Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 16:01   #149
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Tak zrobię, Alice - rzekł. - Być może wykorzystamy ich broń przeciwko nim samym. Jeżeli Kira była w stanie wychwycić umysł tej osoby, która kontroluje umysły, to może mi udałoby się ją nawet wytropić. Ale do tego będę potrzebował motyli. Dużej ich ilości - mruknął. - Tak przynajmniej mi się wydaje.
Następnie spojrzał na Kirę.
- Myślisz, że mogłabyś powiedzieć nam coś więcej? - zapytał. - Czy to może być mężczyzna lub kobieta? Może wiek, albo… albo cokolwiek?
- Wiem, że mężczyzna. Dorosły. Niestety więcej dowiedzieć się nie mogłam - powiedział Kira. Tymczasem Alice westchnęła
- Bo mało mamy spraw na głowie, no dobrze. Skupimy się na łapaniu motyli. Podziękuj Kirze za pomoc ode mnie - powiedziała dodatkowo
- Poza tym motylem, dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? Wydedukowałam, że spokojnie dolecieliście do Petersburga, cieszę się - rzekła.
- Tak - odpowiedział Kaverin. - Aż ciężko mi w to uwierzyć, ale wszystko poszło dobrze. Przy okazji… organizujemy święta bożonarodzeniowe. Gdybyś miała ochotę, to zapraszamy - rzekł.
- Zobaczymy, nie wiem czy nie mam już jakichś planów, ale bardzo dziękuję za zaproszenie - powiedziała uprzejmie rudowłosa po drugiej stronie telefonu.
Kirill nie był tylko pewny kogo dokładnie chciałby zobaczyć. Bo o ile z Alice chętnie spotkałby się, to z jej partnerem niekoniecznie. Zresztą pewnie i tak zabierze ją na jakąś prywatną wyspę. Petersburg nie był Irkuckiem, ale i tak zawsze było do niego daleko.
- Bo, jeśli dobrze pamiętam, to przybędziesz przynajmniej na Sylwestra, prawda?
Kirill uśmiechnął się na to, jak sprawnie przeszedł od bardzo poważnych spraw do takich kompletnie zwyczajnych. Jak wielu ludzi na ziemi roztrząsało problem motyli szpiegów? Kaverin mógłby założyć się, że tylko oni. Natomiast… ile osób układało plany na boże narodzenie lub nowy rok? Cały świat. Być może mimo wszystko nie byli tylko Gwiazdami… lecz przede wszystkim ludźmi.
- Alice przekazuje, że dziękuję ci za pomoc - powiedział do Kiry szeptem, zanim Alice odpowiedziała.
Kira kiwnęła głową w uprzejmym geście, tymczasem za moment odpowiedziała Alice
- Tak, przyjeżdżam na Sylwestra. W końcu są twoje urodziny no i Isidor mnie zaprosił do O’Hooligans. No i wreszcie zajmiemy się tym całym naszym Wielkim Wozem - powiedziała i westchnęła.
- Cieszy mnie, że wszystko w porządku. U mnie… Jakoś. Zobaczymy się niedługo, wcześniej czy później. Będę teraz kończyć, bo muszę zlecić to polowanie na motyle dla ciebie. Dobrze, że to odkryliśmy - powiedziała Alice i coś zapisała, Kirill był pewien, że usłyszał skrobanie długopisu na papierze.
- Tylko my widzieliśmy te motyle? Ja, Kira i ty? Prześladowały kogoś jeszcze oprócz nas? - Kaverin zapytał. - Ciekawi mnie, jak wielkie jest spektrum ich podglądania. Tylko Wielki Wóz? Może Kościół Konsumentów też? Mam na myśli jego poszczególnych członków, nie tylko ciebie. IBPI? Chyba masz do wykonania trochę telefonów… więc nie powinienem cię już zatrzymać - mruknął, choć w jego głosie wydawała się drgać nuta żalu. Jakby choćby jeszcze przez chwilę słyszeć jej głos. Nie chciałby przyznać się do tego ani przed Harper, ani przed Kirą, ani przed… sobą samym.
Alice mruknęła
- Tak, mam do wykonania całą tonę telefonów. Te do IBPI zdecydowanie będą bardzo ciekawe, jak będę starała się wyjaśnić im całą sytuację… No ale cóż. Jak trzeba, to trzeba. Takie mam obowiązki, jako szefowa - powiedziała i chyba uśmiechnęła się cierpko. Tymczasem Kira pogładziła Kaverina po ramionach. Nawet jeśli już wiedziała, że na siłę przeciągał rozmowę z Harper, nie wyglądało na to, że zamierzała się z tego powodu obrazić, albo go skarcić.
Tak właściwie nie było to do końca na siłę. Te pytania nie były bezwględnie konieczne, jednak to nie znaczyło, że nie interesowały go.
- Takie masz obowiązki? - podchwycił Kirill. - Tak właściwie, jak dokładnie wygląda to teraz górze Kościoła Konsumentów? Za co odpowiadasz? Znaleźliście kogoś na miejsce tego… - zawiesił głos. Nie chciał powiedzieć “karła”, ale nie pamiętał nazwiska Abascala.
Alice mruknęła
- Sama zajmuję się wszystkim, z pomocą Conrada Egelmana, byłego koordynatora w IBPI, przy zarządzaniu zasobami ludzkimi. Jakoś sobie dajemy radę, choć oczywiście przydałoby się nam w końcu dołączyć jakąkolwiek głowę do samorządu… Na razie nie ufam mu dość, żeby w ogóle nazywać go drugą - powiedziała to tak, jakby wbijała teraz noże słowami w cały wszechświat.
- Tymczasem ty też nie próżnujesz i powiększasz swoje towarzystwo w Petersburgu… - zmieniła temat. Chyba nieco wkręciła się w rozmowę. Czy to nie był pierwszy raz, gdy rozmawiali w tak spokojny sposób, poza tym jak podała mu informacje na temat IBPI i Kiry? Chyba tak…
- Tak, to dla mnie dość terapeutyczne. Myślę, że mogę stać się w ten sposób lepszym człowiekiem. A przynajmniej bardziej znośnym - zażartował, choć jednocześnie zabrzmiało to serio. - Ale nie spodziewałem się tego. Misha, brat Kiry, wpadł na mnie przypadkiem na targu w Irkucku i rozbiły się jego znicze. Więc kupiłem mu nowe. Obydwoje szliśmy w tym samym kierunku, czyli na cmentarz. Tam poznałem siostrę chłopaka. Opłakiwała swoich zmarłych, a ja rodziców i brata. Bo wtedy myślałem, że jeszcze nie żyje. Wróciłem na plebanię, gdzie spałem u znajomego księdza. Wtedy przyśnił mi się adres pracy Kiry. To nie było dobre miejsce. Zarządzał nim, jak okazało się, właśnie Rolan. Musiałem dwa razy cofać czas, bo albo dostał w swoje łapy Kirę, albo Mishę. Udało mi się stworzyć trzecią wersję wydarzeń ze szczęśliwym zakończeniem, mam nadzieję. Uciekliśmy szybko z Irkucka samochodem do Krasnojarska, a stamtąd przylecieliśmy samolotem dzisiaj rano tutaj, do Petersburga. To było kilka wyjatkowych dni - mruknął.
Nie wiedział, dlaczego to wszystko opowiadał. Chyba chciał, aby Alice wiedziała.
- A trzeci członek waszego samorządu zniknął na dobre, tak? - Kirill wydawał się lekko zaskoczony. - Bo słyszałem, że jego ciało nie zostało znalezione… - pytająco zawiesił głos.
Podczas słuchania jego opowieści, Alice zdawała się zainteresowana i nawet jakby pogodna. Kirill znalazł sobie swój kawałek szczęścia i to ją chyba cieszyło. Że był teraz obok ludzi, że żartował… To chyba podsunęło jej myśl, że mógł przestać się samookaleczać i ukoiło jej nerwy. Kiedy jednak Kirill wspomniał o ‘trzecim członku zarządu’, wszystko z niej uleciało, jak z przekłutego balona.
- Owszem, cały czas szukają... - powiedziała sztywno jak automatyczna sekretarka. Kira przysłuchiwała się temu, po czym podniosła głowę, by zwrócić na siebie uwagę Kirilla i pokręciła głowa
- Nie drąż. Ten temat bardzo ją boli - powiedziała szeptem.
Kaverina ta uwaga lekko zaskoczyła, a nieco rozśmieszyła. Jak tak dalej pójdzie, to Alice i Kira zostaną przyjaciółkami.
- Rozumiem - mężczyzna zawiesił głos, rozmyślając.
Gdyby miał gwarancję, że ten stan rzeczy utrzyma się i Dahl nigdy nie wróci, to byłby całkiem szczęśliwy, ale Alice nie musiała o tym wiedzieć. Może mógłby wtedy sam dołączyć do tej organizacji… Choć to wydawało się raczej złym pomysłem. Mimo wszystko niekiedy nachodziła go myśl, że muszą być zjednoczeni w tym trudnym świecie, gdzie nawet motylków należało się obawiać.
- Czy to prawda, co piszą w gazetach? - Kirill zadał pytanie, jak gdyby Alice czytała wszystkie gazety świata i wiedziała, co dokładnie miał na myśli.
- Znaczy co masz na myśli? - zapytała Alice, niepewna jednak o co pytał. A może domyślała się, ale wolała by powiedział to na głos. Kira też zaciekawiła się o czym wspomniał. Obie kobiety czekały teraz na odpowiedź ze strony Kaverina, która rozwinęłaby rozpoczęty temat.
- Naprawdę was nie szpieguję. Ale… pewnego dnia wszedłem na internetowy portal BBC i był wywiad z panią Eleonorą Hastings… - Kirill zawiesił głos, jak gdyby to już wszystko wyjaśniało. I rzeczywiście, Alice znała to nazwisko. - Mówiła o cudownym uzdrowieniu swojej siostry Esmeraldy de Trafford… skojarzyłem to nazwisko, rzecz jasna. Był to wstęp do debaty o nowoczesnych lekach biologicznych na stwardnienie rozsiane.
Alice milczała tak głośno, że pewnie gdyby cisza wydawała dźwięki, Kaverin ogłuchłby na ucho, do którego przyłożony miał telefon
- Tak… To prawda. Zdrowieje - wypowiedziała, bardzo powoli i bardzo spokojnie i bardzo uprzejmie. I pewnie gdyby nie ta cisza, która trwała zbyt długo, Kirill mógłby się nabrać, że wszystko było w porządku i nawet była zadowolona z tego faktu. Kira zmarszczyła brwi i zasłoniła ręką usta jakby usłyszała coś za dużo. Jednak nie kazała Kaverinowi kończyć tematu, tak jak poprzednim razem. Dlatego Kirill mówił dalej.
- I pani Eleonora twierdziła, że jej siostra nie wyzdrowiała dzięki medycynie, ale muzykoterapii… - zawiesił głos. - Nie chciała podać nazwiska osoby, która przeprowadzała ową terapię, ale nazwała ją prawdziwym cudotwórcą. I że będzie jej dozgonnie wdzięczna… A pytam dlatego, bo… Czy to znaczy, że macie w Kościele Konsumentów kogoś z mocą leczenia? To może być bardzo przydatne w różnych sytuacjach. Żyjemy w niebezpiecznym świecie i nasz styl życia jest również dość… no właśnie niebezpieczny. Czy wasz człowiek potrafiłby na przykład sprawić, że odrosłaby ścięta ręka? Lub jakaś kończyna? Pytam tak ogólnie.
Kira potrząsnęła głową, ale trochę za późno, bo Alice wybuchnęła chaotycznym śmiechem.
- Nie, nie… To ja. Raczej nie sądzę, by mój głos potrafił odrosnąć odciętą kończynę, ale najwyraźniej na dolegliwość Esmeraldy wystarczył. Uważam, że to może być też jakaś nasza Gwiezdna przypadłość, że przebywanie koło nas jest jakieś leczące, ale to tylko spekulacje - powiedziała i ciężko westchnęła. Kira tymczasem dawała mu znak, żeby przerwał temat jeszcze bardziej zagorzale niż przy samej sprawie Terrence’a.
