Runiarz zrewanżował się niemniej solidnym uściskiem dłoni. Lager robił wrażenie sprawnego rzemieślnika i wziętego kupca. Rzemieślnika... Piwowara... - Zostaniemy do rana. - zadecydował bez konsultacji Galeb - Pierwsza beczka na mój koszt, jakby co. - dodał.
Teraz kiedy Lager wyjaśnił na czym polegała cała sytuacja i że są poddanymi Króla Alrika z Karak Hirn, Runiarzowi zrobiło się lżej na duszy. Żywy pomnik, pokiwał głową ze zrozumieniem. W trakcie historii Lagera Galvinsonn rozglądał się po okolicy. Ten skrawek twarzy wystający mu spod bandaży wyglądał na... spokojny. Jakby powrócił do miejsca w którym dawno już nie był.
Parę szybkich myśli przemknęło Galebowi przez głowę. To że Bugman rzeczywiście nie wyznaczył żadnych spadkobierców, a wedle obyczaju albo jego rzeczy przechodziły na skarb królewski... albo dziedziczyli najbliżsi krewni... albo gdy i tych nie było to uczniowie mogli się ubiegać o spadek. Tyle że nie wiadomo było czy Bugman żyje czy nie żyje.
Zaś Galvin Migmarson miał browar w Barak Varr nadany mu w ramach podzięki przez Króla tejże twierdzy. Regularnie handlował z Przełęczą Czarnego Ognia uważając że Księstwa Graniczne są zbyt niespokojnym miejscem do transportu czegokolwiek bez silnej obstawy. Czy ojciec Galeba wiedząc o tym wszystkim chciałby się upomnieć o dziedzictwo Josefa Bugmana? Wszak sam Mistrz powiedział Galvinowi by ten ruszył własną drogą i nie przejmował się jego zemstą.
Zemstą. Właśnie... a czy jeszcze któryś z czeladników Bugmana jeszcze żył?
Były jednak inne sprawy które zaprzątały umysł Runiarza. Zwrócił się więc do Lagera.
- Gormie Lagerze. - rzekł kiwając też do Detlefa - Z kuzynem Detlefem Thorvaldsonnem mieliśmy nadzieję w tym miejscu załatwić pewną ważną dla nas sprawę. Osobistą. Moglibyśmy pomówić z Tobą na osobności? Jesteś teraz opiekunem tego miejsca i osobą która powinna być w stanie nam pomóc.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 18-04-2019 o 22:28.
|