- Czego chcesz od starego Saadiego? – głos czarnoksiężnika był zbolały, ale Ianus wiedział, że to poza. Duch się nie męczył. – Co wyczuwam? Śmierć. Duszyczka właśnie uleciała gdzieś w zaświaty...
Cedmon i Ianus obchodzili stół, spodziewając się, że małpolud zza niego wyskoczy. I nie pomylili się! Zakrwawiona kreatura wrzasnęła opętańczo i skoczyła w górę, gdy tylko Cedmon znalazł się za rogiem stołu. Mebel zachwiał się i wywrócił. Ostrze brzytwy błysnęło złowrogo. Przerażony Gmanagh odskoczył, wywracając się, a Thoer zachował zimną krew. Po raz kolejny pchnął małpoluda gladiusem. Naparł na ostrze całym ciałem, przebijając klatkę piersiową potwora na wylot. Impet ciosu był tak duży, że ostrze zazgrzytało o przeciwległą ścianę. Humanoid wywalił jęzor, a jego gałki oczne zatańczyły szaleńczo. Potem jeszcze kilka razy drgnął na ostrzu i ostatecznie padł na zakrwawioną posadzkę. Tym razem już martwy.