Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:59   #147
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill okropnie spiął się. Kira nie mogła wiedzieć. To był ogromny zbieg okoliczności, ale jej ostatnie słowa… Dahl powiedział mu kiedyś coś dokładnie takiego samego, choć w drastycznie odmiennych okolicznościach. Dlaczego cień tego mężczyzny wciąż ciągnął się za nim? Nawiedzał go nawet w snach. Był ciągle obecny. Równie dobrze mógł siedzieć tutaj obok nich na opuszczonej klapie toalety. Blondynka wyczuła to natychmiast i zamknęła na chwilę oczy.
- Kira, nawet nie praw mi komplementów. Ja jestem chory. Nie da się mnie naprawić, bo jestem poszatkowany. Nie zlepisz tego klejem, nie zszyjesz nićmi. Myślę, że mogę tkwić jedynie w uczuciach. Na przykład miłości do ciebie - rzekł i przysunął się, aby pocałować ją w usta, ale wyszło to trochę dziwnie. Jakby nie zrobił tego spontanicznie. Westchnął. I zamilkł. - Dlatego podziwiam nastawienie twojego brata. Nie jestem w stanie wytrzymać ani sekundy, nie użalając się nad sobą. Wiesz, że to silny narkotyk? - uśmiechnął się. - Staram się jednak wynagrodzić to ludziom w inny sposób - rzekł tak, jakby próbował flirtować.
Kira otworzyła oczy i choć nie patrzyła na niego, to jej spojrzenie pełne było różnych emocji. Nie mogła się ich pozbyć, były w jej duszy i choć jej wzrok nie potrafił trafiać w cel, to jej oczy nadal pozostawały zwierciadłami duszy. Była wściekła i czuła troskę. Wyglądała jakby chciała wyjść z wanny i pójść zamordować kogoś, a konkretnie jedną osobę. Przytuliła jednak Kirilla i wycałowała go na twarzy
- Wiem, ale ja będę silniejszym narkotykiem - oznajmiła mu i rozluźniła się nieco.
- Wiesz, myślę, że się w tobie zakochałam… Albo to uzależnienie… Nie… Raczej to pierwsze - powiedziała, chcąc zmienić temat i odwrócić jego uwagę od Dahla.

Kirill zaśmiał się.
- To też mi mówił - rzekł. - Ale… ale zostawiając go na chwilę… ja ciebie też kocham. A jeśli ciebie nie kocham, to nie jestem zdolny do miłości. Czasami ciężko jest wyczuć miłość. Niekiedy trafia cię prosto w twarz. A czasem narasta powoli i zdawałoby się podstępnie. Wsiąka w ciebie, w każdą twoją myśl i komórkę ciała. Zagnieżdża się niczym pasożyt. I konsumuje wtedy, kiedy tę miłość tracisz - rzekł, przytulając ją mocno. - Nigdy nie rozmawiałem tak otwarcie o tym, co mi się przydarzyło. Tak jak ludzie liczą czas przed narodzeniem Chrystusa i po nim… tak ja liczę przed Dahlem i po nim. Wiesz, co w tym wszystkim najbardziej mnie trafiło? Zagniewało i zasmuciło?
Kira zawahała się, nim odpowiedziała. Jej dłoń wróciła na jego twarz. Znów go głaskała, po niej, po szyi i po ramieniu
- Mm… Co? - zapytała w końcu, gładząc go ostrożnie, czule i z uwagą. Skoncentrowała się na nim w stu procentach. Jak bardzo już zdążyła znienawidzić tego człowieka, którego w życiu jeszcze ani razu nie spotkała i miała nadzieję nie spotkać, bo zrobi mu krzywdę, albo zginie próbując…
Kirill miał wrażenie, że zaraz połknie język. Kompletnie zaschło mu w gardle. Nie mówił tego nikomu.
- Dwa dni po tym, jak mnie skrzywdził… - zaczął, przełykając ślinę. - Przyszedł do mojej celi. Myślałem, że po to, aby znów mnie zgwałcić. Cały drżałem, kiedy położył się na mnie i zaczął głaskać po policzku. Chciałem, żeby odszedł, jednak nie mogłem mówić. Bałem się go. Dlatego okropnie zdziwiłem się, kiedy poczułem na karku wilgoć. Wtulał się we mnie, płacząc mi we włosy. Nie mam pojęcia, jak długo to trwało. To był czas, kiedy spontanicznie traciłem przytomność, a kiedy potem ocknąłem się i wtedy następowało to znowu. Ale jestem całkiem pewny, że to mi się nie przyśniło. Przytulił mnie mocno i powiedział mi, że zrobił to dlatego, bo chciał, aby ktoś wartościowy ciągle o nim pamiętał i myślał o nim. Potem przestał płakać, a ja zrozumiałem, że zasnął. A także uświadomiłem sobie, jak okropnie samotny był. I przez ten jeden, najdrobniejszy ułamek sekundy poczułem względem niego… współczucie - Kirill powiedział to słowo tak, jakby było przekleństwem. - A także litość. Teraz jestem pewien, że to była jego kolejna gra, która miała nie wiem co uzyskać. Jednak wtedy wydawało mi się, że ta chwila była jak najbardziej autentyczna - westchnął.
Kira wysłuchała go uważnie i mimo, że gdy wspomniał o głaskaniu, jej dłoń na moment drgnęła, to za chwilę wróciła do gładzenia go
- Może i był samotny… A może nie był…. Ale miał takie samo prawo do zrobienia ci takiej krzywdy, jakie Rolan miał do uczynienia krzywdy mi. To, że coś ich kiedyś złamało, skrzywiło czy spaczyło, nie może być usprawiedliwieniem ich zachowań. Mogli stać się tacy jak my, a jednak wybrali tę drugą stronę. Nie pozwolę. Nie dopuszczę do tego, by ten człowiek, dalej mieszkał w twojej głowie. Wymiotę go - przesunęła palcami delikatnie po jego czole, jakby wymiatała mu coś z głowy.
Kirill szczerze roześmiał się. Zgadzał się z jej słowami i podobało mu się jej nastawienie. Może po prostu cieszył się, że wreszcie zaopiekuje się nim ktoś od czasu morderstw w pociągu. Czasami miał wrażenie, że zatrzymał się na etapie tego małego chłopca, który wpatrywał się dużymi oczami w szkarłat na brzuchu mamusi. Że wcale nie rozwinął się od tamtej chwili. Zamiast tego pozostał tym samym Kirillem, tyle że z dorosłymi problemami, z którymi natomiast radził sobie jak dziecko.
- Znajdziemy sposób, by kiedyś pożałował… A może najlepszym sposobem, by pożałował będzie, gdy któregoś dnia całkowicie o nim zapomnisz. To go ugryzie w dumę - zauważyła blondynka. Pocałowała Kirilla w czoło, po czym przekręciła ich, by znów to ona była na górze, po czym podniosła się, teraz siedząc mu na biodrach okrakiem.
- Musimy się wykąpać, kochanie - powiedziała pieszczotliwie, drocząc się z nim.
Kirill uśmiechnął się do niej lekko. Czuł się tak komfortowo, jak gdyby znali się co najmniej kilkanaście lat.
- Wcieraj we mnie żel - rzekł, podając do jej dłoni butelkę stojącą tuż obok.
Zamknął na chwilę oczy i skoncentrował się jedynie na jej bliskości. Jak by to było, nie posiadać wzroku, tak jak ona? Odczuwać wszystko w ten sposób? Wyciągnął ręce, aby dotknąć jej brzucha. Był ciepły i mokry od wody i miękki, bo go nie napinała.
- Albo rób ze mną co chcesz. Tobie nie potrafię odmówić.
