Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2019, 16:39   #11
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Przygotowani do dalszej drogi zagłębili się ponownie w gęsty las. Tym razem to Ella prowadziła, lepiej znając lokalizację rozrzuconych tu i ówdzie domostw. Niestety nie mieli szczęścia, dwie z chat spalono, jedną zdemolowano. Czwarta, należąca do jakiegoś wyjątkowo upartego myśliwego - wedle słów tropicielki - pozostała nienaruszona. Przed nią leżało kilka trupów zwierzoludzi. Zatrzymali się tak jak w poprzednich przypadkach na skraju polany, na której stała.
- Nie wiem o nim wiele. Był mężczyzną, więc nie sądzę, żeby przetrwał. Miał żonę. O dzieciach nie wiem, nie lubił jak ktoś kręcił się w okolicy.
Rzeczywiście, Ash dostrzegł tabliczki sugerujące, aby natychmiastowo się oddalić, bo nie jest się tu mile widzianym.
- Musimy zaryzykować.- odparł Ashenvir rozglądają się bacznie. Powoli ruszył do przodu.- Jeśli był myśliwym to miał łuk i strzały. Umiesz z nich korzystać?
- Umiem - skinęła głową. - Ale te stwory ktoś zabił - zauważyła. - Nie powinniśmy jakoś zaznaczyć, że jesteśmy… bo ja wiem… ci dobrzy?
- Więc ty idź przodem. Zostaw broń, by pokazać że nie mamy złych intencji.- zaproponował Ashenvir rozkładając ręce bezradnie.- Ja nie wyglądam na kogoś… kto by się nadawał na wysłannika dobra… chociaż... - zamyślił się. I sięgnął po nowo zyskaną magię, by przybrać znośniejszy i bardziej ludzki wygląd. Nieco siwiejącego półelfiego mężczyznę o lekkim zaroście i nieco sfatygowanym stroju. Kogoś kto wiele przeszedł ostatnio. Bardziej idealna postać mogłaby budzić podejrzeliwośc.
- No i jak?- spytał.
Dziewczyna natychmiast pokręciła głową.
- Do tej pory nie widzieliśmy, ja nie widziałam mężczyzny, takiego normalnego na jakiego teraz wyglądasz - spłoniła się lekko - wybacz. Wszyscy byli potworami. Jeśli ktoś przetrwał w tym domu, to także o tym wie. Więcej zaufania wzbudzasz jako ty.
- Dobrze…- diablik rozproszył zaklęcie. Odpiął pas z rapierem i dał dziewczynie. Torbę też. - Pójdę bez broni i z uniesionymi dłońmi. Jeśli nawet mnie postrzeli, to cóż… jeśli nie zdoła zabić od razu, to ja zdołam się ukryć i schować. A moja regeneracja załatwi resztę. Ty się schowaj. Teraz moja kolej się narażać.
- Jesteś niesamowicie uparty i co chwilę zmieniasz zdanie - westchnęła. - Idziemy razem. Brak broni i naiwność może działać na bezmyślne stwory. No już, nikt nie uwierzy, że ci co przetrwali chodzą nieuzbrojeni.
Oddała mu rapier, pokazując całkiem sporo zdecydowania. W końcu przetrwała, a jego bohaterstwa nie uważała za pomocne. Wyszła powoli na polanę.
- Dobrze…- westchnął Ashenvir przypasawszy oręż i ruszając za dziewczyną. Starał się nie wyglądać agresywnie. Przeszli mniej więcej do połowy, kiedy obok ich głów śmignęła strzała. Wbiła się w drzewo na skraju polany. To nie był przypadkiem spudłowany strzał. Ella zatrzymała się, unosząc lekko ręce.
- Nie jesteśmy nimi - powiedziała głośno i wyraźnie, zekrając na trupy. - Nie włada nami cień.
- Skąd mam wiedzieć?! - z wnętrza domu dobiegł ich stłumiony, damski głos. - Kim jesteście i jak możecie to udowodnić?
