Lex i Cynthia wracali do klubu na piechotę, niespiesznie . Dotarli na miejsce późno, ale mimo to nie zastali tam Adama i Lwa. Że nie było ich w samym Sin(d)Bad - to nie dziwiło, szczególnie w przypadku ich grupowego “brzydala”, ale parias sprawdził też na dole, a tam wiało pustką. Holender poczuł kolejne ukłucia niepokoju, ale zdecydował się nie drążyć co chłopaki robią i gdzie są. Sam fakt odnalezienia się Nosferatu był wystarczająca ulgą, a zapewnienie przez Lwa via SMS, że ‘ogarnie zgubę’ dodawało pewności, że nic się raczej nie zjebie. Oba wampiry były dorosłe, a Lex miał do nich zaufanie.
Mimo to niecierpliwił się cholernie.
O tej porze poziom imprezowania w Sin(d)Bad był już po kulminacji. Na górze, na parkiecie było już całkiem luźno, a na dole połowa stolików była pustych. Lex zerknął to na bar, to na Cynthię.
- Co robimy?
Wampirzyca, która zdążyła już wrócić do swojego zimno-suczego stylu i kija wetkniętego w... miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, omiotła scenerię z niekrytym grymasem niezadowolenia.
- Ja chętnie zobaczę miejsce, gdzie mogłabym przenocować.
- Będę starał się przekonać resztę, by dać ci tu miłą miejscówkę, a nie przytulny metr kwadratowy w piwniczce na węgiel. Myślę, że nie będzie problemów. - Wampir skrzywił się lekko. - Muszą się jednak wpierw zgodzić, zanim wprowadzę cię do naszego leża. Lojalność. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Rozumiem, choć... w pewnym sensie zależy od tego moje życie. Nie dziw się, że się denerwuję - odparła. Mówiła prawdę. Znów była napięta jak struna.
- Nie dziwię. Damy ci schronienie, po prostu nie wiem czy w samym leżu. Przyjdą chłopaki i uzgodnimy szczegóły. Tymczasem rozgość się, zrelaksuj, nie pij z członków gangu.
Cynthia uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jeden alkoholik na dziś wieczór mi starczy. Wciąż trochę mi szumi... - urwała i rozejrzała się - Czym się zajmujesz? W sensie... no wiesz, przed tą całą aferą…
Holender skinął głową w kierunku baru, gdzie Nikola, zastępujący wampira od czasu do czasu, przeglądał coś na smartfonie.
- Pracuję. I na razie wrócę do pracy. Bo bym się jeszcze napił. - Lex uśmiechnął się lekko i skinąwszy głową ruszył w kierunku kontuaru, by zmienić Nikolę.
Próba podjęcia rozmowy spełzła na niczym. Cynthia była zbyt dumna, by pójść za wampirem. Rozejrzała się wokół z jakimś wyrazem zacięcia na twarzy, po czym przysiadła przy samotnym stoliku w kącie. Po prostu patrzyła na miejsce zwane Sin(d)Badem.
Przy barze siedzieli chłopaki z gangu z jakimiś panienkami, ale w pewnym momencie jeden z nich odebrał jakiś niepokojący telefon po którym wypsnęło mu się na głos.
- No chyba ich popierdoliło! - chwilę później chłopaki zostawili już nieźle wstawione laski (jeden swoją po prostu odepchnął i dostał za to kilka fucków). Dziewczyny zostały więc same, nastrój był marny, a epitety pod adresem bikerów częste.
Póki wypowiadanie tak trudnych słów jak epitety było możliwe. Czas mijał i rozgoryczone panny zaczęły się zabierać. Poza jedną, wciąż walczącą z butelką wina.
Nie pierwszą.
Lex zmrużył oczy. Z dziewuchami, które tu przychodziły, był jeden zasadniczy problem. Schlanie do nieprzytomności mężczyzny, który definitywnie zdradzał objawy chęci zachlania pały - było prosto. Kobiety często miały wypracowany blok i trzeba było z nimi stosować inną taktykę. Seks nie sprawiał wampirowi przyjemności, ale był sposobem by po podrywie pijanej laski zmłócić ją w piwnicy by smacznie usnęła, ale dziś Holender nie miał na to definitywnie ochoty. Z zasady też “w domu” nie stosował mocy płynącej z krwi.
Ustawił przed amatorką wina pięć kieliszków.
- Mamy niby cennik - powiedział - ale barman ma prawo go zmienić. No to ja to kamikaze wyceniam na 50 jankeskich dolców. - Zaczął nalewać po kieliszkach. - Doliczam do twojego rachunku, a ściągnę go z gnoja który jak ostatni chuj, właśnie cię zostawił. Zainteresowana? - Mrugnął odstawiając butelkę.
Dziewczyna której twarz pokryta była rozmazanym od łez tuszem chwyciła kieliszek, wychyliła rozlewając przynajmniej połowę na siebie i wciąż trzymając naczynie w ręce wycelowała nim w barmana. Po wyrazie jej twarzy, widać było, że bardzo chce coś powiedzieć.
Ale mówienie było takie cholernie, cholernie trudne…
Kieliszek wypadł z ręki dziewczyny i poturlał się po ladzie. Dłoń laski też na nią upadła, twarz również. A wtedy… wtedy wampir zobaczył na własne oczy czarodziejską sztuczkę: dziewczyna znikła…
Pod barem, na podłodze. Lex lekkim machaniem chciał zwrócić uwagę ochroniarza, który przeważnie siedział przy wejściu na kręcone schody prowadzące do VIP roomu Czerwonej Pięści. Jednak wampir nie zauważył nawet, że ciecia, który też należał do gangu, nie ma na stanowisku. Lex wyszedł więc sam zza baru by podnieść “zwłoki”, które zniknęły mu z oczu.
