Po drodze Tommy spróbował przedstawić Brooke całą sytuację. Co prawda znał ją ledwie od kilku godzin, ale wydawała się uczciwą dziewczyną, nawet jeśli nie zawsze miłą. Czuł, że może jej zaufać, a zresztą w tej sytuacji nie miał wielkiego wyboru. Jednakże jego opowieść była dość krótka i ogólnikowa. Od wchodzenia w szczegóły powstrzymywała go obecność Maxa, a zwłaszcza Sullivana.
- Zack i ja jesteśmy kumplami odkąd trafiłem do bidula - zaczął grobowym głosem, który jednak dość szybko zmienił się w jego zwykły, beztroski ton. - Bo wspominałem ci, że mieszkam w sierocińcu? Chyba nie... No to mieszkam. Będzie już z dziesięć lat. W każdym razie dużo razem przeszliśmy i dużo jestem mu winien. Musisz wiedzieć, że w wyniku... - wstrzymał się na chwilę - wypadku, Zack stracił czucie w nogach. Jeździ na wózku - znów zamilknął, jakby nad czymś myślał. - Niedawno firma tego całego Metzgera robiła u nas badania. Pobierali próbki krwi i śliny od wszystkich dzieciaków. Pewnie w ten sposób znajdują kandydatów do tych eksperymentów. Ja swoje podmieniłem na próbki kumpla ze szkoły. Wiesz, myślałem że ktoś próbuje w ten sposób znaleźć Avalanche'a. Ale odbiegam od tematu. Zack przed chwilą do mnie zadzwonił i oznajmił mi, że Metzger złożył mu propozycję. Wmówił mu, że jest w stanie przywrócić mu władzę w nogach. Rozumiesz? Musieli coś znaleźć w jego wynikach. Chcą go skaptować i zrobić z niego takiego potwora jak ten koleś, który leży teraz w szpitalu. A on się zgodził! Musimy przemówić mu do rozumu! Ja nie dam rady, nie znam się na tych naukowych sprawach. Ale tobie może się udać.
I tak gadał nieustannie, chaotycznie, bardzo wszystkim przejęty, aż w końcu dotarli na miejsce. Podziękował Maxowi i Sullivanowi za podwózkę, po czym poprowadził dziewczynę w stronę Colorful Life. Wejście od frontu odpadało, nie mogli mieć o tej porze żadnych wizyt. Już sobie wyobrażał co by zrobiła Rockwell, gdyby się dowiedziała, że on i Zack gościli po zmroku dziewczynę w swoim pokoju. Pozostawało więc okno, a że on sam wcale nie musiał przechodzić przez "recepcję", w końcu to nie jest tak, że ktoś odnotowuje każdego przy wejściu, postanowił dostać się do środka w ten sam sposób.
Przeskoczyli więc płot i ruszyli, kryjąc się w cieniu krzaków, na tyły budynku. Tam Tommy stanął w odpowiednim miejscu i spojrzał w górę, upewniając się, czy ktoś nie wygląda przez któreś okno, a przy okazji sprawdzając czy w jego i Zacka pokoju pali się światło.
- Umiesz się wspinać? - spytał, kładąc rękę na ścianie. - To tylko pierwsze piętro - chciał się dostać do pokoju, tak samo jak to zrobił w szpitalu. - Jeśli nie, to rzucę ci powiązane prześcieradła, czy coś. Chyba dałbym radę cię wciągnąć.