Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 10:46   #178
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
19 wrzesień

Kolejny wieczór oraz kolejne przebudzenie. Wampirzyca jak zwykle była czyściutka, wymyta przez Gillę oraz wygłodniała. Krew grała jej tuż obok swoim zapachem oraz zapachem ghulicy. Kiedy otwarła oczy dostrzegła swoją sługę siedzącą obok, trzymającą szklany kielich pełen krwi, jednak nie mogła dostrzec markiza.
- Witaj piękna. - Przywitała się sięgając po kielich. - Czyżby coś się stało?
- Mamy wizytę, signora. Książę Colonna, ojciec Izabeli, którą uratowała pani podczas zdobywania młyna. Chce pani osobiście podziękować. Markiz tłumaczył kuzynowi, że musiała się pani położyć ze względu na pewne przypadłości, co właściwe jest przecież prawdą. Książę nalegał. Bardzo ucieszył się witając córkę oraz naprawdę chciał pani osobiście podziękować. Markiz właśnie usiłuje przetrzymać go do wieczora. Prosił, że jeśli pani wstanie przyszła do sali dużej na dole oraz potwierdziła, iż jest pani leciutko niedysponowana
.
Agnese wypiła krew.
- Po wczorajszej zabawie chyba powinnam być. - Mrugnęła do Gilli. - Pomóż mi się szybko ubrać, kochana.
- Oczywiście, signora
- ghulica szybko uwinęła się, miała wprawę. - Chociaż według mnie po wczorajszej zabawie, powinna być pani raczej zadowolona oraz szczęśliwa, najdroższa signoro - uśmiechnęła się do niej Gilla przygotowując rzeczy. Faktycznie bowiem wczoraj wspólnie z markizem byli niezwykle namiętni oraz wyjątkowo pragnący.
Bielizna, suknia, pończochy, pantofelki, odpowiednia biżuteria.
- Czy wszystko, signora? - spytała Gilla oglądając krytycznie swoją panią.
- Jestem szczęśliwa, bardzo. Mam wspaniałych kochanków. - Agnese ucałowała Gillę. - Bez dolnej bielizny. Nie chcę ograniczać wam dostępu do siebie.
- Signora moja, mam pewien pomysł na później, jednak póki co, książę czeka. Wydaje naprawdę się bardzo szczęśliwy, że odzyskał córkę. Którą suknię wybierasz spośród przygotowanych?
- Tobie się chyba nigdy nie skończą pomysły moja droga
. - Wampirzyca ucałowała ją jeszcze raz i przyjrzała się sukniom. Po chwili wskazała na zieloną suknię.


- Niech będzie ta. - Powiedziała z uśmiechem. - Czy mój kuzyn przekazał ci prezent dla Sophie?
- Tak, dostarczył mi parę książek, które wydają się stare
- odparła ghulica zajmując się przystrajaniem swojej pani. - Wszystkie książki czekają w szafie ukryte tak, żeby panna Sophia nie spostrzegła, nawet gdyby była obok.

Faktycznie ruszyli później do komnaty, w której oczekiwał książę kuzyn. Wampirzyca idąc korytarzami dostrzegła, iż na terenie zamku jest co najmniej kilkadziesiąt dodatkowych osób noszących barwy oraz herby Colonnów, zaś przez okna zobaczyła duży oddział wojskowy stojący na placu przed Weneckim Pałacem.
- Książę przybył z odsieczą… - Powiedziała bardziej do siebie i dała się zaprowadzić do właściwego pokoju.

Książę stanowczo wyglądał niczym wielki pan. Ubrany elegancko, przystrojony klejnotami oraz dumny niezwykle. Czuła niewątpliwie od niego siłę. Książę wiedział, że ma władzę oraz autorytet promieniował od niego niczym skry od olejowej lampy.


Obok niego siedzieli: Izabela, markiz oraz Sophia. Przed nimi na stoliku pyszniły się eleganckie kielichy, dobre wina oraz przekąski. Służba zajmowała się nimi oraz wygodą jedzenia. Kiedy wampirzyca weszła książę wstał pierwszy i wręcz podbiegł do niej chwytając ją za dłonie.
- Signora Contarini, albo lepiej, moja droga kuzynko, bowiem jak mi Alessandro powiedział, staniemy się krewnymi. Trudno powiedzieć mi, jak bardzo jestem wdzięczny oraz jak bardzo dziękuję za uratowanie córki.
- Błagam o wybaczenie, że przybyłam tak późno ale nie czułam się najlepiej
. - Powiedziała Agnese robiąc lekko zasmucona minę. - Przykro mi, że musiał książę czekać.
- Wspominano mi już o tym, jeśli mógłbym jakkolwiek pomóc. Cieszę się jednak mogąc panią widzieć. Wierzę signora, iż niedyspozycja nie będzie się przedłużać bardziej oraz do ślubu całkowicie pani już wyzdrowieje. Naprawdę nie wiem, jakie dzięki mógłbym pani złożyć. Moja jedyna córka
- powiedział mając minę dumnego taty oraz gubiąc na chwilę szlachecką pozę.