- Zamykamy - rzucił głośno po sali. - Kwadransik na dopicie, bar zamknięty. - Podniósł pijaną dziewczynę i z powrotem posadził ją na stołku.
Nikt mu nie odpowiedział ale chyba nikt też nie oponował.
Lub nie był w stanie. W lokalu nie mogło być więcej niż pięć osób. Nikogo z ochrony, nikogo z gangu. Lexa zdziwiło to, bo o ile motocykliści czasem nie doczekiwali zamknięcia zmywając się wcześniej, to ochrona… Zostawił pijaną dziewczynę półsiedzącą na stołku, półeżącą na blacie i ruszył ku szatni.
Maja siedziała wśród pustych wieszaków i właśnie była w trakcie tekstowania na telefonie.
- Chuda, weź sprawdź czy ktoś nie zadekował się na odpływie na górze, w kiblach i w bilardowej. I fajrant.
- Mogę sprawdzić kibel ale nie wiem kto tam posprząta. Nie ja. - uściśliła dziewczyna wstając choć nie odrywając wzroku od telefonu.
- Co tam się zjebało?
Maja spojrzała na Lexa jak na idiotę. Oczywiście można było założyć, że ze starych spłuczek jakieś chłopaki znów pozrywały łańcuchy. Zapewne pomysł Fretki by przestać je wymieniać i po prostu używać sznurówek w końcu się przyjmie.
- Jak nie pasi sprzątanie to się kogoś zatrudni, ale pensja spadnie. Mam wyjebane. Mój jest bar, sprzątanie reszty mnie jebie. Weź po prostu zobacz, czy kto nie odpłynął i kończymy.
- To jest dyskryminacja! - zaczęła biadolić dziewczyna - a jakbym też była w gangu jak chłopaki i po prostu spierdoliła z pracy bo “jest zadyma”? Sami kurwa seksiści - Maja narzekała, ale na ile Lex ją znał, przynajmniej trochę ogarnie kible.
- Oj przestań. - Poczochrał ją po głowie. - Zostaw to Luce. Braciak z wczoraj z baru napiwek ściągnął, to wiesz że ma kasę - Holender wyszczerzył się. - Albo każesz mu dołożyć się do czynszu, albo zrobi porządek na dole za ciebie, przed otwarciem. - Maja dostawała stałą pensję, ale młody, mieszkający z nią, już nie. Bez przerwy był winny siostrze kasę. Lex sprzedał dziewczynie lekkiego kuksańca i skierował się z powrotem do baru.
Gdy Maja sprawdzała górę i szykowała się do wyjścia Lex sprzątał bar. Dopiero gdy dziewczyna wyszła, wampir rzucił szmatę w kąt i skierował się ku wieży.
Poleciała muzyka.
Lex powoli obszedł kontuar i uniósł śpiącą, pijaną dziewczynę, aby położyć ją na blacie.
- Skosztujesz? - spytał Cynthii.
Wampirzyca, która przez cały czas przyglądała się bez słowa jemu i całemu otoczeniu, nie odpowiedziała. Wydawała się zamyślona. Po prostu podniosła się z chwiejnego krzesła i podeszła do Lexa.
- Może w VIP-roomie - zaproponowała, gdy się zrównali. - Niedługo przyjadą nowe meble, nie trzeba będzie jak coś sprzątać.
Lex wzruszył ramionami, podniósł rękę dziewczyny i wpił się zębami w przedramię.
Cynthia otworzyła szerzej oczy, nie spodziewając się takiej otwartości.
- A jak ktoś wejdzie?
- Maja zamknęła. - Wampir oderwał się na chwilę od śpiącej ofiary.
Wampirzyca spojrzała nieprzekonana w kierunku drzwi. Śpiąca dziewczyna była jednak zbyt mocną pokusą, aby jej się oprzeć. Niespiesznie chwyciła drugą jej rękę i wbiła się w nadgarstek, wpierw smakując krew.
Cynthia nigdy za życia nie piła uryny, ale sam zapach krwi dziewczyny dawał jej powody do myślenia, że teraz była szansa by nadrobić zaległości. Pijana definitywnie nie była w typie wampirzycy, która odsunęła się, krzywiąc z niesmakiem.
Lex za to nie miał tych oporów. Nie pił dużo, raczej dla smaku vitae. Po kilku łykach do Lexa dotarł brak ochrony. Normalnie zrobionego klienta lub klientkę kładło się w kanciapie ochrony, aby gdy się obudzi ‘kark’ wytłumaczył powody noclegowania w klubie:
“Odpłynąłeś, zero kontaktu. Nie było nawet jak ustalić gdzie zamówić ubera!”. Sin(d)Bad uchodził za miejscówkę, gdzie nie wywala się na ulicę i ot tak po prostu zostawia samych sobie, tych co przeholowali z imprezowaniem. Tacy klienci chętniej wracali.
Bikerzy to bikerzy, ale brak ochroniarzy (załatwionych równolegle przez Adama) był dziwny sam w sobie, a Lex nie chciał zostawiać dziewczyny samej by po przebudzeniu nie strzeliło jej do łba coś głupiego.
Przewiskał torebkę w poszukiwaniu dokumentów z jakimś adresem, by w razie czego wysłać te “zwłoki” taryfą.
- Noż kur… - wymsknęło mu się, gdy obejrzał dowód osobisty. Adresu brak.