Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2019, 12:06   #60
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Susan leniwie sprawdziła godzinę wtulona w pierś mężczyzny który też łapał drugi oddech.
- Zakładamy, że Jane wpadnie z obiadem?
- Pewnie tak. Ciekawość w niej zwycięży. Albo troska. Chcesz by i ona nas przyłapała?- zażartował.
- Oszczędźmy jej tego...albo mi. Wystarczy, że pójdę z tobą i zjemy razem z nią to się domyśli. - Przeciągnęła się leniwie na kochanku by w końcu usiąść na nim. Jej dłonie przemieszczały się po jego torsie. - Wypadało by się ogarnąć zanim do niej pójdziemy. - Powiedziała z kusicielskim uśmiechem.
- Wypadałoby… ale ja nie mam ochoty, więc musisz mnie jakoś stąd podstępem wywabić lub wypędzić.
-Na przykład obietnicą, że umyję ci plecy pod prysznicem. - Zaczęła od lekkich obietnic Woods uśmiechając się szerzej i lekko przeciągając paznokciami po skórze mężczyzny.
- Dużo ryzykujesz… może nie skończyć się na myciu pleców.- z jego podejściem, było to pewne.
- Och to naprawdę byłoby tragiczne, może rzeczywiście powinnam iść sama…- Susan zaczęła przyjacielsko kpić i scenicznie dramatyzować. - … jak będę wracać podrzucę wiadro z zimną wodą. - Kobieta zaczęła się zsuwać na stronę z łazienką. Powoli dając mu czas na reakcję.
Nie potrzebował wiele czasu by ruszyć za nią. Podjął decyzję od razu i Susan wiedziała jaką. Planował przeszkadzać jej w prysznicu. Może był… wygłodniały? Może przez cały ten post myślał o jej nagim ciele? To była rozkoszna myśl i w pełni oddająca Henry’ego. Był taki prosty… jakby… niepełny? Uproszczony? Dziwne myśli czasami przychodzą do głowy, lecz te łatwo są odganiane przez twardą dłonią chwytającą zachłannie za pośladek. Może i Henry miał jednak rację? Po co myśleć, skoro przyjemniej poddać się instynktom? Choćby na jeden dzień albo na pół dnia.
- Wizja zimnego kubła była mniej atrakcyjna? - Spytała wyciągając go pod strumienie ciepłej wody.
Poczuła delikatnego klapsa, a potem poczuła jak on tuli się do jej pleców, by chwycić dłonią za jej pierś i palcami drugiej prowokująco wodzić po jej podbrzuszu.
- Nie ostudziłby mnie.- szeptał do jej ucha.
- Nie kuś bo ogarnie ‘psotny’ nastrój. - Powiedziała sięgając dłońmi ku jego twarzy, Palce zanurzyły się w pasmach szarych włosów a sama przekręciła głowę by go pocałować. Te dwa dni ignorowania go sprawiły że ich działania miały dla niej jakby większa wartość. Nie umiała teraz tego uporządkować czy nazwać ale najbliższe co wydawało się prawidłowe “Jej ciało za nim tęskniło”.
- To zależy… o jakich psotach mówimy?- mruczał Henry leniwie wodząc palcami po jej kobiecości. Co było przyjemne, acz… droczyło się z jej “apetytem”.
- No mogłabym odkręcić teraz lodowata wodę ...albo wybiec i schować ci ubrania ….- mówiła między pieszczotami a w odpowiedzi na jego leniwe palce ona zaczęła ocierać pupą o jego krocze.
- Mogłabyś… ale lodowata woda nie ostudzi moich zapałów…. a i nie dałbym ci uciec. Za bardzo mam na ciebie ochotę.- mruczał Henry delikatnie kąsając jej ramię i kark. I nieprzerwanie masując pochwyconą pierś, a palce zanurzając w jej rozgrzewanym tą pieszczotą intymnym zakątku. Napierając pośladkami Susan czuła jak każdym ruchem budzi jego żądzę… coraz bardziej.
- To dobrze się składa bo sama nie chciałabym byś mnie teraz gdzieś puszczał. - Jedna z jej dłoni wślizgnęła się między ich ciała i zaczęła pieścić jego męskość.
- Nie mam zamiaru… w zasadzie to wolę cię przycisnąć bardziej.- jęknął mężczyzna czując zwinne palce Susan wodzące po jego organie miłości. Dobrze już jej znanym.
