Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2019, 10:41   #121
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
18+

Leżeli tak kilka minut. Oddech Iryi wyrównał się. Nie otwierała oczu skupiając uwagę na pozostałych zmysłach. Charles myśląc, że zasnęła próbował delikatnie wyplątać się z jej ciała i wstać.

- Już uciekasz? - odezwała się Corday, zdradzając że nie śpi i uniosła się nieco na rękach, żeby ułatwić mu to co chciał zrobić. Położyła się na brzuchu i lekko uniosła głowę spoglądając z rozleniwieniem na Charlesa. - Ale pamiętasz, że jesteś u siebie i nie bardzo masz dokąd się przede mną ewakuować? - dodała i roześmiała się.
- No tak - skomentował udając kwaśną minę i rozglądając się dookoła jakby dopiero rozpoznał pomieszczenie w jakim się znajduje. - Pójdę po koc - zaproponował. - Może też ręcznik - zaśmiał się i ruszył w kierunku korytarza. Trzeźwość umysłu, wraz z innymi czynnikami, zdradzała, że poziom podniecenia zaczął u niego opadać.
- Koc? - Irya uniosła brew w zdziwieniu. - Ach, tobie się wydaje, że mam już dość... - skomentowała kiwając głową z czymś na kształt wyrozumiałości i podniosła się do pozycji siedzącej, opierając plecami o poduszki na oparciu kanapy. - Przynieś mi raczej wody... A skoro już mowa o ręczniku to lepiej będzie jak się po prostu przeniesiemy do łazienki - dodała pomysł, który jej zakwitł w głowie, uśmiechając się przy tym w sposób zdradzający, że wracają jej siły. Na twarzy Morgana, który odwrócił się w progu na słowa Iryi, najpierw zagościło zaskoczenie, a następnie specyficzny grymas przyznania się do niedocenienia przeciwnika.

Mężczyzna wrócił dwie minuty później niosąc kryształową szklankę wody i ręcznik. Napój wręczył Iryi.


- Wanna czy prysznic? - zapytał towarzyszkę udając ton kelnera z ręcznikiem trzymanym, przed sobą, na przedramieniu zgiętej ręki. Zaraz potem rzucił go na mokrą plamą na podłodze przed kanapą, zdradzając oznaki swojego pedantyzmu.
Blondynka nie odpowiedziała od razu, bo po wzięciu do ręki tego co jej przyniósł, wypiła prawie całą zawartość na raz. Odetchnęła i odstawiła kielich na stolik kawowy.
- Prysznic... A później wanna - zadecydowała o kolejności, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że może mu chodzić o coś innego.
Wstała z kanapy i podeszła do niego. Przez cały ten czas miała na stopach buty na obcasie, ale tylko raz odrobinę się na nich zachwiała. Położyła dłoń na jego policzku i lekko pocałował go w usta. - To teraz pewnie zwiedzę nieco twoje włości - dodała z rozbawieniem w głosie.

Morgan odwzajemnił pocałunek i objął Corday z tyłu, celowo umieszczając dłoń częściowo na biodrze oraz pośladku i ruszyli w kierunku korytarza. Pierwsze po lewej stronie były schody na górne piętro. Następne były dwa pomieszczenia mieszczące się po obu stronach korytarza. A były nimi pokój gościnny po lewej i łazienka po prawej stronie. Na samym końcu mieściła się duża kuchnia. A ta robiła wrażenie, choć Corday założyła, że jest równie wykorzystywanym pomieszczeniem co, ta którą miała u siebie.


Blondynka podeszła do wyspy na środku pomieszczenia i pochyliła się, sięgając do pasków kabury wciąż trzymającej się jej uda. Odpięła ją i położyła całość na blacie obok zlewu, nie chcąc by broń jej namokła, gdy pójdą zażyć kąpieli.

Po zaspokojeniu ciekawości dziewczyny wrócili pod drzwi łazienki i prawnik wykonał dłonią gest zaproszenia. Irya nim skorzystała z niego, wpierw zrzuciła z nóg buty i dopiero wtedy weszła przodem. Przekraczając próg złapała Charlesa za rękę i pociągnęła go za sobą, idąc prosto pod prysznic.
- Przyznam się, że pierwszy raz zdarzyło mi się oglądać wystrój będąc zupełnie nago - powiedziała włączając natrysk ciepłej wody. Wyprostowała się, gdy rozgrzewające strumienie popłynęły po jej skórze, na której widoczna już była gęsia skórka, bo zdążyła zmarznąć przez tamtą atrakcję. Zaczęła obmywać swoje ciało, masując je dłońmi w bardzo zmysłowy sposób. - Powiedz, co byś miał w planach, gdyby moje mieszkanie nie było tak dobrze strzeżone? - zapytała, patrząc na niego wyzywająco.
Ciepła woda w połączeniu z celowym działaniem Iryi spowodowała, ewidentną reakcję u Charles’a, który nabrał żelu z dozownika i bez pytania zaczął namydlać jej ciało.
- Wtedy mój dom nie byłby jedyną alternatywą po dzisiejszej kolacji - odparł mało wyczerpująco i przyciągnął dziewczynę do siebie, kładąc dłonie na jej pośladkach. Śliska żelowa powłoka na jej brzuchu i piersiach dotknęła jego skóry.

Corday roześmiała się po tym wyznaniu.
- Wyobraziłam sobie jak po wszystkim wymykasz się ode mnie i mijasz Steva, zapominając o karcie wstępu - wyjaśniła swoją nagłą wesołość.
Namydlona otarła się piersiami o tors Charlesa, tak by piana przeszła na jego skórę. Następnie gładząc go rękami zaczęła go myć, powoli kierując swoje ręce wpierw w górę, do jego barków. W końcu objęła go ramionami za szyję i przylgnęła całym ciałem do niego.
- A byłoby mi bardzo szkoda, gdybyś zapomniał karty... - dodała i pocałowała go lekko w usta.
- Mnie też by było bardzo szkoda gdybym zapomniał karty, której nie mam - odpowiedział ze śmiechem, akcentując ostatnią część zdania, gdy ich usta się rozłączyły. - Jeszcze - dodał szczerząc zęby. Namydlał kolejne partie ciała Iryi, szczególnym względem, co chwilę, obdarzając dawno już umyte pośladki.
Blondynka uśmiechnęła się gdy dotarło do niej, że Charles musiał zupełnie zapomnieć, że miała jeszcze jedno mieszkanie. Całkiem niedaleko. Ale w żadnym razie nie zamierzała mu o tym przypominać.
- Jesteś na dobrej drodze... - mruknęła odrobinę odsuwając biodra od niego, by sięgając prawą ręką do jego krocza i móc masować dłonią jego męskość. - ... Żeby mnie przekonać, że nie będę tego żałować - dokończyła swoją wypowiedź, przyjemnie ocierając się o niego piersiami.
Bez zbędnych ceregieli, stanowczym ruchem, Charles odwrócił ją przodem do szyby kabiny i wszedł w nią bez najmniejszego problemu. Ta pozycja była inna od tego co robili na kanapie, ale kąt i miejsce, które masował jego członek były bardzo podobne. Różnica polegała na tym, że teraz to on miał inicjatywę, którą rytmicznymi ruchami zaczął wykorzystywać pomagając sobie dłońmi trzymanymi na krągłych biodrach Iryi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 23-04-2019 o 13:25.
Raga jest offline