Blondynka otworzyła butelkę żelu i wylała go na dłoń. Przesunęła się teraz między nogi Kirilla, a następnie zaczęła pochylać się nad nim i rozsmarowywać żel na jego klatce piersiowej, szyi i podbrzuszu. Przesuwała rękami po jego ramionach i bokach, na koniec powoli zjechała na uda, jej ręce przesunęły się w stronę jego męskości i zatrzymały w bezruchu po obu stronach
- Mogę? - mimo, że powiedział, że mogła z nim uczynić co chciała, miała do niego szacunek i postanowiła zapytać. Wiedziała, że to dla niego drażliwa sprawa, więc odważyła się zadać pytanie i w ogóle pomyśleć o tym, by go tam dokładnie dotknąć. Co prawda miała go już w dłoniach, w ustach i w sobie, ale nie myła go. Nie dotykała go dokładnie, tak jak chciała to uczynić teraz. Poczekała co odpowie.
- Tak - odpowiedział Kirill. - Oddaję ci się przecież znacznie bardziej, niż tylko ciałem - powiedział tak, jak gdyby dotykanie go w ten sposób nie było niczym wielkim. - Czasami boję się jednak, że jak zapomnę o nim, to stracę bardzo ważną część mnie. Tak jak powiedział, już zawsze będzie ze mną. Bo jak przestanę o nim pamiętać, to już nie będę ja. Wiesz… tylko ty jesteś w stanie sprawić, żebym stał się kimś innym. Lepszym. Przynajmniej pod względem zdrowia psychicznego - rzekł, potem zastanowił się. - Myślisz, że to moja zła cecha? Że cały czas mówię o sobie? Może jestem zapatrzony w siebie. I narcystyczny, jak ten pieprzony Dahl. Nie mogę znieść chwili, nie mówiąc o sobie i moich pięknych, lirycznych problemach - zaśmiał się lekko. Jak gdyby powoli był w stanie żartować z tego wszystkiego, co przydarzyło mu się. Także z siebie. - Myślę, że tak naprawdę jestem okropnie egocentryczny. Wszystko, co robię, koniec końców ma związek bezpośrednio ze mną. Dobre uczynki dlatego, aby odciążyć własne sumienie. I tak dalej… - mruknął, biorąc w dłonie trochę piany ze swojego ciała i rozsmarowując ją na brzuchu Kiry.
Kobieta tymczasem poświęciła kilka chwil, słuchając jego słów na delikatne umycie jego penisa i przestrzeni między udami. Była ostrożna i wrażliwa. Jakby dotykała delikatnego zwierzątka, któremu mogłaby zrobić krzywdę, gdy ruszyła się za szybko, lub ścisnęła zbyt mocno. Choć Kirill na pewno wiedział i pamiętał jak zręcznie potrafiła ściskać tę część ciała i czym. Kaverin na chwilę zamilkł. Nie wiedział, czy inni, bardziej doświadczeni mężczyźni też tak to czują, ale kiedy był w spoczynku, jego żołądź była bardzo wrażliwa. Nawet przesunięcie po niej palcem było w stanie sprawić może nie ból, ale dyskomfort. To zmieniało się w trakcie wzwodu. Jednak teraz… Kira mogła wyczuć, że napiął się nieco, choć nie z jej powodu. Wcześniej myślał, że zadba o jego higienę tylko z wierzchu, nie ściągając napletka. Ale nie myślał o tym długo i słuchał jej dalszych słów.
- Powiedz mi, a o kim miałbyś mówić, jak nie o sobie? Ludzie tacy są. Mówią o sobie. O tym co ich interesuje, lub nie. Co lubią, lub nie. Większość ich słów, to zawsze w pewnym stopniu odniesienia do nich samych. Nie uważam, że jesteś zadufany w sobie. Uważam, że jesteś człowiekiem. Zranionym. Szukasz kogoś, kto cię wysłucha. Bo wiem już, że jesteś dobrym słuchaczem, ale nikt dotąd cię dobrze nie wysłuchał… Widzisz? Szukałeś kogoś, kto by zrobił dla ciebie to, co ty robisz dla innych. To nic złego. To zupełnie normalne. Mówimy innym ludziom o sobie, bo chcemy by nas poznali i akceptowali takich, jakimi jesteśmy. By nas rozumieli - wyjaśniła mu co myślała na ten temat. Za moment skończyła i teraz znów nalała żelu na dłoń i spieniła, po czym zaczęła myć siebie, wracając do siedzenia mu na podbrzuszu.