- Nie jestem przemienionym potworem. Mimo rogów.- odparł zaklinacz wzmacniając wpierw tembr głosu odrobiną kapłańskiej magii. Uniósł w górę ręce.- Chcemy tylko porozmawiać.
- Nie machaj tu rękami! - ktokolwiek to był, był bardzo wyczulony. A raczej była. - Albo tu udowodnicie, albo wynocha, bo naszpikuję was strzałami!
- Jak chcesz byśmy to udowodnili? Nie mam zwierzęcej postaci. Nie pędzę na twoją chatkę jak dzika bestia z pianą na ustach.- odparł głośno Ashenvir.
- Skoro nie wiesz, to wynocha! - takie udowadnianie to nie było dla niej udowadnianie. - Widziałam już różne istoty. Możesz nie być przemienieńcem, ale tacy jak ty chodzą z nimi.
- A ile widziałaś kobiet, które przemawiają rozsądnie, tak jak ja teraz? - zapytała ją Ella.
- Nie widziałam, dlatego jeszcze nie jesteście poduszkami na moje strzały. Dajcie mi dowód, a porozmawiamy! - ani myślała ustąpić nieznajoma.
- Jesteśmy ocalałymi z tej… całej tragedii… ukrywamy się w zapomnianej świątyni Arshei. I już nieraz walczyliśmy z nimi. - rzekł w odpowiedzi Ashenvir. - Mam w torbie nadal głowę jednego z tych szarych których ubiliśmy, podczas odbijania więźniów.
- Szarych? - pytanie nadeszło po krótkiej chwili. - Dobrze, pokaż!
Diablik zdjął torbę i postawił przed sobą. Otworzył ją i po długim w niej grzebaniu, wyciągnął obcięty łeb szarego pokazując to trofeum łuczniczce. Dobrze że ją zdecydował się zabrać, choć wszak z innych powodów. Przez chwilę trwała cisza, zanim kobieta odezwała się znowu.
- Dobrze, możecie wejść - padły słowa, a niedługo potem uchyliły się drzwi wejściowe.

W środku panował półmrok od zamkniętych okiennic, ale już od progu widać było, że miejsce to przystosowano do oblężenia. Zaraz za wejściem znajdował się wąski korytarz, na ziemi leżało mnóstwo pułapek na niedźwiedzie, a same drzwi wzmocniono i zamykane były od wewnątrz na wzmacnianą metalem sztabę. Nosiły ślady uderzeń siekier. Zaraz za nimi, lawirując między przeszkodami, stała kobieta, może dziewczyna jeszcze.


Miała na sobie futro, długie włosy mysiego koloru zawiązane w warkocz, ostre spojrzenie przenikliwych, lekko skośnych oczu. Była nieco egzotyczna, szczególnie przy półelfich uszach, może dlatego myśliwy tak dbał o prywatność wśród nie lubiących inności prostych ludzi? Wzrostem dorównywała Tangeirsonowi, sylwetkę miała szczupłą, co widać było nawet mimo futer, wyprostowaną i sprawną. Łuk także trzymała pewnie, ciągle ze strzałą na cięciwie.
- Po co przyszliście? - zapytała jeszcze w progu, ostry ton jej się nie zmienił. W końcu w ostatnich miesiącach, a może nawet dłużej, spotykała się tylko z wrogością.
- Po ocalonych, po zapasy, po wszystko co się da.- odparł Ashenvir wprost.- Oczywiście nie zamierzamy ciebie obrabowywać. Prawdę powiedziawszy większość chat została spalona, a ich mieszkańcy… cóż… różnie. Niemniej zawsze coś można było zebrać. Znaleźliśmy jednak druidkę Lavenę i uratowliści zielarkę Zellarę. Tak więc nasza grupka liczy już cztery osoby. Mamy tymczasową kryjówkę w świątyni Arshei.
Przypatrywała się im, wyglądając jakby z czymś walczyła. Cóż, wiedzieli z czym. Odchrząknęła, spoglądając na Ellę.
