Czas umykał po cichu, ale Galeb całkiem wyraźnie go wyczuwał. Kiedy zbliżali się do okolic ruin zaczął rozglądać się uważnie wypatrując wszystkich tych rzeczy o których opowiadał mu ojciec. O czasach kiedy browar jeszcze działał, a okolica była całkiem spokojna.
- A było tak swego czasu że Samuel Bugman przekazał swojemu synowi Josefowi władzę nad zakładem. -rzekł Galeb głośno przywołując Sagę zwaną Żałobą Bugmana - Josef nie zhańbił nazwiska swoich Przodków. Przewyższył w piwowarskim rzemiośle wszystkich, stając się wzorem doskonałości nie tylko dla czyniących trunki, ale dla wszystkich rzemieślników.
- Z browaru Bugmana w Stary Świat popłynęła rzeka przedniego trunku, a jego znak cechowy znany się stał także i w dalekich stronach. A że spokojne były to okolice nikt się nie spodziewał napaści.
- Pewnego dnia gdy Bugman ze swoimi współpracownikami ruszyli nad rzekę by wysłać transport trunku goblini najechali jego rodzinny browar. Spalili zakład, wiele beczek rozbili, kilka opróżnili. Gdy Bugman i jego towarzysze wrócili ujrzeli ruiny i tłum spitych do nieprzytomności zielonoskórych. Rzemieślnicy chwycili za topory i zarżnęli najeźdźców, lecz przelana krew zielonych nie wystarczyła by ukoić gniew piwowarów.
- Poprzysięgli poświęcić swoje żywota walce z zielonoskórych. Tak oto powstali Rangerzy Bugmana, grupa której reputacja wzbudza popłoch pośród grobi.
- Opowiedział mi tą historię mój ojciec który pośród tych murów uczył się piwowarskiego rzemiosła pod okiem samego Mistrza Bugmana.
Pogrążony w melancholijnym nastroju Runiarz spoglądał na okolicę. W pewnym momencie chwycił Gustava za nadgarstek i zacisnął dłoń niczym imadło. Spojrzał szlachcicow w oczy straszliwym wzrokiem i wycedził ostrzegawcze słowa. - Zważaj na swój język cokolwiek masz zamiar mówić, gaar. W tym miejscu bezmyślne mielenie ozorem może się dla ciebie źle skończyć!
Szarpnął ręką człowieka i poszedł dalej nie patrząc na niego więcej. |