Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2019, 03:49   #81
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Spokojnie, Lamia, spokojnie. No już, już, przecież Skaner mówi, że to raczej nie ciąża nie? - Madi wsparła kumpelę przyjmując pojednawczy, łagodny ton. Pocałowała ją w policzek i mocniej objęła aby przytulić ją do siebie i swojej nagiej piersi. Utuliła ją i pocałowała jeszcze raz mrucząc coś uspokajająco.

- No raczej nie jesteś. Ale jak chcesz mieć pewność zrób sobie badania albo idź do lekarza. - gospodarz wzruszył ramionami przyjmując dość flegmatyczny ton. Widząc, że sytuacja jakoś się uspokoiła zaczął mówić dalej.

- To nie wszystko. Pole bioenergetyczne u każdego jest mniej więcej takie samo. Bo układa się mniej więcej jak układ nerwowy i krwionośny. Czasem ktoś ma coś przerwane czy brak, coś mu szwankuje to to widać. Ja widzę. -zaczął mówić o nowym wątku wskazując palcem gdzieś na sylwetkę siedzącej po turecku kobiety.

- U ciebie właściwie też tak jest. Poza tym brzuchem. I głową. W głowie też masz silne pole ale to mózg, w mózgu zazwyczaj jest najsilniejsze. - mówił z zastanowieniem ale na końcu gdy wspomniał o głowię machnął ręką gdy na to akurat znalazł rozsądne wyjaśnienie. - Ale poza tym masz dużo silniej… hmm… masz duży przepływ energii w całym ciele. W mięśniach. Jakbyś miała dodatkowe żyły albo nerwy. Co właśnie jest bez sensu. Bo wszyscy mają mniej więcej taki sam rozkład. U ciebie jest to inaczej. No ale może mnie tak się wydaje, jestem już trochę zmęczony, to też wpływa na moje zdolności. Ty też możesz mieć jakiś inny stan niż standardowy. Po jakimś wysiłku albo przeżyciach. - głos mężczyzny siedzącego na skraju materacu stopniowo tracił na pewności w miarę gdy zagłębiał się w rozważania nad interpretacją takich wyników z właśnie zakończonego zabiegu.

Powrócenie do względnego spokoju zajęło sierżant zdecydowanie dłuższą chwilę. Oddychała ciężko, na zmianę zaciskając i rozluźniając dłonie. Po pewnym czasie, a także zabiegach Madi, w końcu przestała się trząść. Otarła też twarz wierzchem dłoni, całując kumpelę w policzek i mrucząc ciche “dzięki”. Trawiła co właśnie usłyszała, przechodząc przed Skanera i kucając tuż przed nim.
- Posłuchaj… - zaczęła spokojnym głosem, łapiąc jego dłonie w swoje - Dziękuję że zgodziłeś się pomóc… że chociaż chciało ci się spróbować. Jeśli mam te energie i żyły… biopole, znaczy nie jestem robotem. Jeden problem z głowy - westchnęła, humor jej siadł. Przymknęła oczy, wydychając powietrze nosem.
- Powiedz… co dokładnie potrafisz? Umiałbyś… sprawdzić mój wiek? Wiek ciała… jakoś po swojemu - podniosła głowę, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

- Nie ma za co. - Skaner uśmiechnął się lekko i upił ze swojej szklanki. - Ale z wiekiem no wiem to co widzę. Jestem rehabilitantem, masażystą, energoterapeutą albo szamanem. Zależy jaki tytuł do ciebie przemawia. Ale nie cudotwórcą. Umiem czytać ciało, energię jaką promieniuje. Umiem nastawiać kości albo zrelaksować mięśnie. Ale nie jestem jakimś magiem czy czymś takim. - rozłożył trochę ręce na znak, że też ma swoje ograniczenia.

- Szkoda, myślałam że… jeśli naprawdę straciłam rękę byłaby inna niż reszta ciała. Mapa energetyczna nie mówiła ci niczego dziwnego? - podniosła wspomnianą kończynę na wysokość piersi i potrząsnęła głową - To co teraz? Wyjmiesz swoje wahadełko i zaczniesz mi nim machać przy twarzy? - niby przypadkiem spojrzała w dół na jego spodnie i wyżej, gdzie jego twarz, uśmiechając sie niczym wcielenie niewinności - Króliki łatwo hipnotyzować, jeśli ma się odpowiednią marchewkę.

- Jakby ci tu wyjaśnić…
- Skaner westchnął, uśmiechnął się i rozejrzał po pokoju. W tym czasie Madi która została przy ścianie potarła stopą plecy swojej kumpeli posyłając jej przy tym rozbawione spojrzenie.

- Ja ci mogę znaleźć odpowiednią marchewkę króliczku. I wsadzić ją w odpowiednie miejsce. Tylko muszę się dorwać do mojej torby na dole. - powiedziała z wesoło bezczelnym tonem i takim uśmiechem.

W tym czasie gospodarz wstał i wrócił z wieczkiem jakiegoś kartonowego pudła które zdjął z tego pudła i usiadł z powrotem na materacu. Zgarnął też ze trzy najbliższe świeczki. Potem przechylił jedną tak, że stopiony wosk rozlał się po wnętrzu kartonowej przykrywki tworząc kilka kroplowatych linii w miarę jak świeczka jeździła w tę i we w tę ponad tym wieczkiem.

- To jest standardowa sieć energii. Tak to wygląda u mnie czy Madi czy u większości ludzi jakich badałem. - wskazał na te trzy czy cztery mniej więcej linie utworzone przez skapujący ze świecy wosk. Potem wziął dwie kolejne świeczki i uczynił podobnie. Na wewnętrznej wieczka utworzył się skroplony chaos. Pierwotne kreski które były pierwsze były w tym chaosie ledwo dostrzegalne.
- A tak jest u ciebie. - powiedział gospodarz podając jej pudełko aby mogła się w spokoju przyjrzeć.

- Nie wiem czy hipnoza teraz to dobry pomysł. Jestem już trochę zmęczony. To wymaga uwagi i skupienia. Bardzo musicie to mieć akurat na teraz? - gospodarz popatrzył pytająco na dwójkę swoich gości i minę miał jakby mógł ale wolałby lepiej nie.

- Ja zostaję do rana. Rano jadę do pracy i wracam wieczorem. - Madi odbiła się od ściany i przegibała się znów przyklejając się do pleców kumpeli i zerkając jej przez ramię z zaciekawieniem to na artystyczny nieład wosku na tekturze do na artystę jaki to dzieło stworzył.

- Burdel w głowie, burdel w ciele i jeszcze burdel w sieci energetycznej, biopolu… czy chociaż jednej rzeczy nie mogę mieć poukładanej? - Mazzi rzuciła gorzkim żalem, udając że wcale nie zauważa dotyku na plecach, tylko coś chętnie przylgnęła nimi do ciała za sobą.
- Jutro chcę ogarnąć furę i wybyć na parę dni za miasto. Pojechać do naszej bazy w Iowa. Dzień drogi od Sioux Falls, ale nie wiem ile zajmie dostanie się do środka i uzyskanie informacji - dodała zrezygnowana, sięgając po odstawioną butelkę. Przepiła gorycz w gardle i mówiła dalej - Dobrze byłoby tam jechać… z czymkolwiek sensownym. Byłaby lipa, gdyby się okazało że zdezerterowałam, albo coś podobnego. Dlatego zależy mi na tej hipnozie. Możemy ją załatwić rano, jak odpoczniesz i prześpisz się parę godzin na spokojnie. Nie będziemy z Madi uciążliwe, nie trzeba nas niańczyć. Zajmiemy się sobą - dodała podejrzanie spokojnym tonem - Swoją drogą słyszałam że masz jakiś motor na sprzedaż, to prawda?

- Prawda. Miałem. Ale już zdążyłem go sprzedać. - gospodarz wzruszył ramionami znów na znak, że nic tutaj nie poradzi ani nie pomoże. Wziął z powrotem tekturę i przyglądał się swojemu dziełu. Madi zaś chyba miała coraz silniejsze pragnienie i to nie tyle na butelkę trzymaną przez Mazzi ile na nią samą. Skrupulatnie objęła jej dół swoimi udami tak, że ich uda napierały na siebie nawzajem a jej usta zaczęły badać kark obejmowanej kobiety.

