Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2019, 16:33   #53
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W bazie Eye

- Emm… a to o której i gdzie? - Zdziwiła się nieco Jean, choć w sumie i była zaciekawiona.
-Co pani powie na… za godzinkę? Mam półgodzinną przerwę.- odparł mężczyzna z uśmiechem. - W kantynie na poziomie drugim. Pasuje?
- Może być - Kiwnęła lekko głową.
- Cudownie. Wiesz.. na żywo jesteś jeszcze bardziej sekso… piękna… niż sobie wyobrażałem.- odparł z uśmiechem Frank, a J.R. zamrugała, ponieważ wydało jej się, że się przesłyszała. Ale jednak nie…
- Okeeeej - Odparła nieco flegmatycznie, i starała się zmienić temat - Dobra, to może wróćmy do tego, po co tu teraz jestem, agencie Whellers?
- Dobrze.- odparł z uśmiechem Frank.


***


Rozległo się głośne walenie do drzwi, takie w stylu Beara...choć po chwili Ash usłyszała głos McAllister.
- Jesteś może? Mam sprawę! - Powiedziała sierżant.
Trzy sekundy później drzwi do tymczasowego pokoju lekarki otworzyły się.
- Hej,... - Odpowiedziała uśmiechnięta Hansen. - ...wejdź. - Zaprosiła Panią Sierżant do środka. Była ubrana w białą koszulę, zapinana na guziki z podwiniętymi rękawami, dłuższa zasłaniająca tyłek. Najwyraźniej drzemała albo chciała iść spać, choć wyglądała na zrelaksowaną i rozbudzoną.
- Emmm… - J.R. przyjrzała jej się z góry do dołu, po wejściu do środka i przymknięciu za sobą drzwi - Nie przeszkadzam?
- Nieeee, no co ty. Po prostu się relaksuje. A ty z jaką sprawą przybywasz?- Zapytała siadając na rozmemłany łóżku.
- Po tym jak wróciliśmy z misji, a jajogłowi wzięli nas w obroty, te wszystkie szczepionki, badania, tysiącw pytań… zbyłam jednego czy drugiego słowami, że mi nic nie jest, i po paru minutach przestali już zwracać uwagę na moją kontuzję, ale w sumie się okazuje, że mi to przeszkadza dosyć mocno. W spokoju poćwiczyć nawet nie mogę… - Wyjaśniła Jean i uniosła nieco koszulkę w górę, by pokazać o co chodzi.



- Ok,... moment. - Powiedziała Ashley i wyciągnęła swoją podręczną apteczkę. Przyświeciła sobie latarką zabiegową i delikatnie obmacała obrzek na żebrach.
- W skali od jednego do dziesięciu jaki poziom bólu odczuwasz teraz a jaki kiedy zaczynasz ćwiczyć? Dziesięć to rwący ból który paraliżuje. - zapytała lekko przyciskając żebra.
- No to by tak było non stop pięć… ugh...siedem! Teraz siedem… - Skrzywiła się pacjentka - No ale połamane nie są co?
- Połamane nie, pęknięte może, stłuczone na pewno… - Dotyk Ashley stał się delikatniejszy. - Ech, najlepiej by było gdybyś darowała sobie ćwiczenia, na jakiś czas. Ja bym zaleciła dwa tygodnie,...ale pewnie tyle wolnego nie dadzą. - Hansen zamyśliła się. - Wytrzymasz trzy dni bez ćwiczeń?
- Nie no, pęknięte też nie są… - J.R. zrobiła skrzywioną minę - Daj mi jakąś maść, może zastrzyk przeciwbólowy, kilka na zapas… co sobie sama zaaplikuję, w końcu mam podstawy medyczne za sobą, i wiem co i jak, i będzie dobrze - Im dłużej gadała, tym chyba Ash miała coraz bardziej zmarszczone brwi…
- Zrobię ci okład chłodzący i zastrzyk przeciwbólowy. Trzy dni bez ćwiczeń i radze wysłuchać bo Lekarze w bazie, nie będa mieli problemu z z posadzeniem cię na ławce jeśli zauważą przeciążenie w tym miejscu. - Ashley wiedziała lepiej niż na siłę usadzać uparty oddział żołnierzy. Z Handsome i Guerra było to w sumie nie możliwe oboje tak samo uparci.
-Postaram się, żeby nikt nie widział - Odparła Jean, patrząc “bykiem” na Ash, ale w końcu się uśmiechnęła i nawet niedbale zasalutowała - Ta jes pani doktor
Hansen wzięła do ręki błękitną tubkę i wycisnęła z niej spora porcję przezroczystego żelu.
- Ściągasz koszulkę czy trzymasz w górze aż skończe? - Hansen zapytała dając JR wybór, a ta ją szybko ściągnęła, pozostając w czarnym, sportowym biustonoszu. Lekarka miała wgląd na parę małych tatuaży na ciele McAllister, głównie na rękach, no i na miejsce “łączenia” ciała z cyberkończyną, gdzie skóra pozostała mocno zabliźniona...
- Zimne.- Uprzedziła zanim zaczęła rozprowadzać żel po wielkim siniaku. - A tak poza tym to jak się czujesz? Pytam o samopoczucie.
- Nie narzekam - Odparła krótko J.R. - A u ciebie?
- No Lepiej jak już złożyłam raport i mnie tym nie męczą. - Ashley uśmiechnęła się jak przysłowiowy ‘kot który dostał śmietankę”. Cały czas dokładnie rozprowadzała chłodny żel po skórze pani sierżant. - Nie mogę się jednak doczekać aż wrócimy do domu.
- Pojeździłabym na motorze... - Stwierdziła Jean tonem, który do rozmarzonych nie należał, ale pewnie tak było - ...ale jak znam życie, to nas za dzień lub dwa znowu wyślą w teren.
- Akurat jazdy na motorze ci nie zabraniam, o ile nie będzie wyczynowa jak ostatnia. - Lekarka zabrała rączki z ciała sierżant i wytarła w ręcznik. Następnie wyjęła jednorazową strzykawkę i fiolkę z zapewnie środkiem przeciwbólowym. - Dam ci zastrzyk szerokiego spektrum, czyli przeciwbólowy i zapalny, może się zdarzyć, że poczujesz się po nim za jakiś czas senna. Jeśli tak się stanie nie katuj się kawą tylko się zdrzemnij. - Wyjaśniła Hansen łapiąc w jedną rękę gazik dezynfekujący. - Nastawiamy poślady pani sierżant. - Zażartowała Hansen.
- Tak bez kolacji?? - Oburzyła się również żartem J.R. ale rozpięła spodnie, nieco je zsunęła w dół, podobnie robiąc z majtkami, odsłaniając jeden pośladek.
- Co byś chciała zjeść na takiej kolacji? - Zapytała lekarka dezynfekując miejsce a kiedy McAlister odpowiadała Hansen zaaplikowała zastrzyk.
- Pi...ał...zzę? - Odpowiedziała, po czym się lekko zaśmiała - Taką z NY, na grubym cieście i z podwójnym serem...no chyba, że mowa o jakiejś och i ach restauracji? To nie wiem… - Spojrzała w stronę Ash, stojąc tak półnago, z wypiętym tyłkiem, i nieco jakby będąc zmieszaną wspomnieniem restauracji. W sumie wyglądało to wszystko dosyć zabawnie.
- Jadłaś kiedyś homary?- Hansen w czasie rozmowy zapakowała strzykawkę w woreczek z oznaczeniem biohazard i odłożyła na bok. -Możesz się już ubrać, nie będę dłużej się znęcać.

Jean ubrała się więc, wyraźnie nad czymś główkując.
- Tak, jadłam, ale to było ładnych parę lat temu… chyba były smaczne, nie pamiętam - Uśmiechnęła się rozbrajająco i wzruszyła ramionami.
- Ja ich dawno nie robiłam. Uważam, że robię dobre homary, może ugotuje ci ej na kolacje jako nagrodę za grzeczny odpoczynek? Albo moge zrobić pizze...chociąż przyznam, że ta bardziej włoska lepiej mi wychodzi. - Hansen nie brzmiała jakby to miał być podryw raczej przyjacielskie zaproszenie.
- Łapówka za bycie grzeczną? No takiej propozycji to jeszcze nigdy nie dostałam - McAllister potrząsnęła rozbawiona głową - Jak znajdziesz czas i ochotę, to czemu nie… - Sierżant rozglądnęła się po pokoju Ash - Dobra, to idę, nie będę już przeszkadzała.
- Ok w takim razie jesteśmy umówione. Ty się nie przeciążasz a ja po powrocie zapraszam cię do mnie na kolację. . - Hansen się uśmiechnęła i odprowadziła Jean do drzwi.
- Zastrzyków na zapas nie dostanę? - J.R. wyszczerzyła lekko ząbki, stojąc już w progu.
- Nie. Ten ci wystarczy na dwadzieścia cztery godziny, ale napisze rekomendacje do lekarza dyżurnego w bazie. Nie będzie ci żałował jak nadal będziesz odczuwała dyskomfort. - Ashley pogroziła jej palcem ale się uśmiechała.


***


Frank już na nią czekał w kantynie, przy jednym ze stolików, wraz z dwoma kubkami świeżo zaparzonej kawy. Z pewnością czegoś o wiele lepszego niż lura z automatu.
- Agencie Whellers... - Pozdrowiła go dosyć dziwacznie Jean, siadając równocześnie na przeciw niego. Miała na sobie zwyczajowy mundur, niczym nie różniąc się od tuzinów kręcących tu wojskowych…
-Po co tak formalnie. Jestem Frank.- rzekł przyjaźnie mężczyzna podsuwając jej kawę. -To zaszczyt prawdziwy przebywać w obecności takiej… wspaniałej i pięknej osoby, jak pani.
- No… dziękuję. Ja jestem Jean, ale to już wiesz - Odebrała kubek kawy, po czym dolała sobie tam mleczka z dzbanuszka stojącego na stole. Cukru nie użyła. Napiła się nieco, mruknęła chyba z zadowolenia odnośnie smaku, po czym spojrzała na mężczyznę.
- Oj już mi tak nie słodź z jakimś zaszczytami... - Uśmiechnęła się przelotnie.
- To może zacznę słodzić komplementami? Jesteś bardzo piękna i delikatna się wydajesz… ciężko uwierzyć, że heavym może być taka urocza kobieta.- odparł Frank z łobuzerskim uśmiechem.
- Delikatna?? - Spojrzała na agenta “z ukosa”, jednocześnie wsadzając nos w kubek, który szybko odstawiła na stół. Zaczął on bowiem dziwnie zgrzytać w jej dłoniach, a właściwie to pod naciskiem cybernetycznej dłoni…
- Nie wiedziałam, że ta prywatna rozmowa będzie jednym wielkim flirtem z twojej strony - Powiedziała, wpatrując się mężczyźnie prosto w oczy.
- Przepraszam. Przyznaję że to tak…. to jest podryw. - zaśmiał się Frank drapiąc po karku.- Oczywiście rozumiem, że możesz być tym obrażona. Mogę nie być w twoim typie. Ale przyznaję, ty jesteś w moim więc pomyślałem: “Co ci szkodzi Frank, raz kozie śmierć.”
- Zaszkodzić może piącha na nosie... - J.R. krótko się zaśmiała - Ale spokojnie, JESZCZE się nie obraziłam. A jakie to są, te w twoim typie? - Dodała.
- Amazonki.. to znaczy te antyczne. Atletki, ale takie kobiece. Wierz mi JR…. ciężko trafić na ładną w twojej kategorii. Zwykle heavy płci przeciwnej, są ogólnie mocno… mało kobiece. Ty jesteś chlubnym wyjątkiem. - wyjaśnił Frank spoglądając na nią z zachwytem.- I jeszcze prawdziwa z ciebie wojowniczka.
- Dzięki - Jean uśmiechnęła się, po czym założyła obie ręce na chwilę za głowę, prężąc dekolt w stronę mężczyzny, czy to świadomie, czy nie, ale na jej twarzy pojawił się grymas.
- Uhh… - Jęknęła, po czym lewą, cybernetyczną rękę, przytknęła do lewego boku - Te cholerne żebra…
- Współczuję urazu i … tak, uważam cię za zjawiskowo piękną i bardzo interesującą kobietę. Nawet nie wiesz ile musiałem przysług obiecać, żeby dostać przydział do waszej sprawy.- rzekł z uśmiechem Frank.
- No ale autografu chyba nie chcesz? - Spojrzała na mężczyznę z nieco kpiącym uśmieszkiem - To… o czym jeszcze byś chciał porozmawiać? - Dodała.
- Jeśli dołączysz do niego numer telefonu, to tak. - odparł z bezczelnym uśmiechem Frank i zamyślił się dodając.-Może co lubisz? Ulubione kwiaty, trunek, ulubione jedzenie, film?
- No to jestem zawiedziona agencie Whellers, słabo się starasz, lub sprawujesz w swoim fachu. Na pewno jesteś sam w stanie zdobyć mój numer telefonu, czyż nie? - Jean spojrzała na niego z nieco drwiącym uśmieszkiem - A co do reszty… i może jeszcze dać mój pamiętniczek do przeczytania? - McAllister skrzywiła się i potrząsnęła lekko głową - Dziwna ta rozmowa...
- Wiesz… w sumie mógłbym. Ale gdybym tak zrobił nie wiedziałabyś kto do ciebie dzwoni.- odparł ze śmiechem Frank. I spojrzał.-Naprawdę nikt nie próbował cię poderwać? Nie wierzę.
J.R. przewróciła oczami.
- Tu chodzi raczej o fakt, iż tu teraz nie musiałeś pytać o numer, a sam go sobie wykombinować i kiedyś tam do mnie zadzwonić. W końcu już wiem teraz, kim jesteś, prawda? - Napiła się porządny łyk kawy, czekając aż Frank przetrawi swoją…”ciapowatość”?
- A co do podrywów, owszem, paru próbowało, ale raczej nieskutecznie - Uśmiechnęła się lisio.
- W ostateczności pewnie bym tak zrobił. A na tle tych nieskutecznych… jak mi idzie?- zapytał niezrażonym tonem Whellers.
- Szczerze? Dosyć kiepsko… - Jean odrobinkę, i tylko na chwilkę, wyszczerzyła ząbki - Skoro wiesz o mnie tak wiele, może ty się czym podzielisz? Ile masz lat, jak długo w agencji, czy jest jakaś pani Whellers, i tym podobne? - McAllister raz poruszyła wymownie brwiami.
- Nie ma obecnie pani Whellers. Była i rozwiodła się cztery lata temu.- odparł ze śmiechem Frank.- Narzekała, że za dużo pracuję… i dlatego musiała kumpla z pracy umieścić na moim miejscu w swoim łóżku. Przynajmniej tak się tłumaczyła przed sądem. Pracuję w agencji od dwudziestego trzeciego roku życia. Mam dwadzieścia dziewięć lat, gram w kosza, tenisa i golfa. Nieźle strzelam, zwykle osiem trafień na dziesięć. A skoro cię przesłuchałem, to ty też możesz to zrobić.
- Jestem w trakcie - Jean znowu napiła się kawy - Wiesz co Frank, będę szczera do bólu, i walnę prosto z mostu… czego ty ode mnie chcesz? - Spytała, minimalnie ściągając brwi w dół.
- A czego może chcieć facet od ładnej kobiety? - zapytał retorycznie Frank.- Poznać ją bliżej, jej zainteresowania… i ją całą. Oczywiście jeśli mi nie idzie, to zrozumiem. - mruknął okiem porozumiewawczo.- W końcu nie byłbym pierwszy, który próbował i mu się nie udało.
- Niestety, ale okropnie się do tego zabierasz - Potrząsnęła głową - Zupełnie jakbyś miał 15 lat, i tak samo mnie traktujesz… jakie ulubione kwiatki, jaki kolor… lubisz kucyki?? - Ostatnie kilk słów wypowiedziała odrobinę za głośno, zwracając na nich uwagę przypadkowych osób. Wbiła spojrzenie we własny kubek kawy, i zrobiła nietęgą minę. A jego pewnie powoli już trafiał szlag.
- Sorry, nie jestem dobra w te klocki... - Szepnęła nagle, tak jakby ze smutkiem.
- To przejdziemy do ciekawszym pytań, tych z kategorii osiemnaście plus. Jaką pozycję lubisz, w jakich miejscach, w jakich sytuacjach. I czy już jestem apetycznym kąskiem, czy jeszcze muszę podpakować. I może… jakie filmy lubisz i czy masz ochotę wpaść do mojej kwatery na film w jakości 5 K- o dziwo… facet był wyjątkowo uparty w swoich zamiarach. -Jakbyś tego nie zauważyła bardzo mi się podobasz i… nie miałbym nic przeciwko małym wskazówkom co do tego… w jakich tematach czujesz się swobodniej.

Jean przymknęła oczy. Wzięła kilka głębszych oddechów, po czym lewą ręką sięgnęła po kubek kawy. Starała się nie spoglądać na Whellersa, wśród poruszającej się nerwowo własnej żuchwy.
- Lubię… motocykle… - Wydusiła z siebie, a wtedy kubek w jej cybernetycznej dłoni został zmiażdżony, zalewając jej spodnie kawą. J.R. spojrzała na rozmówcę pełnym gniewu wzrokiem, po czym wstała tak gwałtownie, że poleciało w tył krzesło, na którym siedziała.

Zignorowała zniszczony kubek, rozlaną kawę, przewrócone krzesło, najbliższą okolicę. Agenta. Odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z kantyny, ze wzrokiem wbitym przed siebie.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 24-04-2019 o 22:45.
Buka jest offline