Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 19:20   #106
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kiedy się obudziła, było już ciemno. Czuła ból. Oczy jednak pracowały sprawnie, co więcej - szybko odkryła, że może poruszać także członkami. Loop siedziała obok, coś majstrując przy jakimś małym urządzeniu, które od razu odłożyła widząc przebudzenie Psyche. Skan już działał, żadne komponenty nie wyświetlały się w czerwonym, krytycznym statusie. Kilka było żółtych, gdzie sugerowano dodatkowe naprawy czy tuning, nic jednak uniemożliwiającego sprawne działanie. Najgorzej było z nogą, sztucznych kości tam w tych polowych warunkach nie dało się wymienić.
- Żyjesz, doskonale. Było trochę usterek, przerwało baterię. Na szczęście zadziałał mechanizm ochronny i nic w środku nie wypaliło. Wymieniłam ją. Z tym co zgniotły kamienie będzie jeszcze trochę kłopotu i tu nic nie poradzę. System przywróciło do ustawień początkowych, skonfigurowałam tu i ówdzie. Gdybyś chciała, mogłabym cię nieźle podkręcić - znowu mrugnęła do Psyche, pokazując na sportową torbę na ziemi. - Ubrania. Wzięłam coś obcisłego i skórzanego, korporacyjnego i zwyczajnego. Wybierzesz co zechcesz.
Chwilowo nagie ciało miała przykryte tylko prześcieradłem. Jeden z medyków pochylił się nad nią, sprawdzając reakcje.
- Gdzie odczuwasz ból? Możemy na to zaradzić, ale najpierw wolę jeszcze przeprowadzić diagnozę.
Drugi medyk i kierowca przebywali w szoferce. Wzmocniony słuch znów działał i słyszała ich rozmowę.
~Żyjesz, aby służyć. Nie zapominaj o tym!~
Nerwy spięły się, zęby zgrzytnęły. Ciało drgnęło, analiza przywróciła życie. Poczuła się znów sobą, wybrakowaną sobą. Wytłumaczyła niezmiennie bezemocjonalnym głosem dokładnie gdzie czuje ból, pokazała wszystko, czego od niej chciał. Aby tylko mieć go z głowy. Aby sobie poszedł. Won! Złość błysnęła i zgasła od razu.
- Możesz zmienić mój wygląd? - znowu nieprzejęta nagością nie spojrzała na razie na ubrania. - Muszę zniknąć z radarów na jakiś czas, nie mogę użyć starej konfiguracji.
Medyk o więcej nie pytał, tu i ówdzie jego palce sprawdzały stan stawów, mięśni i skóry. W pełni profesjonalny sposób.
- Widziałam, że posiadasz moduł, możemy coś zaradzić. Jak chciałabyś wyglądać? Potem już tego nie odkręcisz w pełni bez ponownego dostępu do sprzętu - zauważyła. Furgonetkę wyposażono bardzo dobrze, ale nie zamierzano jej pozostawiać w rękach Psyche, o tym świadczyła teraz mina Loop.
- Chcę tknąć w siebie odrobinę niewinności. Krótsze włosy innego koloru, twarz delikatna, naiwna, ładna. Łakomy kąsek dla każdego klubowo-barowego podbijacza jak i spotykanych w zaułkach bandziorów - Psyche tłumaczyła, jednocześnie szukając na holo odpowiedniego zdjęcia. W końcu pokazała jedno Loop, tak aby medycy nie widzieli. - Duże, niezbrukane, ufne oczy - kąciki warg prawdziwej twarzy wygięły się odrobinę. - Wybiorę też zwykłe ubranie, ale zabiorę i skóry. Wolę, żebyś wyłącznie ty wiedziała jak wyglądam jak stąd odejdę.
- Zostaniemy w kabinie - zaproponował medyk. Łatwo było tyłem opuścić samochód i przejść za róg nawet pomimo lusterek. Loop przyjrzała się dokładnie zdjęciu i przystąpiła do pracy. Psyche nie mogła wykonywać większości zmian samodzielnie, były one integralną częścią jej niesamowitego kostnego systemu. Dzięki temu zmiana mogła być o wiele większa niż choćby Remo mógł wykonywać za pomocą swoich dziecinnych zabawek. Psyche umiała stać się każdym fizycznie i psychicznie. Taka była jej rola. Do tego ją stworzono. W dodatku nawet gruntowna zmiana trwała dosłownie kilkanaście minut. Po tym czasie nie było już Psyche a niebieskowłosa dziewczyna, ubrana w obcisłe spodnie, zimowe buty, koszulę, podkoszulek przed pępek i kurtkę odsłaniającą kształtne biodra.
- Do Psyche i Marlene zarywali tylko konkretni ludzie, do tej odsłony przyjdzie każdy. Można cię schrupać - Loop uśmiechnęła się, zadowolona ze swojego dzieła. Była artystką, nawet jeśli zwykle tylko dotyczyło to elektroniki i robotów.
- Pozwoliłabym ci, gdybyśmy były tu same - Psyche kokieteryjnie przechyliła głowę, odgarniając za ucho swoje nowe włosy. Na bardzo pełne wargi wypełzł uśmiech. Jak przy Marlene, w nowej roli stawała się kompletnie kimś innym. Na policzki wypełzł rumieniec. - Mam na imię Paula, jeśli brak ci w życiu wrażeń to chodź ze mną. Zrobimy piękny reportaż o życiu młodej dziewczyny w wielkim mieście, ukrywającej się przed wielką, złą korporacją.
- Może w bezpieczniejszych okolicznościach. Lubię podłubać w elektronice w międzyczasie wypadając na randkę, ale ukrywanie się i cała ta konspira to nie dla mnie. Ale masz mój numer - Loop uśmiechnęła się przepraszająco. - Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Mam też twój nowy numer - podała Psyche nowy holofon, mieniący się fioletowymi barwami oraz kilka kart płatniczych. - Powiedzieli, że nie są powiązane z kimkolwiek. A przyda ci się na start, to łącznie trzy tysiące. Jak już ustalą co, z kim i dla kogo, to na ten numer dostaniesz nowe kontakty. Fryzjer, kosmetyczka, takie tam. Ja się na tym nie znam, więc najwyżej sama rozgryziesz. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
Przyjęła te rzeczy z wdzięcznością w swoich nowych, ufnych oczach. Zbliżyła się nagle do Loop i przytuliła ją.
- Dziękuję. Gdybyś przekazała, że przydałby mi się tu czysty środek lokomocji, to byłabym wdzięczna. Bez tego będę za mało mobilna. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, odwdzięczę się na pewno.
Chwyciła torbę z resztą ubrań, wrzuciła tam pozostałe przedmioty i otworzyła tylne drzwi. Z przyzwyczajenia sprawdziła teren i wyskoczyła, od razu wchodząc za róg, aby być niewidoczną dla samochodu. Z obecnym wyglądem rzucała się w oczy, ale taki był początkowy cel. Najciemniej pod latarnią. Kiedy furgonetka odjechała, Psyche skierowała kroki ku swoim jeńcom. Musiała rozwiązać ich kwestię, ale do tego musiała odzyskać trochę rzeczy, w tym nadajniki od Remo. Pewną panią należało wypuścić do obiegu. Nie zamierzała czekać biernie aż Zbawiciel się odezwie, nie wiedziała ile czasu zajmie mu przywrócenie się z kopii zapasowej i czy w ogóle mu się to uda.
Samochód odjechał, a Psyche otoczyła cisza tego wymarłego miejsca. Docierały tylko mniej lub bardziej odległe odgłosy miasta, jakby bardziej słyszalne po zmroku, który zapadł jakiś czas temu. Padał śnieg, przykrywając brud swoją czystością, na chwilę przynajmniej. Ona oczywiście nie odczuwała zimna, mogła sobie pozwolić na dowolnie lekkie kurteczki.

Więźniowie byli tam, gdzie ich zostawiła, przykuci do krzeseł. Grzejniki utrzymywały względną temperaturę, ale mocno śmierdziało moczem i kałem. Mięśnie, stawy i krążenie w ten sposób przetrzymywanych ludzi musiały być już na skraju wytrzymałości. Jeszcze jedna taka doba i mogli nie nadawać się do użytku przez dłuższy czas. Oboje spali, albo stracili przytomność. Zmieniła decyzję, widząc ich stan. Potrzebowała, żeby nadawali się do wyjścia do ludzi, byli świadomi i nie ruszali się niczym zombie. To wymagało nowych ubrań, kąpieli. I nadajników, wszczepionych kiedy przebywali w takim stanie jak teraz. Wyjęła nowy holofon i zastąpiła nim stary, włączając ekran tak samo kolorowy jak obudowa. Napisała do Loop.
“Spytasz się kiedy mogę spodziewać się taksówki?”
Wierzyła, że tego typu komunikacja nie ściągnie na nią uwagi. Zbawiciel stracił ciało i stracił netrunnerów, wykalkulowała, że chorobliwa ostrożność nie jest potrzebna.
Odpowiedź przyszła szybko:
"Obiecali do godziny coś podstawić."
Godzina, godzina była dużą ilością czasu, a czasu nie należało marnować.
~Powinnaś się zgłosić, twój pan na ciebie liczy..~
Wściekłość walczyła z ulgą, nałogiem i potrzebą słyszenia tego głosu. Wyszła i zamknęła za sobą to brutalnie surowe więzienie. Potrzebowała nowego lokum, a te piwnice nie spełniały podstawowych założeń. Postanowiła zwiedzić kompleks, z nadzieją, że jakieś pomieszczenia biurowe zachowały stan zdatny do adaptacji na czas tej operacji. Jednocześnie sprawdzała na satelitarnej mapie bliskość innych miejsc, w tym takich moteli, w których nie zadają pytań.
Kompleks fabryk mimo niszczenia, zachował się w zaskakująco dobrym stanie. Nie było okien i większości drzwi, część ścian pomazano, a całość wyposażenia zniknęła dawno nawet jeśli nie została zabrana przez firmę wcześniej tu rezydującą. Ale mało miejsc śmierdziało, większości budynków z jakiegoś powodu unikali bezdomni. Może Corp Tech zadbał o to, umieszczając tu swoje miejsca przesłuchań niewygodnych elementów, ale nawet firma już zdążyła nieco o tym miejscu zapomnieć. Dlatego Psyche i jej jeńcy ciągle nie zostali wykryci. W tym samym budynku co prymitywne więzienie, znajdował się kąt biurowy - na drugim piętrze, częściowo zamknięty, pozbawiony okien z wyłączeniem dwóch pomieszczeń. Była tu nawet pozostałość łazienki w postaci drożnej dziury w betonie, większość drzwi się ostała, a wiatr nie świszczałby mocno, gdyby zalepić okna.
Były też motele, znalazła dwa w odległości do kilometra stąd. Proste, niewyszukane, pewnie brudne. Hotele robotnicze lub miejsca schadzek, jakkolwiek je nazwać, służyć miały głównie właśnie ludziom pracującym w okolicznych zakładach i fabrykach.
Miejsce nadawało się do koczowania, ale nowa osobowość Psyche nie przyjmowała tego do wiadomości. Musiałaby urządzić je po swojemu, co stanowiło niemałą operację, utrudnioną dodatkowo przez konieczność zachowania tajemnicy, a wątpiła, żeby dało się zupełnie potajemnie opuszczać i docierać do tego budynku. I tak musiała znaleźć najlepszą trasę, na co zamierzała poświęcić czas teraz, zanim dotrze środek transportu. Wtedy będzie czas na odwiedzenie jednego z tych moteli i wynajęcie tam pokoju na krótki okres przejściowy oraz zdobycie niezbędnego ekwipunku, obecnie zamkniętego w mieszkaniu Marlene. Okazało się, że wcale nie wygląda to tak źle. Duża ilość ogrodzeń, ustawione jeden przy drugim wielkie budynki, sporo zaułków i ślepych przestrzeni, dawały duże możliwości skrytego przemieszczania się pieszo dla kogoś takiego jak Psyche. Była pewna, że jest w stanie wyjść i wejść niepostrzeżenie, szczególnie w ciemnościach. Gorzej z pojazdami, jedynie jedna wąska droga dawała jako-takie szanse pozostania niewykrytym, ale nawet na niej musiała minąć dwa aktywne zakłady produkcyjne zanim mogłaby wyjechać na główną. Jeden nawet od strony wjazdu, gdzie mogli mieć kamery skierowane nie tylko na ogrodzenie.

Kiedy wróciła pod prowizoryczne "więzienie", czekał już na nią pojazd dostosowany najwyraźniej do Pauli. Loop musiała określić co byłoby najlepsze i proszę. Elektryczny skuter nie robił hałasu, można go było dostosować kolorystycznie i był nawet dość modny. Nie w zimie co prawda, ale w cieplejszych okresach niektóre "średnio-wyższe" sfery lubiły się chwalić jazdą rowerami czy właśnie czymś takim. Była tu widziana pierwszy raz, mogła więc skorzystać po prostu z drogi dojazdowej, ot przejeżdżająca na skuterze kobieta. W zimę to dziwiło, ale w ostatnich dniach znacznie mniej, w końcu samochodem człowiek nie mógł się nigdzie dostać. Szybko zajechała pod bliższy motel.


Blue Swallow już samą nazwą sporo sugerował, a różowi klasyczny cadillac przed wejściem służył raczej jako zasłona dymna. Pokoje były tu klasyczne, z wyjściem na zewnątrz i jednym oknem, parterowo lub piętrowo. W może jednej trzeciej z nich paliło się teraz światło. Czasami dobrze, że ludzie nie zostawiali wszystkiego domysłom, świat stawał się wtedy odrobinę mniej zakłamany. Psyche doceniała to szczególnie, żyjąc w spirali kłamstw, niedopowiedzeń i ról. Chwilowo nie miała nawet bagaży do zostawienia, skierowała się do recepcji wyłącznie po klucz. Aby już więcej nie musieć tam zaglądać. W ciele Pauli bez trudu uchodziła za taką, która mogła w tym miejscu pracować.
