Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2019, 20:56   #362
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Pomimo całej grozy sytuacji, Francisca pierwszy raz od przyjazdu do tego dzikiego kraju miała ochotę parsknąć śmiechem. Inkwizytorowi nie przystoiły takie rzeczy, ale na jeden wydech w jej oczach zabłysły ogniki. Filuterne, jak u jakiejś kurtyzany. Twarz w tym czasie zdążyła stężeć i nabrać wyrazu grozy.
Przez chwilę wahała się co zrobić. Nie spojrzała na Annę. Odwróciła się, założyła ręce z tyłu i podeszła do niewielkiego okna. Patrzyła w nie, jak kanonik gnieźnieński patrzył na podwórze klasztorne kilka dni temu. Biskup siedział, ona stała. Niby powinien mieć przewagę, ale stojący może się ruszać, a siedzący nie.
Odwróciła się w kierunku biskupa i podeszła do stołu opierając się na nim i nachylając nad pasterzem Płocka. Nie spieszyło się jej. Mówiła wolno.
- A jakąż to karę przewiduje biskup dla duchownych, którzy tolerują wampiry na podległym im terenie? – ton niby obojętny. Zwyczajny ton Inkwizytora dokonującego przesłuchania.
Oczy biskupa zwęziły się, niczym u węża, chcącego zaatakować.
- Przede wszystkim winni być przykładem. Trzeba pokazać, że nie ma żadnego precedensu. Tymczasem po tym co zrobiliście, wszyscy w całej europie będą krzyczeć sądzeni o czarostwo, że cały klasztor w Mogilnie oszczędzono - jeśli nawet słowa Franki wzbudziły strach w Guntherze, to nic takiego nie było po nim widać.
Anna zasmuciła się szczerze przyglądając się biskupowi i stanęła naprzeciwko biurka. Była zmęczona i z przyjemnością odpoczęłaby siedząc miast rozmawiać na stojąco..
- Wobec tego będziemy musieli także skazać wszystkich stacjonujących w Płocku. - Powiedziała smutno. - gdyż także i pod wasza jurysdykcją działał wampir.
- Co? Jakże to? Gdzie? - obruszył się czerwony na twarzy biskup.
- Co gorsze… jak się okazuje przyjmowaliście pieniądze od jego sługi. - Ann pokręciła głową. Podniosła smutny wzrok na swojego rozmówcę. - Czy wobec tego mamy spalić ten przybytek Boży?
- Łżesz niewiasto. Nie chciej, żebym wyciągnął konsekwencjie wobec was, za te nieudolne próby zastraszenia. W kaplicy leżą zwłoki człowieka zaszlachtowanego z zimną krwią, przez przybyłego z wami do miasta inkwizytora. On sam uciekł przed konfrontacja ze mną. A teraz wy, snujecie jakieś perfidne insynuacje!
Francisca chwilę się zastanawiała wbijając wzrok w biskupa. Zaszczuci idioci potrafili być groźni. Tu też nie mieli za wiele czasu.
- Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup biorący łapówki od ghula, w którego jurysdykcji mieszkał wampir władający umysłami. Biskup grożący Świętemu Oficjum i podważający jego kompetencje. Widziałam już takie historie. I ich zakończenia też - pokiwała głową i złożyła ręce.
- Widzę, że Jego Ekscelencja jest wzburzony. To zrozumiałe. Nasz Pan jest jednak miłosierny i taka jest też Inkwizycja. W zamian - uśmiechnęła się łagodnie - Officium potrzeba poświęconego Panu miejsca do modlitwy wstawienniczej. Czy użyczyłby ksiądz biskup poświęconej ziemi katedry na kilka wieczorów? - uśmiech był łagodny, ale cóż wbijały się w twarz płockiego pasterza.
Francisca wyczuła nagłe ukłucie strachu w osobie biskupa. Próbował zgrywać twardego, jednak się bał. Wystarczyło odpowiednio podsycić to uczucie… jak choćby przywołując mgłę na posadzce płockiej katedry, którą teraz miał przed oczami Gunter, a której obraz wyraźnie dojrzała Franka korzystając z darów Pańskich.
Francisca spojrzała na skamieniałego biskupa z pokorą.
- Widzę, że ksiądz biskup uważnie rozważa naszą prośbę. Ciekawy jest też pewnie niepokojących wieści, które budzą tyle emocji. Te jednak - Wenecjanka uśmiechnęła się tajemniczo - mogą być przekazane jedynie w największej tajemnicy - rozejrzała się na boki i nachyliła nad stołem mówiąc coraz ciszej.
- Czy jesteśmy tu absolutnie bezpieczni? - zawiesiła głos.
Choć Gunter z trudem opanował emocje. Siedział i wpatrywał się na przemian w obie kobiety.
- Tak - powiedział w końcu.
Francisca nachyliła się jeszcze odrobinę.
- Inkwizycja, współpracując z łaską Pana wpadła na trop zła wzrastającego w siłę w Płocku. Siła ta przybyła do miasta w postaci… - ponownie zawiesiła głos wpatrując się w biskupa.
- Jego Ekscelencja coś o tym wie? - nagle zmieniła ton.
- W postaci Helmuta Dohna? - powiedział pytająco, choć Wenecjanka była pewna, że gra.
Francisca była rozczarowana. Inkwizycja była rozczarowana.
- Wróg ukrywa się przebiegle. Jest nieuchwytny… ale byłam głęboko przekonana, że ksiądz biskup wychwycił niesiony mocą Najwyższego jakieś symptomy. Tak chciałam powiedzieć na conclave. Biskup Gunter to człowiek, który zna swoją diecezję. Nie chodzi o fakty. Łaska Pana objawia się też w sumieniu i intuicji. Wskazują one chrześcijanom źródła zła i wynaturzeń. Więc? - pozwoliła mu spróbować jeszcze raz. Nie musiał się bać miecza sprawiedliwości. W końcu, Inkwizycja za dobro wynagradzała.
Anna podeszła do okna. Nie odpowiadały jej tego typu rozmowy. Zawsze lubiła mówić prawdę wprost. Wiedziała jednak, że metody Włoszki… są na swój pokrętny sposób skuteczne. Z zainteresowaniem wyjrzała na zewnątrz przysłuchując się rozmowie i przypominając sobie jak oglądała te okolice z lotu ptaka w swojej wizji.
- Rozumiem, że na Dohnie ciążyły takie zarzuty, a ja o nich nie wiedziałem. I rozumiem, że Fyodor Reznov zdjął ze mnie ciężar podejmowania decyzji, i zabił handlarza na ulicy. Na ubłoconej drodze. Pod zakładem bednarza. Gdyż tak Inkwizycja przykładnie karze współpracujących ze złym. Tyle tylko, że nikt nie odnotował tam faktu żadnych ogni piekielnych, czy wzywania demonów na pomoc. Natomiast wszyscy widzieli mężczyznę w czerwonych szatach, który zabił człowieka i porzucił za sobą zwłoki.
Wenecjanka zaczęła sprawiać wrażenie poirytowanej.
- Kimże jest Dohn wobec potęgi Kościoła i mocy Pana? Poślednim pomocnikiem samotnego wampira. Inkwizycja musiała działać wobec miażdżących dowodów. Czy jego Ekscelencja w to wątpi? Ich mocą była kontrola umysłów. Stąd Brat Fyodor musiał rozprawić się z nimi szybko i bez wahania. Nawet potężnego wojownika byli w stanie omamić swoimi siłami. Z takimi istotami i ich sługami się nie rozmawia - stuknęła palcem w blat.
- Ja pytam kogo bał się ten wampir? Przed jakim wrogiem Kościoła drżał? Czy Ksiądz Biskup nie zaobserwował niepokojących mocy budzących się w Płocku? - oczy znów zawisły na twarzy Guntera - Ksiądz tak dużo modli się późną porą. Może Pan coś Jego Ekscelencji objawił?
- Czy ja nie zauważyłem? - Gunter wstał zza biurka - Oczywiście, że zauważyłem. Tak jak zauważył to Walter Weismuth. Wokół miasta gromadzą się potwory, które mordują ludzi. O wilczych łbach, lecz wielkości koni. Po to wezwano tu inkwizycję! Żeby zbadać ich pochodzenie. Żeby ochronić biednych ludzi. Skoro nawet słudzy wampirów się ich obawiają, tedy zapewne wezwał je sam szatan.
Francisca odsunęła się od blatu. Pół na pół. Biskup wykpił się tanio, ale wiedziała już dość. Uniosła lekko dłonie.
- Właśnie. Mamy podejrzenia - jej głos nadal był niezwykle cichy - poważne podejrzenia, że w Płocku i okolicach pojawiła się istota dysponująca kołduńską magią. Władający żywiołami - tym razem wzrok od niechcenia zawisł na twarzy biskupa.
- Nie wiemy jeszcze jak takie siły przywołały te ogromne istoty podobne do wilków, ale musi tu istnieć związek, prawda? - uśmiechnęła się do biskupa.
- Co to jest kołduńska magia? - zapytał Gunther zupełnie zmieniając ton.
- Magia żywiołów- uśmiechnęła się z zakłopotaniem - ogień, woda, wiatr i ziemia. Deszcze? Mgły? Trzęsienia ziemi? Zapewne coś jeszcze. Niestety nie znam się na magii. Skupiam się na czystości i stałej modlitwie, aby być najlepszym narzędziem w rękach Pana. Czy Jego Ekscelencja ma jakieś szczegółowe pytania?
 
__________________
by dru'
druidh jest offline