- To radzę to porządnie wykorzystać póki jeszcze nie mdleje z głodu. - Odwróciła się do niego przodem a jedna jej noga oplotła jego. Ich ciała przyciśnięte teraz do siebie gorące i opłukiwane ciepłym strumieniem.
Posiadł ją… mocny ruch bioder przyniósł poczucie wypełnienia i rozkosznej obecności mężczyzny. Pocałunki, na szyi i ustach rywalizowały z wodą w kwestii rozgrzania ciała Susan. Przyszpilił ją do zimnej ściany i napierając co chwila nie pozwolił się odsunąć. Było to cudownie przyjemne i wprawiało jej oddech w pośpieszny rytm.
- Więcej…- jęknęła wygłodniałe Azjatka między pocałunkami, opierając się dłońmi o jego barki. - ...szybciej…- Ponagliła go czując jego męskość ocierającą się o swoje ciało. - ...mocniej!
Henry pochwycił drugą jej nogę, uniósł jej ciało przyspieszając ruchy. Teraz wisiała na nim jak laleczka, czuła jak jego siła i ciężar grawitacji sprawiają że całkowicie się w niej zagłębia, bezlitośnie i gwałtownie podbijając jej kobiecość. Żar i rozkosz rozlewały się falami po jej ciele… tak jest przyjemnie, nie myśleć, poddawać się doznaniom. Ona i jej mężczyzna. Nic więcej nie potrzeba.
Krzyki uniesienia Woods wypełniły łazienkę, przeplatały się z stęknięciami Henry’ego w tej erotycznej symfonii. Jej paznokcie wbiły się w skórę mężczyzny, tylko tyle mogła w tej pozycji zrobić by dać upust swojemu rosnącemu podnieceniu. Wydawało jej się że kochają się coraz mocniej i agresywniej, że pochłania ich szaleństwo. Boskie, rozpustne szaleństwo. Nie zorientowała się kiedy zaczęła szczytować, jej kobiecość zacisnęła się na dumie majstra a ona krzyknęła pod prysznicem. Czując jak wyciska z niego żądzę przynoszącą rozkoszną świadomość, że doprowadziła go do tego stanu.
- Mam wrażenie, że będę musiał… dość długo pracować tutaj. Miesiąc może.. dwa…- szeptał jej do ucha, gdy oboje łapali oddech po niedawnej zabawie. Nadal ją trzymał w powietrzu przypartą do ściany prysznica. Był całkiem silnym mężczyzną, a ona była całkiem delikatną kobietą w jego ramionach.
- Heh …- Żaśmiała się w bezdechu całując jego szynę i dodała. - Ja ci dyktować czasu pracy nie mam zamiaru, to ty jesteś tu majster. … Jak mi się coś nie spodoba po prostu wyrażę moje zdanie rozwalając to siekierą. - Dała jeszcze spływać po nich staruszką wody póki nie sięgnęła i nie wyłączyła prysznica. Oznaczało to koniec kąpieli i aktywności...na razie. Ciało Woods wykorzystało okazję by zaburczeć przypominając że od rana wypiła tylko jedną kawę i odwiedzenie Jane byłoby na miejscu.
- Miejmy nadzieję, że przygotowała trzy porcje.- rzekł w odpowiedzi Henry uwalniając Susan od siebie i pozwalając jej stanąć na nogi.- Dużo jem.
- Pamiętam. - Przytaknęła wychodząc otulając się w ręcznik i podając drugi kochankowi. - Widziałeś może szafę i ramę od lustra? - Zapytała trochę obawiając się ‘prawdziwej’ opinii specjalisty na temat jej pierwszych kroków w sztuce ‘renowacji’ mebli. Z drugiej strony chciała poznać jego opinie skoro nie był wiązany byciem miłym bo seks z nią był super.
- Tak. Wyglądają dobrze.- rzekł w odpowiedzi mężczyzna zabierając się za ubieranie. - Ale wiesz… ja robię różne rzeczy. Ale nic artystycznego.
Susan podsuszyła włosy i zaplotła je w warkocz. Starała się szybko przebrać w suche rzeczy więc darowała sobie bieliznę i po prostu założyła spodnie i bluzkę. Henry już na nią czekał bo przekleństwo kobiet jest takie, że dłużej się im schodzi. Po drodze przechwyciła torebkę na jego pytające spojrzenie, wyjaśniła:
- Skończyło mi się pieczywo po obiedzie podejdę do Phila i zrobię zakupy.
- Ok. Ja zajmę się robotą… póki będzie okazja zająć się nią. - odparł mężczyzna, a jego spojrzenie dobitnie mówiło kim chce się zająć.
- Mówisz że jak chce widzieć postępy, to lepiej bym nie szwendała się po domu ? - Zapytała zadziornie Woods wychodząc z budynku z podążającym za nią Henrym. Skierowała się do Jane.
- Wolę jak się szwendasz… a jeszcze bardziej wolę… to.- nagle Henry przyparł Susan do ściany, pocałował w usta, zszedł pocałunkami na szyję, dłońmi masując biust przez cienki materiał bluzki Azjatki.
- Jestem zwierz.- rzekł na swoje usprawiedliwienie, chwilę po tej napaści.
- Straszne i fantastyczne zarazem. - Odpowiedziała odchylając głowę by dać mu dostęp do swojej łabędziej szyi na której zaczęły pojawiać się czerwone plamki świadczące o ich bardzo “pracowitym” poranku.
Henry podciągnął jej bluzkę do góry, odsłonił piersi… ustami przylgnął do jednej, dłonią pieścił drugą. Nic go nie obchodziło, że robili to otwarcie na ulicy, rzut kamieniem od domu Jane.
On się tym nie przejmował. Co prawda było teraz gorące popołudnie i o tej porze nikt nie chodził po mieście. Byli też na zapleczu domów, więc w mniej uczęszczanej uliczce… ale jednak… ktoś mógł ich zobaczyć.
Woods rozejrzała się a jej żołądek znowu dał znać o swoim pustostanie. Zakłopotana przyłożyła dłonie do brzucha. - Długo się mną nie nacieszysz jak umrę z głodu w tylnej ulicy. - Powiedziała trochę z wyrzutem, trochę się śmiejąc.
- Nie powinnaś mi więc na tyle pozwalać.- mruknął wymownie masując odsłonięty biust Azjatki.
- Chcesz bym trzymała cię na krótkiej smyczy? - spytała odtrącając jego ręce i poprawiając bluzkę. - Myślałam że takie relacje to tylko w związkach.
- Nie.- zaśmiał się Henry i wzruszył ramionami.- Ale wpierw gadam i robię. Myślenie zostawiam na później. Powinnaś to już zauważyć.
- Dobrze, że jedno z nas myśli..- Zaśmiała się i wróciła chwyciła klamkę drzwi Jane.
- O… hej. Nie spodziewałam się was obojga. Zaraz przygotuję kolejne nakrycie.- Hong właśnie kończyła swoją kaczkę po seczuańsku.
- Hej, sorry za niespodziewane wproszenie się. - Powiedziała Susan i zaciągnął się zapachem jedzenia.
- Nie było aż tak niespodziewane. Jego się spodziewałam.- odparła Jane wyciągając kolejną porcję przygotowaną dla mrukliwego mężczyzny.




Wyglądało to smakowicie.
- Mówiłam o sobie. - Powiedział Susa. - Wow wygląda super.
- I dla ciebie coś się znajdzie.- mrugnęła figlarnie Jane.- Kaczka była spora.
- Yay, super bo na śniadanie miałam tylko kawę i umieram z głodu. - Powiedziała ucieszona Susan, była pocieszna i zadowolona. Wprost promieniała od tych wszystkich endorfin.
- To dobrze. Bo kaczka jest kaloryczna. Pójdzie ci w zadek jak jej nie spalisz.- zażartowała Jane szykując porcję dla Woods. Henry już swoją pałaszował, aż mu się uszy trzęsły.
- A wiesz co widziałam? Toma przed jego barem. Oczy wybałuszał w górę. Jakby się zakrztusił.- zagadała Hong kładąc talerz przed Susan.
- He he, to musiał być ciekawy widok. - Susan zaczęła jeść mięso. - Mmmmh,,, pycha. ...Powinnam poprosić cię żebyś mnie nauczyła gotować. - Powiedziała i wróciła do jedzenia. Choć na chwile zerknęła na majstra. Ten jednak najwyraźniej potrafił się skupić tylko na jednym, a obecnie skupiał na jedzeniu.
- Nie ma sprawy, choć nie oczekuj fajerwerków od razu. Praktyka czyni mistrza. Od groma praktyki.- odparła z uśmiechem Hong.
- Mhmm…- Potwierdziła z pełnymi ustami Woods. Jak już przełknęła zdążyła zapytać przed kolejnym kawałkiem.- Hej dasz mi adres zielarza później?
- Mogę podwieźć.- odparła z uśmiechem Jane.- Jeśli chcesz… ale mogę dać i adres.
Nie pytała po co Susan chciała go odwiedzić.
- Obie opcje mi pasują, choć myślałam że by pojechać jeszcze go tego faceta od pomp, żeby jedną zamówić do piwnicy.
- To tym bardziej potrzebujesz szofera.- zaśmiała się Jane biorąc się za napitki.- Kawa? Herbata?
- Piwo.- rzekł Henry.
- Woda - powiedziała Susan.
- Ok. Woda dla ciebie.-Jane podała jej po chwili szklankę wody źródlanej. A przynajmniej tak głosił napis na butelce z której jej nalała.
- Dzięki. To kiedy masz czas? - Spytała Woods kończąc swoją porcję obiadu. Wyglądając na człowieka kompletnego.
- Po zamknięciu sklepu na pewno.- oceniła Jane.- A kiedy ty chcesz się wybrać?
- Może być wtedy, akurat da mi to czas podejścia jeszcze do Phila i kupienia paru rzeczy.
Reszta posiłku poszła szybko Susan pomogła pozmywać i podała Jane wymiary lustra. Potem pożegnała się z obojgiem i ruszyła do Phila.
Wchodząc do jego sklepu minęła Rose. Blondynka zadowolona z siebie i uśmiechnięta przyjaźnie skinęła jej głową i ruszyła dalej. Pewnie miała inne sprawy do załatwienia.*
Susan aż przeszedł dreszcz po kręgosłupie z obrzydzenia i zdecydowanie nie odwzajemniła uśmiechu. - Hej Phil co u ciebie? - Powiedziała wchodząc do sklepu i patrząc za sklepikarzem
- Heejj.. dobrze. Nawet bardzo… - rzekł z uśmiechem mężczyzna. Nieco nerwowym i zakłopotanym. Poprawiał koszulę przy spodniach. - A u ciebie?Pogrzeb cię chyba nie zdołował, co?
- Aż tak bardzo Clarenca nie znałam, byłam bardziej jako plus jeden Jane. - Odpowiedziała zauważając jego stan i odwracając głowę nie wiedząc czy czuć jeszcze większe obrzydzenie czy współczucie. Ruszyła w alejkę wkładając do koszyka potrzebne produkty: chleb, piwo, jajka, masło...wino i wafle.
- Cóż. Czasem wypadki chodzą po ludziach.- odparł wymijającym tonem Phil, choć miało się wrażenie, że chciał dodać.. “a czasem wypadki zagryzają w środku domu”.
- Mam nadzieję, że to cię nie odstraszyło od naszej mieściny?- zapytał.
Woods wzruszyła ramionami. - Bardziej odstraszają mnie wiedźmy mieszkające w okolicy. - Trochę jej się wymknęła opinia na temat Rose, Alice i reszty...Trudno się mówi i wykłada się zakupy na ladę.
- Są gorsze rzeczy na świecie.- odparł z uśmiechem Phil podliczając zakupy. - A jak znajdziesz czas, to mógłbym pokazać ci parę miłych rzeczy, które są w okolicy.
Niewątpliwie było to subtelne zaproszenie na randkę.
- Dzisiaj i jutro mam już plany. Zaproś Rose. Jej mina raczej mówiła że jesteś zaklepany i ci nie odmówi. - Powiedziała obojętnie Susan i podała mu pieniądze. Wolała nie ruszać kogoś kto był z Rose, to tak jakby używać jakiś produktów higienicznych po kimś zakażonym obrzydliwą choroba.
- Cóż…- wzruszył ramionami mężczyzna pakując jej towary. - Szkoda.
- Dziękuje Phil. Miłego dnia. - Powiedziała Susan zabierając zakupy i kierując się do drzwi.
- Nawzajem. Polecam się na przyszłość.- usłyszała za sobą.
 
Obca jest offline