Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 14:10   #25
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Pierwszy dzień października zapowiadał się średnio ciekawie. Sezon wypoczynkowy się kończył. Studenci opuszczali okoliczne domki. Jesień zaczynała przejmować panowanie nad światem.

Maksim spał jak zabity.
Za to telefon dziewczyny od rana musiał być mocno rozgrzany. Miała kilka połączeń nieodebranych od Zaara i od Czarnego. Cóż, rytuał czekał. A wielki szaman caernu słońca miał przecież ukryty cel w rozebraniu jej watahy i napuszczeniu na siebie. Dobrze, że miała smoka. Prawdziwego Smoka. Złotego.

Odsunęła się niechętnie od rozgrzanego snem olbrzyma i podreptała na bosaka przed domek.
Przez dłuższą chwilę studiowała telefon zanim w końcu wybrała numer do Zaara. Nie mogła przełamać się by zadzwonic do Czarnego.

- Hej - odebrał niemal natychmiast. Coś było nie tak, wyczuła to w jego głosie. Coś się stało.

- Hej. Co się dzieje? Coś z Zosią?

- Wiesz coś? - zapytał zdziwiony, tym, że tak szybko przejrzała jego intencje - nie odzywa się do mnie od trzech dni. Nie odbiera. Nie oddzwania.

- Dostała ofertę pracy. Najpierw myślałam, że od Rycha i Wojtka. Ale potem się okazało, że chyba od Shinzui. Shinzui to inwestor Pentexu - dodała wyjaśniająco - to z kolei okazało się dopiero w Stanach. Dałam jej znać. Myślałam, że się wycofała. Ale jeśli nie odbiera… to faktycznie nie brzmi za wesoło.
- Cholera. Muszę się przyjrzeć temu Shinzou. Dzięki. A jak u ciebie? Czarny dzwonił do mnie od rana, że nie odbierasz od niego telefonów.

- Sprawdź Adama Wiliamsa. To nowy członek zarządu a przynajmniej tak planuje. Koleś jest dziwny chyba jakiś cyborg. Dużo wszczepów. Wydaje się być dość wysoko w Shinzui bo negocjuje w imieniu Japończyków. Masz jakieś info czym zajmowałą się Zośka ostatnio? Tutaj ok. Żyjemy. Swoją drogą Marek zabrał Niuchacza?
- Ostatnio miała odbudować sieć kinów. To czym zarządzała Zapalniczka. Myślisz, że zainteresował się nią osobiście ktoś z zarządu? - Zaar zamilkł na moment, po czym kontynuował
- Tak, z mieszkania zabrał mi Niuchacza. I kilka innych rzeczy. A co? Gdzie jesteś?

- Chcesz te rzeczy z powrotem? - spytała Sonia z ciekawością.
- A wiesz gdzie go znajdę? - tym razem głos Zaara wykazywał szczere zdziwienie.
- Pewnie w Toruniu albo okolicach. Używa Niuchacza do namierzania nas. *
- Średnio możliwe. Znaczy samo namierzanie ok, ale raczej nigdy nie zabiera się niuchacza na akcję. Pewnie siedzi sobie przed monitorem i szuka was, a w polu jest ekipa. Tak jak znalazłem ciebie i wysłałem Zapalniczkę - wyjaśnił.
- Mówię o Marku. No ale ok. - Żenia miała wrażenie, że Marek byłby zainteresowany spotkaniem ‘w polu’.*
- Myślisz, że dałby komuś innemu Niuchacza? Czy on nie obracał się raczej w Pentexie niż wśród Spiral? Niuchacz jest napędzany gnozą. Nie uruchomi go byle żołdak Pentexu.
- Ostatnio sporo rzeczy się pozmieniało w Pentexie. Także dla Marka. Możliwe, że dał komuś by się wykazać? Co z Haradem?
- Cóż, Harad natrafił na drobny mur w swoich umiejętnościach dyplomatycznych. Dziś wraca z Irlandii. A czemu o niego pytasz? Myślałem, że się nie lubicie - ciekawość Galiarda była szczera.
- To on nie lubi mnie. - stwierdziła Żenia tonem ‘nie wiedziałam, że Harad ma umiejętności dyplomatyczne’ - Pytałeś go o to co prosiłam?
- Tak, pytałem. Ale zalatnay jest strasznie. Powiedz, czy za jakieś półtorej tygodnia styknie? Czy muszę pilnie cię upchać do jego kalendarza? - czuła, że Gaillard tym razem się uśmiecha.
- Nie wiem gdzie będę za półtora tygodnia. Nie, nie upychaj. - Żenia lekko uśmiechnęła się pod nosem. - Daj znać co z Zośką. Martwię się.
- Ja też. Odezwę się, gdy coś ogarnę o tym Wiliamsie. I Żenia, uważaj na siebie.
- Ty też. Pa.

***




- Dobrze, że oddzwaniasz. - Powiedział Czarny, a jego głos faktycznie zwiastował ulgę.
- Wracasz do Poznania? - szybko przechodził do rzeczy. Sonia nawet nie zdążyła otworzyć ust.

- Próbuję ogarnąć Toruń. - odpowiedź dziewczyny była dyplomatyczna. - Wszystko ok?*
- Poczyniłem pewne…. - pauza się przeciągała. - Chcę pogadać. Przyjedź, albo spotkajmy się gdzieś między Poznaniem a Toruniem. Gniezno może? Nie chcę tego przez telefon omawiać.

- Dobrze. Kiedy? - Żenia popatrzyła na śpiącego Maksima.
- Za godzinę? Półtorej? Kiedy mogłabyś być?
- Mogę za jakieś dwie godziny… - Żenia skapitulowała.
- Ok. W McDonaldzie koło BP. Do zobaczenia. - Czarny się rozłączył. Wszystko wskazywało na to, że czeka ich spotkanie przy frytach. Jak dawniej. Czyli jakieś trzy miesiące temu.

„Żyjesz?” Kontrolnie puknęła zmorę nim poszła wtulić się w Maksima. *
“Nie wiem jak długo. Ktoś tu jedzie na spotkanie z Czarnym. W pełnię”
Zmora miała znów ton zmanierowanej nastolatki. Co w gruncie rzeczy było dobrą wiadomością. Wskazywało na to, że wszystko z nią w porządku.

„Aha. Czyli w porzo” Żenia cmoknęła Smoka w szyję rozważając jak przetaszczy jego ciało do auta jeśli się nie uda go wybudzić.
Na szczęście nie było to problemem. Mruknął i odwrócił się obejmując ją. Pocałował ją w usta i powiedział:
- Dzień dobry. Czyżbyś pierwszy raz wstała szybciej niż ja? Eh, starzeje się. - Westchnął, a po chwili dodał: - to jaki dziś mamy plan na podbój świata?

- Tak, to możliwe gdy odwalasz prywatną wersję „Neverending story” dla limitowanej publiczności. - Sonia pogładziła chropowaty policzek wtulając się ciaśniej - Wyspany? Wyspanie dobrze robi przed podbojem. - zajrzała w dziwne oczy Smoka. - Czarny prosił o spotkanie.

No tak.
Faktycznie on prosił.
Dziwne uczucie.
- Czyli jedziemy na spotkanie. No ok. A ja jak zwykle nie mam ubrań na tę okoliczność. - Podrapał się po odrastającej brodzie, a potem po włosach na potylicy.
- On jest szamanem, no to może umie nazywać duchy. - zauważył błyskotliwie.

- Mhm. Pewnie umie. Może zgodzi się też przypisać ci ubranko. Zebym nie musiala wykupywać nakładów plotkarskich gazet. Chodź. Nakarmię cię i załatwię jakieś ciuchy.
Pokiwał głową w ciszy.

***


Dojechali kolejnym skradzionym wozem na miejsce. Czwartym w ciągu ostatniej doby. Czarny siedział w lokalu.
“Zobacz, zajął miejsce z którego może obserwować wszystkie wyjścia, a jego prawie nie widać.”
Zmora miała rację. Wojskowe nawyki dawały znać o sobie. Siedział w czarnej skórzanej kurtce. Przed nim na stoliku stał shake. Od razu ich zauważył i pomachał w ich stronę. Gdy tylko się zbliżyli to Sonia otrzymała przyjaznego całusa, a Maksim zgarnął misia i silny uścisk dłoni.
- Dobrze, że jesteście. Siadajcie. Mam do ciebie jedno, baaardzo ważne pytanie - zaczął Teurg.
- Dlaczego chcesz “uwolnić” Żmija? - w tonie jego głosu było coś ostatecznego. Coś co wskazywało na to, że od odpowiedzi na to pytanie zależeć będzie ich dalsza relacja.

Nastroszona Żenia po całusie, misiowaniu i innych perypetiach a la Czarny miała minę ‚WTF’.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Czarnym? - głos dziewczyny nabrał wydźwięków wilczego warkotu.

Alfa alf przeleciał wzrokiem po blacie. Jakby miał ocenić jakość wyczyszczenia go przez jedną z pracownic. Poruszył też szczęką w sposób, w którym Sonia natychmiast rozpoznała zniecierpliwienie.
- Mam sposób. Jest rytuał. - Zapadła długa cisza. Czarny znów poruszył szczęką, jak gdyby żuł gumę, która nie istniała. - Wiem jak to zrobić.
Tym sposobem Czarny znów skierował rozmowę na istotne tory.