Kirill nieco zwiesił głowę. Zrobiło mu się trochę smutno. Był… zawiedziony. Spojrzał na Kirę i skinął jej głową.
- Może w takim razie moja obecność pomoże na dolegliwość Kiry… - mruknął z nadzieją. - To chyba wszystko, Alice. Następnym razem ty zadzwoń do mnie - rzekł.
- Dobrze, zadzwonię… Tymczasem, dobrego dnia Kirillu - Harper pożegnała go i rozłączyła się. Kira tymczasem wypuściła powietrze z płuc, jakby je wstrzymywała
- Ta kobieta… Ona strasznie cierpi w środku i nic nie mówi - oznajmiła Rasputin i pokręciła głową. Otuliła biodra Kirilla ręcznikiem.
- Chodźmy na zakupy - zarządziła. W końcu spędzili już sporo czasu w mieszkaniu, a mieli przecież od razu udać się do supermarketu.
- Tak - rzekł Kaverin. - Masz rację. Za chwilę pojawi się tutaj twój brat i Noel, a my będziemy musieli tłumaczyć się. Tak właściwie… to zabrzmiało trochę zabawnie. To połączenie “ona cierpi tak bardzo” z “chodźmy na zakupy” - mruknął, uśmiechając się delikatnie.
Ale tak naprawdę w środku nie było mu tak wesoło. Nie chciał, aby Alice aż tak bardzo źle się czuła. No i dusiła to w sobie. Kirill sam robił tak przez całe życie i to naprawdę nie było przyjemne.
- Nie potrafię być dla niej lepszym przyjacielem - mruknął. - Nie wiem, jak pomóc jej i sprawić, żeby czuła się dobrze. Chyba mogę to jedynie… ignorować? Gdyby chciała mi się zwierzać, to zrobiłaby to sama. I tak miałem wrażenie, że sam wyciągam z niej zeznania… - szepnął. - Co takiego usłyszałaś od istot?
- Że boi się, że zostanie sama. Że boi się, że była wszystkim potrzebna tylko na chwilę. Że boi się, bo umie za mało i nie jest wystarczająco silna. Ona się bardzo boi. W jej głowie jest, coś strasznego… Ale nie mówi o tym. Czy ona jest jakąś aktorką? - zapytała Kira, marszcząc brwi
- Ale te jej emocje, sama je na siebie sprowadziła i o to jest na siebie zła. Że to ona się umieściła w takim miejscu, w takiej sytuacji. Dlatego nie chce ci o tym mówić. Ani nikomu. Bo nie chce nikomu obarczać tym głowy. Myślę, że na swój sposób jest bardzo miła, ale i bardzo głupia. Nie tak działa posiadanie bliskich osób. Ktoś powinien jej to chyba wytłumaczyć, bo z jakiegoś powodu chyba o tym nie wie - oznajmiła co sądziła o temacie blondynka, po czym wzięła drugi ręcznik, który znalazła i zaraz się nim wytarła. Była niemal gotowa, by wyjść z łazienki, po ubrania i dalej na zakupy.
- Wow… - Kirill mruknął cicho, nie spodziewając się tak dokładnej analizy. - Rozumiem. Tak mi się wydaje. I rzeczywiście jest aktorką. Myślę, że dobrze, że zaprosiłem ją na święta. Gdyby czuła się bardzo źle, to mogłaby skorzystać z zaproszenia. Mam nadzieję, że nie byłoby to dla ciebie problemem? - zapytał. - To byłoby dobrze, gdybyście zaprzyjaźniły się - mruknął. - Nie wiem tylko, jak reagowałaby na twoją prawie telepatię. Wydaje mi się, że większość ludzi woli widzieć swoje umysły jako fortece - dodał.
Uznał, że może spotka się potem sam na sam w Iterze z Alice. Tylko nie wiedział, co dokładnie powiedzieć. Poprzednim razem pokłócili się. Może wystarczyłoby, gdyby ją mocno przytulił? Ale wtedy pewnie przestraszyłaby się, że stało się coś złego. Kirill mógł czuć się trochę lepiej dzięki Rasputinom, ale to nie znaczyło, że jego zdolności interpersonalne stały się cudowne.
- Nie byłoby, choć nie wiem, czy do tego czasu zdoła się pozbierać. Ale ten sylwester może być dla niej bardzo ważny, więc nie będę komentować innych jej myśli i będę dla niej uprzejma gdy przyjedzie - obiecała blondynka
- Nie rozumiem w niej jednej rzeczy… Jak można tak tęsknić za kimś, kto jest takim potworem i kogo się w zasadzie nie zna, jednocześnie ubolewając nad stratą tak bliskiej jej sercu osoby - zmarszczyła brwi, jakby ja to lekko niesmaczyło. Najwyraźniej przez telefon nie mogła dowiedzieć się od istotek wszystkiego czego chciała.
Kirillowi zrobiło się smutno, kiedy usłyszał słowa kobiety. Zastygł w bezruchu i cały spiął. Nagle drgnął.
- Czekaj… ty nie masz na myśli mnie, prawda? - zapytał z nadzieją. Tak właściwie nawet nie chciał usłyszeć odpowiedzi kobiety. Tylko jedna mogła być prawdziwa… Tak sobie powtarzał. - Ja dobrze rozumiem, dlaczego ona tęskni za nim. Jest okropnie przystojny. Posiada długie, czarne, lekko falujące włosy i niebieskie oczy tak jasne, że przywodzą na myśl lodowiec. Poza tym jest tak naprawdę dużo starszy, a więc doświadczony, bogaty i wpływowy. Dlaczego dziewczyny zakochują się w złych chlopcach w skórach i na motorach? - zadał pytanie retoryczne. - No i potrafi być bardzo urokliwy i charyzmatyczny. Na dodatek zawsze pokazywał jej tylko te dobre cechy, o których mówię. Jestem przekonany, że gdyby gwałcił ją i wyciął jej jajniki, to czułaby to samo, co ja względem tego mężczyzny. Może chce to naprawić? Albo… - zamyślił się i nagle skrzywił. - Nie chcę o tym myśleć… - burknął.
Kira pokręciła głową
- Zostawmy temat tego człowieka. Mówiłam ci już, co o nim myślę. Widzę, że jest zbyt obecny nie tylko w twojej głowie, ale i w jej… Jak jakaś zaraza - mruknęła i wyszła z łazienki, po swoje ubrania, które zostały na podłodze koło stołu do bilarda. Najpierw znalazła sofę, potem stół. Tam przyklęknęła po ubrania. Szukała ich rękami przez kilka chwil, aby zacząć je ubierać. Niestety nie wiedziała, że założyła bluzkę na lewą stronę…
Kirill parsknął śmiechem, choć raczej nie było to aż tak zabawne. Zapewne to złożenie z poważnymi słowami, które wcześniej wymówiła tak go rozbroiło.
- Przewróć na drugą stronę - rzekł i po chwili dopilnował, aby on również był w pełnym stroju. W tym czasie Kira ściągnęła bluzkę i zrobiła tak, jak jej Kaverin polecił.
Miał ochotę zadzwonić do Noela i zapytać, jak idą zakupy. Z drugiej strony obawiał się, że młody Dahl zadałby takie samo pytanie. Kirill nie chciał kłamać, ale mówienie prawdy wydawało się jeszcze bardziej nieodpowiednie. Mężczyzna bez wątpienia domyśliłby się, że coś więcej mogło mieć miejsce w mieszkaniu podczas ich nieobecności.
- Tutaj jest twój płaszcz - powiedział Kaverin, podając kobiecie ubranie. Sam również prędko zaodział się i wybrał numer firmy taksówkarskiej, z której usług najczęściej korzystał.
- Dziękuję - odpowiedziała Kira, kiedy pomógł jej założyć płaszcz. Chwilę później bez najmniejszego problemu zamówił taksówkę i ta miała przyjechać w ciągu dziesięciu minut. Rasputin chwyciła jego dłoń i uścisnęła, kiedy schodzili po schodach. W ten sposób schodzili wspólnie, a ona nie musiała uważać pilnie na każdy stawiany kroczek. Ruszyli na zakupy do ich tymczasowo wspólnego mieszkania...
 
Ombrose jest offline