- Nie gadaj głupot. Za dezerterami lata MP a z tego co wiem jeszcze cię jakoś nikt nie szukał. - masażystka mruknęła między jednym a drugim pocałunkiem. Wydawała się mieć ochotę jak najszybciej i jak najwięcej.

- Jutro rano? Ja będę na chodzie dopiero wieczorem. A przynajmniej najlepiej mi się takie rzeczy robi wieczorem. Po zmroku. Jak świat zasypia. Wtedy jest najlepsza aura. - popatrzył na nie obie siedzące na wyciągnięcie ręki. - Odłóżmy to na jakiś czas co? Może jak wrócisz z miasta. Odezwij się. - zaproponował zerkając bardziej na Lamię niż poczynającą sobie coraz śmielej masażystkę za jej plecami.

Odłożyć w czasie… Mazzi poczuła rozczarowanie aż do kości. Więc nic… nic dziś się nie dowie? Żadnego nowego błysku, żadnych informacji o przeszłości. O chłopakach, Fargo. Andrew…
- Jasne, wpadnę jak dożyję - odpowiedziała zrezygnowanym tonem, wstając nagłym zrywem i rozglądając się za swoimi ubraniami. Oddychała przy tym płytko, starając się nie oglądać do tyłu aby nie wpaść prosto na czarną ścianę. Odetchnęła dla uspokojenia, jednak niewiele to dało. W ustach czuła gorzki posmak, zaczął ją też boleć brzuch jakby coś w nim siedziało i pilnie chciało wydostać się na zewnątrz.
- Muszę… zapalić i na powietrze. Przejść się… - wymamrotała podnosząc stanik.

- Teraz i tak nic by z tego nie wyszło. Ja jestem zmęczony a ty nie jesteś spokojna. Mówiłem ci, na siłę nic tu się nie zdziała. - gospodarz też wstał i podszedł do szafki odkładając tekturową przykrywkę na miejsce. - Chcecie spać tutaj razem czy mam wam zrobić drugie łóżko? - zapytał patrząc na ubierające się kobiety.

- Pójdę z tobą. I ja mogę spać z Lamią w jednym łóżku chyba, że woli spać sama no to okey. - masażystka też ubierała się szybko i trochę chaotycznie więc gospodarz popatrzył na tą drugą aby zdecydowała za nie obydwie.

- W porządku… nie chcę spać sama - wymamrotała, wciągając spodnie i koszulę na grzbiet. Chwilę gimnastykowała się z butami, skacząc raz na jednej, raz na drugiej nodze. - Jak mam być spokojna? To raczej ciężkie w podobnej sytuacji… gdy nie wiesz kim jesteś, nie? Masz fajki czy chcesz mojego? - spojrzała na Madi, gotowa do zejścia na dół.

- Nie palę. - masażystka też kończyła się ubierać ale wzruszyła ramionami w geście bezradności.

- W kuchni są. Obok kubków, wąska szafka. - Skaner pokierował je gdy schodziły z powrotem na piętro. Znalazły się znów w kuchni a tam Madi dość szybko znalazła wskazaną szafkę i w niej puszkę po herbacie wypełnioną tytoniem i kilkoma gotowymi skrętami. Masażystka poczęstowała swoją kumpelę. - Chodź na ganek. Bo chyba dalej leje. - wskazała na drzwi wejściowe przez jakie weszły już dobry kawał wieczoru temu.

