Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:48   #141
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Kirill zmrużył oczy, patrząc na mężczyznę. Miał wrażenie, że właśnie w tej chwili jego osobowość rozdzieliła się na dwie różne. Zaczęły walczyć o władzę nad ciałem. Jedna krzyczała ze strachu, pamiętając to całe zło, do którego Dahl był zdolny, i które mu wyrządził. Chciała uciekać, a może i rozpłakać się. Natomiast druga pragnęła stanąć do walki. Podejść i odpłacić się z nawiązką za to wszystko, czego Kaverin doświadczył. Chciał, aby Dahl cierpiał dziesięć razy bardziej. Miał ochotę roztrzaskać jego psychikę na kawałki. Przeprowadzić lobotomię bez narządów chirurgicznych. Aby mężczyzna był w stanie jedynie leżeć, przywiązany pasami, ślinić się i wpatrywać bez żadnego zrozumienia w sufit.
- Po co tu jesteś? Dlaczego ja tu jestem? - jego głos był aż ochrypły z wrogości. Stał nieruchomo, w pełni wyprostowany i patrzył na mężczyznę wzrokiem Meduzy.
Joakim opuścił dłonie na stół i stuknął palcami, jakby wybijał jakiś, tylko sobie znany rytm. Zaraz przechylił się do tyłu, opierając w fotelu
- A gdzie jest tu? A jesteś pewien, że tu jesteś? A to nie ty chcesz czegoś ode mnie? - zaczął swoją gierkę Dahl. Znów zamilkł i milczał. Jakby nie miał zamiaru mówić, póki nie dostanie odpowiedzi na pytania, które zadał. Nawet jeśli były retoryczne.
- Odpowiadając po kolei… - Kirill zawiesił głos. - Nie ma znaczenia, gdzie jest tu, ani czy naprawdę tu jestem. Problem polega na tym, że widzę ciebie. A to znaczy, że to miejsce, istniejące, czy też nie, jest przeklęte. Poza tym… rzeczywiście, chcę czegoś od ciebie - zrobił pierwszy krok w jego stronę. - Żebyś cierpiał - rzekł głosem ciężkim niczym kowardło. Następnie podniósł do góry ręce i uśmiechnął się. - Kurwa, cóż więcej mam rzec?
- Tak jak ty? - zapytał Dahl, po czym skrzyżował ręce.
- Bo jak na razie, zdaje mi się, że coś mało cierpisz. Nie zapomniałeś o mnie czasem, hmm? Poczułbym się urażony - odezwał się Joakim i usmiechnął lekko. To nie był ten jego standardowy, drapieżny uśmiech, który znał z przeszłości, jednak nadal należał do niego…

- Kirillu - rozległ się głos gdzieś w jego głowie.
Kaverin jednak nie zwracał na niego uwagi. Czuł wzbierającą wściekłość. Nie chciał rozmawiać z tym mężczyzną i bawić się z nim. Kłócić się i pyskować sobie niczym wredne nastolatki na imprezie. Dahl był jego gwałcicielem, który wykastrował go. Pomiędzy nimi nie powinno być dialogu. Każde słowo, które wypowiadał przy nim, było niczym cios nożem w serce. Każda sekunda przy nim przypominała piekło w najgorętszej i najstraszliwszej postaci. Nienawidził Joakima każdym centymetrem swojego ciała. Chciał zabić go tak mocno, że zbierało mu się na płacz.
- Jesteś tylko kolejnym psychopatą - rzekł cicho, jakby niezdolny do podniesienia głosu. - Ostatnio jest ich zatrzęsienie. Nie jesteś pierwszym, z którym musiałem się zmagać i na pewno nie ostatnim. Jednak to ty zraniłeś mnie najdotkliwiej. I pożałujesz tego. Obiecuję ci to. To, co zrobiłem Alice, nie jest nawet zapowiedzią tego, co doświadczysz ty. Brzydzę się tobą, więc nie zgwałcę cię tak, jak ty zgwałciłeś mnie. Przygotuję na ciebie kij bejsbolowy z powbijanymi gwoździami. Nie martw się, dobrze go naoliwię. Wytnę nożem wszystko, co posiadasz między nogami, a potem każę ci to zjeść. Będziesz głodował tak długo, aż mnie poprosisz o ten posiłek. Potem będę cofał czas tylko i wyłącznie po to, aby zrobić to na nowo… i na nowo… i na nowo… - z każdym powtórzeniem kręcił palcem w powietrzu kółeczka. - Aby mi się nie nudziło, będę zmieniał narzędzia. Noże, piła motorowa, śrubokręt, korkociąg… będę gwałcił cię tym wszystkim. I znajdę sposób, abyś pamiętał poprzednie razy. I żeby cierpienie kumulowało się. Aż wypali twoją osobowość, wspomnienia, podświadomość... - Kirill dopiero wtedy uśmiechnął się i podniósł do góry obie dłonie, jakby właśnie malował nimi przepiękny, wyimaginowany obraz. - Będziesz jedynie cierpieniem. Tym jednym odczuciem.
Zaśmiał się.
- Powiedz mi… czyż nie jestem artystą?
Joakim nie przerywał mu, słuchając co miał do powiedzenia, po czym wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna, kompletnie ignorując Kirilla
- Na pewno psychopatą - powiedział krótko, ale prosto podsumowując całą fantazję Kaverina o jego zemście.

- Kirill! - teraz to już nie był głos. To był krzyk. Kiry. Wołała go. Dahl drgnął, jakby też to usłyszał. Spojrzał w stronę Kaverina, a w jego spojrzeniu pojawił się błysk. Ten jeden, bardzo konkretny.
- Ktoś cię chyba woła. Nie powinieneś kazać jej długo czekać. Brzmi wyjątkowo… Dramatycznie - uśmiechnął się i znów odwrócił.
I nagle Kaverin miał wrażenie, że utonął. Gdy spróbował złapać powietrza, zakrztusił się. Siedział w fotelu. W samolocie. Przed nim przykucnęła Kira i dotykała go w policzki oburącz. Wyglądała na bardzo strapioną i wystraszoną
- Kirill? Zapytała trochę niepewnie. Obok stał Misha. Trzymał torbę na ramieniu. Na zewnątrz nadal było ciemno, ale samolot nie leciał, a stał. Musieli wylądować…
Kaverin płakał. Jego oczy z jakiegoś powodu postanowiły wypluwać dwa obfite wodospady łez. Otworzył usta i zaczął głośno przez nie oddychać, aby uspokoić się, ale panika jedynie w nim wzrastała. Ta odważna część osobowości wyczerpała się i pozostała ta druga, znacznie słabsza.
- Misha idź już. Poczekaj na nas w pierwszym pomieszczeniu do którego wejdziesz. Zaraz przyjdziemy - powiedziała Kira, a chłopiec pokiwał głową i ruszył do wyjścia z samolotu. Ludzie nadal wysiadali, więc mieli jeszcze parę chwil.
- Spokojnie, już. Wszystko w porządku - uspokajała go kobieta, pogłaskała go po głowie, szyi i ramionach.
Podniósł rękę, aby wytrzeć i żeby nikt nie wiedział go w tym stanie. O ile Kira raczej nie stanowiła problemu, to Misha… Nie chciał, aby chłopak widział go w tym stanie. Kaverin miał wrażenie, że jego serce pękło i nie ma co pompować krwi. Może już umarł, a teraz był tylko chodzącym trupem. Przez trzy dni myślał, że może jednak tak nie jest, że da radę uciec od tego kim był i co przeżył, ale to było niemożliwe. Właśnie przypomniał sobie o tym. Co on wyprawiał? Całował dziewczynę w samolocie, jadł łososie z borowikami, słuchał powieści czytanej przez Mishę… Jak wielka musiała być pycha Kirilla, że uznał, że może sobie na to pozwolić. Podniósł dłonie nieco wyżej, aby pomasować skronie. Głowa rozbolała go straszliwie. Miał wrażenie, że w jego czaszce ktoś umieść młot pneumatyczny, który rozbijał po kolei wszystkie płaty i zakręty mózgu. Mielił je na bezkształtną, miałką pulpę. Rosjanin poczuł się nagle źle w towarzystwie blondynki. Miał wrażenie, że jest głupim dzieckiem, a ona rzuconą przez los przedszkolanką, która musiała sobie z nim poradzić.
