Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 12:18   #56
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Lex i Cynthia wracali do klubu na piechotę, niespiesznie . Dotarli na miejsce późno, ale mimo to nie zastali tam Adama i Lwa. Że nie było ich w samym Sin(d)Bad - to nie dziwiło, szczególnie w przypadku ich grupowego “brzydala”, ale parias sprawdził też na dole, a tam wiało pustką. Holender poczuł kolejne ukłucia niepokoju, ale zdecydował się nie drążyć co chłopaki robią i gdzie są. Sam fakt odnalezienia się Nosferatu był wystarczająca ulgą, a zapewnienie przez Lwa via SMS, że ‘ogarnie zgubę’ dodawało pewności, że nic się raczej nie zjebie. Oba wampiry były dorosłe, a Lex miał do nich zaufanie.
Mimo to niecierpliwił się cholernie.

O tej porze poziom imprezowania w Sin(d)Bad był już po kulminacji. Na górze, na parkiecie było już całkiem luźno, a na dole połowa stolików była pustych. Lex zerknął to na bar, to na Cynthię.
- Co robimy?
Wampirzyca, która zdążyła już wrócić do swojego zimno-suczego stylu i kija wetkniętego w... miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, omiotła scenerię z niekrytym grymasem niezadowolenia.
- Ja chętnie zobaczę miejsce, gdzie mogłabym przenocować.
- Będę starał się przekonać resztę, by dać ci tu miłą miejscówkę, a nie przytulny metr kwadratowy w piwniczce na węgiel. Myślę, że nie będzie problemów. - Wampir skrzywił się lekko. - Muszą się jednak wpierw zgodzić, zanim wprowadzę cię do naszego leża. Lojalność. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Rozumiem, choć... w pewnym sensie zależy od tego moje życie. Nie dziw się, że się denerwuję - odparła. Mówiła prawdę. Znów była napięta jak struna.
- Nie dziwię. Damy ci schronienie, po prostu nie wiem czy w samym leżu. Przyjdą chłopaki i uzgodnimy szczegóły. Tymczasem rozgość się, zrelaksuj, nie pij z członków gangu.
Cynthia uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jeden alkoholik na dziś wieczór mi starczy. Wciąż trochę mi szumi... - urwała i rozejrzała się - Czym się zajmujesz? W sensie... no wiesz, przed tą całą aferą…
Holender skinął głową w kierunku baru, gdzie Nikola, zastępujący wampira od czasu do czasu, przeglądał coś na smartfonie.
- Pracuję. I na razie wrócę do pracy. Bo bym się jeszcze napił. - Lex uśmiechnął się lekko i skinąwszy głową ruszył w kierunku kontuaru, by zmienić Nikolę.
Próba podjęcia rozmowy spełzła na niczym. Cynthia była zbyt dumna, by pójść za wampirem. Rozejrzała się wokół z jakimś wyrazem zacięcia na twarzy, po czym przysiadła przy samotnym stoliku w kącie. Po prostu patrzyła na miejsce zwane Sin(d)Badem.

Przy barze siedzieli chłopaki z gangu z jakimiś panienkami, ale w pewnym momencie jeden z nich odebrał jakiś niepokojący telefon po którym wypsnęło mu się na głos.
- No chyba ich popierdoliło! - chwilę później chłopaki zostawili już nieźle wstawione laski (jeden swoją po prostu odepchnął i dostał za to kilka fucków). Dziewczyny zostały więc same, nastrój był marny, a epitety pod adresem bikerów częste.
Póki wypowiadanie tak trudnych słów jak epitety było możliwe. Czas mijał i rozgoryczone panny zaczęły się zabierać. Poza jedną, wciąż walczącą z butelką wina.
Nie pierwszą.
Lex zmrużył oczy. Z dziewuchami, które tu przychodziły, był jeden zasadniczy problem. Schlanie do nieprzytomności mężczyzny, który definitywnie zdradzał objawy chęci zachlania pały - było prosto. Kobiety często miały wypracowany blok i trzeba było z nimi stosować inną taktykę. Seks nie sprawiał wampirowi przyjemności, ale był sposobem by po podrywie pijanej laski zmłócić ją w piwnicy by smacznie usnęła, ale dziś Holender nie miał na to definitywnie ochoty. Z zasady też “w domu” nie stosował mocy płynącej z krwi.
Ustawił przed amatorką wina pięć kieliszków.
- Mamy niby cennik - powiedział - ale barman ma prawo go zmienić. No to ja to kamikaze wyceniam na 50 jankeskich dolców. - Zaczął nalewać po kieliszkach. - Doliczam do twojego rachunku, a ściągnę go z gnoja który jak ostatni chuj, właśnie cię zostawił. Zainteresowana? - Mrugnął odstawiając butelkę.

Dziewczyna której twarz pokryta była rozmazanym od łez tuszem chwyciła kieliszek, wychyliła rozlewając przynajmniej połowę na siebie i wciąż trzymając naczynie w ręce wycelowała nim w barmana. Po wyrazie jej twarzy, widać było, że bardzo chce coś powiedzieć.
Ale mówienie było takie cholernie, cholernie trudne…
Kieliszek wypadł z ręki dziewczyny i poturlał się po ladzie. Dłoń laski też na nią upadła, twarz również. A wtedy… wtedy wampir zobaczył na własne oczy czarodziejską sztuczkę: dziewczyna znikła…
Pod barem, na podłodze. Lex lekkim machaniem chciał zwrócić uwagę ochroniarza, który przeważnie siedział przy wejściu na kręcone schody prowadzące do VIP roomu Czerwonej Pięści. Jednak wampir nie zauważył nawet, że ciecia, który też należał do gangu, nie ma na stanowisku. Lex wyszedł więc sam zza baru by podnieść “zwłoki”, które zniknęły mu z oczu.
- Zamykamy - rzucił głośno po sali. - Kwadransik na dopicie, bar zamknięty. - Podniósł pijaną dziewczynę i z powrotem posadził ją na stołku.
Nikt mu nie odpowiedział ale chyba nikt też nie oponował.
Lub nie był w stanie. W lokalu nie mogło być więcej niż pięć osób. Nikogo z ochrony, nikogo z gangu. Lexa zdziwiło to, bo o ile motocykliści czasem nie doczekiwali zamknięcia zmywając się wcześniej, to ochrona… Zostawił pijaną dziewczynę półsiedzącą na stołku, półeżącą na blacie i ruszył ku szatni.

Maja siedziała wśród pustych wieszaków i właśnie była w trakcie tekstowania na telefonie.
- Chuda, weź sprawdź czy ktoś nie zadekował się na odpływie na górze, w kiblach i w bilardowej. I fajrant.
- Mogę sprawdzić kibel ale nie wiem kto tam posprząta. Nie ja. - uściśliła dziewczyna wstając choć nie odrywając wzroku od telefonu.
- Co tam się zjebało?
Maja spojrzała na Lexa jak na idiotę. Oczywiście można było założyć, że ze starych spłuczek jakieś chłopaki znów pozrywały łańcuchy. Zapewne pomysł Fretki by przestać je wymieniać i po prostu używać sznurówek w końcu się przyjmie.
- Jak nie pasi sprzątanie to się kogoś zatrudni, ale pensja spadnie. Mam wyjebane. Mój jest bar, sprzątanie reszty mnie jebie. Weź po prostu zobacz, czy kto nie odpłynął i kończymy.
- To jest dyskryminacja! - zaczęła biadolić dziewczyna - a jakbym też była w gangu jak chłopaki i po prostu spierdoliła z pracy bo “jest zadyma”? Sami kurwa seksiści - Maja narzekała, ale na ile Lex ją znał, przynajmniej trochę ogarnie kible.
- Oj przestań. - Poczochrał ją po głowie. - Zostaw to Luce. Braciak z wczoraj z baru napiwek ściągnął, to wiesz że ma kasę - Holender wyszczerzył się. - Albo każesz mu dołożyć się do czynszu, albo zrobi porządek na dole za ciebie, przed otwarciem. - Maja dostawała stałą pensję, ale młody, mieszkający z nią, już nie. Bez przerwy był winny siostrze kasę. Lex sprzedał dziewczynie lekkiego kuksańca i skierował się z powrotem do baru.

Gdy Maja sprawdzała górę i szykowała się do wyjścia Lex sprzątał bar. Dopiero gdy dziewczyna wyszła, wampir rzucił szmatę w kąt i skierował się ku wieży. Poleciała muzyka.
Lex powoli obszedł kontuar i uniósł śpiącą, pijaną dziewczynę, aby położyć ją na blacie.
- Skosztujesz? - spytał Cynthii.

Wampirzyca, która przez cały czas przyglądała się bez słowa jemu i całemu otoczeniu, nie odpowiedziała. Wydawała się zamyślona. Po prostu podniosła się z chwiejnego krzesła i podeszła do Lexa.
- Może w VIP-roomie - zaproponowała, gdy się zrównali. - Niedługo przyjadą nowe meble, nie trzeba będzie jak coś sprzątać.
Lex wzruszył ramionami, podniósł rękę dziewczyny i wpił się zębami w przedramię.
Cynthia otworzyła szerzej oczy, nie spodziewając się takiej otwartości.
- A jak ktoś wejdzie?
- Maja zamknęła. - Wampir oderwał się na chwilę od śpiącej ofiary.
Wampirzyca spojrzała nieprzekonana w kierunku drzwi. Śpiąca dziewczyna była jednak zbyt mocną pokusą, aby jej się oprzeć. Niespiesznie chwyciła drugą jej rękę i wbiła się w nadgarstek, wpierw smakując krew.
Cynthia nigdy za życia nie piła uryny, ale sam zapach krwi dziewczyny dawał jej powody do myślenia, że teraz była szansa by nadrobić zaległości. Pijana definitywnie nie była w typie wampirzycy, która odsunęła się, krzywiąc z niesmakiem.

Lex za to nie miał tych oporów. Nie pił dużo, raczej dla smaku vitae. Po kilku łykach do Lexa dotarł brak ochrony. Normalnie zrobionego klienta lub klientkę kładło się w kanciapie ochrony, aby gdy się obudzi ‘kark’ wytłumaczył powody noclegowania w klubie: “Odpłynąłeś, zero kontaktu. Nie było nawet jak ustalić gdzie zamówić ubera!”. Sin(d)Bad uchodził za miejscówkę, gdzie nie wywala się na ulicę i ot tak po prostu zostawia samych sobie, tych co przeholowali z imprezowaniem. Tacy klienci chętniej wracali.
Bikerzy to bikerzy, ale brak ochroniarzy (załatwionych równolegle przez Adama) był dziwny sam w sobie, a Lex nie chciał zostawiać dziewczyny samej by po przebudzeniu nie strzeliło jej do łba coś głupiego.
Przewiskał torebkę w poszukiwaniu dokumentów z jakimś adresem, by w razie czego wysłać te “zwłoki” taryfą.
- Noż kur… - wymsknęło mu się, gdy obejrzał dowód osobisty. Adresu brak.

[media]https://i.imgur.com/RNJKwWZ.png[/media]


Wybrał numer na komórce.
- Freta, zejdź do baru - rzucił do słuchawki. - Pierdzielony dom wariatów - dodał do Cynthii.
- Co się stało? - zapytała wampirzyca, która wciąż wyglądała jakby walczyła z mdłościami.
Managerka nie odpowiedziała, zamiast tego po chwili słychać było jej buty.
- Kurwa! - powiedziała na powitanie rozglądając się po scenerii. - wszystko git?
- Tak, gdzie wywiało ochronę? Nie mam jej z kim zostawić - kiwnął głową w stronę śpiącej na blacie odpowiadając tym samym i ghulicy i wampirzycy.
- Mamy tu gang nie? I jak przychodzi co do czego to jesteś z lub przeciw, trochę presja. Chłopaki kolektywnie zabrali się wpierdolić wieśniakom, normalnie jak na meczu…
- Pytam o ochronę, nie gang.
- Ochrona dupona, blać - Milena zaklęła - chodzą razem na fajka, piją razem, i po jakimś czasie już wszyscy są “swoi” nie widzisz takich rzeczy? Dobrze, że chociaż Maja miała na tyle oleju w głowie żeby wpuścić koszulkę w spodnie i nie szpanować bikerską dziarą na pępku. Chuj wie czy też nie musiałaby jechać. Chłopaki są milutkie ale wiesz, jak coś naprawdę chcą, też trochę trudno się kłócić.
- Kumam. - Lex uśmiechnął się. - Adam ich skombinował, ty ogarniasz jako manager. No to zajmij się panią dopóki się nie obudzi, co zwykle robił ochron w kanciapie.
- Kurwa! - Fretka podwinęła rękaw i ustawiła dziewczynę pod ścianą w pozycji półsiedzącej - chcesz żeby się udusiła własnymi rzygami? Ja pierdole - mruczała pod nosem.

Lex spojrzał na zegarek i cicho zaklął.
- Cóż wychodzi na to, że sam będę musiał zdecydować. - Spojrzał na Cynthię. - No dobrze Pani Vardalos, zapraszam do naszego miejsca spoczynku. Drugi raz nie przekręcił jej nazwiska. Cynthia spróbowała się uśmiechnąć, jednak wyszło to mało naturalnie.
- Dziękuję za zaproszenie - odparła uprzejmie.

Zostawiając Fretę z ubzdryngoloną po uszy i śpiącą dziewczyną, Lex poprowadził Cynthię do zakrystii, a z niej do biura w plebanii. Dawniej rezydował tu ksiądz, teraz artystyczny bałagan papierzysk wskazywał, że mieściło się tu biuro klubu. Holender podszedł do jednej ze ścian i po prostu przesunął ją odsłaniając schody w dół, do piwnicy. Solidne drzwi stanowiły jedyne zabezpieczenie dla sutereny i wampir uśmiechnął się do siebie. Istniały gorsze, mniej ukryte leża, ale to miejsce w którym Lex rezydował zanim poznał się z Adamem anektującym podkościelną kryptę… no nie był to szczyt bezpieczeństwa. Kilka regałów z książkami, plazma na ścianie, wieża, wielkie łóżko ze stojącym obok biurkiem. Było tu nawet przytulnie.

Wampir odsłonił niewielki panel i wstukał skomplikowany kod. Nie tylko ciąg cyfr był tu zresztą zabezpieczeniem, bo sekwencja uruchamiała otwarcie tylko w połączeniu ze zgodnością linii papilarnych. Zakodowane były tylko trzy wzory, choć Adam rzadko używał tego przejścia. Z drugiej strony Lex niechętnie korzystał z wyjścia przez kanały. Lew już różnie.
Jeden z regałów odsunął się gdy zwolniły zaczepy, a po odchyleniu go ukazały się kolejne drzwi. Sforsowanie tych już nie byłoby łatwe dla nikogo. Zamiast po prostu złapać za klamkę Holender odsłonił drugi panel z czytnikiem. Nie tylko otwierał on drzwi ale wyłączał też obwody podpięte pod klamkę. Złapanie za nią przed wyłączeniem zabezpieczenia nie było dobrym pomysłem.
- Zapraszam - rzucił do Cynthii uchylając drzwi za którymi widać było schody w dół, do podkościelnych krypt.

Wampirzyca zawahała się. Widziała przecież jak Lex wstukiwał kod, by dostać się do leża. Kod, którego ona nie znała i miała nie poznać. To oznaczało, że będzie zdana tu na jego łaskę. Jego i jego kumpli. A może to jednak oni zabili tę dziewczynę? Może właśnie podejmowała najgłupszą decyzję w swoim życiu i nie-życiu?

- Nasze zaufanie... musi być obustronne - powiedziała cicho, po czym przeszła przez drzwi i ruszyła po schodach na dół.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 13-04-2019 o 13:28.
Leoncoeur jest offline