Tymczasem markiz wstał, przywitał się, podobnie Sophia. Natomiast słudzy przesunęli krzesło. Wszyscy usiedli przy niezwykle zastawionym obficie stole.

Agnese zajęła miejsce przy stole ale podziękowała za talerzyk tłumacząc się iż nadal nie czuję się najlepiej. Uśmiechnęła się do księcia.
- Nie wyobrażam sobie, że mogłabym postąpić inaczej. Cieszę się, że tak szybko udało się ustalić kim jest Izabela i tak szybko poinformować księcia o tym, że już jest bezpieczna.
- Jego Eminencja przesłał mi wiadomość. Poszukiwałem córki na południu, tymczasem okazało się, iż przebywa na terenie Rzymu pod opieką kuzynostwa. Jak to dobrze. Izabela niewiele mówiła, jednak liczę na szczegółową relację pani
- poprosił książę.
- Książę, to był jedynie łut szczęścia. - Powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Dostałam informacje o tym, gdzie mogą być przechowywane odebrane mi dobra. Zamiast nich wraz z mymi ludźmi, odnalazłam Izabelę. przetrzymywano ją w starym młynie. Niestety z uwagi na okoliczności, nie pozostał żaden napastnik, który mógłby opowiedzieć kto ich najął.
- Ale że też pani się osobiście tam wybrała
- książę ewidentnie był pod wrażeniem. - Niewiele dam uczyniłoby to. Musi pani mieć męską duszę, choć czarujące ciało. Szczerze cieszę się, że tak odważna dama wejdzie do naszej rodziny.
- Zrzucam to na karb moich kupieckich tradycji, tak jak lubię nadzorować transakcje, tak i lubię nadzorować moich ludzi
. - Sięgnęła do dłoni markiza i pogładziła ją czule. Trochę jakby to była największa poufałość na jaką sobie pozwalają. - Cieszę się, że mam możliwość wejść do tak wielkiego rodu.
- Ja się cieszę, że Alessandro znalazł prawdziwą miłość. To jak mówił o pani, to bardziej niczym poeta, niż szlachcic
- roześmiał się. - Wobec tego wznieśmy kielichy za signorę Contarini oraz moją córkę, którą uratowała jej dzielna postawa.
Faktycznie książę starał się okazywać swoją wdzięczność. Należał do twardych wojowników, ale swoje dziecko kochał, czuł się więc zobowiązany pięknej Florentynce. Agnese wzniosła kielich podany jej przez Gillę i uśmiechnęła się do siedzącej przy stole Izabeli. Przez wydarzenia ostatnich dni, nie widziała małej.

Wypili, zaczęli rozmawiać tak ogólnie na temat pogody, ogólnego zamieszania oraz takie tam, kiedy wszedł służący oraz oficjalnie zaanonsował.
- Wasza książęca mość, szlachetne damy i panowie, Jego Eminencja kardynał Colonna - czyli ten, którego odwiedzili swego czasu oraz który miał wysłać list do księcia. Kardynał pewnikiem był zajęty na konklawe, jednak postanowił wpaść na chwilę. Spotkanie kuzyna zaczynało przypominać rodzinną naradę.
- Witajcie - kardynał wszedł wyciągnąwszy rękę oraz pozdrawiając - jestem tutaj z leksza nieoficjalnie - wyjaśnił kardynał Giovanni Colonna - ale skoroś Fabrizio przyjechał, postanowiłem odwiedzić ciebie oraz drogiego markiza.

Kardynał oczywiście natychmiast został zaproszony do stołu.
- Cieszę się, że możemy się spotkać tutaj w tym gronie rodzinnym - zagaił. - Jak tam, zdecydowaliście już kiedy ślub.
- Nie chcielibyśmy przed konklawe, ponadto jest bardzo niespokojnie
- odparł markiz.
- Rzeczywiście - uznał książę. - Musiałem wziąć cały oddział konnicy, żeby móc wjechać bezpiecznie.
- Owszem, ten pałac także ucierpiał. Proszę opowiedzieć, signora, co się stało
? - kardynał spojrzał na piękną Agnese.
- Myślę, że szczegóły lepiej opowie markiz. - Uśmiechnęła się do narzeczonego. - To on zmagał się z przeciwnikiem. Mi wiadomo tyle, że staliśmy się ofiarą, dobrze zaplanowanego i licznego ataku z udziałem dobrze wyszkolonych zbrojnych. Cały czas staramy się dowiedzieć kto mógł za tym stać, bo wątpliwe jest by była to po prostu skrzyknięta grupa maruderów. Cieszę się, że cały czas utrzymujemy tu dosyć liczny i dobrze wyszkolony oddział, bo poza pałacem ucierpieli by także ludzie.