Kirill przesuwał dłońmi po jej udach, aby nie musiała mydlić całego ciała sama. Chciał zaoszczędzić jej wysiłku… tak, to był główny powód.
- Jesteś dla mnie zbyt dobra - zaśmiał się. Potem zamilkł, wpatrując się w Kirę. - Myślę, że spotkanie ciebie było dosłownie najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła - rzekł po chwili zastanowienia. Powiedział to w pełni poważnie, jak gdyby stwierdził fakt historyczny, a nie stwierdził przypadkową rzecz pod wpływem chwilowych emocji. - Myślę, że to będą piękne, terapeutyczne święta dla wszystkich. Cieszę się, że wreszcie wyrwaliście się z tamtej sytuacji. Tamtego życia - westchnął ciężko. - A wszystko zaczęło się od tego, że twój brat wpadł na mnie na targu. I tak stłukł znicze. A potem… potem wir wydarzeń przyciągnął nas ku sobie… - uśmiechnął się do kobiety. Bał się trochę mówić takie rzeczy, bo brzmiały jak z romansu. Po części obawiał się, że zaraz Kira zacznie wyśmiewać go i jego pretensjonalne wyznania miłości. - Czasem mam wrażenie, że moje serce wreszcie tak napuchnie, że kompletnie pęknie… i zaleje mnie krew.
- To tak nie działa Kirillu… Hmm… Mam pomysł… - powiedziała, po czym zakręciła wodę lecącą z kranu. Za chwilę woda, która zdążyła nieco zatrzymać się w wannie wyleci, bo żadne z nich nie zakorkowało odpływu, ale Kira na tym nie poprzestała. Wzięła jeszcze trochę żelu na dłonie, znów położyła je na jego klatce piersiowej i brzuchu, po czym, położyła się na nim i przesunęła. Teraz dosłownie myli się wzajemnie całymi powierzchniami ciał. Odpychała się stopami od drugiej ścianki wanny, ale w pewnym momencie nie wytrzymała i leciutko parsknęła
- Tak jak ja, na pewno nikt cię nigdy nie wyszorował - oznajmiła i obróciła się na plecy, by teraz tak się o niego chwilę ocierać. On miał wrażenie, że wypowiada się jak z romansu? Ona pokazała mu, że nawet romantyczne komedie, między nimi mogą być kompletnie naturalne.
- I pewnie po tej całej kąpieli wciąż będziemy czuć się brudni - zaśmiał się.
Objął ją mocno pod piersiami i przycisnął do siebie. Chwycił zębami płatka jej prawego ucha i delikatnie przegryzł.
- Mam ochotę zdeponować cię w banku - rzekł. - Gdzieś, gdzie będziesz bezpieczna, tylko moja… i nikt cię nie dosięgnie. Gdzieś za wielką metalową płytą skarbca - mruknął, przytulając ją jeszcze mocniej. Upajał się tą bliskością jak drogą perfumą. - Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny, za to, że jesteś… - zawiesił głos. - Jakbyś była moją latarką pośród mroku, albo… ogniskiem w zimie… albo… albo… po prostu Kirą…
Blondynka zamruczała
- Mmmmm ‘twoją Kirą?’ - zapytała z delikatnym uśmiechem. Przytulał ją, więc po prostu na nim leżała. Oboje byli cali w pianie i powoli w wannie robiło się chłodno od braku wody, ale żadne z nich w danej sekundzie o tym nie myślało. Byli zajęci sobą nawzajem.