- Tak, wszystko w porządku - powiedział możliwie najbardziej opanowanym głosem.
Po czym rozszlochał się jeszcze bardziej niż wcześniej. Śluz zaczął cieknąć z jego nosa, ale wytarł go drugim, wciąż suchym rękawem.
Kira przechyliła się do niego i mimo, że Kaverin był rozpłakany i zasmarkany, przytuliła go mocno do siebie, obejmując. Schowała go przed światem. Przytuliła go do swojej piersi. Czuła na pewno jego ból. Musiało jej być przykro z powodu tego co pomyślał, a co urywkami powiedziały jej istotki, a mimo to nie porzuciła go. Przytuliła go do siebie, żeby ponownie zaleczyć ranę. Żeby załagodzić jego ból najlepiej jak mogła.
- Nie jesteś sam - obiecała mu.
- Wiem. Są też moi wrogowie - odpowiedział. - Ja… ja myślę, że będę musiał…
Nie dokończył, bo nie wiedział jak. Co chciał powiedzieć? Że wypowie im wojnę i ich zniszczy? To wydawało się przeokropnie głupie i nierozsądne. Jednak z drugiej strony… ile dekad Kirill planował żyć, mając takie sny? Bojąc się na każdym kroku kolejnych wrogów? Doszedł do wniosku, że jeżeli chce spać spokojnie, to Dahl musi zginąć. A Rolan… trafić do więzienia, albo też umrzeć, tyle że przez okropny przypadek. Kaverin uświadomił sobie, że tak właściwie chciałby, aby jego brat umarł, tyle że nie z powodu jego akcji. Wnet poczuł się jeszcze gorzej, ale przestał płakać.
- Pojedziemy do pokoju nad barem - powiedział cicho. - To idealne miejsce.
“Z powodu alkoholu na parterze”, dodał w myślach. Musiał upić się mocno, żeby wódka rozmiękczyła ból głowy, który odczuwał. Poza tym chciał czuć to przyjemne gorąco rozchodzące się po ciele i otumanienie. Zamierzał pić tak długo, aż zapomni o wszystkim i wszystkich.
Kira głaskała go jeszcze chwilę, po czym gdy wreszcie uspokoił się nieco, puściła go.
- Chodźmy Kirillu. Zabierz nas tam, odpoczniemy. Proszę - powiedziała i znalazła jego dłoń, by uścisnąć ją. Szukała jego wsparcia. Tego ciepła, które okazywał jej przez ostatnie kilka dni. Uśmiechnęła się do niego nawet. Nieco smutno, ale to dlatego, że po prostu się o niego bardzo martwiła. Dopiero po chwili zauważył, że płakała, ale nie bardzo. Kilka łez spłynęło jej po policzkach i w lampkach wnętrza samolotu dostrzegł mokre ślady, choć ona udawała, że ich tam nie było.
Kaverin nie był w stanie jej w tej chwili pocieszać. Chyba jednak rozczarowanie bratem i nienawiść do Dahla były silniejsze, niż miłość do niej. Opatulił się płaszczem, choć wciąż było mu zimno.
- Mam nadzieję, że to był sen - nagle mruknął.
O ile pierwszy na pewno, to drugi… nie był wcale przekonany. Czy naprawdę widział Joakima? Poprzez Iter? A może to była jedynie jego wyobraźnia? Ta niepewność zdawała się gorsza od samego zdarzenia.
- Chyba… chyba musimy już iść.
Nienawiść była jak wielka, czarna dziura, która pochłaniała wszelkie światło.