- Aha - Żenia przyjęła informację do wiadomości - Ale…?
Zawsze był jakieś ale.
Ostatnie miało na imię „Jaksa Daksa” w gaelic.
- Ale nadal nie odpowiedziałaś dlaczego tego chcesz. - spojrzenie Czarnego sugerowało, że tym razem Żenia nie wywinie się od odpowiedzi.

- Przecież Ci mówiłam dlaczego. Uznałeś, że to nie dość dobry powód, bo jesteśmy wojownikami więc wojna musi się toczyć. Teraz chcesz przeprowadzać rytuał o wymiarze kosmologicznym bo “ja chcę”? - Żenia spojrzała na Ogórka z powątpiewaniem.

Muddy waters.

Skinął głową i przymknął oczy zanim ponownie przemówił.
- Wszystkie żywe wilkołaki, nie tylko alfy, nie tylko istotne plemiona, wszystkie. Co do jednego - patrzył na dziewczynę jakby chcąc się upewnić, że rozumie znaczenie słowa “wszystkie” - Muszą zejść do Malfeasu i zaprzysiądz służbę Żmijowi. Dzięki temu zyska siłę, żeby się uwolnić.
Tym razem patrzył badawczo na dziewczynę, a Maksim cmoknął lekko na znak uznania.

Sonia była wstrząśnięta.
Głównie ogromem exodusu.
I organizacją tego potencjalnego rytuału.

- A co powiedziała Gaia? - Sonia zacięła lekko usta.
- Nic. Nadal wypełniam zadanie, które dla mnie wybrała. I nie idzie najgorzej. Ale niestety dość mocno wiąże to moje zasoby.
„No i mamy „ale””.
- To się chwali. I czego oczekujesz, Czarny? - Żenia spojrzała na szamana przeraźliwie smutno.

- Niczego. Na ten moment musisz przystopować z tym planem. Nie mam wystarczającej siły politycznej, żeby przekonać wszystkich do takiego poświęcenia. Zresztą, muszę wypełnić misję dla Gai i od niej dowiem się, czy to ma sens. Widzisz nie chciałbym być zapamiętany, jako wódz, który doprowadził do zjednoczenia wszystkich wilkołaków pod sztandarem Tancerzy Czarnej Spirali. A są przesłanki, które każą przypuszczać, że tak właśnie będzie.
Zastukał palcami w blat.
- Jest jeszcze kwestia twojej pomocy w piekle. W zasadzie dzięki twojemu totemowi jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Pamiętaj, że masz w tej kwestii moją dozgonną wdzięczność.

“Cóż za subtelna gra słów. Do-zgonna wdzięczność. Dług, którego nie ma zamiaru spłacić aż do śmierci”

Sonia próbowała zrozumieć nie to co Czarny mówił. Tylko czego nie powiedział. Zjednoczyć wilkołaki pod sztandarem Spirali?
- Nie tylko w tym pomógł Smok. Pomagał i tam gdzie żaden obecny sojusznik pomóc nie chciał. Ale dobrze wiedzieć, że mogę przesłać rachunek. - dlaczego tak ją to irytowało. Niewielu potrafiło tak testować jej silną wolę. Mieszanina uczuć zaczynała ją wypełniać. Więzy lojalności, nawet bliskości topniały niczym mcdonaldsowe lody. A jednocześnie coś w głowie Żenii wrzeszczało rozpaczliwie do Czarnego:
„Zrób coś! Daj mi powód by ci zaufać na nowo!”
A może to jej złamana, poraniona wadera nawoływała do swojego Alfy? Do Alfy, o którego walczyła tak zajadle.

Obie: młoda kobieta i jej wilczyca próbowały chronić się wzajemnie.


- Taa - Czarny jednak zbył przytyk ze strony dziewczyny. - Pytanie, jaki on ma w tym interes. Co zyska? Zastanawia mnie, czy pomysł ślubowania wierności Żmijowi nie jest pochodną jego planów. To trudna kwestia. Tak czy inaczej choćbym chciał przeforsować taki pomysł, to nie mam wystarczającego poparcia. Minie pewnie pięć, może siedem lat zanim będę mógł spróbować. Wprawdzie Europa już leży u naszych stóp, ale Europa to tylko fragment. Powiedz jak idzie z Toruniem.

- Nie idzie. - Sonia przestawała słuchać Alfę - a jak poszło Tucholakom i wyjcom?
- Nadal się docierają. Póki co żadnych efektów, którymi warto się chwalić. Michał powie ci więcej, zadzwoń do niego. - Odpowiedział.

- Czyli nie byli w Toruniu? - upewniła się brunetka.
- Z tego co wiem są zamelinowani w okolicy. Michał uznał sam Toruń za zbyt niebezpieczny, żeby tam się kwaterować. Codziennie łażą na zwiad. Wiem, że umbra jest spalona. Zakazałem im przeskakiwać, bo duchy z tamtej okolicy uciekły i wolą ginąć niż wrócić. Wiem, że ustalił siedzibę Inkwizycji. I podobno w mieście jest ponad setka szczurołaków. Ale tę ostatnią informację raczej bym przefiltrował, bo do liczenia zaprzęgnęli dwójkę nowych.

Żenia puknęła Maksima kolanem o kolano i zrobiła zachęcająca mine.
- My byliśmy za zasłoną…
- I? - Czarny wyraźnie się zaciekawił.
- Jest tam coś niezwykle silnego. Prawdopodobnie duch. Być może celestial czy incarna. Atakuje bez ostrzeżenia. Albo ktoś go związał i polecił zabijać wszystko na obszarze, albo ta istota zwariowała. W każdym razie cudem uszliśmy z życiem.
Czarny pokiwał głową.
- Nie pomyśleliście, żeby zabrać ze sobą szamana?
- Ja jestem szamanem - obruszył się Maksim.
- Tak. Oczywiście. Odprawiłeś Egzorcyzm? - zapytał szczerząc się Czarny.
- Nie - Złoty odpowiedział przez zaciśnięte zęby, a Żenia ściągnęła brwi.
- Może włamać się do siedziby inkwizycji? Jeśli to oni jakimś cudem spętali celestiala, to w ich siedzibie będą wskazówki. - tym razem Czarny spojrzał na dziewczynę. Jasne było, że z tej parki to ona była decyzyjna.

- Możliwe. Skontaktuję się z Michałem. Wracając do rytuału. Mnie nie chodzi o uwalnianie Żmija jako takie. Mówiłam Ci. Ja chcę go oczyścić a nie jedynie uwalniać. - tłumaczyła cicho. - Ale dzięki, że mimo niewielkich zasobów znalazłeś czas na szukanie informacji.

- Nie istnieje możliwość oczyszczenia go gdy jest związany przez Tkaczkę. Dlatego z tobą o tym rozmawiam. To… - szukał porównania - to trochę jak naczynia połączone. Tkaczka szaleje i go więzi, on ją degeneruje, bo nie może niszczyć. Trzeba go wyrwać z jej sieci, i samo to powinno go oczyścić. Wyrwany z jej sieci sam powróci do swej pierwotnej roli. Skończy się korupcja i degeneracja. Dlatego to wszystko jest aż tak skomplikowane. Mówimy o wielkich, kosmologicznych siłach, na które jako jednostki nie mamy żadnego wpływu. Żmij jest… Żmijem… jest bytem tak potężnym, że nie mógłbym się do niego nawet zbliżyć. I tu jest właśnie to ryzyko. Chcąc go oczyścić musisz go uwolnić. Tyle tylko, że nikt tego jeszcze nie zrobił. I nikt nie może mieć pewności, że uwalniając go nie doprowadzimy do zagłady wszystkich wilkołaków, czy świata….
- Openhaimer w 1945 roku nie dysponowałocą obliczeniową, która pozwoliłaby mu wykluczyć możliwość zainicjowania przez bombę atomową reakcji łańcuchowej w atmosferze. Gdyby coś takiego miało miejsce, to unicestwiłoby całe życie na planecie. A jednak w lipcu zdetonowali pierwszą bombę atomową. Mając skuteczną broń zrzucili bomby na Hiroszimę i Nagasaki. Japonia skapitulowała, a największa wojna w histori ludzkości dobiegła końca - wtrącił Maksim. Po czym dodał:
- Może warto uczyć się na historii ludzi? Jakoś udało im się zdominować tę planetę.
Czarny jedynie pokiwał głową w zamyśleniu.

- Więc w zasadzie trzeba by działać dwubiegunowo: osłabiać Tkaczkę i pomóc Żmijowi się wyrwać po to by mógł powrócić do oryginalnego stanu. - mruknęła Żenia.
- W zasadzie tak - potwierdził theurg - Ta druga część bardzo przypasi Szramie. Jej plemię nienawidzi Tkaczki i jej tworów.

- No to może dobra okazja, żeby ją i plemie ukierunkowywać? - rzuciła dwa grosze mądrości Sonia.
- I lupusy Białych Wyjców, którymi się zajmuje. To możemy zrobić od razu. Racja. - pokiwał głową z uznaniem Czarny.
 
corax jest offline