Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2019, 14:38   #57
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie wspólne wyglądało dokładnie tak, jak zostawili je Lew i Lex, jedyną różnicą były uchylone drzwi do pokoju zajmowanego przez nosferatu. Centralne, okrągłe pomieszczenie było więcej niż skromnie urządzone. Wielka kanapa stojąca na środku, przesuwany stolik, i spory telewizor wiszący na jednej ze ścian. Projektor pod sufitem wycelowany był w inną ścianę, która została pokryta wapnem, ale widać tu było srogie niechlujstwo. Wystroju dopełniało niewielkie biurko z komputerem i dwoma monitorami. Dla obcego, mogło to wyglądać na zaplecze informatyczne Czerwonej Pięści, ale tak naprawdę ta stacja robocza była jedynie czubkiem góry lodowej laboratorium informatycznego Adama. Miejscem z którego korzystali głównie Lex i Lew. W ścianach (prócz tej pokrytej wapnem i stanowiącej ekran dla projektora) widać było kilka przejść do krypt.
W oczy rzucało się coś jeszcze. Dawniej musiały tu być kręcone schody prowadzące na górę, ale były to tylko niechlujnie pozostawione echa tego przejścia. Sufit wyglądał na zabetonowany do imentu. Przejście z krypt do kościoła było już historią.
- Więc jednak ją tu wpuszczamy - dobiegło zza drzwi. Tak widział ich. Widział z kamery na schodach, którą Lex już ignorował.
W drzwiach po chwili stanął Adam. To co zobaczyła dwójka było tak różne, że opisując go komuś trzeciemu, słuchacz odniósłby wrażenie, że mówią o innych wampirach.

Lex widział przyjaciela wyraźnie kwitnącego. Jego ciało było przyjemnie różowe i niezwykle ludzkie. Adam nigdy nie korzystał z mocy udawania człowieka, jeżeli nie musiał tego robić. Dlatego ta zmiana była miażdżąca. Stał w nowej bluzie. Z pewnością się też wykąpał, co było kolejnym zaskoczeniem dla Lexa. W jego oczach tliła się jakaś pasja. Był na tropie czegoś dużego. A jego skóra… podbródek wyglądał jak po korekcji plastycznej. Dotychczas Holender widywał takie rzeczy tylko u nastolatek, które poświęcały masę czasu na „postarzenie” swojego wyglądu, żeby tylko wejść do klubu i wpaść w złe towarzystwo.

Cynthia zaś widziała Adama pierwszy raz. Jego twarz wyglądała koszmarnie. Pozbawiony wszelkich włosów, nawet brwi, z dziwnymi bliznami jak po nadnaturalnym trądziku. Zaróżowiona skóra zdawała się jej podkreślać to okropieństwo. Patrzył na nią jakimś takim wzrokiem… jakby chciał ją zabić? Jego oczy płonęły nienawiścią? Pogardą? W uśmiechu wyszczerzył nierówne i nieludzkie zęby. Stał z rękami splecionymi na piersi, co sprawiało, że wyglądał jak odstręczający dresiarz. Spod intensywnego zapachu żelu do kąpieli i tak przedzierała się delikatna woń kanałów. Trudno było uwierzyć, że to co przed nią stało było kiedykolwiek człowiekiem.

- Jestem Styx - powiedział w stronę Cynthi, gdy już wszyscy się widzieli. Lex nie odezwał się spoglądając jedynie ciekawie na Adama. Przedstawianie się wzajem pozostawił wampirzycy.

Wampirzyca patrzyła na Nosferatu bez słowa, a jej twarz zachowała neutralny wygląd. Żaden tik nie zdradził niechęci względem niezwykłej - żeby nie powiedzieć “potwornej - fizjonomii wampira. Wydawało się nawet, że kobieta rozważa podanie dłoni, ale jeśli tak faktycznie było - musiała się rozmyślić.
- Cynthia Vardalos, designer wnętrz - przedstawiła się chłodno - Myślałam, że pan ma na imię “Adam”.
Spojrzała pytająco na Nosferatu a potem na Lexa.
- Wiem - odpowiedział nie zmieniając pozycji. - Adam to jestem dla przyjaciół. A na to trzeba zapracować. - po tych słowach Adam skierował pytające spojrzenie na Lexa. Lecz w przeciwieństwie do Cynthi na twarzy nosferatu rozkwitał uśmiech.
- Na mnie spadło zdecydowanie czy ma tu wejść. Ty mi powiedz, czy stąd wyjdzie. - Holender zerknął ku komputerowi. - Martwiliśmy się z Lwem. Cholera, jak chciałeś nas wystraszyć, to świetna robota - Usiadł na kanapie. - Dobrze wyglądasz.

Wampirzyca zmarszczyła brwi. Zdecydowanie nie takiego obrotu spraw się spodziewała. Na dodatek... czy to nie była zawoalowana groźba, że może stąd nie wyjść?

- Styx zatem całkowicie mi wystarczy - odparła z godnością. - Nie musimy się przyjaźnić. To w waszym interesie jest jednak rozwiać moje wątpliwości, co do waszego udziału w morderstwie. Póki co mamy nosferatu, który znika z oczu nawet własnym kumplom, którzy nomen omen mogli po prostu go kryć, a po powrocie wygląda “dobrze”.

Znaczącym wzrokiem zmierzyła sylwetki obu mężczyzn, samej nie ruszając się o krok.

Adam podszedł do niej. Miał sylwetkę wysokiego dresiarza, a bluza z kapturem potęgowała to wrażenie. Nieco pochylił się, gdy do niej mówił. Chwilowo zbagatelizował Lexa. Bardzo chciał mu opowiedzieć o tym wszystkim, o czym mówił Lewowi. Ale bardzo nie pasowała mu obecność nowej dziewczyny. Holender zresztą nie przejawiał chęci włączenia się w to specyficzne obwąchiwanie się Cynthi i Adama.
- Cóż, skoro zajmujesz się wnętrzami, to wiedz, że mam bardzo bogate wnętrze - ciągnął Nosferatu. - Ale nie życzyłbym nikomu przejścia przez to, co mam za sobą. Powiesz mi tylko jak zmienia się branżę na detektywa? Dlaczego cię wybrali? Zlokalizujesz mordercę po wystroju tapet? A może po kasetonach?
Adam stał z rękami w kieszeniach.
- To jeszcze odwaga, czy już głupota rzucać oskarżenia na tych, którzy otaczają cię w przewadze? - przysunął swoją twarz blisko twarzy dziewczyny wpatrując się w jej oczy. Z jego ust czuć było jeszcze woń krwi.
Cynthia ani drgnęła, nie spuszczając jednak Adama z oczu nawet na moment. Była o więcej niż głowę niższa od kainity. Drobna, ubrana w swoje eleganckie ciuszki, ze skórzaną, zapewne markową torebką na ramieniu - księżniczka pochodząca z innej bajki niż mieszkańcy Sin(d)Bada, czy raczej - patrząc na jej sposób bycia - sztywna guwernantka księżniczki.
Nagle para pijaków, których Cynthia dziś skosztowała, wydała się bardzo potrzebna, by dodać jej śmiałości.
- Jest jeszcze trzecia opcja - odparła miarowym, aż nienaturalnie kontrolowanym głosem. - Nie mam nic do stracenia. Zeszłej nocy moje leże zostało zaatakowane w sposób... sugerujący, że następnego ataku już nie przetrwam. To faktycznie napawa odwagą, lub głupotą, jeśli tak wolisz to nazywać. Naprawdę nie interesuje mnie ani to jak będziesz nazywał mnie, siebie, ani inne elementy otoczenia. Jeśli powiesz, że twój kumpel siedzi teraz na srającym tęczą jednorożcu zamiast na kanapie, nie zamierzam oponować. To wasz teren. Niemniej ten stan może się wkrótce zmienić, prawda? Szczególnie jeśli nie znajdziecie winnego. Więc oszczędź mi proszę zagrywek w rodzaju “kto ma dłuższego”, bo to nie moja kategoria. Natomiast wiem, że mam fajne cycki, a wam potrzeba teraz każdego atutu. I chyba o tym wiesz, prawda? Jeśli musisz zadawać mi pytania, żeby się czegoś dowiedzieć, to albo sam jesteś głupi, albo bardziej zdesperowany niż mi się wydawało.
Poruszył szczęką i zgrzytnął zębami. Determinacja Cynthi trafiała do Adama.
- I jak twoje cycki pomogły nam się wykaraskać z tego gówna? - spojrzał na Lexa i dodał - widziałeś je w akcji?
- Jeszcze nie, nie było czasu na gogo-bajery. Ale może się przydać. - Holender rozłożył ramiona opierając je na oparciu kanapy i rozparł się wygodniej. - Jest bystra, z pewnością ma swoje atuty poza cyckami, ale ważne, że jedzie na pewnej pasji w temacie zlecenia. Jedna z ofiar była niesamowicie ważna dla lokalnej wampirzycy, którą to mocno roztroiło i prawie nas zabiła gdy się jej napatoczyliśmy. Skurwiel może iść tym kluczem. A ona - kiwnął głową - ma tu w Belgradzie jedną fajną laskę, na której jej cholernie zależy. Wiem jak to jest, kurwa, bo moja córka wybiera się tu na studia. Jak nie znalazłeś na nią nic, to ja głosuję za kooperacją. Przeczucie? Nie wiem. Gdybym choć lekko pani Wolf nie ufał, to bym jej tu nie zabrał.
Cynthia jednak nie emanowała radością z tego poparcia. Od momentu, gdy wampir wspomniał o ważnej dla niej osobie, wyglądała raczej, jakby miała się rzucić nań z zębami i pazurami.
- Ważna dla wampirzycy mówisz… - Adam, czy też Styx odsunął się od Cynthi. Nie zauważył zmiany w jej zachowaniu. Trzeba było przyznać, że nosferatu dysponował subtelnością młota. - Nie miałem za wiele czasu, żeby szukać, no to i nie znalazłem. Zresztą, myślę, że projektanci wnętrz mają nudne życie. Ta, co to na niej tak zależy… choruje na coś? - Bez jakiegokolwiek poszanowania dla etykiety ruszył do siebie i mówił zza drzwi w czymś grzebiąc. - Hemofilia? Białaczka? Niedokrwistość? Wrodzony brak krzepliwości? Gdzie mieszka jej rodzina? Ma żyjących krewnych? A może wychowanka domu dziecka?

Łysy wielkolud wrócił niosąc ze sobą sporo zadrukowanych kartek papieru. Jeden stosik, mieszczący coś między dwadzieścia a trzydzieści kartek podał odwrócony do dołu Lexowi. Było tam wszystko co uzbierał o dekoratorce wnętrz. Większość przejrzał jedynie pobieżnie. Holender zaczął przeglądać papiery.

- A ty, skoro masz te atuty, to albo je pokazujesz na tym - położył przed kobietą około dwustu stron zadrukowanych tekstem. Była to między innymi dokumentacja medyczna ofiar. Były tam też raporty policji w kwestii morderstw. - albo, wyskakujesz ze stanika. Co wolisz.

Adam wszedł na kanapę obok Lexa. Usiadł na podłokietniku i skrzyżował nogi. Był bosy i teraz skupił się na podziwianiu paznokcia na dużym palcu swojej lewej stopy. Dał im obojgu czas, żeby przejrzeli ile się da. Zaczynała go niepokoić nieobecność Lewa.

- Nasze telefony mogą być na podsłuchu. Zdaje się, że w okolicy pojawił się ktoś, kto lubi elektronikę równie bardzo jak ja. I siedzi dość głęboko w środowisku tych, którzy nie przepadają za naturalną opalenizną. - Powiedział Adam drapiąc się po stopie. Nie chciał wchodzić w szczegóły nadchodzącej wojny. Jeszcze nie.

- Poza tym na ulicach szlajają się miłośnicy zabaw z otwartym ogniem. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że to inkwizytorzy, ale głupie ciule naczytały się czegoś w necie i mogą nam robić pod górkę. Trzeba będzie odwrócić ich uwagę od lokalu.
Tym razem uniósł twarz i podrapał się po policzku i powiedział w stronę kobiety:
- To może jednak te cycki?
Trudno było odgadnąć, czy nadal mówił o kwestii potencjalnych Łowców, czy raczej wracał do przekazanej dokumentacji.

Podobnie jak ostatnim razem, Cynthia zaczęła od końca słowotoku Adama, jednocześnie przeglądając wręczona dokumentację. Znów zmarszczyła brwi, jako że nie była to najprzyjemniejsza lektura.

- Pseudo-inkwizycja i jeszcze jedna strona, o której istnieniu dopiero się dowiedziałam... no dobra, może jednak nie tylko moje cycki są imponujące - przyznała panna Vardalos. - Jeśli pozwolisz prześlę komuś tę dokumentację... a przynajmniej to, czego brakuje policji mojemu... cóż, ludzkiemu pomocnikowi. Tak, on jest detektywem, panie Styxie. Co zaś się tyczy rodziny, o której istnieniu nie zwykłam tak chętnie mówić - tu padły gromy w stronę Lexa - Chodzi o moją siostrzenicę. Przyjechała w tym roku na studia. Dla niej jestem ponad 50-letnią ciotką, toteż nie uśmiecha mi się bezpośrednie kontaktowanie z nią. Liczę też na to, że nikt się nią nie zainteresuje, jeśli nie zauważy połączenia... - i znów ciepłe spojrzenie w kierunku Holendra - W kwestii chorób, nic mi na ten temat nie wiadomo. Skąd to pytanie?

- Ofiary leczyły się na choroby krwi. Ostatnia cudownie ozdrowiała, a potem ją zabili. Jest duża szansa, że siostrzenica znajdzie się poza potencjalnym celem naszego mordercy. Nie radzę wysyłać na policję wszystkiego. Połowa to ich raporty. Ludzki pomocnik mógłby to źle zrozumieć. I jestem Styx. Nie pan Styx. Panstyx brzmi jak jakaś choroba. Albo środek na potencję. Jutro będę miał coś jeszcze, ale muszę się przespać. Mam za sobą dwie ciężkie noce. Podzielcie się tym co wy ustaliliście, żebym mógł jeszcze przed snem wpaść na genialny pomysł - Adam rozsiadł się już na kanapie, odrzucając głowę do tyłu. Ręce złożył ze sobą, a kciukami zaczął wywijać młynki w przód i w tył. Zamknął oczy, żeby wsłuchać się w rzeczy, które kompletnie go nie obchodziły…

- Nic nie mamy. Ustaliliśmy tylko to powiązanie ofiary z wampirzycą. Ach jeszcze rysopis mordercy, o ile to jego prawdziwy wygląd. - Lex opisał pokrótce rewelacje uzyskane od staruszki. - Co zaś do siostrzenicy - spojrzał na wampirzycę - to jest ona pewnym fundamentem zaufania. Załóżmy, że chcesz nam wykręcić numer. Brzydki. I przy tym znikniesz nie dając możliwości się odegrać. Kojarzysz konkluzję, Cynthia? To dla nas zabezpieczenie, na czas zanim rozbudujemy nasze wzajemne zaufanie. - Znów odwrócił się do Adama. - Ona jest dla niej wiesz… ważna. Mieszka z dziewczyną jednego z naszych rozrabiaków. Rita, taka gotka, mogłeś ją widzieć. Świat jest mały, ot wszystko zostaje w obrębie szczęśliwej rodzinki.

Udające życie płuca Adama wypuściły powietrze.
- Nawet kurwa nie zdajecie sobie sprawy jak mały.

- Niech jej się coś stanie, to samo spotka twoją dziewczynkę - odpowiedziała Cynthia. Wampirzyca stała nieruchomo w tym samym miejscu. Nawet nie patrzyła na Lexa, choć w jej sposobie bycia pojawiła się dodatkowa sztywność. - I nie muszę tego robić osobiście. Mówiłam, przysyła mnie pani Li, żebym pomogła ogarnąć tę waszą kuwetę i sprawdzić czy to czasem któryś z was do niej za przeproszeniem nie sra. Wykolegujcie mnie, nie tylko stracicie moją pomoc i zasoby finansowe, ale też zadrzecie ze starszą Ventrue. A ona chyba już wcześniej za wami nie przepadała.

Nosferatu wstał z kanapy. To obruszenie tematem dziewczyny i zabezpieczeń w formie rodziny mogło wydać się dziwne.
- Lex… wiesz… czasem ktoś może mieć dobre zamiary, a strasząc go tym, że coś się stanie jego rodzinie możesz wezwać potwora z najgorszych koszmarów. Nie balansuj na krawędzi. - Adam, po przekazaniu nauki, która widocznie była zrozumiała tylko dla niego i niosła niespotykaną dotąd linię porozumienia z wampirzycą znów na moment zniknął w swojej kanciapie. Lex uniósł przed siebie otwarte dłonie w geście braku złych intencji.

Nosferatu wrócił z wydrukowaną mapą miasta. Położył ją na niskim stoliku przy kanapie. Mapa nanosiła chmurę punktów na zdjęcie satelitarne pozostawiając trzy wolne obszary.

- Ustaliłem trzy potencjalne miejsca przebywania mordercy. To taki prosty algorytm geolokalizacyjny. Najprawdopodobniej każde z tych miejsc jest powiązane z zabójcą. Jutro, bo dziś już nie zdążę - usprawiedliwiał się, choć dotychczasowe postępy pokazywały, że zdziałał więcej po wyjściu ze śmietnika, niż oni w czasie dwu nocnego śledztwa - Jutro napiszę algorytm do zestawienia twarzy z monitoringu tych trzech dzielnic. Znajdzie i wyśledzi osoby, które odwiedzały te trzy okolice w ciągu ostatnich dwóch tygodni. - Uprzedzając dalsze pytania Adam dodał - ze względu na pojemność danych miasto czyści nagrania, które mają więcej niż dwa tygodnie. W każdym razie dostanę twarz faceta i potencjalne miejsce przebywania. Problem jest taki, że to prawdopodobnie wysyci całą przepustowość procesorów. I tak naprawdę cholera wie, czy skończy mielić dane w jedną noc. Czy te dzielnice może was na coś naprowadzają? - Zapytał w końcu. Jego postawa uległa zmianie. Co ciekawe postawa wobec Cynthi.

Cóż, Lex nie mógł wiedzieć, że ktoś wysyłał pluszowe zabawki córce Adama. I jak sam nosferatu zareagował na tę wiedzę. Jedno, czego Adam był pewien w tym momencie, to faktu, że siostrzenica Cynthi nie zamieszka z Ritą.
- Dziury. Wszędzie dziury... - mruknęła wampirzyca i... po raz pierwszy ruszyła się z miejsca. Zaczęła powoli przechadzać się po pokoju, który najwyraźniej pełnił rolę salonu - Choć informacja o tej chorobie krwi - cenna. Detektywi są też prywatni panie Styx - najwyraźniej Cynthia nie zamierzała skorzystać z pouczenia względem nazywania Adama. Ciekawe kto ją tego nauczył? - Mój jest lojalny. I dobry. Chcę żeby to przejrzał. To dzięki niemu dotarliśmy do tej Toreadorki, której ghulica została zabita. Poza tym z tego co pan mówi, panie Styx, nie tylko ja czuję się ostatnio prześladowana w mieście. Ktoś tu poluje. Nie tylko na chorych śmiertelników. Może to osobna sprawa, a może celowe utrudnianie nam śledztwa? Proponowałabym więc nie tylko drążyć, ale też... drażnić. I zastawić pułapkę. To dość oczywiste, że jestem waszą Pandorą. Ktoś na mnie polował, ktoś mnie śledził, a teraz ten ktoś wie, że trafiłam do waszego leża. Jutro zaś zobaczy, jak z teczką pełną materiałów udaję się na spotkanie z moim detektywem. Tak więc w czasie, gdy ta metalowa puszka będzie mielić dane, proponuję któremuś z panów odświeżenie się i przebieżkę moim tropem, czy raczej tropem mojego ogona.

Dywagacje kainitów trwały jakiś czas a kiedy rozmowa powoli się wypalała, Cynthia nagle przystanęła:
- A swoją drogą, gdzie ten trzeci?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline