Kyle, a może Kinbarak stał prosto. Przygarbiona sylwetka górowała nad magiem i centaurem. Kibnbarak, a może Kyle był pochylony wprzód. Oparty na swoich wielkich kukri jak na wielkich szponach.
- Nie jesteś aniołem… - warknęli obaj do samych siebie, gdy Marduk odrzucał propozycję pozoranta. Wyrwali do przodu z tempem jakiego nie można było się spodziewać po istotach tych rozmiarów. Ale spóźnili się.Zeno’Tul ich wyprzedził. I nim byli w stanie dobiec wróg był już martwy. Krew rozlana, wnętrzości rozrzucone. Trudno. Skręcili obaj tak aby szachować pozostałych dwóch oszukanych głópców.
Chwilę potem walka rozgorzała na nowo, gdy demon kryty w powłoce anioła uwolnił swe prawdziwe oblicze. Ponownie… Kinbarak z Kylem nie zdążyli zadać ciosu.
~ * ~
- Dlatego - odparł Marduk, wskazując niedbale na martwą istotę, odpowiadając na wcześniej zadane pytanie.
- Nie jesteście
- winni zbrodni - dodali Kinbarak z Kylem.
- My tu jesteśmy potworami
- tak. Ale nie wy.
- Nie jesteście naszymi
- wrogami. I my nie jesteśmy
- waszymi.
- Chronimy półboga przed
- zakusami Szatana
- w ramach pokuty, za
- zbrodnie naszych dawnych żyć.
- Nie jesteście w stanie
- nas zabić. Nie jesteście
- w stanie nas powstrzymać
- ani zagrozić. Ale nie chcemy was zabijać.
- Dość żyć odebraliśmy
- niesłusznie w przeszłości.
- Ale też nam nie
- możecie pomóc.
- Odejdźcie w
- pokoju. Nim przybędą
- legiony piekieł
- i nie będziemy w stanie was ochronić.
Mag słuchał tego przemówienia z niedowierzaniem. Zerknął na towarzyszkę. Centaur wzruszyła kształtnymi ramionami.
- Czyny mówią więcej niż słowa - rzekła masując nasadę krwawiącego nosa, nagle parsknęła śmiechem - Nigdy mi nie uwierzą gdy będę o tym opowiadać! Książę Mikael opętany przez demona i karmiciele kruków walczacy o własne dusze i odkupienie - przy słowach "karmiciele kruków" wykonała przepraszający gest - A co tam - zmarszczyła brwi - Czuję, że coś nas za chwilę stąd zabierze. Niestety nie znamy sposobu by zabrać was. Nie wiem nawet gdzie jest "tutaj" - wstała powoli,kopytka stuknęły o ziemię - Powodzenia, oby wam bogowie sprzyjali.
- Oby, oby - dodał mag wstając chwiejnie - Powodzenia. Oj, Alyssa!
Mag jeszcze nie zdążył dokończyć gdy postacie obu sojuszników Rahvina rozkwitły złocistym blaskiem. Moc uniosła ich w powietrze.
Huk.
Nim ten dźwięk zdążył się rozejść wspomniana dwójka zniknęła w niebycie.