- Po ostatnich wydarzeniach w salonie, to raczej nazwałbym się bardziej twoim Kirillem - zaśmiał się do jej ucha. - Ale tylko żartuję. Wreszcie odpłaciłem się. Jest jeden jeden - mruknął. - Jeżeli o mnie chodzi może być nawet dziesięć jeden, dla ciebie. Jeśli tylko dobrze się ze mną czułaś - mruknął wprost do jej ucha. Dopiero teraz zauważył, że na ramie lustra siedział błękitny motylek. Jak tutaj trafił? Przecież były zamknięte okno. Kirill uznał, że to zabawne. Tak jak obecność owada w pomieszczeniu była niewiarygodna… tak samo i Kiry. Obie istoty były piękne i cudowne, które pojawiły się w jego życiu niespodziewanie.
Kira leżała na nim zadowolona
- Oczywiście, że było mi z tobą dobrze, ale nie dopuszczę do takiego przechylenia szali rozkoszy - oznajmiła, po czym pocałowała go. A wtedy coś przykuło jej uwagę. Odwróciła głowę na bok i przez sekundę Kirill mógł dosłownie przysiąc, że spojrzała prosto na motylka
- Co tam… jest? - zapytała go trochę zdziwiona i niepewna.
- Lustro - odpowiedział Kaverin. - Jak chcesz wiedzieć, jak wyglądasz, to powinnaś chyba zapytać mnie… - zawiesił głos niepewnie. - O lustro ci chodziło? - zapytał po chwili niedowierzania. Zresztą… skąd Kira mogła wiedzieć, że znajdowało się tam lustro? Może usłyszała jakiś dźwięk? - A wyżej jest lampa. Trochę bzyczy. Tyle że… teraz jest zgaszona… - zawiesił głos, zastanawiając się.
Blondynka skrzywiła głowę na bok i zmarszczyła brwi jakby coś było dla niej niejasne, albo się nie zgadzało
- Nie ma nikogo poza nami w tym pomieszczeniu? - zapytała, po czym przesunęła ręką w kierunku lustra, motyla i lampy
- W tamtą stronę? - zapytała. Zamyśliła się
- Przysięgam, że słyszałam czyjąś istotkę w niezrozumiałym dla mnie języku… - dodała w zadumie i pokręciła głową. Położyła się znów na Kirillu.
- Może masz na myśli mnie? - Kaverin zażartował. - To znaczy, jest tam ten motyl. Ale to tylko motyl. Tyle że ładny. Nawet nie rusza się, nie wiem, czy żyje. Ma ładne, niebieskie skrzydełka. Myślę, że spodobałby ci się. To w sumie w twoim stylu. Mówić po motylemu - uśmiechnął się, całując ją w policzek. - Wiesz, że dla mnie też jesteś takim motylkiem? - przytulił ją mocno. - Tyle że żyjesz oczywiście - dodał szybko.
- Motyl? W grudniu? Może to jakaś ozdoba? Jak chcesz to możesz mi go potem wpiąć we włosy - zaproponowała i pocałowała go.
- Motyle jakoś do mnie nie przemawiają. Są symbolem zmian i są piękne, ale są symbolem ulotnego piękna. Nietrwałego. Bo jak złapiesz takiego motyla w dłonie i zrobisz to nieporadnie, spadnie im ze skrzydeł ten pyłek… I wiesz… Nie mogą już latać i umierają… Swoją drogą, to dziwne, bo naprawdę myślałam, że ktoś tam stoi. Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło… To mieszkanie nie jest nawiedzone? - zażartowała i usiadła na Kaverinie, po czym puściła wodę, by móc opłukać siebie i jego z piany. W końcu mieli zakupy do zrobienia.
- Tylko nie całuj tego motyla. A nóż niczym żaba zmieni się w przystojnego księcia i ode mnie odejdziesz - Kirill zażartował, ale spojrzał w zamyśleniu na owada. Kira miała rację. Grudzień wydawał się dziwną porą na tego typu piękności. Na dodatek… jeżeli wyczuwała obecność kogoś obcego… czy to możliwe, żeby owad był jedynie iluzją? Ale to nie miało żadnego sensu. Nie znał nikogo, kto chciałby przypadkowo obdarzać ludzi motylim pięknem. Chyba dla nikogo znajomego estetyka nie miała aż takiego znaczenia. To nie miało żadnego sensu. Może Kira wyczuła kogoś pod spodem, na przykład Isidora, jeżeli przyszedł już do baru.
- Co dokładnie czujesz? - zapytał Kaverin.
Kobieta zastanawiała się przez moment
- Jedną osobę. Obcą mi. Przebywająca gdzieś daleko? Ale jedna istotka, obca, bo ani twoja, ani moja siedzi tu. Ten ktoś mówi coś, jakby sam do siebie? I zdaje mi się, że to jakiś język trochę jak arabski? Nie wiem, nie umiem rozpoznać żadnego ze słów - powiedziała
- Jest tu jakiś ręcznik? - zapytała opłukując siebie i Kirilla dalej.
Kirill spoważniał. Nie sądził, żeby Kira żartowała lub to sobie zmyśliła. Wstał i ruszył prędko po komórkę, która została w jego spodniach na pralce.
- Mów jak brzmią - rzekł, otwierając notatnik. - Może nie wiesz, co znaczą, ale to będziemy mogli potem odkryć.
Zastygł w bezruchu. Czyżby Rolan znalazł jakiegoś arabskiego szpiega? Kirill spojrzał w zadumie na niebieskiego motylka. Czyżby należało go zdeptać? Być może. Jednak jeszcze nie teraz. Najpierw chciał dowiedzieć się tak wiele, jak to tylko możliwe.
Kira przysłuchała się, mrużąc oczy, wzięła wdech i zaczęła powtarzać dźwięki, które były najpewniej wyrazami, których nie znała, starała się najlepiej jak mogła.
Wnet kobieta westchnęła ciężko. Musiała naprawdę się skoncentrować. Obcy język wił się w jej uszach jak śliski wąż. Nie potrafiła go chwycić tak łatwo. Słowa zlewały się ze sobą w dziwne szelesty, które nie miały żadnego sensu. Zdawało jej się, że właśnie tak brzmiałaby mowa najczystszego szaleństwa, gdyby kiedykolwiek miała oszaleć.
- Dobrze… spróbuję to złapać. Na szczęście zdaje mi się, że cały czas słyszę to samo. Słowa powtarzane niczym mantrę. Jesteś gotowy? - zwróciła na niego swoje piękne, lecz niewidzące, niebieskie oczy. Musiała słyszeć, gdzie się znajdował.
- Tak, mów - Kirill odpowiedział jej szybko. Bał się, że jeżeli będą zwlekać jeszcze chwilę, to połączenie zostanie przerwane i niczego nie dowiedzą się.
- Dobrze - Kira zamknęła oczy i przycisnęła ręce do skroni. - Tarkizu edadella… Jahsa minalek… i potem jest taki trudny bełkot, jakby - odchrzaknęła. - Alosig heridedid arini ma… tabhasuanhu dido elmonzo…
Następnie zamilkła. Chyba słuchała dalej. Wyglądała na skoncentrowaną do granic możliwości.
- To brzmi jak… ruarałłe… ihuolo… ihuololelswetuter… - łamała język. - Rassalani mislaszela… lassalatifen.
Następnie zamilkła na moment.
- Wydaje mi się… że to wszystko - mruknęła. - Potem znowu zaczyna się od tego “tarkizu edadella”.
Kirill spojrzał na tekst w komórce. To brzmiało jak bełkot. Czy to naprawdę był arabski?
- Cały czas to słyszysz? - zapytał ją.
 
Ombrose jest offline