Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 19:06   #28
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Godzinę później siedzieli we czwórkę w apartamencie na ostatnim piętrze hotelu Mercure. Maksim wprowadzał Mike’a w tajniki prowadzenia rytuału, a Marek z siostrą zasiedli w salonie. Marek przyniósł whisky i dwie szklanki.

„Myślę, że jeżeli przygotowanie do rytuału ma przebiegać tak jak z tobą, to Mike może mieć problem z rozmiarem Maksima.”

Odezwała się zmora, która uporczywie milczała ostatnie godziny.

Marek nalał do połowy w obie szklanki, po czym podsunął jedną siostrze.

- Przepraszam, że chciałem cię zabić - zaczął podnosząc szklankę do ust.
Żenia miała łzy w oczach.
Ze śmiechu.
Komentarz zmory i wstępniak brata sprawiły, że nie ryknęła jeszcze śmiechem. Za to powstrzymujący chichot wyciskał wodę spod jej powiek.

- No mam wrażenie, że wziąłeś to nieco zbyt osobiście, bratyku - zarumieniona od rozbawienia dziewczyna mruknęła w szklankę.

“Nie wiem czy nie powinnam być zazdrosna. W końcu lubi brunetki…”
„Gdy skończą to obserwuj twarz Mike’a. Jeśli będzie mieć grymas przy siadaniu to prawdopodobnie zapłacił wysoką cenę za wspomnienia”

“Godne podziwu poświęcenie. Chociaż z drugiej strony Maks nie wygląda jakby był do niego nastawiony czule.”

- A ty nie? Po tobie spłynęła śmierć ojca? Nie zawahałaś się ani chwili? - dopytał Marek, po czym wzniósł przed siebie szklankę:
- Za rodzinne pojednanie.

- Ehhh. To nigdy nie było wymierzone bezpośrednio w Ciebie, Marek. Przecież Ty i ja… - Żenia siorbnęła głębszy łyk alkoholu, który palił jej przełyk i podniosła się by stanąć za bratem. Nacisnęła brzegami dłoni na mięśnie jego karku i ramion ugniatając je łagodnie. Nie wiedziała czy robiła to wcześniej. Ale Marek wyglądał na bardziej spiętego niż we wspomnieniach. - Nie słuchałeś mnie wtedy przez telefon co?

- Wszystko zmienia się tak szybko. Dwa miesiące temu nie wyobrażałem sobie opuszczenia Pentexu.
Marek nalał sobie kolejną szklankę. Poprzednią opróżnił na raz.

- Dwa miesiące nie wyobrażałeś sobie walki o przywództwo nad czarnymi spiralami. Może to wszystko nie jest na marne? - Żenia muskała skronie brata lekkimi gestami, które zdawały się wyjątkowo znajome.

Jednak ‘tylko krewniaczka” ciągle była łatką. Wrona przez chwilę miałą dziwną scenkę przed oczami. Starczyłoby by mocniej ścisnęła ze sobą dłonie a głowa Marka eksplodowały kaskadą krwi.

“Hhihihi”
Głosik nastolatki w głowie przypomniał jej, że nawet myśli ma na podsłuchu.
Przez chwilę milczała.

- Chcę byś mi pomógł, bratyku, gdy już przejmiesz władzę. Żebyś zjednoczył wszystkie Spirale i pomógł przebudzić Żmija. - szepnęła wciąż masując spięte mięśnie na ciele brata.

- Mhm - mruknął rozprężony masażem. - Trzeba z tym zrobić porządek. Są podzieleni bardziej niż Gajanie z tymi głupimi wojnami między Kłami a Panami Cienia. Tutaj są podzieleni nawet w ramach jednej watahy. A co dopiero jeśli pomyślisz o relacjach między tymi nazywającym się wolnymi, a tymi pracującymi dla Pentexu. Ale ich inaczej nie zjednoczysz jak siłą. Brutalną siłą.

- Mhm - mruknęła Żenia - to dobrze by było zbudować mocne sojusze. Dlatego myślałam o kimś komu mógłbyś zaufać. A może pora wyjść z cienia ojca i wrócić do prawdziwego nazwiska? To byłby symbol. Co myślisz?

Żeńka nie przerywała ucisków lecz między kojący dotyk wplatała powolną pajęczynę. Brat był sprytny. Cwany. O dużym ego ale wrażliwym na poddawanie jego wartości w wątpliwość. I kochał ją na ile i jak potrafił.

Dziwne, że Nahajka go nie komentowała.

- Siostra, ostatnio robisz wiele dziwnych rzeczy. Rzeczy o jakie nigdy cię nie posądzałem. Mam prośbę. Potrzebuję jakąś silną broń. Koniecznie srebrną. Zabiję Garshoka na oczach jego ludzi. A potem powiem im, że jestem synem Konietzki.

Marek złapał jej dłonie i wyswobodził się z nich. Ze szklanką w dłoni ruszył w stronę ściany okien. Apartament robił ogromne wrażenie. Widok z ostatniego piętra roztaczał się na trzech zewnętrznych ścianach. Czwarta była obwieszona lustrami, przez co ogromny apartament wydawał się jeszcze większy. Jej brat szedł powolnym krokiem do okien.

- Wolisz kleiva czy banekleiva? - Żeńka przycupnęła na oparciu fotela obserwując Marka. Próbowała wyobrazić sobie jego pierwsze wspomnienie o niej. Historia zatacza koło?

Westchnął. Albo raczej wciągnął powietrze i napiął się cały. Potem napił się whisky.
- Im bardziej legendarne, tym lepiej. To nie może być długa walka, bo Grashok jest nieporównywalnie lepszy w walce.

- Wiesz o jakiejś? Nahajki ci nie dam. To tak nie dziala. Kleiva mogę załatwić. Banekleiva Pieśni Udręki myślę, że tez.

Najbardziej przydałby się kleive Czarnego. Ale po pierwsze był Czarnego a po drugie głupio by było gdyby Marek nie chciał go oddać po.

- co jeszcze Cię martwi?
- Podobno jakaś broń wypłynęła u gajan. Jakiś wielki Kleiv. Postaraj się. Najlepiej, żeby zabijało samo i jednym ciosem. Ale tak, czas najwyższy wziąć życie we własne ręce.

Marek wrócił do butelki i napełnił sobie ponownie szklankę.
- Nie smakuje ci? - zapytał.


- Odwykłam - Żenia wzruszyła ramionami - Mam kontrpropozycję. Dogadaj się z królem gajan na temat użyczenia wielkiego kleiva. Mogę spróbować umówić spotkanie.

„Jeśli czas to weź odpowiedzialność też! Pfffff”*!

“Cicho, nie przeszkadzaj... “ odpowiedziały jej myśli głosem nastolatki.

- Cóż, jeżeli nic innego mi nie zostanie. - tym razem ruszył do lodówki elegancko ukrytej za jedną z lustrzanych powierzchni. Sięgnął do kostkarki do lodu i wrzucił do swojej szklanki kilka z nich. Na koniec wziął też łyka, ale już dużo mniejszego.

- Możesz w sumie umówić spotkanie.

„ drugi Harad…”

- Ok. Postaram się.

Wtedy do pokoju zszedł po schodach Mike. Miał na sobie jedynie bokserki i bransoletkę. W dłoni nadal miał laskę z wilczą głową.

„Dobrze, ze skarpetki zdjął…” błysnęło w głowie Wrony.

Po chwili za nim pojawił się Maksim w swoich bojówkach i hawajskie jkoszuli. A Córka Ognistej Wrony zauważyła, że bransoletka na nadgarstku Mike’a składała się z jakichś chipów komputerowych, czy innych procesorów.

- No to ja od was dostałem wszystko czego chciałem. Co jeszcze mogłabyś mi dać za wystawienie nazisty? - zaczął z wesołą miną.

“Coś jest nie tak. Coś się zmieniło po drugiej stronie” Tym razem Nahajka była przejęta.

„Co to znaczy, że się zmieniło? W umbrze?”
“W umbrze. Coś… jak… Fedir? Nie wiem. Nie rozumiem tego.”
„Fedir nie żyje. Że co? Mike to szaman? Nie rozumiem. Ma zmory?”
“Kurwa! Każdy tu ma zmory poza twoim smoczym kochasiem. Łażą za nimi cały czas. Ale to nie to. Coś się popsuło w umbrze i nie powiem ci co takiego, póki nie skoczymy. Tyle że… czuję, że skok może nie być dobrym pomysłem.”

