Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 19:40   #31
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Rysiek potrzebował czasu. Zanim zadzwonił do Córki Ognistej Wrony było już wpół do czwartej. Brak snu zaczynał się dawać jej we znaki. Spotkali się poza miastem. W strefie przemysłowej Gądki wielka ciężarówka spotkała się z czarnym busem i trzema autami osobowymi. Marek poświęcił czas na tworzenie legendy. Poszukiwania rzekomo przenosiły się do umbry. Mobilna baza miała zostać odcięta na trzy tygodnie, lub do wykonania zadania. Rychu dał Córce Ognistej Wrony kluczyki od granatowego Passata.

- W bagażniku jest ciało typa z trzygłowym smokiem na klacie. Obrany ze skóry.
- Dzięki. Pogadamy chwilę? - Zenia zrobiła zapraszający gest w kierunku siedzenia pasażera Passata - jest trochę do omówienia.
Ostentacyjnie spojrzał na zegarek.
- W zasadzie co innego miałbym robić? Spać? Chodźmy - wszedł do auta.
- Widzę nowe ciuchy. Wybacz, za tamte. Nie miałem nic innego na szybko z takim rozstrzałem numerowym.
- Spoko. Myślę, ze można to wykorzystać w tym co mam do przekazania.
Sonia odwróciła się twarzą ku Alfie i zaczęła opowiadać tę samą wersję co Czarnemu i Zaarowi.

- I tu wchodzi kwestia ortalionów. Możemy się o nie pokłócić…- Zakończyła krzywo. Obserwowała Rycha.
Słuchał i kiwał głową.

- Zrobiliśmy wypad na Słowację. Dzikie Serce szukała tam krewniaków. No. Znaleźliśmy jakieś szczeniaki, które próbowały zająć niszę po ślepym i jego bandzie. Z waszymi mamy dziesięć skór. - powiedział ignorując wcześniejsza wstawkę o ortalionach.

Nie od dziś wiadomym było, że Wrona i ahrouni nie dzielili wspólnego poczucia humoru.
- No to masz Magdę i Renię. Zbieraj krewniaków i innych tancerzy przy pomocy szamanek.
Nie szalej za bardzo z rytuałami, bo zwrócisz uwagę Spiral. Teraz gdy Minotaur przepadł jest to szczególnie ważne. Pentex nie może dostać w łapy rytuału, Rychu. Ok?
- Spokojnie. Może nie wyglądam, ale umiem zarządzać zasobami. Powiedz mi tylko… skoro Smok jest po stronie Żmija… i Minotaur… to co my robimy w sepcie Gajan?
- Trzymacie rękę na pulsie - uśmiechnęła się Żenia - a Smok jest po stronie Smoka. Nie zapominaj o tym. Nie zapominaj, że ani dla jednych ani dla drugich nie jesteśmy wygodni. Ucz się ile się da i ucz innych. Jeśli wszystko pójdzie jak planuję ze Spiralami, to wataha Smoka będzie trzecią siłą na szachownicy. - Żeńka zajrzała w oczy finansisty.
- Czy ty czasem nie zapominasz kim jestem? Handlowałem kiedy ty miałaś dziesięć lat. Spokojnie. Naprawdę nie spierdolę raz danej szansy. Choćby po to, żeby Harada trafił szlag.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie zapominam. Ale inni mogą. A zostajesz sam. Będą próbować wykorzystać “ zdradę” przeciwko wataże. Jeśli dasz się sprowokować to zostanie Dzikie serce i dwie szamanki. Nie utrzymają fortu, nie są od planowania. Poza tym, to ty jesteś ogniwem spajającym. Czarny cię lubi. No i zostaje Wojtek. Ktoś musi się nim zaopiekować.
- Wojtek przeżyje nas wszystkich. A Czarny… - zmierzył wzrokiem dziewczynę w za dużym mundurze na miejscu kierowcy. - Odnoszę wrażenie, że Czarny szanuje tylko tych, którzy mieli odwagę mu się postawić. I na przykład nie pomagać w przewrocie w Irlandii.

Sonia wyszczerzyła się.
- Mało kto podskakuje Alfom, a jeszcze mniej Alfie Alf. - puściła znacząco oko.
- Z kim przestajesz, takim się stajesz - również on mrugnął.
- No to będzie z ciebie świetlisty rycerz Gai - Żeńka klepnęła lekko ramię Alfy. - zostawię Ci kleiva. Będziesz wiedział co i jak.
- Dobra, dobra - przerwał jej - powiedz lepiej po jakim sygnale wyrwać cię stamtąd.
- Stawiam, że po tym gdy ubije Grashoka, Marek obróci się przeciw mnie. Umówiliśmy się, że da mi wybór dołączyć lub odejść. W rzeczywistości opcja odejścia jest zerowa, albo bliska zeru. Dlatego potrzebuję Ciebie i armii tancerzy. Łatwo jest się pozbyć jednej osoby. Gorzej gdy za nią stoi licząca się siła. Szczególnie, gdy ta osoba to córka Yurija Konietzko. - Żenia końcową część mówiła niemal szeptem.
- Coś mi mówi, że wymyśliłaś największy trik Ragabasza w historii. Co? - wygiął lekko głowę. Nie potraktował poważnie wzmianki o córce Konietzki.

- Możliwe. - uśmiechnęła się dziewczyna - Ale gdy zrobi się głośno na Ukrainie, możesz ruszać nad Prypeć. Aha, Czarny nie wie o planach dla watahy. Lepiej… trzymać go z dala do czasu gdy będziesz gotów.
- Jasne. Wszystko wiem. To co? Konflikt? Ciężarówkę zostawiacie? Czy zabieracie na Ukrainę?
- Zabieramy. Teraz jedziemy na Okinawę, brat leci do Stanów. Potem na wschód. Konflikt. Chociaż nie wiem o co. W końcu nie ma mniej konfliktowej osoby niż ja. Spytaj Harada.
*- To co, ja wychodzę. Wy zwijacie się ciężarówką, ty wbijasz mi jakiś srebrny sztylet w nerkę, my do ciebie strzelamy i potem spotykamy się na Ukrainie. Tak? - tym razem on patrzył wyczekująco, czy na pewno go zrozumiała.
- Taaa. Tylko trzaśnij drzwiami i ryknij Alfowsko. Passata zostawię przy drodze jakieś sto kilometrów. Ok?
- Jasne. Jeśli masz w nim zostawić zwłoki, to weź go spal.
- Ok. Do zobaczenia zatem. - Żeńka uśmiechnęła się tym razem normalnie, zwyczajnie, po dziewczęcemu.

I sięgnęła po plecak by wyciągnąć kleiv. Tymczasem Rychu otworzył drzwi i ruszył. Po kilku krokach odwrócił się, wymierzył w drzwi palcem wskazującym i krzyknął:
- To kurwa ostatni raz gdy sprzątam twoje brudy! Przeginasz! - Ruszył dalej w stronę stojących w kółku krewniaków. Jeden z nich poczęstował go papierosem.

Tymczasem Żenia puknęła w słuchawkę bluetootha i warknęła jedynie:
- Ruszajcie. Już!

Sama odpaliła silnik Passata i poturlała się niewielki kawałek w stronę ciężarówki.
Zatrzymała się z uruchomionym silnikiem i wysiadła, sztylet chowając w rękawie.
- Rychu… - krzyknęła ugodowo próbując zwrócić uwagę i niby odciągnąć go od reszty - … przemyślałam…

Wrona Zbliżyła się kilka kroków podświetlana od tyłu lampami auta.
- No kurwa - powiedział równie ugodowo i ruszył powolnym krokiem w stronę Żeni wyrzucając peta.
Ciężarówka zniknęła za wjazdem na parking. Pozostali krewniacy stali w kole i dopalali swoje papierosy.

- Przemyślałam i doszłam do wniosku, że cię kurwa posrało - warknęła Żenia dopadając susem mężczyzny i waląc w twarz by się odwrócił w miejscu. Najtrudniejsze było wyhamować pięść i zadać cios niecelnie na tyle by wyglądało na pecha. I na tyle celnie by wyglądało wiarygodnie. Kilkanaście centymetrów na ciele ruchomego celu to nie urwanie łba z kręgosłupem.
Ostrze wysunięte jednym ruchem nadgarstka, instynktowne obliczenie miejsca tuż nad nerką i smoczy kleiv błyskający w świetle reflektorów:
- Jesteś kurwa wart Harada.

- O ty kurwa - powiedział i zaczął zmieniać się w wielką bestię. Dokładnie tak, jak kilka godzin wcześniej próbował Mike Smoczy Gniew. Tyle, że wtedy nie miała w dłoni kleiva.
- Taaaa...
Sonia wbiła fetysz. Od długiego czasu nie walczyła bronią inną niż Nahajka. To było dziwne jak łatwo jej to przychodziło. Nie czekają na reakcję odskoczyła i rzuciła się do samochodu.
Zrobiła to z nadludzką szybkością. W lusterku obserwowała jak bestia padła, a mężczyźni natychmiast rzucali się, żeby mu pomóc. Jeden wyciągnął pistolet i strzelił w Passata, ale był już zbyt daleko.

“Mam nadzieje, ze przezyje. Szkoda by było tracić plan B już na starcie…”

Wcisnęła gaz, by pogonić ciężarówkę.
- Spotkamy się za godzinę. Upewnię się, że nie mamy ogona i dołączę. - nadała Maksimowi przez słuchawkę.

Na to co planowała dalej, nie chciała mieć świadków. Nie wiedziała czy się odważy, zatrzymując auto w przydrożnym lasku i wygaszając światła auta.

Rozejrzała się uważnie otwierając bagażnik. Zmieniła formę rosnąć i nabierając masy. Większa kobieta wciągnęła kilka razy głęboko powietrze upewniając się, że w okolicy nie ma nikogo. Po czym rozebrała się do naga i otworzyła bagażnik. Zanim zdążyła spojrzeć do środka zmieniła formę i pozwoliła czarnej waderze przejąć stery. Wspięła się na tylne łapy i zajrzała odsłaniając kły.

„Myślisz, że fakt, że zmieniłaś się w wilka powoduje, że zjadając go jesteś bardziej ludzka?”

“Nie wiem. Ale nie wyobrażam sobie zjadać go inaczej. Nic z tego nie jest ludzkie. On nie jest człowiekiem. Ja nie byłam człowiekiem dla niego. Ani Maks.”

W bagażniku leżała sylwetka, którą trudno było uznać za ludzką. Bez skóry, bez głowy, w pozycji embrionalnej…

Smak mięsa wilkołaka był dziwny. Z jednej strony smaczny. Z drugiej cały czas miała pewien opór. Opór, którego nie podzielała jej prywatna Zmora.

„W móżdżku jest dużo składników odżywczych”

Tym razem była świadoma cały czas. Nie jak wtedy przy żarptaku. Albo jak przy rozdymce. Teraz wciągała kawałek po kawałku, a Zmora próbowała z dużym trudem wyciągać informacje.

„No proszę. Pamiętasz jeszcze jak chciałaś świecić jak Wałach?”

Z trudem radziła sobie z powstrzymaniem odruchu wymiotnego.

„Cienie… więcej cieni…”
Wypełniały ją i wchłaniały się niczym Zmora i tatuaż. I wtedy się zaczęło. Zawroty głowy.

„Trzymaj się Sonia! Będziesz się teraz leczyć jak ta lala”

Faktycznie na moment poczuła się lepiej. W bagażniku zostały prawie same kości.

„Jesteś tym co jesz? Tak? Czy nie?”

Do dziewczyny dotarło w jaką spiralę wpadła. Zyskiwała coraz więcej mocy. Ale czy były tego warte?

“ Bktho, weź niepierdol…”
Żenia wciągała wdech za wdechem.
“... to nie ma nic wspólnego z istnieniem.”
To co zrobiła było zemstą ostateczną. Unicestwieniem. Wrzuceniem w niepamięć i wymazaniem z kart historii.
Karą.
Dla siebie bo pozwoliła sobie na błąd.
Dla Mike’a bo zrobił to samo, próbując ją wykiwać.
Żenia zdała sobie sprawę, że nawet dla Nahajki jest zagadką.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 15-04-2019 o 07:50.
corax jest offline