Alessandro zaczął więc mówić. Opowiadał ze swadą oraz bardzo szalenie ogólnie, co się działo. Przy tym nieco fantazjował, gdzie nie za bardzo mógł opisywać prawdę. Kardynał przerywał mu, wypytywał, ale jakoś udało się markizowi uniknąć większych wpadek. Zresztą wspominał, że on walczył głównie na korytarzach, zaś pozostali widzieli inne strony.
- Straszny pech, że tak zacna osoba została dwa razy zaatakowana. Dobrze istotnie, iż udało wam się obronić - westchnął kardynał.
- Ano faktycznie, jednak Wasza Eminencja wie, jak to bywa. Wierzymy jednak, iż wybór nowego papieża przywróci jaki taki porządek.
- Nad tym pracujemy właśnie, mój chłopcze
- uśmiechnął się kardynał opowiadając na temat grona purpuratów szereg dykteryjek. Agnese doskonale zauważyła, iż mówi tak, żeby właściwie nie powiedzieć zbyt wiele.
Wampirzyca przysłuchiwała się całej rozmowie, zerkając na Sophie. To były jej urodziny… może powinna. Udała, że ją lekko zemdliło, pozwalając wampirzej bladość wypłynąć na wierzch.
- Przeproszę Panów na sekundę. - Podniosła się. - Gillo mogłabyś? - Wyciągnęła dłoń do ghulicy, prosząc ją o pomoc.
- Wybaczcie szlachetni państwo - ghulica przyskoczyła do signory Contarini. - Może najlepiej byłoby się położyć, lub chciałaby pani usiąść przy oknie?
- Mogę wezwać lekarza, doświadczonego przy kobiecych sprawach
- złożył propozycję książę.
- Odetchnę chwilę na zewnątrz i do was wrócę. - Agnese uśmiechnęła się słabo. - To tylko nadmiar emocji.
- Tak tak, rozumiem
- odparł dostojnik.
- Pozwólcie panowie - odezwał się markiz. Grzeczność nie pozwalała mu opuścić gości, jednak na chwilkę mógł się ruszyć. - Pójdę także, moja droga damo - objął Agnese pomagając, obok Gilli, jej wyjść. Doskonale widać przy tym było, iż jego mina wskazywała, że nie wierzy jakimkolwiek nadmiarem emocji.
Agnese dała się wyprowadzić, po czym już całkiem pewnie odeszła na bok, ciągnąc za sobą Gillę i Alessandra.
- Dziś są urodziny Sophie, czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy uczcili to razem z naszymi zacnymi gośćmi, przynajmniej toastem? - Spytała markiza.
- Masz rację, najdroższa. Myślałem, że później jej pogratulujemy, jednak teraz będzie lepiej. Wobec tego wyjaśnię gościom oraz zaproszę ich do wspólnego toastu - zaproponował markiz.
- Otrzymałam kilka ksiąg, moglibyśmy podarować jej którąś, tylko nie wiem czy powinniśmy teraz czy jak już zostaniemy sami. - Agnese zerknęła na Gillę. - Mogłabym je na szybko przejrzeć i wybrać jedną.
- Myślę, iż teraz, chyba że uważasz, że to zbyt krępowałoby gości. Właściwie książę raczej nie odwiedzał mnie wcześniej. Podobnie kardynał
- przyznał markiz spoglądając na Florentynkę pytająco.
Wampirzyca zamyśliła się na chwilę.
- Obawiam się, że w takiej sytuacji mogliby czuć się niekomfortowo, nie mogąc dać jej prezentu… - Agnese uśmiechnęła się do Alessandra. - Damy go później, w “domowym” gronie.
- Wobec tego doskonale
- markiz bynajmniej nie był obeznany z przyjmowaniem wybitnych gości. Raczej wielcy krewni nie odwiedzali go, więc też nie miał okazji się bardziej wyrobić towarzysko. Inna kwestia bowiem poznać etykietę, inna kwestia ją właściwie stosować.
 
Kelly jest offline