Żenia obserwowała Mike’a i Maksima.
„Pułapka?”

- Hej - Mike pomachał przed oczami dziewczyny. - Mowę odebrało?

Na lewej stronie klatki miał wytatuowanego smoka o trzech głowach.

- Tak. Na widok kolesia w bokserkach ale z laską w dłoni. - Wrona podeszła do Maksima spoglądając na niego z niepokojem w oczach.
Mężczyzna momentalnie się napiął.
- Dobra. Wróćmy do konkretów. - Mówił po angielsku. - Doktor Harold Zettler. Utytułowany naukowiec, filantrop, wizjoner. Czymże naraził się samotnej mścicielce? Czyżby jakiś znajomy został włączony do projektów Iliada? Odyseja?
Mike zaczął zakładać spodnie, które leżały zwinięte w kostkę na szerokiej kanapie.
- Eh, to i tak bez znaczenia. Masz propozycję?

„Czy ja wyglądam na Ojca Chrzestnego? Albo świętego mikołaja?”
„Ja tam nie wiem, ale chcesz zabić doktora, filantropa i wizjonera”

Żenia mimo rosnącej irytacji zachichotała pod nosem.
- Mam.
Mike założył nieskazitelnie biały podkoszulek.
- Zamieniam się w słuch.

- Ja mogę poczekać. Gdy uznasz, że potrzebujesz pomocy z Shinzou to mnie znajdziesz i wystawisz Zettlera. Teraz kwestia Niuchacza.
- O Shinzou wiem już wystarczająco. Francesco, Kiro Yamazaki i Charles Lemont. Trzy głowy za Zettlera. To moja cena.
- najpierw rozlicz pierwszą kwestię - Żenia uśmiechnęła lekko - Bo chyba za szybko próbujesz dobijać targów bez spłaty zadłużeń. *
Uśmiechnął się, a w jego uśmiechu było coś ze szczerzącego się drapieżnika. Sięgnął po słuchawkę Bluetooth i wsunął ją do ucha.
- Wyjaśnij mi, co jestem winien ściganej terrorystce? - powiedział.
Maksim drgnął. Nawet Marek odstawił szklankę.
- Co ty odpierdalsz? - powiedział do swojego szefa.

To co zadziało się w następnych sekundach byłoby praktycznie nie do wyłapania przez ludzkie oko. Ale tak się złożyło, że na ostatnim piętrze hotelu Mercure nie było żadnego człowieka. Mike był doświadczonym wojownikiem. Inaczej dawno temu zginąłby, zamiast obejmować stanowisko w radzie nadzorczej Pentexu. Teraz ten wojownik zmieniał się w ogromną czarną bestię o zielonych ślepiach. W ślad za nim przemianę zaczynał też Marek szykując się do walki. Zdradzony, chciał stanąć w obronie swojej siostry. Siostry, z którą dopiero się pogodził.

Maksim Dragan Bondar również wiedział co się święci. Jego ciało zaczynało pokrywać się łuską. Mike, który miał stanąć sam przeciw trójce jeszcze zanim przemiana dobiegła końca sięgał już po swoją srebrzoną laskę, która miała przechylić szalę zwycięstwa na jego korzyść.

Jednak w tym wszystkim była Sonia Konietzko. Nieskończenie wiele razy oszukana i wykorzystana. Walcząca o życie na setce możliwych frontów. Wybranka Smoka. Wybranka samego Żmija. Nie była nawet w połowie tak dobrą wojowniczką jak Mike, ale wielkością swojej determinacji go przygniatała. Ona jedna w tamtej sekundzie, na ostatnim piętrze hotelu Mercure nie traciła sekundy na przemianę w wojowniczą bestię. Ona była wojowniczą bestią sama w sobie. Jej oczy zapłonęły zielenią. Jej tatuaż stał się jakby jeszcze bardziej czarny. Odbiła się z całych sił wprost na przemieniającą się bestię. Pochwyciła jego łeb wyuczonym komandoskim chwytem. Jej delikatne ciało nie powinno zrobić na nim najmniejszego wrażenia. A jednak jej wyskok zachwiał trzymetrową bestią. Wokół rozległ się ryk. Wilkołaki ryczały w złości. Ale najgłośniej ryczała Sonia swoim niemal dziewczęcym głosikiem. Krew w jej żyłach na moment stała się czarna. Z jej oczu buchały zielone płomienie. W całym tym krzyku nie było słychać pękającego kręgosłupa. Nie było słychać rozrywanej jak papier skóry. Nie było słychać rozrywanych mięśni. I nagle trysnęła krew. Posoka rozlewała się wręcz litrami. Pysk Marka i opinająca się na łuskach hawajska koszula Maksima były kompletnie umazane we krwi. Nagle zapadła niewyobrażalna wręcz cisza. Cisza, w której pacnięcie na dywan długowłosej głowy Mika było wręcz niewyobrażalnie głośne. Sonia przez to, że po skoku wylądowała na plecach Mike’a miała na sobie jedynie drobną smugę krwi na twarzy. Ciało opadło w kałużę krwi i rozerwanych ubrań.

„Mamy niecałą minutę. Skubani wyłażą z luster. Cztery wilkołaki. Mieliśmy sporo szczęścia, że ich szaman się zgapił.”

Marek sięgnął po srebrzystą laskę Mike’a Smoczego Gniewu.

„Bierz bransoletę, tam też czuję ducha”

Zmora zachowywała nad wyraz dużo rozsądku w całej sytuacji. Sonia jeszcze nie ochłonęła. Wprawdzie zielone płomienie w oczach zniknęły tak jak i czarne żyły, ale całe zdarzenie trwało może sześć sekund? Może pięć.

Uciekać? Teraz?

Nie!

Gniew wciąż napędzał Żenię niczym para pociąg w Brzytwie.
Zgarnęła bransoletę z martwej łapy ochłapu, który kilka sekund próbował kpić z niej i oszukać. Odzywało się w niej Poczucie dumy? Czy może też czysta krew Panów Cienia, którzy nie darowywali wrogom przewin? Splunęła na truchło Smoczego Gniewu.


Maksim i Marek naprawdę zdawali się zgrywać ze sobą. Może nadszedł czas pozwolić innym na przejęcie inicjatywy?

- Daj mi tę bransoletę - powiedział Marek wyciągając dłoń w stronę Sonii. Równie szybko jak w crinosa zmienił się na powrót w człowieka.

- Minuta. Przechodzi czwórka. Zgarnijcie najpierw szamana. To lupus. - Sonia wypowiadała rozkazy stłumionym głosem - i postarajcie się nie pociąć ich za bardzo. Chcę ich skóry.

- Siora, polowałem z nimi przez ponad miesiąc - pomachał palcami otwartej dłoni. - Bransoletka, szybko. Złoty, do szafy!

Maksim bez mrugnięcia okiem ruszył w głąb mieszkania.

- Jeśli masz w plecaku coś srebrnego to czas to wygrzebać - dodał Mazut.*

Żenia rzuciła bransoletą w jego kierunku po krótkim, kilkusekundowym wahaniu.

Namacała w plecaku smoczy kleiv i spojrzała na Marka.

- I co dalej? Mogę rzucić ciemnością ale ty stracisz na tym.

Zmieniła postać w czarną bestię. Ona sama też dogadywała i zgrywała się ze swoim Alter ego rodem z Assassin’s creed.

„Pazury Bkhto. Jak przy NIM” - Sonia ostatni raz wymówiła imię przyjaciela w chacie Czarnego. - „Pomóż”

- Chcę foty - wyharczała do brata. - Do firmy.

Marek wyrwał kleiva z rąk siostry.
- Wracaj do ludzkiej formy, szybko.

Zmora już napełniała ciało Żenii siłą. Jednak zachowanie brata wydało się podejrzane.
- Siora! - fuknął na wielką czarną bestię, która chwilę temu rozerwała gołymi rękami innego wilkołaka: - ponoć chcesz, żebym miał pod butem całe plemię, to podporządkuj się…

Trochę pożałowała, że Maksim jest na drugim końcu pomieszczenia.

Sonia warknęła odsłaniając kły i kładąc uszy wzdłuż czaszki.
Wciąż czuła uderzenie adrenaliny. Czuła moc Nahajki. Oceniała zamiary brata.

Uderzenie serca później powróciła do szczuplutkiej, niemal wychudzonej wersji Sonii Konietzko.

Dawała bratu szansę. Na wykazanie się w jej oczach ryzykując swoim i Maksimowym życiem. Zacisnęła dłoń na kleivie.
Wciąż stała w rozpływającej się kałuży krwi.

- Prowadź, bratyku.
Pojawiały się sylwetki trzech Crinosów i jednego Hipso.
Marek kopnął pod kolanem Żenię i przysunął jej pod szyję srebrne ostrze. Jakieś inne. Cienkie. Dziewczyna szarpnęła się odruchowo.

- Kurwa, Shlaicher! Co ci tyle czasu zleciało? Musiałem zajebać Złotego. Chuj w dupę z tym interesem - nad jej uchem krzyczał Mike Smoczy Gniew nienaganną angielszczyzną. Wykręcał jej ręce… choć nie… on upychał w nich rękojeść jej kleiva.
- Wyłazić z form. Nie potrzebuję warczących kundli.
W powietrzu dało się wyczuć pewne zmieszanie. Skołowane wilkołaki zaczęły się zmieniać.
- Setus, zajmij się więźniem.
Pchnął mocno Sonię w stronę kobiety. Jednak zrobił to tak, żeby ostrze pozostało niewidoczne.

Potem była to kwestia sekund.
Maksim przebił z tyłu dwójkę, z której Sonia rozpoznała niskiego blondyna z naszyjnikiem z kości. Marek zaś ścinał właśnie lupusa.

Setus rozglądała się rozszerzonymi oczyma na wyciągnięcie ręki od Córki Ognistej Wrony.

Wahanie dziewczyny trwało mniej niz pół uderzenie serca. Zabić czy przejąć? Kleiv Smoka leżał w dłoni idealnie dopasowany. Lojalności Setus nigdy by nie dowierzała. Renia za to…

Była jedną z nich. Lojalność zbudowana na uratowaniu życia i podarowaniu nowego była czymś zupełnie innym.

Zamach, uderzenie z głuchym pomrukiem.

Ciche plaśnięcie ostrza rozcinającego tkankę. Głowa wykonała piruet i spadła z głuchym łoskotem na dywan. W pomieszczeniu buchnęła kolejna fontanna krwi.

Potem Marek parsknął śmiechem.
- No, nie poszło nam tak źle. Ale widać siostrzyczko, że się starzejesz.

- starzeję? - Żenia ruszyła do łba Mike’a by wygrzebać słuchawkę bluetooth i obejrzeć.

„Coś taka milcząca?”

- kogoś jeszcze się należy spodziewać? Co z tym cholernym Niuchaczem?a

Mazut odłożył dziwne proste ostrze. Teraz widziała wyraźnie wilczy łeb na końcu. Czyli to było ukryte w lasce. Zsunął też z dłoni bransoletkę i… strząsnął z siebie twarz Mike’a Smoczego Gniewu. Sięgnął po szklankę z niedopitym alkoholem i pacnął na fotel.

Maksim przeszukiwał zwłoki w swojej ludzkiej formie.

- Mamy mobilną bazę. Ciężarówkę, gdzieś w Komornikach. Tam mamy Niuchacza. Obstawą są ludzie. Mike ich nie wtajemniczał w żadne plany - upił niewielkiego łyka i dodał - myślę, że mamy sporo czasu. A ja chciałbym się dobrać do komórki i kompa Mike’a.

Sonia zaczęła robić fotki swoją komórką.
W między czasie wybrała numer do Rycha.
- Ta laska ci styknie czy nadal potrzebujesz czegoś srebrnego? - mruknęła Sonia do brata robiąc szczególnie szerokie ujęcie zwłok.

Drapieżny usmiech ukazał się nad szklanką dzierżoną w dłoni.
- Broń najbardziej wpływowego Tancerza Czarnej Spirali w Pentexie? Myślę, że ma „wystarczającą legendę” za sobą. - Mrugnął na zakończenie.

- To co się mówi? - Sonia podeszła do siedzącego brata i stanęła niemal nad nim. Uniesiona brew i lekkie wyzwanie w oczach mogło być odczytane za wyzwanie. Po części nim było. Ale Sonia chciała usłyszeć słowo, które wszystkim wokół przychodziło z takim trudem.

- Dziękuję Zhyzhak. Powiedz jak urwałaś głowę Mike'owi?

- Proszę, bratyku - Sonia poczochrała ciemną czuprynę brata z uśmiechem i wzruszyła ramionami - Nie wiem. Zirytował mnie.

- Sorry za tego kopniaka - wypalił szybko.

Sonia roześmiała się w głos:
- No. - pogroziła bratu palcem i ruszyła do Maksima.
Spojrzała mu w oczy sprawdzając czy z nim wszystko w porządku. Wspięła na palce i pogładziła po zalanym krwią policzku.

- Wiesz, że dopiero teraz wierzę, że z Grashokiem może się udać - złapał jej dłoń i przycisnął do policzka.

- Hmm - mruknęła Sonia kpiąco - Czemu nikt mi nigdy nie wierzy?
Wtuliła się by pocałować swojego Szklanego Smoka.

Maksim rzucił na elegancką ławę masę różnych przedmiotów. Na wierzchu leżał naszyjnik z zębów który niedawno podskakiwał na klacie niskiego blondyna. Największym elementem był wielki młot z wyciętymi runami. Poza tym był tam też maleńki złoty łańcuszek z półksiężycem. Kilkunastocentymetrowa tuba, będąca w istocie wydrążkna w kości. Wilcze zęby, do połowy wymalowane na czerwono. Czarne kulki, wyglądające jak winogrona i trzy wiertła ze szklanymi trzonkami. Na koniec Maksim zdjął z nosa lustrzanki, które nadal były umazane krwią.


- Bo masz pięćdziesiąt kilo? - zażartował przyjmując całusa.

- Ppfffff - obruszyła się Wrona - zapomniałeś dodać czegoś po tym „Pięćdziesiąt kilo”. Na przykład sexappealu. Albo zdrowego rozsądku. Albo uroku osobistego… - gderała drocząc się jakby wcale nie chodziła po nasiąkniętym krwią dywanie za kilkadziesiąt tysięcy.

Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się dzwonek telefonu z plecaka dziewczyny. Na wyświetlaczu widniała twarz alfy jej watahy. Oddzwaniał.

- Dobry wieczór. Zajęty bardzo? - zagadnęła Żenia ciekawie - Możesz rozmawiać?
- Gdy nie mogłem rozmawiać, to nie odebrałem. Co się dzieje? Rzadko dzwonisz.
- Jest sprawa, Alfo. Renia się ucieszy. - zaczęła Żenia - Tylko potrzeba zorganizować transport i dyskretną ekipę do hotelu Mercure, Dałbyś radę pomóc?

„Ej Bktho… umbra nadal zepsuta?”
„Jak cholera. Zmora Mike’a już zdechła. Jeśli skoczymy, to nas też to może czekać.”

- I trzeba w okolice Komornik podjechać. Jest tam do przejęcia jeden pojazd. Ważny.
Marek wykonał ucinający gest ręką.
- Ciężarówką zajmiemy się sami. - powiedział szeptem nad stolikiem w stronę swojej siostry.

Sonia skinęła głową.
- Alfo, umbra jest odcięta więc to dojście należy odliczyć. Przydałyby się też zmiany ubrań - podała rozmiary swoje i Maksima spoglądając na brata z oczekiwaniem. Ostatecznie podała i jego rozmiar.

Połyskujące ciemno winogrona i złoty łańcuszek przykuwały jej uwagę dużo bardziej niż pozostałe znaleziska rzucone na stół przez Maksima.

Sonia starała się dzielić uwagę. Z jednej strony omawiała szczegóły interwencji Harwazińskiego, podczas gdy Marek opowiadał o nowych zabawkach.

- Welon Ciemności, naszyjnik dający niewidzialność. Orzeł Bólu, legendarny młot Pomiotów, zdobyty w czasie panowania Zhyzhak, Lustrzanki - zaśmiał się - najskuteczniejsze przejście w umbrę. Bransoletka czipów, to pamiątka po córce Zettlera. Szklane wiertła i winogrona bólu to narzędzia tortur. Kościana tuba mieści w sobie powietrza na kilka godziny, gdyby trzeba było znaleść się pod wodą…. Albo wśród trującego gazu. Zęby Schleichera to w zasadzie takie granaty z opóźnionym zapłonem ...


Wrona kończyła ustalenia z Rychem, rozłączyła sie i klapnęła na jednym z czystych foteli sięgając po znaleziska.
- Braciszku? A jakie były właściwe te plany, co? I gdzie podziała się Czerwona? Nie żyje czy jest w słoiku? I jeszcze jedno ważne pytanie. Dobrałeś się do hakerki Zaara, prawda? - zabluffowała - Potrzebuję ją z powrotem.

- Dobrałem się do wielu hakerek i hakerów Zaara. Ale to już kilka miesięcy temu. Przecież Niuchacza wyniosłem z domu Zaara, a sam dom zlokalizowałem dzięki jego hakerom właśnie. Nie wiem gdzie jest Czerwona. Nie koordynowałem jej działań. A Mike już ci nic nie powie.

- Chodzi mi o niedawne przejęcie. Nie sprzed kilku miesięcy temu. Jeśli nie Ty to możliwe, że to sprawka Shinzou. A to nie jest dobra wiadomość, Marek.

Zastukał palcami o szklankę.
- Smoczy Gniew powinien mieć jeszcze słuchawkę w uchu - powiedział w stronę Maksima.
Wielkolud wstał i poszedł szukać rzuconej gdzieś głowy.

- Plany są zawsze takie same. Zawojować świat. Z telefonu wnioskuje, że masz zaufanych ludzi, którzy pomogą nam w dorzeczu Prypeci?

- Możliwe. Ale wolę ich nie mieszać póki nie będzie to naprawdę konieczne. Trzeba Ci najpierw zbudować zaplecze i watahę, której będziesz mógł zaufać. Może zaczniemy od Volkova? Skoro mamy czas, możemy spróbować go namierzyć Niuchaczem.

- Możemy spróbować…

Wilkołaczka założyła sobie na szyję łańcuszek z małym księżycem. Maksim lustrzanki.

Zanim Rychu dotarł omawiali kolejne tematy.
Najmniej komfortowy był Garshok. Poza tym, że był szamanem w wataże Zhyzhak nie wiedział o nim za wiele. Zresztą Garshok stanowił ciężką zadrę w sercu Marka. No i przy tej okazji zaczęli temat idealnego metysa. Zwiastunu końca. Zhyzhak ukryła go gdzieś.I podobno jedyna osoba, której powiedziała o tym gdzie go ukryła to Garshok . Pogłoski mówiły, że idealny metys był ukryty gdzieś w umbrze, a Garshok robił z nim to, co potrafił najlepiej. Pranie mózgu, żeby stworzyć idealnego Tancerza Czarnej Spirali.

Temat Rosji i Ukrainy był dość obszerny. Marek poruszał go ledwie po łebkach. Putin był uzależniony od krwi wampira. Wampir zarządzał. Dogadał się z dwoma grupami. Szczurołakami z Moskwy i Tancerzami Czarnej Spirali. Choć żadna z tych grup nie była decyzyjna w wampirzej wojnie, to obydwie czerpały korzyści. Pentex działał normalnie na terenie Rosji, a Gazprom był częścią Edron Oil. To stamtąd pochodziło ponad 20% dochodów grupy.

Marek powiedział też o jeszcze czymś. OESSH. Elitarna grupa wampirów pod przywództwem tysiącletniej tatarki. Szkolona w tropieniu i zabijaniu wilkołaków. Siedmioro wampirów wyposażonych w srebrną broń. Podobno z ich rąk padło już ponad sto wilkołaków.

To z kolei skojarzyło się Żenii z ekipą Cichych Wędrowców. Czyli mieli rok na załatwienie Tatarki. Taki też termin podała Markowi.

W drugiej turze Marek zabrał dla siebie wielki młot, a jego siostra bransoletkę z czipów. Maksim zabrał szklane igły. Natychmiast zmiażdżył pod butem ich główki.

Mike miał pod sobą dwie ekipy poszukiwaczy. Jedną była jego wataha. Drugą zbiór wymysłów Pentexu. Marek powiedział siostrze co stało się z jej mężem. Tego ostatniego Żenia przypominała sobie w momentach rzadkich i zupełnie przypadkowych. Raczej nie byli udaną parą skoro więcej emocji budziło hasło np „Misza”. Poza tym w składzie nadal była zmiennoskóra. Do tego wampirzyca o czerwonej skórze i wilkołak, którego Marek nigdy nie poznał. Nazywali go Łowczym. Póki co Mike działał w kierunku faworyzowania swojej watahy, toteż tamci najprawdopodobniej byli daleko w tyle. I nie mieli niuchacza.
Pytanie Żenii o ewentualną rekrutację dla ich - „jej” - sprawy było zupełnie naturalne. Wampirzyca, Łowczy brzmieli jak ktoś kogo warto by mieć dla siebie.
Zmiennoskóra była ciekawą opcją ale Sonia nie byłaby jej pewna. Wraz z Krzysztofem nie wpasowywała się w plany dziewczyny.

Dwie słuchawki przypadły Maksimowi i Sonii. Winogrona Markowi. Rurka z kości Maksimowi. Zęby Sonii.

Kłopotliwym tematem było wsparcie dla sprawy Marka poza Pentexem. Nie miał tam zbyt wielu znajomych. Jego kolejnym celem była Słowacja. Było tam około dwudziestu pięciu Tancerzy Czarnej Spirali. Z tego czworo na etacie Firmy.

Marek miał zamiar tam na szeroką skalę odegrać to co odegrał w hotelu. Poprosił o dokumenty Mike’a. Nie było problemem udawanie jego twarzy. A miał co najmniej kilka dni.
Żenia zaproponowała wyciągnięcie maksymalnych korzyści czyli gotówki z kart Mike’a. Zasobów nigdy za wiele.

W końcu przyjechał Rysiek. Miał ze sobą wilka na smyczy. Dzikie Serce miała specyficzne potrzeby, które Alfa ich watahy najwyraźniej spełniał. Poza tym było z nimi czworo krewniaków, których Sonia nie znała. Ale nie zadawali pytań. Natychmiast wzięli się do sprzątania. Dziewczyna nie miała pojęcia jak udało im się wjechać do hotelu przed północą tak dużą ekipą i nie zwrócić na siebie uwagi. Rychu zdawał się być dobrze zorganizowany, co dobrze wróżyło.

W sumie ucieszyła się na widok i Rycha i Dzikiego Serca. Okazała to wyjątkowo wyraźnie jak na siebie.
Poczochrała wilka i uściskała mało oficjalnie Rycha zaraz po czym go ofukała na tyle na ile mogła by nie narqżać jego statusu. Nawet przed Rychem chodziła na palcach by wspierać watahę Smoka.

Problemem były ich ubrania. Przywiózł im komplet ortalionowych dresów, co spowodowało, że wyglądali jak gwiazdy disco polo z lat dziewięćdziesiątych.

Przyglądała się krewniakom bez słowa.
Z Rychem dogadała się na tyle by ten poinformował Czarnego o dodatkowych łatołakach. Przekazała Rychowi aktualny status w piekle pozwalając wilkołakowi dośpiewać sobie konsekwencje upadku Minotaura. W zasadzie w tej kwestii liczyła na rozsądek Kamili.

Poprosiła też by zwłoki Mike’a zachowali. Resztę należało „zniknąć”. Nie tak jak robili to wcześniej. Naprawdę miały przestać istnieć. Zanim się rozstali Żenia dopytała Marka czy potrzebują odcisków.
Mike’a.

Gdy brat przytaknął wygrzebała z plecaka rękawiczkę.

Po raz pierwszy od kilku miesięcy.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-04-2019 o 19:09.
corax jest offline