Lamia wzięła jednego i obijając się od ścian, wyszła na ganek. Po drodze zgarnęła kurtkę, bo wieczór był chłodny nie tylko ze względu na deszcz. Albo to nią zaczynało telepać. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się nerwowo. Kim się stała, co zrobiła… albo co jej zrobiono? Przynajmniej nie była syntykiem, jeśli wierzyć Skanerowi. Niestety to nie wyjaśniało wszystkiego.
- Kiedy RB gra… czasem… słuchając go… wracają wspomnienia. Nie wiem jak on to robi, ale tak jest - mruknęła patrząc się tępo przed siebie, na zalaną deszczem ulicę - Czuję… wstyd. Złość, smutek… nie mam pojęcia co robić. Boję się - zaciągnęła się łapczywie - Nie wiem co zrobię jeśli okaże się, że… - zacięła się na dłuższy moment, paląc w ciszy i trawiąc słowa, wspomnienia - Gdybym umiała się modlić, prosiłabym tylko o jedno. Żeby kapitan wydostał się stamtąd… żeby wciąż żył i był cały. Nie Steve, nie on… mój kapitan, Gerber. Andy… z Bękartów. Powód dla którego w ogóle władowałam się w ten frontowy syf. Głupie nie? Pchać się na wojnę dla jakiegoś fagasa… wyjątkowego fagasa - pokręciła głową i pociągnęła nosem.

Madi oparła się o barierkę ganku więc była tyłem do ulicy i frontem do stojącej naprzeciwko kumpeli. Nie wiedziała za bardzo co powiedzieć więc wyciągnęła dłonie, przyciągnęła ją delikatnie do siebie i przytuliła do siebie obejmując ją. I tak postały chwilę w milczeniu pocieszając się samą swoją bliskością i obecnością. Madison przeczesywała palcami dłonie Lamii w kojącym, matczynym geście. - No a zapytaj go o to jutro. Z tym Rude Boyem i wspomnieniami. Może coś ci powie na ten temat? - zaproponowała coś od siebie wskazując gestem gdzieś do góry na niewidoczne spod dachu ganku piętro gdzie pewnie teraz był gospodarz.

- A jak chcesz jechać do tej swojej bazy? Gdzie to jest? Z kim chcesz jechać? - masażystka chyba starała się zacząć jakieś mniej nieprzyjemne tematy aby nie dołować swojej kumpeli i spróbować wyciągnąć ją z tego dołka.

- Myślałam o Eve, ma brykę i raczej nie ma sztywnego grafiku. Bez przypału i ewentualnych problemów w robocie. Żadnych zwolnień… wpadnę do niej rano i spytam co robi i jakie ma plany. Podrzuciłabyś mnie do niej? Powiem ci jak jechać, nie pamiętam nazwy ulicy, ale wiem jak tam dojechać od starego kina… - Mazzi uśmiechnęła się półgębkiem - A jeśli nie… znajdę jakąś brykę, odpalę ją z kabli i wytnę sama. Sąsiednie miasto, niby nic specjalnego. Tylko zostawię Betty info żeby się nie martwiła. Jak coś śmiało dokuj u mnie w pokoju… moje wyro twoim wyrem, śmiało. Przynajmniej nie będzie sie marnować.

- To gdzieś koło starego kina? No to pewnie, podrzucę cię rano jak będę do roboty jechać. Będę musiała wyjechać trochę wcześniej to dobrze, że mówisz. I Eve pewnie, wydaje się być w porządku. Świetnie się ją zapina a jak obciąga! Normalnie polecam! - Madi mówiła kiwając głową jakby układała sobie poranne zmiany trasy ale mówiła tak jakby dużych problemów z tym nie widziała. Za to temat fotoreporterki o krótkich blond włosach kojarzył jej się z czymś zdecydowanie innym niż podróże za miasto. Zaśmiała się wesoło i z kosmatym tonem w głosie i spojrzeniu.

- No a propo wyra, właściwie zapinania i obciągania też, to chodź, na razie ja cię zapraszam do naszego wyra. I mam nadzieję, że nie będziesz rano taka jak dzisiaj bo dzisiaj rano to spałaś jak zabita. - masażystka wpadła w dobry humor i odzyskała rezon jaki okazywała na piętrze zanim zeszły na dół. Zerknęła ile zostało skręta do wypalenia po czym lekko odbiła się od poręczy o jaką się dotąd opierała i pociągnęła za sobą Lamię w kierunku drzwi.