Drzwi zabrzęczały po otworzeniu i siedzący za pobliskim biurkiem mężczyzna zwrócił ku niej swoją niezbyt urodziwą, nieogoloną twarz. Nogi zarzucił na blat, palce trzymał w spodniach, wciśnięte za pasek a na ekranie leciały bez żadnej żenady pornosy. Zagwizdał na widok Pauli.
- Pierwszy raz cię tu widzę, laleczko. Ile bierzesz? - wyszczerzył się, popijając browara. - Na godzinę czy nockę? - dodał następne pytanie, sięgając wolną ręką po jeden z kluczy.
- Dla ciebie za dużo, skarbie - odparowała od razu. W pierwszej chwili chciała zaprzeczać, w drugiej porzuciła ten pomysł. Nie było sensu wdawać się w dyskusję, a kolejną dziwkę zapomni szybciej niż nietypową, samotną klientkę. - Na noc - dodała, sięgając po klucz.
Parsknął, kręcąc głową.
- Głupie dupy, niczego się nie uczycie. Dwie dychy. Albo pozwolisz mi wstąpić jak klient wyjdzie, akurat skończę zmianę - zaproponował bez żenady, dotykając butelką swojego krocza i pocierając je.
Też parsknęła, idealnie go naśladując i wyjęła kartę od Loop, przykładając ją do terminala. Odebrała klucz i wyszła bez słowa, nie chcąc się wdawać w dyskusje. Nie były w stylu przebojowej, towarzyskiej i zwykle sympatycznej Pauli. Sprawdziła numer pokoju i skierowała w jego stronę. Pokój znajdował się pośrodku pierwszego piętra, szybko sprawdzając sąsiadujące pomieszczenia upewniła się, że są puste. Najbliższe światło zapalono dwa okna dalej, a także bezpośrednio poniżej. W środku nie było nic nadzwyczajnego. Podwójne łóżko, szafa, mała łazienka, stolik, krzesła, ekran holowizora. Była niewielka zasłonka, którą dało się jako-tako zasłonić okno. Z pokoju piętro niżej dobiegały dźwięki pracującej pani.
Psyche usiadła ciężko na łóżku, kilka sekund poświęcając na słuchanie pracującej kobiety. Jedna z najłatwiejszych form aktorstwa kiedy klient nic nie znaczył, nie ranił niczego w głowie, nie wywoływał dogłębnego strachu.
~Wrócisz do niego, wiesz o tym. Jak tylko to zadanie się skończy, pobiegniesz i będziesz błagać o wybaczenie.~
Uroki przebywania sama ze sobą przez dłuższy czas, niechętnie zmusiła mózg do pracy. Potrzebowała pomocy, Boor nie mógł dowiedzieć się jak obecnie wygląda. Pomyślała o Joelu. Jak bardzo mogła wciągnąć go w tę grę? Nie był na celowniku korporacji, Zbawiciel nawet jak o nim wiedział, nie weźmie go za złą monetę, szczególnie kiedy użyje go do oszukania tych pierszych. Zdawała sobie sprawę, że to będzie wymagało czegoś więcej od prostego dziękuję. Wpisała znany na pamięć numer.
“Chciałabym się spotkać. P.”
Po raz pierwszy. Może wcale nie ostatni?
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
"Oho, to musi być coś dużego. Nie wiem, czy jestem na to gotowy."
“Chwila takiej słabości może nie nastąpić ponownie.”
"Jesteś straszna. Wiesz, że nie lubię ludzi. Gdzie i kiedy?"
“Jak najszybciej, najlepiej gdzieś na Queens.”
Chociaż tę odrobinę kontroli nad niespodziewanym wydarzeniem musiał mu dać.
Teraz milczał trochę dłużej, zanim przyszła następna wiadomość.
"Queens Maestro, za trzydzieści minut. Jak cię poznam?"
Szybkie sprawdzenie pokazało nieduży bar z zielono-czerwonym neonem może 5 minut jazdy od motelu. Schodziło się do niego schodami, co zapowiadało raczej ciemne wnętrze.
To nie było proste pytanie. Ile mogła napisać? Prawdopodobnie i tak już pisała za dużo. Podejmowała od początku ryzykowne, naciągane decyzje.
“Szukaj koloru niebieskiego.”
Nie miała innych planów, zamierzając stawić się na miejscu dokładnie o czasie. Te minuty, które pozostały, przeznaczyła na przeglądaniu najnowszych wiadomości z Nowego Jorku. Nie dowiedziała się nic nowego. Żadnych niezwykłych wydarzeń, media nieustannie wałkowały tematy poranne, czasami wracając i nawiązując do tych jeszcze wcześniejszych. Z rzeczy potencjalnie istotnych ciągle informowano o problemach z poruszaniem się po mieście i komunikacją miejską, nie w pełni sprawną po awariach.
 
Lady jest offline