- Pójdziesz po strzałę? - wskazała brodą na kierunek, w którym strzeliła. Blondynka skinęła głową i pobiegła. - Wejdź, tylko uważaj. Kim lub czym jest Arshei?
- Arshea to bogini pożądania i przyjemności. Ja jestem jej ostatnim akolitą.- wyjaśnił Ashenvir przypatrując się elfce z uznaniem (i oczywiście z pożądliwością). - Długo walczyłaś… często tu przychodzą?
- Co jakiś czas - przyznała. - Zniechęcili się trochę po pierwszych. Niestety mój ojciec też stał się jednym z nich, a matkę prawdopodobnie uprowadzili. Byłam wtedy na polowaniu. Bogini pożadania? Nie brzmi to zbyt groźnie, ale twoja obecność…
Ella wróciła szybko i nieznajoma gestem kazała jej zamknąć solidnie drzwi, co też tropicielka zrobiła. Mogli przejść do głównej izby tej chaty, urządzonej spartańsko, ale wygodnie. Było gdzie siedzieć, w kącie stało łóżko. Wyglądało na to, że tylko tego miejsca gospodyni używa do życia. W ścianach widniały wyraźne, zasłaniane klapkami, otwory strzelnicze. Oczywiście nie miała tu szans, gdyby ktoś myślący chciał ją dostać, ale przeciwko bezrozumnym zwierzętom sprawdzało się najwyraźniej.
- Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Niemniej… ile wytrzymasz sama? Lavena ukrywała się całkiem nieźle, niemniej w końcu ją wytropili. Oni nie odpuszczą. Będą cię nękać dzień i noc.- stwierdził spokojnie Ashenvir. - Jedyny sposób, to ukryć się. Przynajmniej na razie.
- I co dalej? - odłożyła broń, opierając się o ścianę. - To co czuję jest niekomfortowe przy was.
- Przestaje takie być, kiedy się temu oddasz - zapewniła Ella. - Ja chętnie stałam się wyznawczynią Arshei.
- Oddam? Jemu? - pokręciła głową. - Co dostanę w zamian za to poświęcenie?
- To nie poświęcenie - zaśmiała się blondynka, pokazując nieznajomej zlepione włosy. - To spełnienie. Arshei daje nam siłę, a to co robimy jest modlitwą i wzmacnianiem jej mocy - przęjęła na chwilę od Asha rolę wyjaśniającej. Jestem Ella, a to Ashenvir.
- Mnie zwą Megara - westchnęła półelfka. - Lepiej opowiedzcie od początku. To jedyna siła zdolna powstrzymać cień?
- To akurat robi bardzo dobrze.- ocenił Ashenvir zawstydzony sytuacją. Rozumiał skrępowanie Megary. Owszem… on sam przywykł już do tego wpływu. Zachłystnął się tym jak jego kochanki. Ale przecież początki, były dość kłopotliwe.
- Opowiedz. Przekonaj mnie - chyba lubiła być przekonywana. Nieufność w końcu wpajano jej od dziecka.
- Generalnie… odkąd myśmy się figlowali, cień w nas nie wszedł. A ja się nie zmieniłem. Moja moc trochę rośnie ostatnio i nasza liczebność też, więc jak będzie nas dość dużo spróbujemy odbić więźniów tym potworom. Chcę przeszukać okolicę, zebrać jak najwięcej osób, a potem ruszyć dalej. Jeśli zbiorę dość wyznawczyń Arshea obiecała pomoc. Już jej świątynia uległa lekkiej przemianie mimo, że jest nas tylko czwórka.- wyjaśnił diablik. I spojrzał na półelfkę.- I przynajmniej będziesz mogła się przespa… wyspać, wiedząc że ktoś inny czuwa. -
Co prawda z tym czuwaniem było ostatnio kiepsko. Wczorajszej nocy wszyscy spali, ale może czas zacząć myśleć o wartach?
- Wierzysz bogini? Rozmawiałeś z nią? - ona z pewnością nie dowierzała. - Chętnie przyjmę zmianę miejsca, ale nie wiem jak mogłabym wytrzymać to co czuję.
- Oddaj się temu - podsunęła cicho Ella, ale Megara pokręciła głową.
- To… niewłaściwe. Nigdy nawet jeszcze tego nie robiłam!
- To łatwe… możemy… ci pokazać jak chcesz. I sama zdecydujesz czy chcesz.- ta propozycja wyszła z ust Ashenvira bezwiednie prawie. Wszak oddawał się już rozpuście bez jakiegokolwiek wstydu.
- Tak po prostu…? - szepnęła w szoku. - Przecież… przecież… - według jej wyobrażeń musiało to wyglądać zupełnie inaczej.
- Tak po prostu. Oczywiście w twoim przypadku szczegóły by się różniły. Każda dziewczyna lubi co innego, ale… z grubsza seks to seks.- wyjaśnił Ashenvir z uśmiechem i spojrzał na Ellę.- Jej nie przeszkadza kochać ze mną na twoich oczach.
- Kiedyś przeszkadzałoby bardzo - powierdziła słowa zaklinacza dziewczyna. - Ale teraz podniecenie jest za silne, aby się czymkolwiek przejmować.
- No właśnie.-stwierdził przyjaźnie Ashenvir zwracając się do półelfki. - Nie chcę byś czuła się do czegoś zmuszana. Jeśli zechcesz pozostawimy cię tutaj, ale … bestie będą wracać. Mają coraz mniej miejsc do złupienia o których wiedzą. Więc… w końcu przyjdzie kolejny szary ze swoją sforą. A co do naszej małej rodzinki, znajdzie się dla ciebie miejsce. I sama zdecydujesz w czym chcesz, a w czym nie chcesz uczestniczyć.
- Czyli to co sugerujesz: spółkowanie bez opamiętania albo śmierć? - przesunęła spojrzenie na Ellę.
- On tak zawsze - zaśmiała się dziewczyna, słysząc już tę śpiewkę Asha. - Tak naprawdę sama możesz się ukrywać, ale widzieliśmy jak przyszli po Lavenę, a chowała się bardzo dobrze. A spółkowanie to najlepsza rzecz na świecie, napełnia cię radością, której brakuje naszemu światu.
Megara westchnęła ciężko i usiadła.
- Możesz też zachować celibat, o ile wytrzymasz i zdołasz przymknąć na pewne widoki i odgłosy.- odparł Ashenvir i podrapał się po rogu.- Rozumiem, że miałaś romantyczną wizję pierwszego razu, prawda? Delikatną i czułą i z chłopakiem którego byś kochała?
- Nie do końca - aż parsknęła, unosząc głowę, słysząc tę niedorzeczną sugestię. Już udowodniła w końcu, że nie jest księżniczką. - Ale ojciec nauczył mnie, że kontrola jest najważniejsza. Kontrola swojego życia. Przy tobie czuję, że ją tracę.
- Ani trochę… nadal ty podejmujesz decyzje. Nadal twoje zdanie się liczy. Ot, pragnienia w twoim ciele stają się silniejsze. Ale to nadal twoje pragnienia. -odparł Ashenvir przyglądając się półelfce. I zmienił temat.- Opuszczasz tą chatkę na polowania, czy zbieranie żywności?
- Oczywiście, muszę jakoś żyć - skinęła głową, na razie wdzięczna za zmianę tematu. - Ale ze zwierzyną jest coraz trudniej. Jeśli macie lepszą kryjówkę to na pewno z wami pójdę. Cokolwiek… - zawahała się i powiedziała coś innego zamiast niedokończonej myśli: - Dobrze jest spotkać przyjazne twarze bez nieufności. Ta moc… ona niweluje strach? Zachęca do zbierania się w grupę? Widziałam tu i ówdzie kryjących się uciekinierów, ale nikt nikomu nie ufał. - Każdy może się zmienić… nie jeśli jest pod opieką Arshei. Potrzebuje wyznawców… wyznawczyń by istnieć, więc ich chroni.- ocenił sytuację diablik.
- Ale ja nie jestem jej wyznawczynią, nie słyszałam nawet o niej zanim się teraz nie pojawiliście - zauważyła.
- Nie przejmuj się tym. My też niewiele o niej wiemy. Najważniejsze jest to, że mamy ukrytą przy siedlisku mantikory siedzibę, w której możemy się zebrać w większą liczbę ocaleńców i lepiej się bronić, a kto wie… może później atakować z niej pobliskie wsie i uwalniać więźniów.- wzruszył ramionami Ashenvir, który sam niespecjalnie przejmował się teologicznymi aspektami ich sytuacji. Mieli tyle innych problemów na głowie. Nie wspominając o upajającej obecności ślicznych kobiet, które pragnęły kochać się z nim.
- Nie uważasz, że to istotne? - nie traktowała tej sprawy tak lekko jak on. Czy inne kobiety na dobrą sprawę. - Jeśli mamy się zebrać pod jej mocą, jej sztandarem. Czy będziemy mogli zaufać, że wychwyci kogoś, kto ma… kto został owładnięty przez tych co najechali nasze ziemie?
- To nie jest tak, że mogę ją zapytać w tej chwili. Nie znam ani takiej kapłańskiej magii, a i ona jest tylko cieniem prawdziwego bóstwa. Nie mamy z nią obecnie kontaktu i raczej szybko on nie nastąpi.- diablik usiadł przyglądając się co będzie.- Po prawdzie niewiele mogę ci powiedzieć. Zostałem porwany przez prąd rzeki wydarzeń tak jak ty i próbuję się utrzymać na wodzie. I uratować przy okazji tyle osób ile się da. Straciłem dom i mentora, Zellara swój dom… Lavena krąg, Ella chyba wszystkich bliskich. Niewiele wiem na temat Arshei. Niewiele mogę ci obiecać. Próbuję… zrobić coś dobrego w tym całym chaosie i działam po omacku… Ja po prostu nie mogę tak, zamknąć się z tymi dziewczynami co już zebrałem i zignorować to zło które dzieje się dookoła.
- Działanie po omacku i bez planu nie kończy się dobrze - Megara westchnęła raz jeszcze. - Co potrzebujemy, aby skontaktować się z nią? Otrzymać… coś, na czym możemy oprzeć działania?
- Przypuszczam że rytualny seks na ołtarzu mógłby pomóc.- stwierdził diablik po zastanowieniu. - Może orgia przy nim? Wszystko w sumie zaczęło się właśnie od niego.
Spojrzał na dziewczynę dodając.- Masz rację Megaro, ale… jesteśmy w dość desperackiej sytuacji.
- Musimy ją przywołać. Upewnić się. Zadać pytania - wymieniała. - Jestem w stanie się poświęcić, jeśli to przyniesie nadzieję.
- To w takim razie, spakujemy cię i zabieramy się stąd.Możemy też zostawić jakąś pułapkę w domu, która go spali wraz ze szukającymi ciebie bestiami. Jeśli masz trochę oliwy.- zadecydował Ashenvir. To mogło się udać. Ponoć smoki cenią dziewice, więc bogowie pewnie też.
- Nie mam ochoty palić, las też może ucierpieć. Mam dużo innych pułapek. Poczekacie na zewnątrz aż się spakuję i je zastawię? Ile mogę zabrać rzeczy? - dopytywała, wstając z krzesła. Była pełna pytań i wątpliwości, ale też determinacji.
- Ile udźwigniemy plus to co zdołam upchać tutaj.- odparł diablik otwierając swoją czerwoną pojemną torbę.
- Proponuję zabrać też jak najwięcej posłań. Pomogę ci się pakować, jeśli mogę - zaproponowała Ella, uśmiechając się delikatnie.
Megara skinęła głową.
- Ash, zostawisz tu torbę? - zapytała, spojrzeniem sugerując, aby je zostawił.
- Dobrze…- diablik położył torbę i ruszył do wyjścia z chaty. - Ja… rozejrzę się na zewnątrz. Zobaczę, czy coś nam… ktoś nie zagraża.

