strzała. Dwóch wioślarzy, również padło przebitych strzałami.


Sytuacja stawała się niepewna. Ojo nie doszedł do siebie przy baliście Kira odpadła przy żaglach. Caledorn doskoczył z jednej strony na drugą pomóc uszczuplonej o 2 tubylców grupie obsługujących liny. Mamba dobiegła do Ojo. Dobrze, że wzięli tych tubylców. Bez nich już teraz byłyby problemy.

Zaraan zaklął i porzucił pawęż. Doskoczył do lin, które puścili zabici tubylcy. Zaparł się stopami ciągnąc z całych sił.
- Sara, Geri - wydarł się - do żagli! Żelaźni, osłaniać balistę, żeby nam obsługi nie wystrzelali. Łucznicy, strzelać w ich strzelców.
Żal było dzieciaków, ale nic im z siedzenia pod pokładem jeśli doścignął ich Martikenczycy.

- Ładuj balistę i strzelać, celuj w burt, niech nabiorą wody - rzekł kapitan. - Uciekać dalej, strzelać defensywnie. Na bocianim gnieździe - szukaj rafy, może uda nam się ich wykiwać.

Kapitan skinął głową na rozkazy wydane przez bosmana.

- Nie wychylać się zbytnio, parę strzałów z balisty i zostawią nas w spokoju.

Kapitan, kiedy tylko uporają się z okrętem, zamierzał zawrócić i splądrować pozostałe statki - pogoń mogła mieć przy sobie złoto, zapasy lub łyczków, których można było wraz z odpowiednią sugestią przeciągania pod kilem dołączyć do załogi. Oczywiście, wyjaśniliby, jakim cudem tak szybko dogonili ich.

Statek Martikeinu przyspieszał. z każdą chwilą. Jeszcze parę chwil i ich będą ich mieli. Odetną ich od przodu i dopadną ich maruderzy. Markiteńczycy niemal szykowali się już do abordażu. Kapitan wpadł jednak na pewien pomysł. Wydał parę rozkazów i sam dopadł jednego z wioseł. Na jego rozkaz. Żagle zostały zluzowane, zaś najsilniejsi z marynarzy na jednej z burt pociągnęli mocno wiosłami wstecz, niemal je łamiąc. Statek momentalnie zwolnił i mocno skręcił. Zaskoczeni Martikeińczycy patrzyli tylko jak zdobycz wymyka im się z rąk tuż za ich rufą.
- BALISTA!!! - warknął kapitan. Cięciwa jęknęła i potężny bełt wbił się w kadłub tuż nad linią wody wybijając olbrzymią dziurę. Ten statek już ich tak łatwo nie dogoni!

Łucznicy wiedźmy również znaleźli się na dziobie.
- Tych 2 koło koła sterowego to chyba oficerowie!
- Mam ich!
- szepnęła Merri naciągając łuk i wypuszczając strzałę. Za jej przykładem cała obsada łucznicza wypuściła salwę w oficerów

Strzałą Auliesa drasnęła sternika. Jednak zdecydowanie mocniej wypuszczona strzała Merri przeszła niemal na wylot trafiając w okolicę serca. Sternik osunął się bez życia.

Również odziany w czerń łysy mężczyzna z gardłem przestrzelonym przez Galane osunął się na deski pokładu.

- Oddać salwę na pokład, załadować balistę i poprawić w burt - zakomenderował Heist. - Wypłynąć na pozycję, musimy skończyć z tymi płonącymi durniami.

Nim kapitan zdążył wykrzyczeć swoje słowa do końca na kasztelu pojawili się łucznicy, którzy niemal w biegu oddali salwę prosto w największą zbitkę ludzi ciągnących za liny, by odbić dalej od statku. Tubylec i jeden ze starych marynarzy wiedźmy padli bez życia. Geri puścił linę gdy strzała musnęła go po przedramieniu.
 
Mike jest offline