Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2019, 22:22   #82
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - Wyjazd z miasta

2054.09.14 - wieczór; pn; umiarkowanie; pogodnie; Sioux Falls, dom Skanera




- Naprawdę? A dokładniej gdzie cię uwiera? - reakcją Madi na słowa i pozę kumpeli był krzywy uśmieszek jakby nie usiłowała nie roześmiać się na całego i choć trochę utrzymać ten profesjonalny ton jaki właśnie przybrała. Podeszła do tak kusząco nagiej i wypiętej kumpeli i zaczęła precyzyjniejsze badanie dotykiem aby ustalić jakie detale anatomii Lamii wymagają rozmasowania. Jej dłoń spoczęła na nagich pośladkach i nakierowywana przez instrukcje pacjentki coraz bardziej zbliżała się ku centrum. Zresztą masażystka okazała się profesjonalnie domyślna w tej ekspertyzie więc szybko doszły do porozumienia.

- Ah, tutaj. No to rzeczywiście specjalne miejsce wymagające specjalnych technik i sprzętu. - ciemnowłosa miłośniczka męskich ubrań z radosnym uśmiechem klepnęła wypięty tyłek i wstała z materacu wracając do swojej torby.

- Na szczęście znam odpowiednie techniki i mam odpowiedni sprzęt. - powiedziała odwracając się przodem do kumpeli i w triumfalnym geście pokazując trzymana w dłoni ulubioną zabaweczkę do przypięcia i zapięcia.

Gdy doszły już do porozumienia w co i jak chcą się bawić poszło już z górki. Madi miała nawet małą niespodziankę. - To wymaga specjalnego ułożenia ciała. - powiedziała instruktorskim tonem zakładając pętle z chyba paska od szlafroka na nadgarstek pacjentki i uwiązując drugą stronę do ramy łóżka która gdzieś tam przy podłodze jednak była. - Bo to bardzo wrażliwe miejsca i trzeba być ostrożnym więc nie możesz wierzgać. - tłumaczyła cierpliwie unieruchamiając drugi nadgarstek w podobny sposób. Na koniec pod biodrami Lami umieściła jedną z poduch i dopiero wtedy uznała, że są gotowe do tego wewnętrznego masażu. Mazzi zaczynała go leżąc na brzuchu, z rękami unieruchomionymi przed sobą w ramię łóżka i elegancko wyeksponowanym do masażu kuperkiem.

Potem było szybciej, mocniej i ostrzej. Madi w tego rodzaju masażu przedstawiała tą samą żywiołowość i mordercze tempo jakim popisała się w ostatnią niedzielę podczas wizyty u Betty. Bardzo solidnie i wszechstronnie zadbała o potrzeby kumpeli. Zatroszczyła się o to by jej specjalne techniki i urządzenia do masażu solidnie i żywiołowo zajęły się wszystkimi miejscami które wymagały ich interwencji. Wreszcie po kulminacyjnym momencie opadła zdyszana i spocona na równie spoconą i zdyszana kumpelę.

- Wiesz co? Zmieniłam zdanie. Jednak chyba jesteś robotem. Prawdziwą sex machine! - roześmiała się przez urywany oddech całując swoją sex machine w usta z tej relaksującej radości. I przewaliła się że swojej kumpeli na miejsce obok.

- Jej. To teraz z tobą to mam was zaliczony prawie komplet. Bo wczoraj Val i Eve a dzisiaj ty. Ale bajer. - roześmiała się radośnie patrząc w sufit gdzie widziała pewnie własne wspomnienia z wczoraj i jeszcze raz przeżywała te właśnie zakończone.

- A myślisz, że Betty by się dała? Jej jeszcze nie zapinałam. A chciałabym, jest bardzo sexy. Tak właśnie myślę, że może jej smutno, że zawsze ona kogoś a jej to nikt. Tak jak ja z tym masażem. To mogłabym jej pomóc. Jak myślisz, poszłaby na to? - postać surowej i wymagającej okularnicy wydawała się pociągać i fascynować masażystkę. No albo ostatnie do zaliczenia dziurki z weekendowego kompletu.

I jakoś tak ochłonęły już na tyle, że zaczynała dominować ta przyjemna błogość i lenistwo po właśnie zakończonych przyjemnych aktywnościach. Ale Madi nie chciała jeszcze kończyć tak wcześnie tej młodej nocy bo zaczęła błądzić palcami po ciele uwiązanym do łóżkowej ramy. Z początku wyglądało to na półświadomy ruch dłoni w rytm mówienia ale nie wiadomo kiedy dokładnie przerodziło się to w porządny masaż, tym razem od zewnątrz.

Zaczęło się od karku i barków Lamii i dłoni Madi które tam pracowały. Ale skończyło na firmowym masażu gdy te wszystkie jędrne krągłości masażystki oraz jej język i usta Lamia mogła poczuć na całej sobie od karku po stopy i z przodu i z tyłu. Tym razem jak dla kontrastu ciemnowłosa kumpela była łagodna, czuła i kojąca. W końcu zasnęły na materacu w poczuciu dobrze spełnionych powinności względem siebie i nieskalanym zaniedbaniem sumieniem.




---


2054.09.15 - ranek; wt; ciepło; pogodnie; Sioux Falls, poranek z Madi




Ranek okazał się ciepły i pogodny. I to pod każdym względem. - Wstawaj śpioszku. - powitanie było też czule i ciepłe, połączone z miękkimi ustami na własnych. Nie było żadnych koszmarów, kaca ani innych konsekwencji. Materac był czysty i całkiem wygodny. Towarzystwo jędrne i prężne. Pogoda za oknem słoneczna i pogodna a w ciele i umyśle pozostała przyjemna pamięć po nocnych harcach na tym materacu. Nawet na niewyspanie za bardzo nie można było narzekać bo przestały większość nocy.

Madi może nie czuła się u Skanera jak u siebie ale na tyle swobodnie, jak na stałego bywalca wypadało. Robiła więc za naturalną przewodniczkę kumpeli. Szybka kąpiel z już standardowo nagrzana woda przez grzałkę podpięta pod akumulator i szybkie śniadanie.





- Jak kuperek? Okey? - masażystka zapytała znad swojego talerza gdy jeszcze z mokrymi włosami siedziały już na tarasie. Skaner jak na samotnika mieszkał w ogromnym domu. Okazało się za dnia, że do kuchni przylega taras ze stołem i krzesłami. Madi więc wpadła na pomysł, żeby z niego skorzystać przy takiej pięknej pogodzie zamiast kisić się w kuchni.

- Masz. Jakby co to użyj tego. Można przed i po. Nawilża, regeneruje i w ogóle robi dobrze. - przesunęła po stole mały słoiczek z żelowata substancją wewnątrz.

Przy dość szybkim śniadaniu prawie, że na trawie miały jeszcze okazję trochę pogadać. Madi wydawała się tryskać energią i radością. Jedynie żałowała, że kumpela musi wyjechać teraz z miasta więc się nie będą mogły widzieć. - Ale pamiętasz, że masz u nas jedną godzinę tygodniowo jako rehabilitację? A jak cię stać możesz możesz wykupić więcej. - przypomniała wesołym tonem o pakiecie usług jakie jej firma oferowała szpitalnym rekonwalescentom.

Prawie gdy już miały się zbierać i wychodzić na dole pojawił się gospodarz. I w porównaniu do swoich gości wyglądał jak ruina człowieka. Zaspany i może nawet przeziębiony. Wydawał się z trudem kontaktować co i jak więc tylko się pożegnali bo Madi już wychodziła do samochodu. Skaner stanął w progu drzwi w szlafroki w postacie herosów z Marvela który go trochę odmładniał ale i nadawał trochę niepoważnego wyglądu. Pomachał im na pożegnanie gdy pakowały się do samochodu a potem odjechały. W dzień ta dzielnica wyglądała mniej mrocznie i złowrogo niż wczoraj, wieczorem gdy jechały tedy w mrok i deszcz. W pogodny i ciepły poranek wyglądała po prostu jako kolejny bezimienny fragment bezludnych przedmieść.

- Zawsze jest taki zdechły o tej porze. Zwłaszcza po tych swoich cudach niewidach. Ale odeśpi to mu przejdzie. - kierowca machnęła ciemnowłosa głową w stronę domu jaki został już za nimi komentując poranny stan ich niedawnego gospodarza.

Sprawnie wyjechały z podmiejskiej dzielnicy i wróciły do centrum. Madi bez trudu dojechała do starego kina a Lamia bez trudu pokierowała dalszą trasą. - No tak, studio fotograficzne. - pokiwała głową gdy zatrzymała samochód przed wskazanym adresem. Adres okazał się w ten słoneczny poranek mało zachęcająca bryła ponurego magazynu, fabryki czy jakiejś hali. Tylko kolorowa tablica reklamowa zdradzała specyfikę profesji adresatki.


Cytat:
EVELYN ANDERSON - FOTOGRAF I FOTOREPORTER. USŁUGI FOTO, NAGRYWANIE, PRZEGRYWANIE, RĘCZNE I KOMPUTEROWE OBRABIANIE I KOREKTA ZDJĘĆ I FILMÓW. IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE, REKLAMY, ZDJĘCIA DO DOKUMENTÓW, KALENDARZE, PLAKATY, PROFESJONALNE SESJE ZDJĘCIOWE.

- Jedziesz z nią za miasto na dwa dni? To aż jestem zazdrosna. Tylko teraz nie wiem czy bardziej o nią czy o ciebie. - masażystka pozwoliła sobie skomentować po swojemu zamiejski wypad obydwu kumpel.

- Ale mam dla ciebie a raczej dla was prezent. Myślę, że wiecie jak tego używać. A przecież coś musicie robić przez te dwa dni prawda? Tylko potem chcę zobaczyć nagrania. - kierowca sięgnęła na tylne siedzenie do swojej torby. I po chwili wyjęła swój przyrząd do wszechstronnego masażu wewnętrznego jaki testowały ostatniej nocy wręczając go swojej kumpeli.

- No i powodzenia na tym wyjeździe. Wróćcie do nas całe i zdrowe. Zapłakałabym się jakbym straciła dwa takie fajne kuperki do zapinania. I uważajcie na siebie, u nas w mieście jest zwykle w porządku ale poza to różnie bywa. - ciemnowłosa pracownica “Dragon Lady” starała się ukryć niepokój pod lekkim tonem no ale w końcu chodziło o wyprawę poza względnie stabilne i bezpieczne sektory miasta. Pocałowała ją jeszcze na do widzenia i pomachala na drogę po czym ruszyła swoim samochodem. - I jakbym może nie mówiła to blondi świetnie pracuje ustami i bierze w kuperek. Właściwie świetnie bierze w każdy otworek. - zakończyła spotkanie bezczelnym uśmieszkiem.




---


2054.09.15 - ranek; wt; ciepło; pogodnie; Sioux Falls, pracownia Eve



- Lamia? To ty? Coś się stało? Znaczy wejdź oczywiście. - Mazzi musiała chwilę poczekać od kiedy zadzwoniła na domofon do momentu gdy przez niego usłyszała głos gospodyni. Sądząc po tonie chyba ją obudziła albo ta niedawno wstała i była pewnie w podobnym stanie w jakim niedawno widziała Skanera. Ale taka pobudka o poranku chyba też zaskoczyła i zaniepokoiła blondynkę. Prawie od razu jednak otworzyła drzwi domofonu wpuszczając kumpelę do środka. Gdy Lamia znów wchodziła po schodach a potem podeście z kratownicy otworzyły się drzwi na piętrze i stanęła w nich blondwłosa gospodyni.

