| Tanis poczuł nagle, że coś ociera się o nogi. Dojrzał czarnego kota a szarymi pręgami na grzbiecie oraz białą łatą przypominającą ogień na piersi. Wpatrywał się uważnie, fioletowymi oczami, w których widać było inteligencję.
W tym czasie wódz nadal się uśmiechał. - Przegrałem to starcie. Możecie przejść bez opłaty, nie podążajcie też zaraz za nami bo zawalimy korytarze. Darmowa rad idźcie ostrożnie i bez hałasu tam na dole.
Wódz chrząknął dwa razy ostatni łucznicy opuścili luki i zaczęli się opuszczać po pnączach. - Nie przegrałeś - Tanis zwrócił się już bezpośrednio do hobgoblina, widząc że ten rozumie jego język - Ale my będziemy zaraz za wami, żebyście nie zawalili przejścia. Rozejdziemy się w swoje strony kiedy już nie będziecie mogli tego zrobić - wyciągnął rękę w stronę kota, jak do pogłaskania, ale szybko schował ją pod płaszcz. To, że nie był to zwykły kot, było tak oczywiste jak słońce w dzień. Choćby po tym że unosił się w powietrzu. - Wydałem rozkaz jeśli będziecie szli blisko mnie, zawalą korytarz. - To go odwołasz. Idziemy razem z tobą, bo tak zawalisz go tylko na nas. Jakbyśmy chcieli twojej śmierci, to już by było po sprawie. - Nadal nie rozumiesz ja umieram i umrę w bólach. Rozkaz był jasny zwalić nie zważając na moje rozkazy. Czy masz mnie za takiego ignoranta, iż nie przewidziałem ingerencji czarodzieja, który mógłby sterować moim zachowaniem i rozkazami. Moja córka przysięgła na Maglubiyet, że zawali korytarz jeśli nie wrócę w określonym czasie, albo gdy ktoś będzie ze mną szedł. Maglubiyet spodoba się takie niszczeni, bedzie to dobra ofiar, dla pomyślności plemienia. - Więc niech idą, a my w tym czasie sobie porozmawiamy. A ty dołączysz do nich później. Na przykład dlaczego miałbyś umierać, zamiast prosić o uleczenie. - Nasz kapłan nie potrafi tego uleczyć, nawet Belak tego nie potrafił. Co myślisz, że cały czas byłem takim straceńcem. - odparł spluwając krwią na podłogę. - Dobrze więc, że mamy ze sobą wybitnego alchemika, może on coś zaradzi. Zorenie? - Tanis obrócił głowę i zrobił trochę miejsca w przejściu dla diablęcia - Nie mamy wiele czasu, tylko tyle co potrzeba na upieczenie szczura nad ogniem, jeśli w tym czasie nie zejdę korytarz zostanie zawalony.
Około pół dzwonu tak przetłumaczył sobie Tanis wypowiedź o pieczeniu szczura. - Belak nazwał to ropiejącą demoniczną śmiercią, znalazł wzmianki o niej oraz leczeniu. Tylko serce zlotego lub czarnego smoka może mni uleczyć, lub jaj tych smoków, więc jeśli nie masz ich pod ręką nie ma o czym mówić. - I gdzie ty takie coś złapałeś, hm? - W Podmroku były ruiny. Plądrowałem sobie je spokojnie i tam pułapka ukąsiła mnie śmiertelnie, choć śmierć była rozłożona na lata. Lepiej już pójdę, moja córuchna jest kochan lecz nie tego u niej poczuciem czasu. Chociaż upieczenie szczura trochę czasu zajmie. - Chętnie spróbuję dokonać diagnozy, chociaż leczenie zapewne potrwa dłużej - powiedział Zoren. - Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, byś pokazał się w tunelu, a następnie wrócił i pozwolił chociaż podjąć się kuracji, skoro zapewne nie masz nic do stracenia. Skoro twierdzisz, że Belak was zdradził, może i w przypadku Twej choroby kłamał, by zapewnić sobie przewagę. Nie musi być także wszechwiedzący. Poddanie się chorobie i opuszczenie w ten sposób plemienia nie przystoi dobremu wodzowi. - Jak ja was ludzi i podobnych nienawidzę. Niby tacy dobrzy a jak przyjdzie do walki to gorsi od potworów. Prosze diagnozuj a córunia zawali przejście. To co proponujesz nie uda się jest uprzedzona, że mag może przejąć moja osobowość i wolę, lecz chętnie poddam się badaniu ale dołączenie do plemienia będzie problemem, pewnie kilka lat zajmie przekopanie się przez zawał. - odparł wódz ochryple śmiejąc się.
- To idź do niej i umieraj. Byle szybko, żeby nie zawaliła przejścia. - milczący do tej pory mnich miał już dosyć słuchania idioty. - Umrze przez własną nieufność i złość, bo nie wątpię że byś Zorenie co najmniej spowolnił truciznę - Tanis wstrzymał się z tym komentarzem aż hobgoblin zniknął w tunelu. - Zło zaszkodziło samo sobie, a przed nami wolna droga - - To nie traćmy czasu i chodźmy zanim misja z która nas przysłali legnie w gruzach bo będziemy się ociągać. - Popędziła towarzyszy Zaza chwytając mocniej topór.
-Popieram króliczą łapkę. - mnich uśmiechnął się do zielonoskórej -Czas na działanie.
Zoren zacisnął usta i pokiwał głową, zgadzając się z towarzyszami. Wewnątrz aż się w nim gotowało z wściekłości - jak można być aż tak zapiekłym w swej nienawiści i zastałym w jednym punkcie widzenia, żeby w ten sposób odrzucać szczerą ofertę pomocy? I jeszcze częstować oferującego obelgami? Alchemikowi nie mieściło się to w głowie, dlatego postanowił chwilowo zamilknąć, jeszcze raz zastanawiając się nad tym, jak prawdziwa jest jego teoria, że żaden śmiertelnik nie rodzi się złym, a jedynie może takim się stać pod wpływem czynników zewnętrznych.
- Zaza ma rację. - Morn poparł dziewczynę. - Spędzimy jeszcze kilka dekadni na rozmowach z różnymi głupcami, a nasi poszukiwanie umrą z nudów... Albo tak się przyzwyczają do miejsca swego pobytu, że nie namówimy ich na powrót na powierzchnię - dodał żartem.
-Najwyraźniej jesteśmy zgodni. Odczekajmy zatem, aż gobliny odejdą i ruszajmy dalej. Oni są całkiem dobrzy w zawalaniu korytarzy… - Mnich usiadł na ziemi, krzyżując nogi. - Przed nami drzewo Gulthiasa i drzewne skazy, druid Belak ze swoją żabą i niedźwieżuk który miał mu służyć - Tanis nawet nie siadał, bo dopiero uspokajał się po rozmowie z hobgoblinem i krążył dookoła dziury w podłodze - Myślicie, że rozmowa z druidem będzie równie tragiczna jak ta teraz?
- Podejrzewam, że nawet gorsza, a druid umrze szybciej niż przywódca goblinów… - w głosie Anathema wyraźnie było słychać irytację.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |