Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 07:14   #26
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Słońce zachodziło.
Maksmim rozebrał się do naga, usiadł po turecku i postanowił pomedytować. Cóż, on w końcu poprzedniego dnia “szamanił” w Toruniu, więc pewnie też chciał się zregenerować. Za to przed Sonią pojawił się czarnozielonkawy łuskowaty kształt. Dokładnie jak w mieszkaniu krewniaczki Zaara, tak i teraz jej totem był wielkości sporego psa.
- Sprawy przyjęły nowy obrót - zaczął bez żadnego wstępu.
- Hakkaken nie jest już wrogiem. Jak to się szybko zmienia strony, gdy zmienia się sytuacja. Nie musisz go już niszczyć.
Gad czekał na reakcję dziewczyny, machając w powietrzu wijącym się łuskowatym ogonem.

- Nie? - Żenia spojrzała podejrzliwie na Pasikonika czekając na zadanie zastępcze. - A jaki obrót przyjęły sprawy?

Dziewczyna z ciekawością oglądała zielonego smoka.

- Totem twojego Plemienia mnie poparł. Wiesz, dwa silne duchy w Malfeasie. Hakaken zwęszył co się święci. Sam zaproponował dołączenie do sojuszu. Na razie nie mam dla ciebie zadań, co nie znaczy, że o tobie nie będę pamiętać, Zygzak. Dziękuję za podkarmienie tej bestyjki - mówił. Tymczasem Żenia czuła mrowienie tatuażu. On się przesuwał… zdawał się zsuwać z jej ręki.

“Nieee!”
“Nie wolisz z nim iść?” zdziwiona Żenia puknęła Nahajkę.
- To znaczy, że jesteśmy rozliczeni na czysto?- pytała ciekawie dziewczyna upewniając się.
- Poniekąd twoje działania przyczyniły się do takiego, a nie innego rozkładu sił. Więc, uznajmy, że na ten moment nie mam wobec ciebie żadnych żądań.

“Znów mnie zniewoli i …”
Nahajka ucichła. Spadła w dłoń dziewczyny jako czarny bicz.

- W przyszłości coś dla ciebie będę mieć. Możesz uznać, że po tym poświęceniu mi dziecka nie będę już niczego od ciebie żądał. Oddaj mi bicz.

Sonia ważyła bicz w dłoni.
- Dziecko dostanie imię na twoją cześć. Nie będzie poświęcone. - Żenia spojrzała na Smoka dokreślając im poprzednią umowę - A co z pozostałymi?
- Z pozostałymi dziećmi? - Smok uniósł łuskowatą brew i nie dał po sobie poznać, że został złapany na próbie wykorzystania jej nieuwagi. - Nazywaj je jak chcesz.

- Dobrze. -zgodziła się Żenia - A jak z opieką nad Ryszardem, Dzikim Sercem i Maksimem? Przejmuje nas Minotaur? - drążyła powoli dziewczyna.
- No chyba żartujesz. Sojusz sojuszem, ale jeszcze sobie na takie ustępstwa nie zasłużył. Minotaur patronuje plemieniu, ale to wy jesteście moją watahą do… hmm - zamyślił się - Zadań Specjalnych?

- Mhm...Smoku… - Żenia usiadła z Nahajką w dłoni. - Słuchaj… mam pytanie. Skoro ci się tak wybornie układa w piekle, nowe sojusze, nowi tancerze jak mniemam już wkrótce, i ogólny dobrobyt to co byś powiedział na nową inicjatywę?

Wyciągnął pazurzastą przednią łapę po bicz. Ale wilkołaczka już wiedziała, że trafiła na podatny grunt.
- Jak więc Zygzak chce zwiększyć mą chwałę?

- Pomóc wszystkim zrozumieć, że jesteś kluczowym elementem zagadki wszechświata i spiritus movendi zmian na skalę kosmologiczną. - Żenia zaczęła niczym urodzony Galiard - Co byś powiedział gdyby nowym celem długoplanowym było uwolnienie Żmija? Jeśli dobrze to rozegrać, grę wygrają jedynie najsilniejsi. Czyli tacy którzy zasługują na Twój patronat. Ty nie tylko odsiejesz plewy od ziaren, ale mógłbyś uplasować się na pozycji najpotężniejszego z duchów. Byłbyś skłonny wesprzeć taki cel?

Smoczy pysk wystartował jak do ataku wprost do twarzy dziewczyny. Prychnął z nozdrzy, a ona poczuła podmuch ciepła. Zwiększył swój rozmiar i teraz był wielkości konia.
- Więcej konkretów. Mniej pięknych słówek, Zygzak - gad chciał uchodzić za groźnego. Ale Sonia poznawała go coraz lepiej. Jego Ego już zostało połechtane. Złapał zarzucony haczyk. Teraz ona musiała go tylko wyciągnąć z wody. Co nie powinno być trudne ze względu na niemal euforię jaka przepełniała Smoka po zmianie sytuacji w Malfeasie.

- Smoku - Żenia odwróciła wzrok i twarz by nie prowokować totemu do większego gniewu. Ona wiedziała, że on lubi takie zachowania. Jeśli pomagało jej to ugrać więcej to mogła się ukorzyć. - Mój plan jest bardzo ogólny, bo nie wiedziałam, czy w ogóle Cię zainteresuje. A bez Twojego udziału po prostu nie miałby sensu. W sumie sprowadza się do kilku kluczowych wydarzeń: zjednoczenia Tancerzy Skór pod moim dowództwem. Zjednoczenia Czarnych Spiral pod wodzą Marka, mojego brata. Całkowitego osłabienia Pentexu i Tkaczki dzięki twoim poczynaniom wraz z pozostałymi duchami. Przekonania wszystkich wilkołaków do udziału w rytuale uwalniającym Żmija, a który odbywałby się w Malfeasie, którym rządzisz Ty, po niezrównanym pokonaniu Incarn. Oczywiście chętnie usłyszę porady od Ciebie, Smoku co do wykonania poszczególnych etapów.

- Po pierwsze - przemówił mentorskim tonem smok - oddaj Btk'uthoklnto. Po drugie obal Rycha. Po trzecie zbierz wszystkich Tancerzy Skór, których znajdziesz. Uczcie krewniaków rytuału. Wykonujcie te rytuały. A Marek niech ruszy do dorzecza Prypeci i zabije Garshoka. - Zakończył.

- Tak to te szczegóły. Pomocne. Dziękuję, Smoku. Alternatywą jest również zjednoczenie spiral pod moim dowództwem czyli de facto Twoim. A Tancerzy Skór pod dowództwem Rycha czyli też de facto Twoim.. - Żenia udała zamyślenie - Czyli w takim układzie masz dwie armie zamiast jednej, prawda? Tylko wtedy do pokonania Garshoka potrzebny byłby na przykład bicz… - Żenia ruszyła dłonią z Nahajką jakby w stronę Smoka - Co myślisz o takiej opcji?

Drgnął. Jakby chciał się szarpnąć i złapać bicz. Ale powstrzymał się.
- Pierwsza myśl jest najlepsza. Marek sobie poradzi. - Smok powiedział jakby zniecierpliwiony.

Żenia skoncentrowała się na rejestrowaniu reakcji Smoka.
- No właśnie nie jestem tego do końca pewna. Dlatego liczyłam na tę rozmowę. Bo tak jak Czarnemu potrzebna mu by była pomoc. Bkhto by się zdecydowanie przydała. No chyba, że plan wydaje Ci się nie do zrealizowania i nie jesteś nim zainteresowany. Podobnie jak gajanie. - dodała ze smutkiem. - Ale wtedy czy to znaczy, że szukasz innej Zygzak?

- To jest do zrealizowania. - Łeb smoka przysunął się do jej twarzy. - Chcesz powiedzieć wprost, że spodobała ci się moc tej broni i nie chcesz jej oddać?

Smok ruszył łapą, tak, jakby coś odgarniał a broń wystrzeliła z dłoni Soni. Gdy znalazła sie na wolnej przestrzenii zaczęła się wić. Przypominała coś między mackami ośmiornicy i wijącym się kłębowiskiem węży. Cały ten kształt rósł i rozmazywał się.

Smok miał szereg rzeczy do ukrycia. Plany, którymi nie chciał się dzielić. I choć chciał uchodzić za prostego ducha, którego celem jest zniszczenie wrogów i chwała, to miał w zanadrzu szereg kwestii, które chciał ukryć przed wilkołaczką.
- Skoro więc jesteś gotowa na jej przekleństwo, to niech tak zostanie.
Smok odsunął się nieco. Zaczął się wycofywać. Za to kształt formującej się bronii zaczął być nagle bardzo podobny, do innego ducha jakiego spotkała w ciągu ostatnich kilku dni.


- Bkhto to celestial? - dziewczyna była równie ciekawa co przerażona.
- Ona jest tym czym jest. I w każdej chwili może być czymś więcej. - Smok zaczął się rozpływać.
- Smoku, co z Maksimem? - Żenia mruknęła jeszcze na ostatek.
- A co ma być? - Smok się rozwiał, po czym jego głos dobiegł do niej, tak jakby stał przy jej uchu..
- Jest samotny. Gdzieś jest ktoś jego rodzaju kto by z nim pomówił? Wiesz gdzie można go znaleźć? To by mu pomogło być silniejszym. Tak sądzę.
- Tobie się chyba twój totem pomylił z biurem matrymonialnym. Nie chcesz, żeby spotkał takich jak on. Bo widzisz, tacy jak on są. Pozostają ukryci dla ludzi. Dla wilkołaków. Nawet ich potencjalni pracodawcy z Pentexu nie znają ich możliwości do końca. Uważaj o co prosisz, bo możesz się doprosić.

- Duża inwestycja, co? A ten idealny metys żyje? Czy jest ukryty w Pentexie?
- Żyje. I jest jedyną potencjalną konkurencją dla twojego brata.
Nagle stojąca w obłokach cienia zakapturzona postać rozmyła się, a cały ten dym, czy też cień pofrunął w stronę dziewczyny. Otoczył lewą rękę dziewczyny, po czym rozwiał się pozostawiając tatuaż.



“ Bkhto? “ niepewnie spytała Żenia. “ jesteś tam? Bo już się gubię w tych wersjach tatuażu”.
“Jestem. Cholera. Liczyłam, że ty mi wyjaśnisz o co biega.”
“Nie slyszałaś? Jesteś tym czym jesteś i możesz być czymś więcej. Dalej nic nie pamiętasz? Bo wyglądasz jak ten typek z Torunia.”
“Zajebiście. Jam jest, który jest…. Brzmi znajomo. Dlaczego nie mogłam zjeść tego w Toruniu? Czemu mnie odpędził?”
“Nie wiem. Może dlatego, że jesteś przeklęta? Może to działa jak z Solem?”
“Bądź tu mądra i pisz wiersze”
“ Możesz wrócić do tej postaci z chmurką?”
W głowie dziewczyny rozległo się coś. Jakby odgłosy przepychania, zapasów, albo może wywoływania wymiotów?
“Nie… nic się nie zmieniło. Nadal nic nie mogę po tej stronie.”
Potem było głośne westchnienie.
“Wrona… dzięki.”
“Hmm? To nie ty byłaś testowana” żenia chichotała.
Dowiedziała się kilku rzeczy i to jakoś poprawiło jej humor.
Czas było znaleźć Marka
“Szkoda, że nie możesz. Możemy spróbować pogadać z tym z Torunia?”
“Eeee…. Wiesz, że właśnie pożałowałam, że nie wróciłam ze Smokiem? Może tym razem to ja będę tobą machać i blokować te sierpy?
“ Ale ty masz takie same!!!” Sonia była oburzona. “ możesz ich użyć. Szkoda, ze nie mam jak przejść na druga strone…”
“Twój chłoptaś skończy medytować, to nas przeprowadzi. Zjemy sobie coś.”
“ Ej Bktho… a ty po drugiej stronie możesz zebrać armię? “
“Nie wiem…. Ale chyba nie mogę się od ciebie oddalić.
“Hmmm ale możesz się porozumiewać ze zmorami?”
“Z grubsza tak jak ty z innymi wilkołakami.”
“Hmmm czyli nienajgorzej? można by spróbować coś zakombinować. Armia zmór nie brzmi jak coś łatwego do przeoczenia.”
“Tak? To złóżmy sobie armię Buraków, Haradów i jąkających się szamanów. Też nie brzmi źle”
“ Już niedlugo. To będzie ekipa Marka. Boisz się?”
“Nie. Jestem głodna.”
“ Pójdziemy gdy Maks będzie gotowy. Naostrz sierpy?“
“Taaa”
W ostatnich słowach Zmory nie było ani grama entuzjazmu.
 
corax jest offline