- To przez niedotlenienie… weź, daj spokój w ogóle - przybrała umęczony ton męczennika, idąc potulnie z powrotem do domu, co nie przeszkadzało jej oczywiście narzekać - Widziałaś jaki ze Steve’a kloc, normalne że jak mnie przez pół nocy wgniatał w materac to w końcu doszło do ubytków tlenu i dlatego rano taka nieprzytomna byłam… niestety tak już bywa - westchnęła boleśnie - A chciałam być miła, mam za swoje. Zaprosisz takiego do siebie, zaoferujesz spanie w normalnym wyrze, nie wojskowej pryczy w koszarach i jak się odwdzięcza? Skaranie boskie z nim, przynajmniej miał tyle taktu żeby nikogo rano nie obudzić - pokręciła głową z naganą - Zastanawiam się… jak wyście się pomieściły tam z nami? Ten wieloryb sam pół łóżka zajął…

- Naprawdę? No patrz co za cham i brutal. A taki sympatyczny się wydawał w kuchni jak pił z nami herbatę.
- Madi podjęła grę i zgrabnie udała uprzejme zdziwienie gdy wróciły do wnętrza domu Skanera. Uniosła brwi i posłała jej uprzejme spojrzenie. Puściła kumpelę i na chwilę wróciła do sofy gdzie na początku spoczęły w tej wizycie i zabrała z niej swoją sportową torbę. Wskazała dłonią Lamii, że czas wracać na pięterko.
- Chyba musimy dokończyć tą rozmowę w łóżku. I mam nadzieję, że nie padniesz z miejsca jak kłoda. Mam strasznie nieprzyzwoite myśli i plany od rana a z nikim nie miała okazji ich zrealizować. - podzieliła się z Lamią swoimi przemyśleniami życiowymi na ten miniony właśnie dzień i kończący się nawet wieczór. Sądząc po jej dłoni na krzyżu Lamii która sprawnie zjechała na jej pośladki miała co do niej bardzo dosłowne plany.

- A to się świetnie składa. Nie chciałam cię martwić, miałyśmy inne rzeczy na głowie w końcu… ale po wczorajszym dniu przydałby mi się wewnętrzny masaż - Mazzi odbiła piłeczkę, obejmując brunetkę ramieniem - Gdybyś mogła coś na to poradzić… a swoją drogą co ze Skanerem? Dołączy do nas czy będzie się tylko przyglądał?

- Chyba poszedł spać.
- Madi na chwilę zatrzymała się w progu zerkając na inne, zamknięte drzwi. Potem wprowadziła kumpelę do ich gościnnego pokoju i zamknęła drzwi na klamkę i na skobel. - Wyglądał na zmęczonego jak przyjechałyśmy. Bałam się, że nas spławi albo od razu pójdzie spać. On się wypala. Każde takie badanie go osłabia. Musi to odespać i odpocząć. Dlatego jest taki chudy i anemiczny. Te czary mary też go kosztują. Dobrze, że nie nalegałaś to zrobi ci pewnie tą hipnozę jak wrócisz. Zresztą, może pozwoli mi zostać? To go trochę urobię i mu pomogę. Zobaczymy co jutro powie. - Madi powiedziała rzucając torbę obok materacu i przez chwilę wydawała się współczuć a nawet być trochę zmartwiona stanem kolegi. No ale, że na to w tej chwili nic nie mogły poradzić to wróciła do tej przyjemniejszej części nocy która dopiero się zaczynała.

- To mówisz, że przydałby ci się masaż? Wewnętrzny? Ciekawe. A jakieś konkretne miejsca wymagają takiego wymasowania? Jakieś specjalne życzenia i wymagania? Mów śmiało. Jestem profesjonalną masażystką, rehabilitantką i jestem tu po to by spełnić twoje życzenia. I do rana jestem tylko twoja. - Madi stanęła w lekkim rozkroku na środku pokoju i przyjęła ton z jakiejś reklamy. Tylko minę i spojrzenie miała takie jakby grała w jakiejś porno parodii. Zwłaszcza, że bez pośpiechu znów zaczęła się rozbierać.

Mazzi za to pospiesznie zrzuciła łachy, nie patrząc co gdzie i jak daleko leci. Pierwsza wpakowała się do łóżka, klękając na materacu tyłem do Madison i bardzo powoli opadła na łokcie, wyginając grzbiet i pośladki kuszącym ruchem.
- Coś mnie rwie tam z tyłu, mogłabyś zerknąć i coś z tym zrobić?

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline