Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2019, 08:17   #96
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

-Cześć. - Nana uśmiechnęła się do chłopca. - Ten rudzielec jest kolegą Eshata, ale ja chciałbym go dopiero poznać.
- A, no chyba, że tak - dzieciak przytaknął energicznie, jakby właśnie została mu wyjawiona jedna z pradawnych tajemnic wszechświata. Opuścił swoją grabkę najwyraźniej uznając, że Nana należy do tej - zadziwiająco licznej - grupy niedotykalskich dziewcząt.
- Nazywam się Felix, a to jest Alicja - wycelował palcem oskarżycielsko w drugie dziecko, które właśnie zmniejszało odległość względem nich. Niesione na barana przez osobnika, z którym Shateiel chciał się zaznajomić. Eshat był ubrany nieodpowiednio do epoki, ale zdecydowanie właściwie względem piastowanego stanowiska. Jego sutanna, bazująca na bieli i złocie, tworzyła również ładny kontrast z teatralnym strojem Felixa.
- Witam Cię, Shateielu. Widzę, że nie mieliście problemów z trafieniem - mistrz ceremonii uśmiechnął się do dwójki skrzydlatych i zsadził pasażerkę na gapę ze swych barków, po czym zajął miejsce obok nowoprzybyłych.
- Pozwolę sobie na pominięcie oficjalnych ceremonii powitalnych, gdyż masz zapewne wiele pytań. Postaram się udzielić możliwie wyczerpujących odpowiedzi.
- Pani pachnie jak zaufanie wymieszane z żalem. Dziwny zapach. Ale przyjemny -
powiedziała Alicja, która, bóg wiedział kiedy, znalazła się obok Nany i, trzymając dłonie za plecami, właśnie zdawała się... wąchać jej ubranie.
-Ubranie jest tutejsze, musiałam się wpasować w styl panujący w okolicy. - Nana spoglądała na Eshata z zainteresowaniem, choć Shateiel czuł wobec tej istoty szczere obawy. -Czy chcesz odpowiadać na pytania dotyczące upadłych w towarzystwie Felixa i Alicji?
Anioł przytaknął spokojnie głową.
- Te pociechy to... wizytacja ze wspólnoty o podobnych założeniach do naszej, toteż nawet preferowałbym, aby przepływ informacji między nami miał charakter otwarty. W końcu jak inaczej można budować zaufanie oraz trwałe sojusze?
-Niektórzy robią tą siłą. - Nana wzruszyła ramionami. - Kim jesteś? Co to za dziwne miejsce.. Ta świątynia… ci ludzie. Ta seksta. - Shateiel pozwolił sobie na grymas, który nigdy nie zagościłby na twarzy zakonnicy.
- Seksta (!) - podchwycił Felix, po czym, z oczyma świecącymi jak dwa konspiracyjne paciorki, odbiegł w stronę swojego tornistra i czapki. Dziewczynka o czarnych włosach tylko przewróciła oczyma, najpewniej chcąc zgrywać bardziej dorosłą od kolegi.
- Mówi się sekta, moja przyjaciółka po prostu żartowała. To żart słowny (!) - upomniał odbiegającego chłopaczynę główny anioł wspólnoty.
- A i nie jesteśmy sektą. Chociaż... jeżeli ktoś używałby nader rygorystycznych, nieprzychylnych definicji... ale myślę, że “wspólnota religijna” pasuje do naszych założeń lepiej. Świątynia jest poświęcona Lucyferowi, co zapewne zauważyłeś. A naszym celem jest dalsza realizacja jego planu przebudzenia ludzkiego potencjału. Nie licząc dopasowania do obecnych realiów, nasze założenia zmieniły się niewiele od czasów Wielkiej Wojny.
- I przebudzacie go pozbawiając tych ludzi dostępu do technologii? - Nana skrzywiła się. Shateiel nigdy nie był przekonany do pomysłów Lucyfera… Ich przywódca opuścił ich… skazał na wieczne potępienie… sami się skazali podążając za nim.*
Valerius zmierzył ją spojrzeniem, które sugerowało, że Nana po raz kolejny zaczyna rozniecać między nimi antagonizm. Eshat wyłapał jego wzrok i pokręcił głową.
- Spokojnie, przyjacielu. Twoje oddanie sprawie jest godne pochwały, ale... istnieje również coś takiego, jak nadmierna determinacja. Nie ma potrzeby się (znów) unosić. A co do Twojej wypowiedzi, Shateielu, to uważam ją za odrobinę generalizującą. Technologia użytkowa jest u nas w pełni dostępna i utrzymywana na najwyższym poziomie. Grupka Rabisu za nią odpowiedzialna z pewnością stwierdziłaby nawet, że na poziomie wyższym niż w innych społecznościach. To samo mogę z całą pewnością powiedzieć o medycynie i -...
- Seksta upadłych aniołów! -
Felix wystrzelił spod stolika, sprawiając, że Valerius widocznie zachwiał się na krześle. Dzieciak miał na twarz naciągniętą czapkę, z której ktoś pośpiesznie odcerował parę łat tworząc otwory na oczy. Dodając do tego szpic nakrycia głowy, otrzymywało się... coś na kształt granatowej maski Ku-Klux-Klanu. Val zakrył dłońmi twarz, ale przez jego palce zauważyła koniuszki uśmiechu. Eshat zatrzymał monolog. Był widocznie zatkany.
Nana nachyliła się i zsunęła czapkę z twarzy chłopca.
- To nieładnie przerywać komuś w pół zdania. - Shateiel pozwolił by zakonnica obdarzyła Felixa jednym z tych typowych dla siebie ciepłych uśmiechów. - Eshat, właśnie opowiadał mi bardzo ciekawe rzeczy.
- Dobrze mu tak, w ogóle nie umie się zachować - mruknęła Alicja, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że wąchanie obcych także nie stanowi szczytu kultury osobistej.
- Moderujemy jedynie technologię z zakresu rozrywki, która ma przykrą tendencję do... rozpraszania tudzież wypaczania ludzkiej psychiki. Aspekty stricte ideologiczne dziecka są nadzorowane przez samych rodziców do osiągnięcia jego pełnoletności.
- I nie wydajecie do tego “nadzorowania” podręczników? - Świadomość Nany prawie westchnęła. Shateiel nie lubił tego całego bawienia się w dyplomację.
- Nigdy nie mieliśmy ku temu podstaw - odpowiedział całkiem na poważnie Eshat, zdawałoby się nie zauważając ironii w głosie kobiety. - Wszyscy członkowie naszej społeczności posiadają wysokie standardy moralne. Wszyscy też zawarli pakt wiary z kimś z okolicznych skrzydlatych, toteż istnieje między nami swoista więź empatyczna. Jedni rozumieją bolączki drugich, a co za tym idzie również ich poglądy na świat.
Felix podskoczył niezdarnie do góry próbując chwycić czapkę dyndającą mu nad głową. W oczach chłopca było coś... nietypowego. Oczywiście poza tym, że ich naturalny kolor przyćmiewało złoto iluzji. Nana dostrzegła w patrzałkach swoisty dualizm, mieszaninę sprzeczności. Z jednej strony nieposkromiona energia i wieczny optymizm dziecka, a z drugiej coś starego. Wiekowego i obeznanego z każdym, nawet najpaskudniejszym zakamarkiem upadłego świata. Co więcej, przyzwyczajonego do owego paskudztwa. No i to delikatne przebarwienie na tęczówce prawego ślepia...
 
Aiko jest offline