Kira jednak zastąpiła mu drogę
- Popatrz na mnie - powiedziała poważnym tonem. Otarła twarz dłońmi
- Jesteś w swoim mieście. Otoczony bliskimi osobami. Czuję twój ból i mrok w sercu. Tę złość, ale zrozum, że odepchnięcie nas teraz to nie jest rozwiązanie. Nie jesteś sam przeciw wszystkim wrogom - powiedziała i najwyraźniej nie miała zamiaru go puścić, póki to do niego nie dotrze. Po czym nagle zaczęła rozpinać swój płaszcz i się rozbierać.
- Rozumiem to. Nie martw się o siebie i Mishę, wciąż jestem z wami - westchnął. - Tak naprawdę nic się nie zmieniło - rzekł, choć to zabrzmiało dwuznacznie. Jakby z jednej strony miał na myśli ich wspólne relacje, ale z drugiej mówił o tym, co nosił w sercu. Ból, cierpienie i zniszczenie. - Nie sądzę jednak, abym był dla was dobry na dłuższą metę. Jestem skażony.
Kirill następnie rozejrzał się.
- Wszyscy już wyszli, zaraz nas wyproszą, a Misha jest sam… - przypomniał Kirze.
- Trudno. To nas wyproszą… - powiedziała i niemal zdejmowała już swój sweter. Kaverin zauważył już jej nagi brzuch i żebra, a potem linię jej stanika, kiedy podnosiła materiał do góry. Cokolwiek chodziło jej po głowie, robiła coś szalonego i Kirill nie zrobił nic jak na razie, by ją powstrzymać.
- Proszę, przestań - rzekł, zwieszając głowę. - Nie musisz tego robić.
Rozumiał, że Kira chciała go pocieszyć, ale to był możliwie najgorszy moment na jakiekolwiek czułości. Kaverina bolała głowa i serce, a to nie były najlepsze afrodyzjaki. Pogłaskał Rasputin po głowie, aby poczuła się trochę lepiej. Nawet uśmiechnął się, choć wymagało to od niego ogromnych pokładów sił. Chciał, aby uświadomiła sobie, że udało jej się go pocieszyć i odpuściła. Kirill chciał wynosić się z tego lotniska.
- Nie. Nie jestem nic warta, skoro nie uwierzyłeś mi, że jesteś wspaniały. Więc równie dobrze mogę wyjść stąd nago… - powiedziała, rozjaśniając mu sytuację. Ściągnęła już sweter i złapała się za rozporek spodni. Kilka plastrów trzymających jej opatrunki odkleiło się, ale ona była uparta. Mógł oszukiwać siebie, ale nie ją.
- Chcesz mnie tym pokarać? - Kirill spuścił wzrok. - Mam czuć wyrzuty sumienia jeszcze dlatego, bo czuję się źle? Czego ode mnie chcesz? Mam się nagle rozweselić, bo wzięłaś się za zakładniczkę? Uczucia nie działają w ten sposób, Kira. Nie możesz kogoś sterroryzować do odczuwania szczęścia - rzekł zmęczony. - Proszę, ubierz się i chodźmy, zanim naprawdę uznam, że zachowujesz się niedojrzale - mruknął i ruszył w stronę wyjścia z samolotu. - Jak umrzesz na gruźlicę, albo z wychłodzenia, to tylko ja i Misha na tym ucierpimy.
- Nie biorę się za zakładniczkę. Próbuję ci coś pokazać. Nie chcę, żebyś kłamał. A próbowałeś… - zatrzymała się. Kira nie rozbierała się dalej
- Wiem jak działają uczucia i wiem jak nie działają. Po prostu zrozum, że skoro ty cierpisz, to ja też mam zamiar. Nie zostawię cię samego. Obiecałam ci to. Poprosiłeś mnie o to. Więc teraz mnie nie odsuwaj kłamstwem. Boli cię, więc pozwól sobie na ten ból. Strach. Cokolwiek, ale nie blokuj się przede mną murem - poprosiła. Po czym wreszcie zamilkła. Zaczęła się ubierać i zapinać płaszcz. Było jej przykro, że nie zrozumiał o co jej chodziło, ale z drugiej strony nie winiła go za to, w końcu mógł wyciągnąć swoje własne wnioski z jej dziwnego zachowania. Wyciągnęła do niego ręce, żeby poprowadził ją z samolotu.
Złapał ją i wyszli razem na śnieg.
- Przecież wiesz, że mi na tobie zależy. Jak mogłaś wpaść na pomysł, że jeżeli ty będziesz cierpieć, to ja się poczuję lepiej? Oczywiście, wspólne odczuwanie jest fajne, ale pozytywnych emocji. Szczęście twoje i Mishy bardziej mi pomagają niż wasz ból. Mam swoje problemy, ale nie jestem aż tak złym człowiekiem, aby cieszyć się z cierpienia innych. Chyba że są niedobrymi ludźmi, a tak nigdy nie nazwałbym was… - zawiesił głos. - Koniec końców udało ci się. Skutecznie mnie rozproszyłaś - westchnął. - W każdym razie… tak, Kira. Jest też taka część mnie, która cierpi i boli. To część mnie i jeżeli mamy być razem, to powinnaś to zaakceptować… tak, jak zaakceptowałaś to, że planowałem się okaleczyć w samochodzie. Nie wyskakiwałaś wtedy z samochodu naga, krzycząc, że jak ja mam cierpieć, to ty też będziesz. Co się zmieniło od tego czasu?
- Nic. Po prostu chciałam cię jakoś zaszokować… No i próbowałeś mi skłamać… Chciałam odwrócić twoją uwagę. Wiem, że masz swoją stronę, która cierpi. Chcę, żebyś był w jej sprawie ze mną szczery. Nie musimy rozmawiać o tym, co ci się śniło, na pewno było przykre, ale jeśli będziesz potrzebował, wysłucham cię. Jestem tu dla ciebie. Chcę cię i będę cię wspierać. I będę cię ratować wszelkimi metodami, nawet jakbym się miała rozebrać publicznie do naga - oznajmiła. Padał śnieg. Przedostali się do budynku lotniska, gdzie na ławeczce czekał na nich Misha. Widząc siostrę i Kirilla podniósł się i popatrzył trochę niepewnie na Kaverina
- Już wszystko ok? Jak czekałem, to zlokalizowałem gdzie jest tajna sala, w której jeżdżą walizki i bagaże… - wskazał ręką na doskonale znane Kirillowi przejście
- To pewnie wiesz, ale pomyślałem, że nie będę siedział bezczynnie no i sprawdziłem teren. Żadnych podejrzanych ludzi na horyzoncie - powiedział trochę ciszej jak tajny agent w konspiracji. Na swój sposób chyba próbował rozweselić Kirilla.
- A ja? - zapytał Kirill. - Nie wyglądam ani na trochę niebezpiecznego typka, którego należy się obawiać, bo zwiastuje kłopoty? - westchnął ze smutkiem. - Zawsze miałem się za takiego gangstera w samo południe, a tu jednak… złamałeś mi serce - zażartował, choć nie miał siły na żadne wesołe tony, więc chłopiec mógł to potraktować poważnie. Misha otworzył szerzej oczy, ale Kira uśmiechnęła się lekko i to go uspokoiło. Zaczął iść w kierunku sali z walizkami i bagażami. - Czasami moje sny mają znaczenie, a tym razem były nieprzyjemne. Najpierw śniło mi się, że jechałem z Kirą w pociągu i przybył jej… twój były szef, aby nas pozabijać. A potem rozmawiałem z mężczyzną, który sprawił mi niegdyś wiele bólu. Tak właściwie to ja byłem straszniejszy. Nawet nazwał mnie psychopatą - mruknął. - Rzeczywiście, nawet teraz trochę boję się siebie. Nie o siebie, tylko siebie - powtórzył. Nie wiedział, czy powinien tak otwarcie o wszystkim mówić, ale Kira prosiła go o szczerość, dlatego zaczął o wszystkim opowiadać.
 
Ombrose jest offline