Kobiece rozmowy, miał świadomość jak wiele go tu ominie. Szczególnie, że otaczały go same osobniczki płci przeciwnej. Na zewnątrz panowała cisza, minęło już południe. Nagle usłyszał liczne ryki i wycia, mniej więcej od strony domu Zellary. Wyglądało na to, że odnaleziono zabitych. Na szczęście dziewczynom nie zajęło to długo, one też to usłyszały. Megara zamknęła drzwi, dźwigając wypakowany plecak, Ella podała zaklinaczowi torbę.
- Pójdziemy okrężną drogą? - zapytała, patrząc się w stronę odgłosów.
- Jak najdalej od nich.- zgodził się diablik zaciskając dłoń na rapierze.- Nie traćmy czasu.
Ruszył więc przodem wyznaczając kierunek. Zauważył też nowy szczegół, tropicielka miała przewieszony przez plecy krótki łuk i kołczan.
Ruszyli naokoło, spiesznie. Ash był dobry w skradaniu i znał las, ale bardzo szybko okazało się, że Ella jest o wiele lepsza w skrytym, szybkim wybieraniu najlepszej trasy. Musiał przestać polegać tylko na sobie, w końcu każda z jego kobiet posiadała jakieś umiejętności. A on w wielu dziedzinach nadrabiał tylko brawurą jak na razie. Pomimo bardzo szybkiego marszu, noc zaczęła zapadać zanim dotarli na miejsce. Blondynka wybrała drogę bardzo okrężną, ale uniknęli wroga, pomimo licznych odgłosów w lesie.
- Rozjuszyliście ich - zauważyła cicho Megara, kiedy już szli w ciemnościach. - Będą aktywniejsi.
Nagle z przodu odezwał się nieludzki krzyk, wrzask czy jak to nazwać. Należał do czegoś dużego. Ptaka? Zwierzęcia? Przez drzewa dostrzegali słabe ogniki, widoczne w ciemnościach mimo mgły. Ella zatrzymała się.
- Musimy się podkraść i ewentualnie ominąć zagrożenie. - ocenił diablik nerwowo. Czyżby potwory odkryły ich kryjówkę w świątyni? Miał nadzieję, że nic złego nie stało się Zellarze i Lavenie podczas ich nieobecności.
Skinęły głowami i ruszyły powoli. Na szczęście każde z nich umiało poruszać się skrycie… co ostatecznie mogło nie mieć znaczenia, bo ci przed nimi byli wyraźnie zajęci. Jeden wrzasnął, drugi poleciał daleko i wylądował niewiele przed nimi, turlając się po ziemi. Już martwy. Przez mgłę ujrzeli jak duża grupa zwierzoludzi - część z nich niosła pochodnie - atakuje wściekłą bestię.


Wielka, skrzydlata mantikora rozrywała właśnie jednego z nich. Ale to oni mieli znaczną przewagę liczebną. Normalnie może by i uciekli, ale Ella wskazała Ashowi stojącą w znacznym oddaleniu sylwetkę “szarego”, skupionego na tej potyczce. Palcami obu dłoni dotykał swojej głowy.
- Powinniśmy go zabić…- ocenił diablik ponuro rozglądając się za jak najbardziej bezpiecznym podejściem do szarego. Nie mieli powodu by bezpośrednio wtrącać w potyczkę. Mantika… choć była obrończynią ich siedziby, to jednak nieświadomą swojej roli. I równie dobrze mogła zaatakować ich.
- Zajdziemy od tyłu i zaatakujemy.- zaproponował wskazując szarego.- Gdy zginie… zwierzoludzie powinni pójść w rozsypkę.
- Zbliżymy się, ale ja i Megara lepiej jak pozostaniemy schowane - Ella wskazała na zdjęty z pleców łuk. - Tak będziemy przydatniejsze.
- Zgoda… chodźmy. - diablik miał nadzieję, że tym razem pójdzie im lepiej niż ostatnio. Więc będąc narażonym do odpowiedź szarego przedwcześnie przywołał magiczną zbroję do osłony swojego ciała, jak i w kamień zamienił swój ogon. Uzbrojony w rapier ruszył przodem.