- A no tak, pewnie jesteś po zdjęcia. - przywitała ją całusem i przytulasem. Była w jakimś szlafroku i z bliska jeszcze bardziej wyglądała na kogoś właśnie wyrwanego ze snu. Zaprosiła Lamię na tą samą sofę i stolika co za pierwszym razem, zanim jeszcze przeszły do sypialni gospodyni. Tym razem jednak na stole pojawił się dzbanek z jakimś kompotem.

- Jej ale jeszcze nie zdążyłam obrobić wszystkiego. - spojrzała na swojego gościa przepraszająco. - Ale wiesz ile tego wyszło? Z kilka godzin nagrań. Bo dwie kamery i smartfon to właściwie trzy. I impreza trochę trwała. Ale była super! Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak z kimś bawiłam! I w sobotę i w niedzielę! A ile się nagrało! No normalnie orgazm! - wspomnienia z ostatniego weekendu wyraźnie ożywiły blondynkę bo się roześmiała i skorzystała z okazji, że wreszcie może z kimś przeżywać jeszcze raz te imprezy. No ale ponieważ właśnie nagranego materiału było mnóstwo no to jeszcze nie zdążyła go obrobić. Ale postara się na weekend już zrobić co się da. Od ręki mogła tylko zgrać te nagrania na pendrive by u Betty mogły sobie obejrzeć surowy materiał. Dlatego gdy Lamia wreszcie doszła do głosu aby zdradzić swój rzeczywisty cel wizyty gospodyni była wyraźnie zaskoczona. Zaniemówiła na chwilę.

- Ale Lamia, poczekaj bo mnie się wydaje, że ty do mnie mówisz, że chcesz jechać ze mną do innego miasta. Dzisiaj? Teraz właściwie? - blondynka odruchowo poprawiła swój charakterystyczny lok na czole zerkając niepewnie na swojego gościa. Widząc potwierdzenie pokręciła głową i wstała z sofy. - Poczekaj, ja muszę napić się kawy, zjeść śniadanie bo jeszcze trochę śpię i nie wszystko do mnie dociera jak należy. - fotograf podeszła do aneksu kuchennego i zaczęła szykować tą kawę i śniadanie dla nich obu. Dlatego w końcu Lamia po raz kolejny wylądowała przy śniadaniowym stole tylko tym razem gdzie indziej i z kim innym. W międzyczasie zaś Eve jednak poukładała sobie w głowie co i jak.

- No przyznam, że mnie zaskoczyłaś i miałam inne plany na dziś czy jutro. - zaczęła wgryzając się w pierwszą grzankę. - No ale myślę, że mogłabym zmienić te plany no ale pod pewnymi warunkami. - blondynka była gotowa na współpracę ale właśnie miała kilka zastrzeżeń.

- No więc po pierwsze za wszystko ty płacisz. Ja daje samochód i kierowcę. Ty płacisz za paliwo, motel i w ogóle utrzymujesz mnie i mój samochód przez ten wyjazd. - zaczęła od najważniejszych spraw.

- Ze spaniem chce spać w łóżku a nie w samochodzie albo pod chmurką. Bo jak wyjdzie, że jesteś żyła to się wścieknę. Mogę pójść ci na rękę z łóżkiem i zgadzam się spać w jednym z tobą. Właściwie to nawet bym wolała spać z kimś znajomym. - fotograf dalej po kolei wyliczała kolejne punkty swoich warunków przyjmując ton i pozę wymagającej klientki.

- No i nie chce słyszeć słowa o moim samochodzie, o tym jak prowadzę albo jak mam jechać. Nie cierpię jeździć z drugim kierowcą za uchem. Zawsze mnie wkurzają takie osoby. - zaznaczyła to tonem nie znoszącym sprzeciwu i chyba wiedziała o czym mówi i miała już takich kłopotliwych pasażerów.

- No i nieważne co tak załatwimy ale jutro na wieczór musimy być z powrotem tutaj. Jak ci nie starczy czasu to najwyżej cię zostawię i albo jakoś wrócisz sama albo przyjadę po ciebie może w piątek, może w sobotę. No ale ja muszę najpóźniej wrócić tutaj jutro. - trochę spoważniała gdy mówiła o tych terminach okienka na wyjazd w jakich musiały się zmieścić.

- No i muszę odwołać jedno spotkanie, uprzedzić, że mnie nie będzie to muszę trochę pojeździć po mieście. Pojedziemy jak wrócę. Myślę, że godzina czy dwie powinny wystarczyć. To co? Może być? - zakończyła przedstawianie swoich warunków na tą podróż.




---


2054.09.15 - południe; wt; ciepło; grad; droga 90; opustoszała stacja benzynowa



- No nie mów, że zaczyna padać. - kierowca o blond włosach nachyliła się ku przedniej szybie aby przyjrzeć się pochmurnemu niebu. Gdy wyjeżdżały że Sioux Falls robiło się pochmurnie ale jeszcze bez tragedii. Chmury mogły przejść bokiem albo mogło się skończyć na samym zachmurzeniu. No ale jednak nie przeszły a niebo pociemniało w złowrogą, burzowa barwę.

Ujechaly jakąś godzinę, może dwie od miasta gdy obawy kierowcy ziściły się i zaczęło padać. Ale nie deszcz tylko białe kuleczki jak od styropianu uderzające w dach i szyby z denerwującym stukotem.





- Nie no, nie będę jechać w czymś takim. Musimy gdzieś zjechać i to przeczekać. - fotograf odezwała się gdy nie zanosiło się, że to przelotny opad. Niebo było ciemne od horyzontu po horyzont. A ten był ładnie widoczny bo teren był płaski jak stół. Jak zresztą w większości obu dawnym Dakot.

Zafrasowana Eve musiała mocno zwolnić z powodu tego gradu i rozgladała się po poboczach szukając jakiejś kryjówki w tym płaskim i pustym krajobrazie.

W końcu trafiły na coś. Samochód z ulgą wjechał pod zadaszenie starej stacji benzynowej. Ta jednak była całkowicie pusta i bezludna. Eve pro forma sprawdziła dystrybutory ale oczywiście pewnie lata minęły kiedy osuszono je z ostatniej kropli paliwa. Sam budynek stacji zresztą wyglądał podobnie. Rozszabrowany pod każdym kątem i że wszystkiego co dało się zabrać a było cokolwiek przydatne. Przy tym ponurym gradzie spustoszony budynek sprawiał ponure wrażenie. No ale nie padał tam grad i było sucho. No i poza dwójką gości nikogo tam chyba od dawna nie było. Chociaż o dziwo było pomimo tej ponurej aury całkiem ciepło. Jakby w ogóle żadnego gradu nie było. Gdy znalazło się suche i zadaszone schronienie można było chodzić na krótki rękaw.

- Jej. Ale syf. Mam nadzieję, że nie będzie tak padać do wieczora. - mruknęła Eve przechadzając się po opustoszałym budynku. W tej ponurej scenerii łatwo było odnieść wrażenie, że są ostatnimi ludźmi na Ziemi. Fotograf w końcu przyniosła z samochodu termos, kanapki i tortille jakie w pośpiechu zapakowała im na drogę Amy. Mogły coś zjeść na późne śniadanie lub wczesny lunch. Eve oceniła, że przejechały chyba ponad połowę. Gdyby nie ten grad to jeszcze z godzina czy dwie i byłyby w Mason City. Na takim Pustkowiu czuła się nieswojo. Niemniej starała się zachować humor i pogodę ducha szamiąc i popijając posiłek przygotowany przez Amelię.

Trochę dziwnie wyglądała z kabura u pasa ale twierdziła, że na magiczną moc odstraszajaca kłopoty. Albo z drugiej strony jak ktoś nie miał spluwy na widoku na Pustkowiach to sam ściągał na siebie kłopoty. Chociaż uprzedzała, że właśnie nosi na postrach i strzelać tak naprawdę to umie fotki a nie ołowiem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline