Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2019, 10:07   #351
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację


Kapłanka dostrzegła tłuste cielsko wroga, powoli wyłaniające się z ciemności dziury. Była nieco spanikowana raptownym opadem elfów, ale nie miała czasu by zareagować - inaczej skończy jako kolacja.
-Selune, pani moja, ty jesteś jak życie, twe światło prowadzi mnie przez mroki żywota… - Jej głos był silny i dźwięczny, oraz pozbawiony lęku. -Jeśli wezwiesz mnie dzisiaj do swego królestwa, nie zawaham się i nie odwrócę za siebie. W tej chwili jednak wzywam cię na świadectwo okrutności tej bestii, która czając się w czeluściach, atakuje rannych i bezbronnych, by pożreć ich w wielkich dla nich bólach. Nie pozwól mu pozostawać bezkarnym w swym bestialskim życiu!
Srebrzysty snop światła uformował się w dłoni Torikhi na kształt półksiężyca; rzuciła nim, niczym bumerangiem w gotującego się do ataku robala.
Promień przeleciał przez grotę, raniąc wroga, który chyba nie wydawał się przejęty tym faktem.
Następnie czerw wydał z siebie świdrujący w uszach dźwięk, po czym rzucił się na Melune, która boskim cudem uniknęła ciosu.

Słoneczny elf poderwał się na równe nogi, ignorując ból. Nie wiedział dlaczego Joris go nie utrzymał, ale to musiało poczekać - opuszczone korytarze skrywały więcej niż przypuszczali i już wstając Delimbiyra zaczął deklamować słowa pierwszej modlitwy.
- Ojcze mój, użycz mi swej boskiej mocy na zgubę Twych nieprzyjaciół! - wycedził z fanatyczną nienawiścią. Kolejne eteryczne i mistyczne moce otulały jego i towarzyszy.

Jorisa jednak owo podładowanie rozkojarzyć musiało, bo choć się chłopak wychylił na leżąco jak śledź wyciągnięty by wzrokiem iluzję przejrzeć i w tej pozycji łuku dobył, to strzała jego chybiła wpadając pod segmentowane ciało.
A rzec trzeba, że mało co tak wzdragało myśliwego jak przerośnięte robactwo, które tępić zamierzał bezwzględnie.

Tori ścisnęła mocniej sejmitar i zamachnęła się na grube cielsko, mając nadzieję, że rozpruje robala na pół. Jakie było więc jej zdziwienie, kiedy… chybiła.
Zasada numer jeden - nie wolno nie doceniać wroga. Ten był gruby i elastyczny; wcale nie było łatwo przeciąć jego skórę żelaznym ostrzem. W swych rodzinnych stronach Melune słyszała historie o gigantycznych robalach pożerających całe karawany. Ten tu musiał być jakimś ich północnym krewniakiem. Chwała Selune, że był “nieco” mniejszy. Z drugiej strony nie była pewna o ile - “ogon” bestii ginął w mroku. A może w korytarzu, z którego wypezł?

~ Nie patrz w dół... ~ Trzewiczek zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na śmierć towarzyszy. Postanowił zrobić wszystko co w jego mocy. Wzburzone strachem ciało nawet nie poczuło jak ostre pióro wbija się tuż za rękawicami w przedramię, by zaczerpnąć krwi. Czerwone znaki na pergaminie kreślił na szybko. Nie musiało być ich wiele. Porzucone i zakrwawione pióro opadało chaotycznym lotem, poniewierane ruchem powietrza ziejącego z podziemi. Niziołek lewitując nad ziemią, czuł na policzkach i lokach powiew tych podmuchów. Pióro nie opadło jeszcze na kości. Stimy, wyrwał z gardła kilka, ni to dźwięków, ni słów. Czuł jak wezbrała w nim moc, a ciało otacza boska opieka, która koiła zszargane strachem nerwy. Oby tylko, jak otworzy oczy, wciąż było warto ryzykować.

Bestia wykręciła się jak wąż, porzucając mulatkę i zamiast tego skupiając się na elfie, na prawdziwym zagrożeniu - prawdziwym przynajmniej w mniemaniu Delimbiyry, który z najwyższym trudem uniknął pochwycenia w buchającą smrodem zgnilizny i enzymów trawiennych paszczę. Stare, pożółkłe kości pękały z trzaskiem pod pulsującym, wijącym się cielskiem.
- Ojcze Elfów, chroń mnie przed ciosami Twych wrogów! - krzyknął, siłą woli powstrzymując instynktowne reakcje, i dopiero gdy kolejna łaska Corellona rozpostarła się wokół niego pozwolił by owładnęła nim szkarłatna nienawiść. Wyrwał Czerwony Szpon z pochwy i uderzył obcasem o obcas, a świat zwolnił naokoło niego. Stuk obcasów elfa został zagłuszony przez świst kolejnej strzały, która tym razem celnie dosięgła szczeliny między segmentami czerwia.

Kiedy gigantyczna larwa zajęta była atakowaniem słonecznego elfa, selunitka spróbowała jeszcze raz zaatakować bronią sieczną, nim zwróci się znów po łaskę bogini. Ostrze świsnęło w powietrzu, trafiając celu, jednakże impet ciosu był zbyt słaby, by sejmitar przeciął grubą skórę. Za to lewitujący Trzewiczek w porywie niezwykłej - jak na niego - odwagi, odwrócił się głową w dół i leeeciał wyciągniętymi dłońmi prosto na robala. Gdy zbliżył się wystarczająco aktywował ładunki zawarte w magicznych rękawicach. Nie minęła chwila a kolejny czar teleportował go dziesięć metrów w górę; jak mniemał poza zasięg stwora.

Czerw chwilowo skupił się na synu Stwórcy Elfów. Niech i tak będzie! Smrodliwa paszcza zatrzasnęła się z trzaskiem, chybiając zwinnego kapłana. Szare oczy Marduka płonęły fanatycznym blaskiem - oto miał znakomitą okazję uhonorować swego boga w aspekcie dumnego wojownika! Bestia była ogromnym i groźnym przeciwnikiem, ale nieoczekiwanie sama jej wielkość wydawała się być zawadą, a Marduk nie zamierzał marnować takiego atutu. Szpon błysnął i wciął się w paszczę, upuszczając cuchnącej juchy. Powtórny, precyzyjny cios pogłębił ranę, a Marduk uśmiechnął się dziko, szczerząc zęby - miał zamiar rozpłatać abominację na dwoje, udowadniając wyższość sztuki wojennej syna Corellona nad brutalną siłą podziemnej potworności. Bluzgający krwią stwór nie tracił jednak woli do walki a rana nie spowolniła go zbytnio! Wręcz przeciwnie - czy to przez rany zadane przez Marduka, czy ciosy Jorisa i Trzewiczka spadające z góry czerw z wizgiem począł się unosić wysuwając resztę ciała z niedalekiego korytarza. Zaskoczona tym sunelitka cofnęła się, chybiając ciosu, w przeciwieństwie do Jorisa, który miał teraz przeciwnika znacznie bliżej. Podobnie zresztą jak i niziołek; Stimy zrezygnował z powietrznej walki i wzleciał w górę, lądując koło myśliwego. W korytarzu nie było nic, co mógłby wykorzystać, więc cofnął się za kompana i szarpnął uchwyty, odpinając i ładując kuszę.

Ale i czerw miał bliżej do Jorisa; przez dłużace się w nieskończoność sekundy paszcza robala kołysała się niepokojaco blisko myśliwego… A potem potwór wygiął się w pałąk i za całym impetem rzucił się na Marduka, najwyraźniej chcąc połknąć elfa w całości. Kapłan rzucił się w bok; gigantyczna jama gębowa uderzyła o włos od niego, miażdżąc resztki nieszczęśników, którzy spadli w przepaść dekady temu. Równocześnie po posadzce przetoczył się ogon bestii; nie udało mu się wygiąć tak, by trafić Marduka; Tori odruchowo pisnęła gdy kolec wielkości przeborkowego miecza świsnął niedaleko niej.

Marduk nie omieszkał wykorzystać okazji, gdy gęba przerośniętej larwy była tak blisko. Z warkotem uderzył raz i drugi, żłobiąc kolejne rany w segmentowatym cielsku. Stimy z Jorisem strzelili, ale pociski nie przebiły śliskiej skóry monsta. Z boku Tori błyszczała boskim światłem, którym miała zamiar zaatakować przeciwnika. Póki co jednak to czerw był natarciu; zapewne wygłodzony ludziny czy elfiny po nie wiadomo ilu miesiacach postu. Kolejny raz spróbował połknąć Marduka i znów chybił, impetem uderzenia przedniej części ciała trafia Torikhę i wgniatając ją w chropowatą ścianę.

Starcie było coraz bardziej zaciekłe - czerw i kapłan Stwórcy Elfów skupili się na sobie, nie zwracając już uwagi na nic innego. Ogromna paszcza po raz kolejny rąbnęła w posadzkę z hukiem niczym pięść boga - ale dłoń Protektora nadal spoczywała na ramieniu Marduka! Tel’Quessir zignorował krzyk rannej Torikhi. Zionąc fanatyczną nienawiścią rąbał potwora z całą siłą i wprawą zabójcy, jakim był w służbie Ojca, rozdzierając ohydne cielsko i upuszczając prawdziwych strumieni posoki.
- Krew dla Obrońcy! - wykrzyczał z furią wyzwanie, które czerw podjął z ochotą. Po bokach świstały niecelne bełty kompanów, którzy stali na skraju rozpadliny, dodając starciu dramatyzmu.
 
Sayane jest offline