Podeszli bez przeszkód w odgłosach toczącej się nieopodal, brutalnej walki. Mantikora próbowała unieść się w powietrze… i coś ją powstrzymało. Właśnie to robił szary? Zupełnie nie spodziewał się ataku z innej strony. Dziewczyny nałożyły strzały na cięciwy, kiedy byli zaledwie dziesięć metrów od niego. Czekały na sygnał.
A Ashenvir ruszył powoli do przodu skradając się do szaraka, starając się być niezauważony. Co chwilę sprawdzał czy szary się zorientował się, a gdy nie ruszał dalej. Diablik wszak wiedział, że mógłby zablokować ich strzały kinetyczną tarczą, tak jak blokował lot mantikory.
Gestem dłoni uzbrojonej w rapier dał sygnał do ataku. Po czym sam poderwał się z ziemi i wyprowadził pchnięcie. Wiedział dobrze jak silne to istoty i że im szybciej go pokona tym lepiej.
Wyskoczył i pchnął. Wróg zobaczył go w ostatniej chwili i zdążył przesunąć się na tyle, że ostrze nie przebiło serca. Może te istoty go nie miały? Wyglądał bardzo podobnie do poprzedniego. Dwie strzały celnie uderzyły w jego pierś niemal w tym samym momencie. Zareagował jednakże tak samo szybko jak ten pierwszy, jednym ruchem i jednym słowem przywołując błyskawicznie gromadzący mu się na dłoni cień, którym pchnął Asha. Zaklinacz poczuł potężne uderzenie w pierś i pofrunął w krzaki trzy metry dalej. Strzały świsnęły znowu, teraz tylko jedna trafiła w próbującego już uników wroga.
- Zginiecie za to! - wycharczał, a wokół niego pojawiła się migocząca energia. Był ranny, ale nie przestawał być śmiertelnie groźny.
Diablik zebrał w sobie magiczną furię i z pomocą kilku gestów przelał jej potęgę magiczny pisk wyrywający się z jego gardła, by ogłuszyć przeciwnika. To mógł tylko zrobić nim ponownie pobiegnie ku niemu by go zabić rapierem. Wrzask uderzył w niego, ale nie zadziałał tak skutecznie jak działał na zwierzoludzi. Z jednego ucha popłynęła krew, jednak nadal stał, a w jego dłoni pojawił się bicz. Trzasnął nim i Ash poczuł jak zaciska się na jego szyi i szarpie w bok, wytrącając z równowagi. Wylądował na ziemi, czując jakby ten bicz żył, z własnej woli dusząc go. Kolejne pociski przeleciały obok szarego, jakby jego magia odsuwała je od niego. Teraz wróg się koncentrował, wyglądał jakby siłą woli zaciskał bicz na szyi diablęcia.
W rozpaczy diablik sięgnął do dziedzictwa swojej matki, przywołał skrzydlatego drapieżnika walcząc oddech i próbując wąskim ostrzem rapiera przeciąć duszący go bicz. Ran się nie bał ni bólu… walka o oddech była ważniejsza od paru obrażeń. Czuł jak powoli braknie mu oddechu. Z trudem mógł rzęzić, ale ptak się pojawił, atakując wroga, który bronił się wolną ręką, skupiony na Ashu. Ella zorientowała się, że strzały nie działają i wybiegła z toporem i tarczą. Zaklinacz czuł jak kręci mu się w głowie, jak powoli zapada ciemność. Nie mój odciąć rapierem czegoś takiego jak bicz. Zaczynało brakować sił. To co trzymało go za szyję uniemożliwiało mu ucieczkę, ale nie zbliżanie się.
Więc zmienił taktykę i rozpędził się kierując ku szaremu, by uderzyć go rogami i wbić w rapier w jego ciało zanim całkiem straci przytomność i przestanie liczyć się w tej bitwie. Zdążył pchnąć. Ale czy trafił? Czy zranił? Poczuł jak osuwa się w nieświadomość.
 
Lady jest offline